josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:862.59 km (w terenie 338.00 km; 39.18%)
Czas w ruchu:33:54
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:61.60 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:41.08 km i 1h 59m
Więcej statystyk

Testy na Strzeszynku

d a n e w y j a z d u 34.90 km 25.00 km teren 01:24 h Pr.śr.:24.93 km/h Pr.max:36.90 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Piątek, 30 sierpnia 2013 | dodano: 31.08.2013

Nowe bloki spd - wszystko ok, but sam się nie wypiął ani razu a z kolei jak chcę go wypiąć, to nie mam najmniejszego problemu.

Nowa dętka - trzyma.

Obejma podsiodłowa na imbus - trzyma ale nie bardzo, tzn sztyca nie opadła aż tak mocno jak w Wałczu, ale jednak. Muszę jeszcze mocniej dokręcić.

Nowy bidon - nie jedzie starym izotonikiem:)


Sam trening to całkiem mocne przepalanko, długimi momentami około 33-35 kmh w - było nie było - terenie.

Bardzo ciepły, wręcz parny wieczór.


Good bikes!


Kategoria 20-50

Zaparkuj klimatycznie

d a n e w y j a z d u 35.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida
Czwartek, 29 sierpnia 2013 | dodano: 31.08.2013

Zaparkowałem rower w czwartek jak co dzień pod robotą i w nagrodę dostałem pokrowiec "Kręć kilometry" na siodełko:).

Dojazdy z tygodnia + jeden wypad na lunch do Kupca i jeden tour po sklepach rowerowych w centrum (Piekary, Garbary).


Good bikes!


Kategoria Commuter

Szosa w deszczu i wichurze

d a n e w y j a z d u 43.50 km 0.00 km teren 01:27 h Pr.śr.:30.00 km/h Pr.max:44.60 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Środa, 28 sierpnia 2013 | dodano: 28.08.2013

Ja rozumiem, że jest sucho i powinno popadać ale czy naprawdę k... musi lać i wiać, że mało łba nie urwie akurat w tej jednej godzinie w tygodniu kiedy ja mogę pokręcić na szosie?!

Jak wychodziłem, to kropiło. Potem się ładnie przejaśniło ale na ostatnie 15 km dorwała mnie ulewa i silny wmordewind (z trudem jechałem >25 km/h). Poezja:) No ale kolarstwo to nie jest sport dla miękkich ludzi, he he.
/9111827

Good bikes!


Kategoria Szosa, 20-50

Bikecrossmaraton Wałcz 2013

d a n e w y j a z d u 61.00 km 40.00 km teren 02:25 h Pr.śr.:25.24 km/h Pr.max:48.40 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 25 sierpnia 2013 | dodano: 25.08.2013

Wałcz w zeszłym roku był pechowy bo zahaczyłem rogiem o potężną jak drzewo łodygę kukurydzy, wywaliłem się i rozwaliłem siodełko (DNF). Takoż w tym roku przybyłem wyrównać rachunki z tą miejscówką i... poszło lepiej. Choć nie bez przygód.

Dojazd na miejsce bardzo szybko i w super atmosferze z Olą (która dziś startowała po raz drugi w karierze) i Kłosiem. Na miejscu wszystkie formalności poszły wyjątkowo sprawnie i wraz z Dawidem oraz Dudą ustawiłem się w pierwszej linii 3-go sektora (pierwszy dają za top 30 open w którymkolwiek z wyścigów edycji a drugi jest dla kobiet). Kłosiu pojechał obadać pierwsze kilometry trasy i gdzieś się zagubił. Później okazało się, że dotarł w ostatniej chwili i zaliczył lotny start.

Ja początek miałem kiepski. Nie lubię tłoku ani piachu, a jedno i drugie występowało w dużych ilościach. Dopiero po kilku kilometrach złapałem właściwy rytm i na brukowym podjeździe doszedłem, a później zostawiłem z tyłu grupę, w której jechał Dawid. Jakieś 300 m przed sobą widziałem kolejny peletonik z Kłosiem w składzie, który skręcał w prawo na szczycie wzniesienia.

Pognałem więc za nimi ale nagle z naprzeciwka pojawił się kolarz krzycząc, że tu "nie ma żadnej trasy". Nosz k...! Mariusz zdążył pognać już w dół i nie słyszał, że źle jedzie.

Zawróciłem więc i zacząłem gonić samotnie pod wiatr. Na sztywnym podjeździe pod Bukową Górę udało mi się ponownie dojść Dawida, który jechał na czele większego pociągu. Niedługo później, na asfalcie, mnie z kolei doszła mocna grupa z Kłosiem i m.in. Januszem Przybyszem z Thule. Oprócz nich był jeszcze zawodnik ze Strzelców Krajeńskich i jeden z Chodzieży.

