josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2020

Dystans całkowity:59.50 km (w terenie 57.60 km; 96.81%)
Czas w ruchu:02:51
Średnia prędkość:20.88 km/h
Maksymalna prędkość:51.50 km/h
Suma podjazdów:616 m
Suma kalorii:2996 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:29.75 km i 1h 25m
Więcej statystyk

SOLID Przyłęk MEGA

d a n e w y j a z d u 38.90 km 37.00 km teren 02:03 h Pr.śr.:18.98 km/h Pr.max:51.50 km/h Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:500 m Kalorie: 2131 kcal Rower:Bestia
Niedziela, 4 października 2020 | dodano: 09.11.2020

Po tym jak straciłem szansę na generalkę po złapaniu podwójnego laczka na 1 kilometrze trasy tydzień wcześniej w Dąbrowie, nie miałem już motywacji żeby jechać giga.
Poza tym, dzień wcześniej był udany dla mnie wyścig w Wiórku, co prawda krótki, ale na takiej intensywności, że glikogenu na pewno zużyłem sporo.

W dodatku, podczas samotnego dojazdu autostradą pod Nowy Tomyśl zaczęło lać. Co prawda, w momencie startu już zaledwie kropiło, ale deszcz zdążył solidnie wszystko zmoczyć. Już po krótkiej rozgrzewce miałem mokre gacie. Temperatura niewiele powyżej 10 stopni, czyli - krótko mówiąc - pogoda na rower dobra (bo nie bardzo dobra) :).

A sam wyścig? Składał się dla mnie z 2 etapów. Pierwsze niemrawe i zachowawcze 5 km, podczas których tracę dystans do tych, z którymi powinienem się dziś ścigać. I pozostałe 35 km kiedy łapię flow, cisnę momentami jak szalony i wyprzedzam dobrze ponad 20 zawodników, samemu nie będąc dogonionym przez nikogo. Jechało mi się naprawdę świetnie. Okazało się, że błota praktycznie nie było (poza jednym przejazdem przez bagno na początku pętli), a deszcz tylko pomógł i utwardził piaszczyste zwykle single. Trasa podobała mi się chyba najbardziej ze wszystkich edycji Solida, które dane było mi jechać w tym sezonie. Pod koniec zacząłem nawet żałować, że przepisałem się na mega. Chociaż w sumie może dobrze się stało, bo gdzieś na wertepach zgubiłem bidon, a miałem tylko 1 (z drugiej strony - planując jechać giga, miałbym na pewno 2).

Szkoda, że to już koniec, bo sezon wyścigowy w sumie był bardzo krótki w tym dziwacznym, covidowym roku. Oby za rok wszystko wróciło do normalności!

Czas: 2:03:27
Open: 25/104
M4: 9/38
Strata do zwycięzcy Open (J. Mądry): 13:17
Strata do zwycięzcy M4 (R. Lonka): 11:29


Kategoria 20-50, Maraton, MTB

MTB Wiórek 2020 MINI

d a n e w y j a z d u 20.60 km 20.60 km teren 00:48 h Pr.śr.:25.75 km/h Pr.max:44.60 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:116 m Kalorie: 865 kcal Rower:Bestia
Sobota, 3 października 2020 | dodano: 13.11.2020

MTB Wiórek 2020, czyli rodzina na medal:)



Do ostatniej chwili nasz występ stał pod znakiem zapytania, bo zgapiłem się z zapisami i wyczerpał się limit zawodników (restrykcyjny, ze względu na covid), we wszystkich 3 wyścigach.
Po rozmowie z panią Esterą z Mosir Mosina zostaliśmy wpisani na listę rezerwową. I tak po kolei, w miarę jak inni ludzie rezygnowali ze startu, dopisywano nas na listę startową. Kubuś dostał nr dopiero jakieś 30 min przed startem, ale za to jaki numer! Zobowiązujący:)



Na pierwszy ogień wyścig młodzieży na dystansie 7 km, wspólny start dla 2 grup rocznikowych nastolatków. Już pierwszy rzut oka na rywali moich dzieciaków pozwala stwierdzić, że łatwo nie będzie. Stroje kolarskie, spdy, karbony i emblematy klubowe - dominują Stomil Poznań i Kometa Śrem. No i łatwo nie było - Oski dojechał 11 w swojej kategorii. Z kolei Blanka zajęła 3-cie miejsce, ale też wśród dziewczyn było tylko 5 zawodniczek.
Ogólnie - to już jest ten etap, że sam talent i ogólna sprawność fizyczna nie wystarczą do sukcesów. Trzeba trenować! A do tego coś zapału nie ma..:)



