josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

Hardcore, >100

Dystans całkowity:1639.76 km (w terenie 372.50 km; 22.72%)
Czas w ruchu:60:55
Średnia prędkość:26.92 km/h
Maksymalna prędkość:73.50 km/h
Suma podjazdów:1800 m
Maks. tętno maksymalne:170 (89 %)
Maks. tętno średnie:133 (70 %)
Suma kalorii:2299 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:109.32 km i 4h 03m
Więcej statystyk

Lanzarote - road trippin'

d a n e w y j a z d u 101.00 km 0.00 km teren 04:03 h Pr.śr.:24.94 km/h Pr.max:73.50 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1800 m Kalorie: kcal Rower:
Czwartek, 30 kwietnia 2015 | dodano: 05.05.2015

Tytuł zaczerpnięty od takiego jednego bloggera, który ani chybi nazwał by mnie trzepakiem miesiąca widząc, że do ładnej szosy i całkiem stylowego stroju przywdziałem.. trampki z pomarańczowymi sznurowadłami:) No cóż, spd już mi się do walizki nie zmieściły..

Tym razem celem mojej wycieczki był podjazd/zjazd z miejscowości Haria na przełęcz el Mirador de los Valles (588 m. npm). Wysokość bezwzględna może nie powala ale jak się weźmie pod uwagę, że drogą od oceanu jest to około 8 kilometrów, wtedy zaczyna się robić ciekawie. Zresztą, popatrzcie Państwo sami:

Mirador czyli punkt widokowy
Mirador czyli punkt widokowy, a właściwie restauracja jeszcze jakieś 100 m. w pionie pod przełęczą © Josip

Taki tam widoczek
Taki tam widoczek ze szczytu © Josip

Zjazd do Tabayesco
Zjazd do Tabayesco (to te białe domki w tle nad oceanem) © Josip

Serpentyny i La Heria z góry
Serpentyny i La Heria z góry © Josip

Up we go. Widać wzmocnienia serpentyn
Up we go, czyli zaczynam powrotną wspinaczkę. W górze widać wzmocnienia serpentyn  © Josip

Up we are - w dole Haria
Up we are - w dole Haria za nią wulkan La Corona. Zdjęcie wykonałem nie schodząc z roweru mając nadzieję na KOMa:). Jestem chyba gdzieś 1500/4000, he he © Josip

I jeszcze track ze Stravy. Niestety bateria w gpsie padła mi na kilka kilometrów przed hotelem, więc nie wszystko się zapisało.


Good bikes!


Kategoria Hardcore, >100, Szosa

Obornickie

d a n e w y j a z d u 101.25 km 0.00 km teren 03:27 h Pr.śr.:29.35 km/h Pr.max:55.00 km/h Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Niedziela, 9 lutego 2014 | dodano: 09.02.2014

Pierwszy raz w życiu wybrałem się na tę legendarną ustawkę. Na miejscu około 12 osób, ze znajomych Kłosiu i Rodman.
Punkt 10 ruszamy DK 11 na północ. Początek bardzo spokojny, potem tempo jest stopniowo podkręcane przez jadących niemal non stop na czubie: mistrza Polski i mistrza świata mastersów. Za Obornikami prędkość już rzadko spada poniżej 40 km/h. Ale jedzie mi się dobrze, w pewnym momencie wychodzimy nawet z Kłosiem na zmianę, żeby jadący na MTB Rodman mógł sobie troszkę odpocząć:)

W Rogoźnie tempo znów się uspokaja, co niestety uśpiło moją czujność. Po nawrotce poczułem jak mocny jest dziś wiatr wiejący z płd-zach, czyli czołowo-boczny w tym momencie dla nas. Peleton ustawia się w wachlarzyk a ja sobie nie mogę znaleźć miejsca. Cały czas dostaję wiatr z prawej strony, a w dodatku jest długa zmarszczka, bardziej wymagająca niż mi się początkowo wydawało. Chwila słabości i puszczam koło. Peletonik oddala się powoli lecz nieubłaganie a przede mną 20 km samotnego ciorania pod wiatr. Dojeżdżam w końcu do Murowanej, gdzie na ryneczku znanym z golonkowych maratonów, posilam się batonem i izotonikiem. Wzmocniony, ruszam dalej do Biedruska, gdzie czekają Rodman i Kłosiu. Ostanie kilometry robimy już tylko w trójkę, z małymi skokenami na Rybce i pod Wodociągi (wygrał oczywiście Rodman, któremu nie przeszkodziły w tym nawet koła '26 i opony 2,0).

