josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2021

Dystans całkowity:126.00 km (w terenie 124.00 km; 98.41%)
Czas w ruchu:06:20
Średnia prędkość:19.89 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:1750 m
Maks. tętno maksymalne:176 (92 %)
Maks. tętno średnie:157 (82 %)
Suma kalorii:4382 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:63.00 km i 3h 10m
Więcej statystyk

SOLID Sława Giga

d a n e w y j a z d u 62.00 km 62.00 km teren 03:25 h Pr.śr.:18.15 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:20.0 HR max:176 ( 92%) HR avg:153 ( 80%) Podjazdy:1000 m Kalorie: 2282 kcal Rower:Bestia
Niedziela, 23 maja 2021 | dodano: 08.06.2021

Z cyklu - lepiej, czyli gorzej:) Systematyczne, codzienne treningi przełożyły się na mocniejszą i równiejszą jazdę w moim wykonaniu, niż tydzień wcześniej w Dolsku. Mimo tego, zamiast pudła było zaledwie 10-te (na 14) miejsce w kategorii M4 i 25-te (na 36) miejsce Open. Jak by nie patrzeć - ogony. W dodatku, strata do zwycięzcy była czasowo i procentowo większa, co skutkuje mniejszą liczą punktów do generalki.

Powód to po prostu znacznie liczniejsza i mocniejsza obsada, jak również bardziej wymagająca trasa, co zawsze przekłada się na większe różnice czasowe. Ale już np. do zwycięzcy M4 z Dolska (tym razem był ósmy) straciłem raptem 2 minuty (
Dojazd z kolegą tamowym Jackiem. Na miejsce zawodów (tereny gorzelni Stare Strącze :) ) dojeżdżamy ze sporym zapasem. Jest czas na porządną rozgrzewkę i rekonesans pierwszych oraz ostatnich kilometrów trasy. Widać, że lekko nie będzie, niemal od razu zaczynają się podjazdy i, co gorsza, szybkie zjazdy, które w tłoku zawsze są niebezpieczne. Swoją drogą, o mały włos, a ta rozgrzeweczka zakończyłaby się bardzo pechowo, po tym jak mi ktoś nagle wyjechał z bocznej drogi na zjeździe właśnie niemal pod koła. Jakimś cudem go ominąłem…
Ustawiam się z przodu drugiego sektora, ale po starcie tracę pozycje. No nie umiem i nie lubię się przepychać, zwłaszcza wśród lecących na złamanie karku od pierwszych kilometrów zawodników z mini. Jest dużo nerwówki i uważam, że zdecydowanie lepiej byłoby jednak rozdzielić starty dystansów. No ale cóż, póki co puszczają nas wszystkich razem i trzeba sobie z tym radzić. Po jakimś czasie trochę się to uspokaja, a ja odnajduję się wśród znanych zawodników, z którymi często rywalizowałem na mega lub na innych wyścigach. Czyli nie jest źle, bo przecież teoretycznie oni powinni jechać szybciej, nie oszczędzając sił na drugą pętlę.



Na mniej więcej 10-tym kilometrze doganiają mnie wpierw Młodzik, a następnie JPBike. Właściwie to tempo mamy identyczne, ale koledzy są ciut lepsi technicznie na singlach typu roller-coster. Jak bym się zagiął, to bym pojechał za nimi, ale wolę trzymać tempomat mając w pamięci odcięcie pod koniec w Dolsku. Po fakcie, okazało się, że niepotrzebnie jechałem tak zachowawczo. Sił mi wystarczyło do końca i nawet miałem jeszcze rezerwę.

No dobra, w końcu oczywiście podczepiłem się pod jakiś pociąg i tak, trochę się pod drodze tasując, dotarliśmy do rozjazdu mega/giga, gdzie wszyscy moi kompani skręcili w kierunku mety. Krótko za rozjazdem spytałem się kobiety z zabezpieczenia trasy czy jest ktoś przede mną i dowiedziałem się, że jest, jakąś minutę. Udało mi się szybko dojść tego zawodnika, ale nie było sensu jechać razem, bo wyraźnie zostawał z tyłu na podjazdach. Czyli czekała mnie tradycyjna samotność długodystansowca. I tak sobie kręciłem bez większych przygód, nie licząc jednej glebki w ciasnym zakręcie na piachu i odpięcia zegarka, gdy zahaczyłem o pasek sięgając po bidon. Oczywiście podniosłem go z ziemi, ale już nie chciało mi się bawić w zapinanie i odblokowywanie. Zegarek wylądował w kieszeni, a ja od tego momentu mogłem tylko zgadywać ile mi zostało kilometrów. W dodatku, wykres tętna po tym zdarzeniu zatrzymał się na wartości 146 bpm:)



Końcówkę jechało mi się naprawdę dobrze, podjazdy mocno i w stójce. Cały czas jednak nie jechałem maksa myśląc, że od rozjazdu jest jeszcze około 7 km. do mety. Tymczasem był to tylko kilometr. Szkoda, bo mogłem trochę podgonić, strata do Jacka nie była duża (3 min.), a bezpośrednio przede mną w wynikach jest jeden zawodnik se Strefy Sportu, też M4, z przewagą raptem pół minuty. Tylko, że jechał z 1 sektora, więc go nie widziałem..

