Lipiec, 2019
Dystans całkowity: | 118.01 km (w terenie 115.80 km; 98.13%) |
Czas w ruchu: | 07:07 |
Średnia prędkość: | 16.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.00 km/h |
Suma podjazdów: | 3402 m |
Suma kalorii: | 5831 kcal |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 39.34 km i 2h 22m |
Więcej statystyk |
BM Bielawa MEGA
d a n e w y j a z d u
46.91 km
46.00 km teren
03:19 h
Pr.śr.:14.14 km/h
Pr.max:58.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1769 m
Kalorie: 2576 kcal
Rower:Bestia
Oj, czegoś takiego mi brakowało. Człowiek jeździ te wyścigi, które się zamykają w godzince a suma podjazdów to jak jeden wjazd starym wyciągiem orczykowym i zapomina o co tak naprawdę chodzi w kolarstwie górskim. A chodzi o to, żeby się upodlić, dostać konkretnie w d… na podjazdach, a zaraz potem mało się nie ze…ć ze strachu na zjazdach:)
I to wszystko było na bikemaratonie w Bielawie, w skondensowanej dawce. Opowieść o łatwych trasach u Grabka to już historia.
Tutaj pamiętałem fragmenty trasy z Sudety Challenge 2012 (np. korzenisty i stromy podjazd na Kalenicę) czy odcinki z golonkowego maratonu w Głuszycy (np. zjazd z Sokolca). A na dodatek jeszcze kilka segmentów enduro ze strefy MTB. Jak dla mnie bomba. Szkoda tylko, że dosłownie w przeddzień startu (i to pod wieczór) odkryłem, że praktycznie skończył mi się tylny hamulec - klocki starte do metalu. Przez to, klamka się zapadała, tarcza grzała i ogólnie tył hamował słabo. W efekcie, bałem się rozpędzać, żeby potem nie hamować gwałtownie niemal wyłącznie przednim, bo wiadomo jak to się kończy. Czyli, że na zjazdach traciłem znacznie więcej niż zwykle. Ale zjechałem wszystko! Podjechałem również wszystko, no prawie:) - złamał mnie tylko mega stromy trawersujący podjazd singlem, który następował po juz i tak niezłej brukowej sztajfie (około 20%). Aha, no i jeszcze fragmenty podjazdu na Kalenicę są tak poorane korzeniami, że nie ma sensu się tam zażynać w siodle.
Pogoda tym razem dopisała, aż za bardzo. Temperatura dochodziła do 30 stopni, więc możecie sobie wyobrazić jak się pod kaskiem grzało na podjazdach w pełnym słońcu, beż choćby małego powiewu wiaterku. Opróżniłem 3 bidony (dotankowanie na ostatnim bufecie) i dodatkowo jeszcze wypiłem 2 kubki wody po drodze.
Spotkałem paru znajomych - w sektorze chwilę pogadałem z Piotrem Niewiadą, a na trasie trochę się tasowałem z Kubą Marcinkowskim, który znacznie szybciej zjeżdżał, ale przez ból kolana zostawał na podjazdach. Ostatecznie udało się wjechać na metę parę minut przed nim.
Ostatni zjazd do mety © Josip
No i najlepsze, czyli debiut dzieciaków w górskim ściganiu. Oski i Blania wystartowali sami na dystansie Fun - 14 km i ponad 400 m przewyższenia. Oboje dzielnie ukończyli, a córa to się nawet na pudło załapała, pomimo przyjechania 10 minut po swoim bracholu.
W ogóle pierwsze 6 km do przełęczy Trzy Buki było wspólne dla wszystkich dystansów, wg opisu trasy na stronie organizatora miał to być “łagodny podjazd”. Taa… gdy widziałem jak wszyscy wycieniowani kolesie z 2-giego sektora wrzucają na najwyższą tarczę przy nachyleniu >15% i kamienistej, sypkiej nawierzchni, to się przeraziłem czy moja młodzież da radę. Niepotrzebnie, jak się okazuje:)
Czas: 3:19:19
Open: 86/290
M3: 36/96
Strata do zwycięzcy Open i M3 zarazem (T. Dygacz): 00:51:11
Good bikes!