Na górze robimy sweetfocie na beesa:)

Rodman pod Wodociągami
Rodman pod Wodociągami © Josip

Kłosiu pod Wodociągami
Kłosiu pod Wodociągami © Josip

Piszący te słowa pod Wodociągami
Piszący te słowa pod Wodociągami © Josip

Twarzowcy:)
W drodze powrotnej spotykamy jeszcze Dawida i Sylwię na nowym rowerze.

Oj mocno dziś było, momentami chyba aż za, jak na ten moment sezonu. Najważniejsze, że główne założenie czyli wytrzymałość udało się zrealizować. Myślę, że to nie ostatnia moja wizyta na Obornickim:)


Good bikes!


Kategoria Hardcore, >100, Szosa

Setka dla śpiochów:)

d a n e w y j a z d u 107.27 km 0.00 km teren 03:36 h Pr.śr.:29.80 km/h Pr.max:46.10 km/h Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Piątek, 16 sierpnia 2013 | dodano: 16.08.2013

Ustawka z Markiem o ludzkiej godzinie w dzień wolny czyli o 11. Kierunek: Śrem przez Rogalinek, Mosinę i Żabno. Mocno wiało z południa więc całą drogę tam mieliśmy wmordewind. Poza tym, za późno zjadłem śniadanie więc pierwsze 30 km jechało mi się naprawdę ciężko. Całe szczęście Marek mocno pracował na zmianach. Potem przy życiu trzymała mnie już tylko myśl o planowanym piwku za Mechlinem:)

Powrót z początku też niemrawy bo ciężko było wejść na obroty po tym browarze. Tak naprawdę przepaliłem się dopiero gdzieś około 90 kilometra:) i w samą porę bo wtedy akurat Marka dopadła bomba więc mogłem teraz ja odpracować swoje na czele ucieczki.

Trasa:
/9111827

Super wypad mimo słabszej dyspozycji, dzięki!


Good bikes!


Kategoria Szosa, Hardcore, >100

Skoro dziś czwartek to jesteśmy w Śremie

d a n e w y j a z d u 107.00 km 1.50 km teren 03:33 h Pr.śr.:30.14 km/h Pr.max:52.10 km/h Temperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Czwartek, 20 czerwca 2013 | dodano: 21.06.2013

Najgorętszy dzień roku? Możliwe, było 34 w cieniu. Najdłuższy dzień w roku? Też możliwe, gdzieś czytałem, że to właśnie 19-ty albo 20-ty są minimalnie dłuższe od 21-ego, który funkcjonuje w tradycji jako dzień przesilenia.

Pierwsza setka ever zrobiona w tygodniu pracy korpomana? Na pewno:)

Zgadaliśmy się z Markiem na WUS czyli Wildecką Ustawkę Szosową o 18 i pomknęliśmy. W planach były około 3 godz. treningu więc gdzieś tam ta seta chodziła nieśmiało po głowie ale bałem się, że upał nas wykończy.
Na szczęście dopóki się jechało, to jeszcze dawało się wytrzymać. Dramatyczny był każdy postój, np. na światłach. Wtedy się czułem jak w piecu.

W Krajkowie nie skręciliśmy na Żabno i za chwilę nam się asfalt skończył. Łudziliśmy się, że może tylko na chwilę ale gdy po jakichś 700 m jazdy po tarce i piachu wciąż nie było ani widu ani słychu po asfalcie, postanowiliśmy sprawdzić gps. Dwie minuty postoju i nogi dosłownie poszarpane przez komary. Co nam się udało ustalić, to że musimy wrócić:).