Następnie wyścig najmłodszych dzieciaków: 3 d 5 lat. Mój Kubuś jest tutaj najstarszy, a w dodatku dość sporo jeździ i to często po niełatwym terenie, np. wertepiastą Poligonową. Ambitny tata zwęszył więc szansę i kazał się synkowi ustawić w pierwszym rzędzie. Mało brakowało, a i tak nic by z tego nie było, bo wskutek nagłego ataku tremy, mały zawodnik postanowił rzucić rower i z hasłem ‘Nie jadę, to jest głupie!” usiadł na poboczu:) Nie wiem jakim cudem udało mi się go jednak przekonać do udziału w zawodach, ale koniec końców wystartował.
A jak już ruszył, to było dobrze. Drugie miejsce, pomimo oglądania się za mną gdzieś tak od połowy mniej więcej półkilometrowej trasy. W sumie, to i tak dobrze, że dojechał na tym drugim miejscu, bo chwilę po przekroczeniu linii mety, przerażony że mnie nie ma, zawrócił i zaczął jechać po prąd:)
Potem jeszcze była mała przeprawa z namówieniem Kuby do wejścia na podium, na które wywoływał sam red. Kurek. Właściwie, to namówić synka tym razem mi się nie udało, więc go prostu, wrzeszczącego wniebogłosy, zaniosłem:)
Podsumowując - noga jest, ale nad przygotowaniem mentalnym trzeba jeszcze trochę popracować.



Na koniec mój wyścig. Tym razem dystans mini, czyli jedna około 20-kilometrowa pętla. Przed startem analizowałem trochę listę zgłoszeń i doszedłem do wniosku, że mogę powalczyć nawet o zwycięstwo open, ponieważ najmocniejsi kolarze postanowili ścigać się na mega.
No i powalczyłem o to zwycięstwo. Nie wygrałem, ale zabrakło raptem 10 s., co jest moją najmniejszą stratą do zwycięzcy w historii startów.
Od startu do mety jechałem w 6-osobowej czołówce, w której cisnął też m.in. Marek Ostrowski. Tempo mocne, rwane, trasa kręta i piaszczysta, miejscami zarośnięta i z korzeniami, raczej płaska. To na pewno nie jest wyścig pode mnie, przede wszystkim zabrakło choćby jednego dłuższego podjazdu. Poza tym, jedzie mi się średnio i raczej walczę, żeby mnie nie urwali. Może to niewyspanie, może fakt, że zawsze ciężko jest mi wejść na wysokie obroty od samego początku (niezależnie od tego czy i jaką zrobię rozgrzewkę), może organizm mam przyzwyczajony do 3-godzinnych maratonów giga a nie gonek po lesie poniżej 50 min. Myślę, że utrzymałem się głównie siłą woli i ambicją. Ale nawet nie wiem, w którym momencie nam Marek odjechał. To musiało być jakieś 2-3 kilometry przed metą, na piaszczystej drodze wzdłuż Warty. Jechałem z tyłu, to nie widziałem.
Finisz przegrany o długość koła, bo mnie jeden kolega nieświadomie przyblokował. W sumie, to na metę wjechałem 3-ci, bo jeden zawodnik (D. Gałas) pojechał prostu, jakby na drugą rundę, ale mu to org uznał. Trochę dziwne, ale ok.



Dziwactw było też więcej:

  • czas netto liczony dla wszystkich zawodników (możesz wygrać z kimś finisz o przysłowiową grubość opony, ale jeśli on przekroczył linię startu o sekundę później, to będzie przed tobą, absurd!
  • Pierwszych 3 open nie jest już dekorowanych w kategorii (dzięki temu ja stanąłem na najwyższym stopniu podium)
  • kategorie wiekowe (M40 to roczniki 1980-89), co akurat było dla mnie dobre, bo gdyby przyjąć taki podział jak na Solidzie, czy w BM, to cała trójka przede mną była z M4

No dobra, dosyć marudzenia, jak to mawiał Rodman - first jest first:)

Czas: 00:47:21
Open: 4/178
M40: 2/67
Strata do zwycięzcy Open (M. Ostrowski): 10s
Strata do zwycięzcy M40: (D. Gałas): 1s



Good bikes!


Kategoria 20-50, Maraton, MTB