Kategoria 20-50, Góry, Maraton, MTB
Trek Śnieżnik Challenge Międzygórze / MEGA
d a n e w y j a z d u
48.30 km
47.00 km teren
02:53 h
Pr.śr.:16.75 km/h
Pr.max:66.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1367 m
Kalorie: 2322 kcal
Rower:Bestia
Mój drugi start w tym maratonie. Rok temu zacząłem pechowo, bo już na 4-tym kilometrze złapałem laczka. Tym razem miałem więcej szczęścia i na metę dojechałem bez przygód. Pogoda, podobnie jak w zeszłym roku, była dość kapryśna. W nocy i nad ranem lało, co oczywiście podniosło poziom trudności na trasie. Na dodatek, ostatnie 20 minut też pokonywałem w kapuśniaku, przechodzącym w deszcz.
Co do samej jazdy - to było naprawdę ok. Na początek jechałem swoje, pilnując, żeby się za bardzo nie podpalić i nie pójść za ostro na pierwszym, długim podjeździe. Na zjazdach tradycyjnie trochę traciłem, ale bez jakiejś tragedii. Generalnie, w miarę upływu kilometrów, przeganiałem rywali i przesuwałem się o kilka pozycji w górę, co widać po międzyczasach.
Gdzieś na początkowym podjeździe © Josip
Sama trasa to jedna z moich ulubionych - wymagająca, ale do przejechania w całości w siodle, genialna widokowo, no i wspinająca się na blisko 1300 m n.p.m., co jest chyba rekordem Polski. Super był też około 5-kilometrowy odcinek po singletrackach w końcówce wyścigu. Doświadczenie z ostatnich wyjazdów do Siennej się przydało, bo udało mi się tam nawet uciec dwóm podganiającym mnie przeciwnikom.
Z Mikim przed startem © Josip
Na start udało mi się też namówić 16-letniego syna mojego kuzyna - Mikołaja, który w ten sposób zaliczył swój pierwszy wyścig w górach. Zajął bardzo przyzwoite miejsce w połowie stawki, co pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość:)
Na mecie, zadumany © Josip
Czas: 2:53:42
Open: 11/44
M3: 5/12
Strata do zwycięzcy Open (J. Kowalczyk): 00:36:14
Strata do zwycięzcy M3 (T. Mach): 00:35:03
Good bikes!
Kategoria 20-50, Góry, Maraton, MTB
Gogol Binduga MINI
d a n e w y j a z d u
22.80 km
22.80 km teren
00:55 h
Pr.śr.:24.87 km/h
Pr.max:56.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:266 m
Kalorie: 933 kcal
Rower:Bestia
Co tak słabo?
No właśnie nie wiem.. Jeden z tych dni, kiedy nie dajesz rady utrzymać koła nawet tym, których normalnie objeżdżasz. To dość frustrujące, muszę przyznać.
Bezpośredni rywale w walce o pudło i generalkę M3 odjechali mi dość szybko. Potem dałem się dogonić pociągowi Kosoxa i w nim utrzymać na początkowych płaskich i łatwych odcinkach, czekając na podjazdy, gdzie miałem ich odstawić. Nic z tego, jak zaczęło się pod górkę, to pozostanie w grupie kosztowało mnie tyle sił, że aż potem glebiłem na banalnym przecież singlu. I jeszcze na koniec mi 2 z M3 uciekło na 2-kilometrowym odcinku od rzeczki do mety. No nie mój dzień.
A czymu tak? Mam kilku kandydatów, nieodpowiednie skreślić:
- za dużo mocnych treningów (3) z tempówkami powyżej progu w tygodniu przedstartowym
- za długa rozgrzewka (dojazd z domu + rekonesans to razem 17 km)
- sponiewieranie się w piątek z sąsiadami (w sumie to nieco tylko ponad 30 godz. przed startem)
- za niskie ciśnienie w kołach (po zawodach dopiero sprawdziłem)
- za krótki dystans, diesel się nie zdążył rozgrzać (chyba pora wracać na mega, tym bardziej, że u Gogola mega teraz takie jak 2 lata temu mini…)
- jestem cinki jak skóra węża
Czas: 00:55:36
Open: 26/258
M3: 11/73
Strata do zwycięzcy Open (M. Siejak): 04:42
Strata do zwycięzcy M3 (M. Bieniasz): 04:40
Będzie lepiej, good bikes!
Kategoria 20-50, Maraton, MTB