W Śremie postój pod marketem i uzupełnianie płynów - po 0,5 l Radlerka, 1,5 l wody na spółę i jeszcze duże OSHEE.

Powrót od Kórnika już na lampkach, do domu dotarłem chwilę przed 22, jeszcze widno było.

Dobrze mi się dziś kręciło. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miałem 3 dni bez treningów ani kosza i czułem, że noga jest świeża. Napełniło mnie to na tyle optymizmem, że zaczęliśmy planować jednodniową wyrypę do Siennej:)

Trasa: Wilda - Świerczewo - Wiry - Łęczyca - Puszczykówko - Mosina - Krajkowo - Żabno - Cieszkowo - Psarskie - Śrem - Zbrudzewo - Trzykolne Młyny - Kórnik - Borówiec - Koninko - Krzesiny - Minikowo - Wilda.

Dzięki Marek za super wypad i twardą postawę mimo ekstremalnych warunków. W końcu WUS zobowiązuje:)


Good bikes!


Kategoria Hardcore, >100, Szosa

Z Wazą do Śremu:)

d a n e w y j a z d u 112.30 km 0.00 km teren 03:43 h Pr.śr.:30.22 km/h Pr.max:62.80 km/h Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano: 16.06.2013

Marcin zadzwonił wczoraj wieczorem bo chyba byłem jedynym z teamu, który nie pojechał się nigdzie ścigać w ten weekend:).

Ustawka wstępnie o 8;30 na Rondzie Starołęka, lecz Waza dzwoni z trasy, że się nie wyrobi więc wyjeżdżam mu naprzeciw na Statoil na Rusa. Tam szybkie espresso (coffebreak!) i lecimy na Rogalinek. Będąc w okolicach Mosiny, nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie wjechali tak dla rozrywki ze 2 razy na Osową. Następnie przez Żabno i Manieczki (mijając Ekwador po lewej) docieramy do Śremu. Zajeżdżamy pod market i liczymy fundusze. Ja nie zabrałem nic (zero kasy i zero jedzenia, jeden bidon, jak bym do parku jechał a nie na parogodzinną szosową ustawkę), Marcin ma 2 zł:-) Starcza na 2 litry wody mineralnej z Muszyny, w promocji.

Powrót do Poznania przez Zbrudzewo, Trzykolne Młyny, Kórnik, Dziećmierowo (tu się rozdzielamy), Robakowo, Jaryszki i Krzesiny.
Prawie 4 h w siodle na jednym gryzie Góralka od Marcina. Dałem radę ale końcówka pod wiatr była ciężka.

Fajnie sobie tak pomykać 35 km/h z kumplem w słoneczny niedzielny poranek pustą szosą, przecinając ukwieconą w czerwcu Wielkopolskę. Kilometry zlatują nie wiedzieć kiedy:)


Good bikes!


Kategoria Hardcore, >100, Szosa

Gdy pierwsza seta zaszumi w głowie

d a n e w y j a z d u 100.04 km 0.00 km teren 03:32 h Pr.śr.:28.31 km/h Pr.max:39.10 km/h Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Sobota, 13 kwietnia 2013 | dodano: 13.04.2013

Oj szumiało mi dziś wokół kasku od tego wiatru czołowego i bocznego, z którym samotnie zmagałem się przez 80% trasy. Raz mnie też zmoczyło na wysokości Rogalinka ale nie dałem się temu zniechęcić. Potem jeszcze kilka razy ni z tego ni z owego wjeżdżałem między kałuże i coś chlapało spod kół, taki deszcz wyspowy dzisiaj występował. Co jeszcze? A, jakość asfaltu taka, że spokojnie 25 km mógłbym sobie wpisać jako teren:)
Ale i tak było super! Bo wiosna, Panie... rękawiczki z wycięciem miałem na sobie i paluchy mi nie zmarzły.

