josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:109.60 km (w terenie 103.00 km; 93.98%)
Czas w ruchu:04:17
Średnia prędkość:25.59 km/h
Maksymalna prędkość:49.70 km/h
Suma podjazdów:1414 m
Suma kalorii:1759 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:54.80 km i 2h 08m
Więcej statystyk

Bikecrossmaraton Mosina

d a n e w y j a z d u 55.40 km 53.00 km teren 01:54 h Pr.śr.:29.16 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:433 m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 19 czerwca 2016 | dodano: 21.06.2016

Ale szybki ten maraton, chyba jeszcze nigdy, nawet w Łopuchowie, nie byłem tak krótko na trasie mega. Było jeszcze szybciej niż rok temu, bo org zrezygnował z odcinka XC wokół wieży widokowej.
Start tym razem wreszcie z pierwszego sektora, ale niestety raczej z jego tylnych rewirów. Do tego nienawidzę nerwówki na "honorowym" zjeździe w tłoku, więc zanim zaczął się start ostry byłem w drugiej połowie stawki. Dlatego na Pożegowskiej właściwie całość pocisnąłem na stojąco i na szczycie zameldowałem się 33, jak poinformował mnie, jadący znów dystans dla.., tj mini - Dawid:)
Na zjeździe wyprzedził mnie Arek Suś, który gnał w dół jak szalony na swoim fullu i niestety nie byłem w stanie utrzymać jego tempa.
W ogóle było dość nerwowo, bo jeden gość z Thule centralnie przede mną wykąpał się w kałuży niczym hipopotam, mało się nie utopił:), a ja musiałem mocno wyhamować, żeby go ominąć.

Natomiast po przecięciu Greiserówki uformowała się 6-osobowa grupka, w której jechał też JPBike i tak pocisnęliśmy niemal całą pętlę aż do okolic j. Góreckiego, gdzie doszło nas jeszcze 2. A przed samym Janosikiem stał Krzychu i podziwiał swojego opuchniętego kciuka. Gdy nas zobaczył. to stwierdził, że pokazanie mocy teamowym kolego jest jednak ciekawsze i kontynuował jazdę.


Początek 1 podjazdu Skrzynecką na Osową Górę. Za chwilę przystąpię do ataku:)

Na Skrzyneckiej zaatakowałem, Krzychu poprawił i tak we 2 uciekliśmy grupce. Niestety za cińki jestem, żeby dać wartościową zmianę na płaskim i w efekcie grupka doszła nas przed nawrotką koło drogi wojewódzkiej na Mosinę. Potem za długo wyszedłem na czoło podczas podjazdu w stronę Puszczykowskich Gór, za co zapłaciłem chwilową bombą i naprawdę niewiele brakowało, żebym odpadł na żółtym szlaku koło Leśniczówki. Dospawałem tylko siłą woli, bo w girach już wata była straszna. Dobrze też, że akurat wtedy Krzychu zszedł ze zmiany:).

Na 'tarce' koło Trzebawia tempo wyraźnie siadło, zaczęły się jakieś szachy. Dopiero na Pierścieniu zaczęliśmy znów kręcić mocniej, a decydujący atak poszedł oczywiście na zjeździe. A ja znów jak dupa przyspałem - tu miniowiec, tam wyrwa w drodze i zrobił się dystans. Czterech zawodników, w tym JPBike'a, udało mi się jeszcze dojść i przejść ale pozostała część grupki (razem z Krzychem) już mi za bardzo odjechała. Tak że wbieg na Janosika i podjazd Skrzynecką nie przyniósł już zmian w klasyfikacji. Na metę wjechałem na 37 miejscu ze stratą nieco ponad 8 minut do zwycięzcy open (Przemysław Mikołajczyk).