Na mecie miasteczko zawodów znów było już opustoszałe. Zjedliśmy z Jackiem spokojnie makaron (tym razem nikt mi nie przerywał jakąś dekoracją) i pojechaliśmy do domu. Po drodze czekała nas jeszcze przygoda z poluzowany uchwytem dachowym na rowery, ale na szczęście zorientowaliśmy zanim nasze maszyny poleciały na S5:)
To był udany wyścigowy dzień!

Czas: 3:25:16
Open: 25/36, M4: 10/14
Strata do zwycięzcy Open (A. Adamkiewicz): 00:40:30
Strata do zwycięzcy M4 (M. Mróz): 00:30:44

Good bikes!


Kategoria 50-100, Maraton, MTB

SOLID Dolsk GIGA

d a n e w y j a z d u 64.00 km 62.00 km teren 02:55 h Pr.śr.:21.94 km/h Pr.max:60.00 km/h Temperatura:18.0 HR max:172 ( 90%) HR avg:157 ( 82%) Podjazdy:750 m Kalorie: 2100 kcal Rower:Bestia
Niedziela, 16 maja 2021 | dodano: 27.05.2021

Pierwszy start w sezonie 2021, opóźniony z powodu lockdownu w kwietniu.
Tak naprawdę jedna wielka niewiadoma. Raz, że zanim się człowiek nie zacznie ścigać, to nic nie wie o swojej formie. Dwa, że po tygodniu niejeżdżenia i byczenia się na all inclusive w Turcji. No dobra, trochę pograłem w kosza, ze 2 razy poszedłem pobiegać na 30 minut i trenowałem pływanie pod wodą, żeby zwiększyć pojemność płuc:) Ale nie oszukujmy się, jak mówi stare kolarskie porzekadło - żeby jeździć, trzeba jeździć.

I to się potwierdziło po raz kolejny. W sumie to jechało mi się przyzwoicie, obok siebie rozpoznawałem zawodników, z którymi rywalizowałem w poprzednich latach. Natomiast czułem jakiś taki brak iskry i cały czas bałem się kryzysu na 3 pętli. Swoją drogą - nie lubię gdy na giga są aż 3 pętle. To deprymujące i naprawdę trzeba mieć sporo silnej woli, żeby nie zjechać na mega do mety. Tym bardziej, gdy wszyscy z pociągu, w którym akurat jedziesz tak właśnie robią, a tobie zostaje samotność długodystansowca na ostatnim okrążeniu.
Tak było i tym razem, w dodatku ubytek sił miałem znaczny. Zaliczyłem jeden wypych na górce, którą wcześniej bez większych problemów wjeżdżałem, a ostatnie kilometry do mety po tzw. false flat zrobiłem już na oparach.



Trasa taka sobie, raczej poniżej solidowej średniej, wyraźnie ta edycja została potraktowana przez organizatora jako rozgrzewkowa. Widoki były ładne, bo te pagóry są bardzo malownicze:) Sporo fragmentów kojarzyłem z maratonów Gogola, a nawet Golonki w zamierzchłych czasach. Zdaje się też, że Solid Bodzyniewo wykorzystywał podjazd na tzw. Katorgę, tyle że jakby pod prąd tej wersji.

Na mecie, gdy spokojnie zajadałem sobie makaron, ciesząc się, że w ogóle coś dla mnie zostało, czekała mnie naprawdę miła niespodzianka. Otóż spiker wyczytał mnie na podium, co więcej - na drugie miejsce! Okazało się, że wiele osób z czołówki M4 albo się nie pojawiło, albo zjechało na mega (czyli jednak dobrze, że byłe te 3 pętle, he he). Trochę szczęśliwie, ale dekoracja zawsze cieszy, a szczęściu trzeba umieć pomóc.
Tak mnie to zaskoczyło, że nawet nie zdążyłem nikogo poprosić, żeby mi zdjęcie zrobił..



Czas: 2:55:30
Open: 14/22, M4: 2/5
Strata do zwycięzcy open (M. Gehrke): 00:28:36
Strata do zwycięzcy M4 (R. Pawlak): 00:07:44



Good bikes!


Kategoria 50-100, Maraton, MTB