Dobry trening wytrzymałości wszedł. Zdziwiłem się, że nie cierpiałem jakoś na koniec mimo, że to dopiero pierwsza seta this year (shame on me!) i że jechałem pod wmordewind.

Trasa: Wilda - Luboń - Puszczykówko - Rogalinek - Radziewice - Śrem - Mechlin - Zaniemyśl - Kórnik - Krzyżowniki - Tulce - Swarzędz - Malta - Wilda.

Ale wycyrklowałem z tym dystansem:) Naprawdę nie robiłem żadnych dokrętek, po prostu tak wyszło z zaplanowanej trasy.

Good bikes!


Kategoria Hardcore, >100, Szosa

SSS

d a n e w y j a z d u 102.65 km 0.00 km teren 03:16 h Pr.śr.:31.42 km/h Pr.max:41.50 km/h Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Niedziela, 9 września 2012 | dodano: 09.09.2012

Samotna Setka Szosą:-)

Wstępnie planowałem dziś jechać do Koła na maraton ale jakoś tak zabrakło weny i motywacji... I w ogóle, wliczając odległość i autostrady, wychodziło dość drogo jak za lokalną popierdółkę.

Wyznaczyłem sobie za to ambitny cel na przyszłość - zejść poniżej 3 godzin na 100 km jadąc samemu. Dzisiejsza jazda miała po posłużyć za punkt odniesienia. Łatwo nie będzie, dziś jechałem całkiem mocno i przy umiarkowanym wietrze a po 3 godzinach miałem 94,5 km, stówka zajęła mi około 3:10. Czyli przepaść ale też było trochę świateł, przejazdów kolejowych, fatalnej nawierzchni, w mieście sporo jechałem po ścieżkach... Więc jest to realne.

Aha, i jeszcze jedno - bikemap pokazuje ponad kilometr więcej niż mój licznik...

Trasa:
?13472183576635


Good bikes!


Kategoria Hardcore, >100, Szosa

Seteczka przez Śrem i Zaniemyśl

d a n e w y j a z d u 111.60 km 45.00 km teren 04:35 h Pr.śr.:24.35 km/h Pr.max:65.30 km/h Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 17 czerwca 2012 | dodano: 17.06.2012

Ta trasa od dawna mi chodziła po głowie ale jakoś samemu nie mogłem się zmotywować. Dlatego też wczoraj zadzwoniłem do Łukasza, który ochoczo przystał na propozycję:-)

Zaczęliśmy standardowo - Dębiec, Świerczewo, Luboń, Wiry, Jarosławieckie, Góreckie, Kociołek, Osowa Góra. Zjazd do Pożegowa (powyżej 65 km/h) i krótki popas w sklepie na dole. Dalej Mosina i Szlak Konwaliowy przez Krajkowo i Górę (potężny maszt RTV) do Śremu. Ja jechałem tam pierwszy raz w życiu ale Łuki znał drogę.
W Śremie przyszedł czas na lodzika:) pod sklepem od d'Artagnana i spółki.

Następnie ruszyliśmy szlakiem kompletnie nowym dla nas obu przez Mechlin i Godzewo do j. Raczyńskiego i dalej wzdłuż tego akwenu do Zaniemyśla.
Stąd droga już niby znana ale i tak się trochę pogubiłem i niespodziewanie wylądowaliśmy przy szkole w Łęknie, gdzie Łukasz zaczął wspominać kolonie sprzed 17 lat, jakieś cycate koleżanki oraz mówił coś o niewykorzystanych sytuacjach, które się mszczą:-) Znaczy - było już źle i nie pozostało mi nic innego jak podkręcić tempo.

I tak przez Jeziory, Bnin, Mościenicę, Kamionki, Szczytniki i Koninko dotarliśmy w końcu do Krzesin, gdzie nasze drogi się rozdzieliły. Łukasz poleciał już najkrótszą drogą na Rataje, a ja moim "klasykiem" przez Garaszewo i Minikowo na myjkę przy Rondzie Starołęckim. Właśnie - myjkę bo rower dość się dzisiaj uwalił. Po wczorajszych ulewach w terenie było dużo kałuż i błota, czasem na całą szerokość drogi, tak że nie dało się tego nawet objechać.