Czas: 1:54:27
Open: 37/124
M3: 16/43
Strata do zwycięzcy M3 (Radek Lonka): 06:59



Ogólnie nie jest źle, punktów do generalki sporo. I to na pewno nie był mój najlepszy dzień, wiem, że mogę pojechać mocniej. Przez kiepską pogodę i bark czasu za mało pojeździłem w tygodniu, a z kolei dzień przed wyścigiem za ostro.
Patrząc na wyniki - do 21 zawodnika straciłem poniżej 2 minut, z czego zdecydowaną większość na 1 pętli (strata pozycji na starcie honorowym + omijanie hipopotama, he he), czyli nawet taka pozycja była, powiedzmy, w zasięgu. Dalej jest już przepaść...


Good bikes!


Kategoria 50-100, Maraton, MTB

Bikecrossmaraton Wyrzysk

d a n e w y j a z d u 54.20 km 50.00 km teren 02:23 h Pr.śr.:22.74 km/h Pr.max:49.70 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:981 m Kalorie: 1759 kcal Rower:Bestia
Niedziela, 5 czerwca 2016 | dodano: 07.06.2016

No, nawet całkiem przyzwoicie tym razem. Celu, jakim było top 50 open i top 15 w kategorii nie udało się co prawda zrealizować, ale dużo nie zabrakło. Dojazd tym razem samotnie. Na miejscu jakiś taki zaspany byłem, wypiłem kawę z Adrianem i Dawidem w miasteczku rowerowym, ale nawet to jakoś nie specjalnie pomogło. Rozgrzewka na ostatnią chwilę i wymuszona, sztywny podjazd pod cmentarz, parę sprintów i do sektora.

Natomiast sama jazda wyglądała już bardziej obiecująco. Udało mi się przebić z tyłów 2 sektora prawie do ogona czołowej grupy. Po wjeździe w teren też spoko - tradycyjnie zyskiwałem na podjazdach, a do tego, uwaga, przestałem tracić na zjazdach. Na długim szutrowym zjeździe do Bąkowa hamulce poszły w odstawkę, a zamiast tego ośka-blat i dokręcanie. Jechałem w kilkuosobowej grupce, w której o dziwo jechał też mocniejszy zazwyczaj Seba oraz, ze znanych mi osób - Piotr Wojdyłło. Z przodu na dłuższych prostych czy podjazdach wciąż majaczyły mi koszulki JP Bike'a i Arka Susia.

Trasa jeszcze ciekawsza niż rok temu - mniej płaskich odcinków wśród pól a więcej pure MTB w mocno pofałdowanym lesie. Łącznik między do drugiej pętli mega też rewelacja, tzn. uda zapiekły. Najważniejsze, że nie złapał mnie taki kryzys jak w Chodzieży (makaron na śniadanie tym razem wszedł!), większość drugiej pętli pracowałem na przodzie grupki, dyktując tempo. Za podjazdem po bruku (na którym minęliśmy Adriana, dopadniętego przez konkretną bombę) doszedł nas Grzegorz Napierała z Kasią Hendrzyk-Majewską, po czym masters, który mógłby być ojcem większości z nas zapodał takie tempo (szacun!), że się grupka zaczęła rwać. Akurat dublowaliśmy na potęgę i na jednym zjeździe zostałem przyblokowany i straciłem jakieś 50 metrów. Udało się dojść, ale zaraz poszedł kolejny atak, już taki finiszowy. Kosztowało mnie to utratę kilku lokat i miejsce w pierwszej 50-tce, ale przynajmniej Kasię udało się jeszcze dognić na kilkaset metrów przed metą i w efekcie nie przegrałem z żadną kobietą. Marne to pocieszenie, ale zawsze:)

Ostatnie metry przed metą
Ostatnie metry przed metą © Josip
A tak na serio, to zadowolony jestem. Cały maraton pojechałem mocno, bez bomby, o którą nietrudno przy 1000 m. przewyższenia.
Okazuje się też, że do Jacka, dzisiejszego team lidera, znów było bardzo blisko - tym razem 55 sekund.

Czas: 2:23:17
Open: 54/172 (165 ukończyło)
M3: 17/60 (56 ukończyło)
Strata do zwycięzcy open (Andrzej Kaiser): 00:25:08
Strata do zwycięzcy M3 (Rafał Chmiel): 00:19:38
Strata do pudła M3: 00:11:28



Good bikes!


Kategoria 50-100, Maraton