BM Bielawa MEGA
d a n e w y j a z d u
46.91 km
46.00 km teren
03:19 h
Pr.śr.:14.14 km/h
Pr.max:58.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1769 m
Kalorie: 2576 kcal
Rower:Bestia
Oj, czegoś takiego mi brakowało. Człowiek jeździ te wyścigi, które się zamykają w godzince a suma podjazdów to jak jeden wjazd starym wyciągiem orczykowym i zapomina o co tak naprawdę chodzi w kolarstwie górskim. A chodzi o to, żeby się upodlić, dostać konkretnie w d… na podjazdach, a zaraz potem mało się nie ze…ć ze strachu na zjazdach:)
I to wszystko było na bikemaratonie w Bielawie, w skondensowanej dawce. Opowieść o łatwych trasach u Grabka to już historia.
Tutaj pamiętałem fragmenty trasy z Sudety Challenge 2012 (np. korzenisty i stromy podjazd na Kalenicę) czy odcinki z golonkowego maratonu w Głuszycy (np. zjazd z Sokolca). A na dodatek jeszcze kilka segmentów enduro ze strefy MTB. Jak dla mnie bomba. Szkoda tylko, że dosłownie w przeddzień startu (i to pod wieczór) odkryłem, że praktycznie skończył mi się tylny hamulec - klocki starte do metalu. Przez to, klamka się zapadała, tarcza grzała i ogólnie tył hamował słabo. W efekcie, bałem się rozpędzać, żeby potem nie hamować gwałtownie niemal wyłącznie przednim, bo wiadomo jak to się kończy. Czyli, że na zjazdach traciłem znacznie więcej niż zwykle. Ale zjechałem wszystko! Podjechałem również wszystko, no prawie:) - złamał mnie tylko mega stromy trawersujący podjazd singlem, który następował po juz i tak niezłej brukowej sztajfie (około 20%). Aha, no i jeszcze fragmenty podjazdu na Kalenicę są tak poorane korzeniami, że nie ma sensu się tam zażynać w siodle.
Pogoda tym razem dopisała, aż za bardzo. Temperatura dochodziła do 30 stopni, więc możecie sobie wyobrazić jak się pod kaskiem grzało na podjazdach w pełnym słońcu, beż choćby małego powiewu wiaterku. Opróżniłem 3 bidony (dotankowanie na ostatnim bufecie) i dodatkowo jeszcze wypiłem 2 kubki wody po drodze.
Spotkałem paru znajomych - w sektorze chwilę pogadałem z Piotrem Niewiadą, a na trasie trochę się tasowałem z Kubą Marcinkowskim, który znacznie szybciej zjeżdżał, ale przez ból kolana zostawał na podjazdach. Ostatecznie udało się wjechać na metę parę minut przed nim.
Ostatni zjazd do mety © Josip
No i najlepsze, czyli debiut dzieciaków w górskim ściganiu. Oski i Blania wystartowali sami na dystansie Fun - 14 km i ponad 400 m przewyższenia. Oboje dzielnie ukończyli, a córa to się nawet na pudło załapała, pomimo przyjechania 10 minut po swoim bracholu.
W ogóle pierwsze 6 km do przełęczy Trzy Buki było wspólne dla wszystkich dystansów, wg opisu trasy na stronie organizatora miał to być “łagodny podjazd”. Taa… gdy widziałem jak wszyscy wycieniowani kolesie z 2-giego sektora wrzucają na najwyższą tarczę przy nachyleniu >15% i kamienistej, sypkiej nawierzchni, to się przeraziłem czy moja młodzież da radę. Niepotrzebnie, jak się okazuje:)
Czas: 3:19:19
Open: 86/290
M3: 36/96
Strata do zwycięzcy Open i M3 zarazem (T. Dygacz): 00:51:11
Good bikes!
Kategoria 20-50, Góry, Maraton, MTB