Nie zmienia to faktu, że wypad zaliczam to wyjątkowo udanych. Dzięki w miarę spokojnemu początkowi, nie miałem żadnego odcięcia i do samego końca noga ładnie podawała, nawet przy złośliwym wmordewindzie na ostatnich kilometrach byłem w stanie jechać ponad 30 km/h pod wiatr.

Dzięki Łukasz i to be continued!

P.S. I gdyby tak ci nasi futboliści podchodzili z równym zapałem do swojej pracy, jak my do naszej pasji, eh...


Good bikes!


Kategoria Hardcore, >100

Skoro dziś niedziela to...

d a n e w y j a z d u 115.90 km 0.00 km teren 04:21 h Pr.śr.:26.64 km/h Pr.max:54.10 km/h Temperatura:4.0 HR max:170 ( 89%) HR avg:133 ( 70%) Podjazdy: m Kalorie: 2299 kcal Rower:Lover
Niedziela, 4 marca 2012 | dodano: 04.03.2012

czas na seteczkę:-) Tradycja coraz mocniej się sankcjonuje, he he. Start o 10, tym razem spod Biedronki na Rondzie Starołęka. Zjawiają się: Rodman, Jasskulainen, Marc i Jacgol. Ruszamy przez Minikowo, Krzesiny i Jaryszki do Tulec. Potem przez Gowarzewo i Siekierki do Kostrzyna. To najmniej przyjemny fragment trasy - płasko, jakieś domki porozrzucane bezładnie wśród pół, taki smętny krajobraz polskich przedmieść. W dodatku jest pochmurno, zimno i zaliczam glebę przez poluzowanie się bloków w spd (który to już raz!), akurat przed skrzyżowaniem, gdzie musiałem się zatrzymać. Nie jestem w stanie wypiąć buta ale jakoś się podnoszę i jadę dalej. W Kostrzynie postanawiam się jednak z tym uporać - buta udaje się wyswobodzić dopiero bo zdjęciu go z nogi. Z pomocą przychodzą też koledzy wyposażeni w narzędzia.

Kawka na stacji. Z3Waza zmienia Rodmana i lecimy dalej na Pobiedziska. Tutaj krajobraz jest znacznie ciekawszy pagórkowaty z fajnymi zjazdami i podjazdami, do tego asfalt równy jak stół. Droga mija błyskawicznie - mijamy Pobiedziska i kierujemy się dalej na Węgorzewo i Kiszewo. Tam wjeżdżamy na drogę 197 i zmieniamy kierunek jazdy na płn-zachodni. Po drodze przejazd kolejowy zablokowany przez pociąg towarowy, który wpierw ledwie się toczy a potem staje w miejscu. Czekamy chyba z 15 min. Ja postanawiam go ominąć jadą jakieś 200 m nasypem a potem między torami nieczynną (chyba) linią kolejową. Udaje się ale na szosę wracam akurat kiedy w końcu tabor zwalnia przejazd. Tylko sobie średnią popsułem:)

Kawałek za przejazdem spotykamy Kłosia, który wyjechał nam naprzeciw. Mariusz daje mocną zmianę i tak ciśniemy do Sławicy i dalej dość ruchliwą 196-tką do Murowanej. Tu wjeżdżamy na nowiutką obwodnicę, jeszcze zamkniętą dla aut. Jest super ale sprinty to już tylko z górki:-)
Za obwodnicą Marcin odbija z powrotem na Pobiedziska a my przez Bolechowo kierujemy się do Biedruska. Tam krótki popas i dawaj w drogę przez poligon. I kogóż tam spotykamy? A nie kto inny jedzie z przeciwka jak Jarekdrogbas. To już w sumie ósmy uczestnik tej wycieczki (tzn. treningu). Końcówka to powrót przez skraj Kiekrza i Strzeszynek cały czas asfaltem do domu.

Trasa:



Mogłoby być trochę cieplej ale i tak było super! Dziękuję wszystkim współuczestnikom. Za tydzień mnie nie ma ale za 2 widzimy się w niedzielę o 10:-)

P.S. Dane z pulsaka (tętno, kalorie) są za niecałe 90 km, bo w Biedrusku Polar odmówił dalszej współpracy.


Good bikes!


Kategoria MTB szosami, Hardcore, >100

Mocna setka w towarzystwie

d a n e w y j a z d u 113.23 km 0.00 km teren 04:20 h Pr.śr.:26.13 km/h Pr.max:51.90 km/h Temperatura:4.0 HR max:170 ( 89%) HR avg:127 ( 66%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Niedziela, 26 lutego 2012 | dodano: 26.02.2012

Hasło do zrobienia tej "wycieczki krajoznawczej" rzucił Kłosiu, i chwała mu za to:). Na miejsce zbiórki przy źródełku dojeżdżam parę minut po 10. Tam czeka już Marek (na szosie), a po chwili dojeżdża również sam pomysłodawca (na zimowym góralu wyposażonym w slicki 1,4). Czekamy akademicki kwadrans ale nikt więcej się nie zjawia więc ruszamy asfaltami przez Kobylepole, Zalasewo i Garby do Tulec. Za Tulcami spotykamy Tomka aka Blooma (również szoska i to jaka! Dał się rypnąć:), który wyjechał nam naprzeciw aż z Kórnika i taką 4 pomykamy dalej. Do Środy jedzie się rewelacyjnie, silny wiatr dmucha prosto w plecy albo z tyłu po skosie - 32-35 km/h przy tętnie poniżej 120!

W Środzie kawka na Orlenie i zmiana kierunku jazdy. Do Zaniemyśla jedziemy po odsłoniętym terenie z wiatrem bocznym od strony pobocza. Jadę drugi ale męczę się jakbym dawał zmianę. Normalnie szosowcy ustawiają się wtedy w wachlarzyk od zawietrznej ale przy naszych mądrych kierowcach nawet (legalna!) jazda parami wydaje mi się niebezpieczna. Od Zaniemyśla jest lepiej bo wjeżdżamy w las, który kończy się właściwie przed samym Śremem. Tam następuje uzupełnienie zapasów picia i kalorii w markecie i krótki popas.

Za Śremem odbijamy na północ i zaczyna się prawdziwa masakra. Centralny wmordewind, porywisty i lodowaty. Jadąc chwilę na zmianie mam problem żeby utrzymać 25 km/h przy tętnie podchodzącym pod 160! Na szczęście po około 10 km odbijamy lekko na wschód i znowu zaczynają się lasy. Do Mosiny dojeżdżamy bez większych komplikacji, nie licząc zmagań Kłosia z przeskakującym napędem przy użyciu kluczy do domu:).

W Mosinie Bloom odbija na Kórnik a my przez Puszczykówko i Luboń przepychamy korby do Poznania. Końcówka jest już ciężka - pierwsza setka od kilku miesięcy w nogach robi swoje, podobnie jak 2 godziny zmagania się z wiatrem.

Ale i tak wypad zaliczam do bardzo udanych! Jadąc w grupie godziny i kilometry mijają nie wiadomo kiedy. A że luty i marzec w treningu kolarza to czas na długie jazdy w tlenie (no, z tym tlenem to było dziś różnie, he he), to mam nadzieję, że w ten sposób ustanowiła się nowa świecka tradycja wspólnych niedzielnych treningów naszego teamu:) Innymi słowy - dzięki chłopaki i to be continued...

Trasa:


P.S. Średnie tętno 127 bpm jest zaniżone bo nie zawsze pamiętałem żeby wyłączyć pulsaka na postojach. Myślę, że 135 jest bliższe prawdy.


Good bikes!


Kategoria Hardcore, >100, MTB szosami