Taką piątką przejechaliśmy około 25 km, dobrze ponad jedną rundę, po drodze wyprzedzając dzielnie walczącą Olę. Zdecydowanie najwięcej pracował Mariusz a reszta albo się woziła albo uprawiała dziwne skokeny. Po jednej z takich akcji wykonanej przez Strzelce, straciłem sporo sił na dospawanie bo akurat jechałem drugi. Potem zakopałem się w piachu, Chodzież przede mną puściła koło i tak mi Kłosiu odjechał.

Ostatnie 15 km walczyłem samotnie, dublując chyba z setkę miniowców (efekt krótkiej rundy mega i startu mini pół godziny później). Na krótko przed metą zobaczyłem, że ktoś mi coś za długo siedzi na kole i musi być z mega. Myśląc, że wracamy dokładnie tak, jak zaczęliśmy, zablokowałem amora i zacząłem finisz. Okazało się jednak, że końcówkę poprowadzili naokoło i po kurwidołkach. Nie zdążyłem już odblokować, wytrzęsło mnie a gość mi odjechał. Całe szczęście był z M2. Do Kłosia straciłem niemal równo minutę.

Po krótkiej regeneracji na mecie wyjechaliśmy z Kłosiem na spotkanie Oli. Daleko nie musieliśmy kręcić, jakieś 3 kilometry. Dziewczyna złapała taki power w końcówce, że musieliśmy skończyć nasz leniwy rozjazd i trochę się zagiąć (około 30 km/h) żeby ją dojść po zawróceniu:)

Okazuje się, że wynik jest całkiem spoko. W końcu wywalczyłem pierwszy sektor. Jestem tym bardziej zadowolony, że udało się to wykręcić mimo zgubienia trasy i wyrobionego bloku spd (chyba z 10 razy mi się dziś but wypiął, w najmniej oczekiwanych momentach). I jak dla mnie to za dużo dziś było piachu a za mało podjazdów:) Mocno mnie dziś rzucało, nie wiem, nabiłem Race Kingi do 2,5 bara, może to dlatego.

Aha, jestem na 99% procent pewien, że wyprzedzałem na trasie jednego zawodnika, który później mnie już nie mijał a na mecie jest przede mną. Dziwne jest też to, że na międzyczasach był,odpowiednio - 32, 9, 20. W wynikach jest jeszcze co najmniej jeden taki przypadek. Obaj z M3. Nie wiem czy celowo, ale moim zdaniem na bank skrócili gdzieś trasę.

Anyway, oficjalnie wygląda to tak:

Czas: 2:24:55
Open: 25/86
M3: 10/22
Strata do zwycięzcy (Borys Góral): 17:13


Good bikes!


Kategoria 50-100, Maraton, MTB

Do bankomatu

d a n e w y j a z d u 33.20 km 0.00 km teren 01:22 h Pr.śr.:24.29 km/h Pr.max:61.60 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Piątek, 23 sierpnia 2013 | dodano: 23.08.2013

Właściwie to miałem zjechać do Piechowic wyciągnąć kasę ze ściany ale jakoś tak wyszło, że przy okazji objechałem trasę niedzielnych Górskich Szosowych Mistrzostw Polski. Dwa razy:)

Pętla jest fajna ale... dosyć łatwa. Całość wjechałem z blatu 40-ki, zresztą średnia mówi sama za siebie. Skoro ja treningowo na MTB mam avs powyżej 24 km/h, to prosi na zawodach polecą pewnie grubo ponad 30 km/h. Brakuje po prostu jakiejś sztajfy z prawdziwego zdarzenia.

Na szosie już pełno napisów, w stylu "Dawaj Heniek", "Jarzyna Ośka Blat" albo "Ciężko? To dopiero początek". Mi jednak najbardziej przypadł do gustu taki oto tekst:

Pokaż cycki dam ci bidon © Josip


I jeszcze widok z góry na jeden z bardziej stromych odcinków w dolnym Jagniątkowie:

Widok w dół na jeden z bardziej stromych fragmentów © Josip


I znowu nawet całkiem przyzwoity trening z tego wyszedł. Miejmy nadzieję, że to jakoś zaprocentuje, np. w Wałczu..:)

Gdybym zawsze miał taką drogę do bankomatu, to a) miałbym stalową łydę, b) byłbym bogatszy:)


Good bikes!


Kategoria 20-50, Góry, MTB szosami

Chatka Górzystów i Wysoki Kamień

d a n e w y j a z d u 56.00 km 35.00 km teren 02:52 h Pr.śr.:19.53 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Czwartek, 22 sierpnia 2013 | dodano: 23.08.2013

Na rozgrzewkę po bułki do Piechowic, 7 kilometrów w obie strony i raptem 200 m. w pionie:). Następnie trasą niemal identyczną jak z chłopakami w niedzielę do Szklarskiej Poręby ale Szrenicę tym razem odpuściłem:). Ze Szklarskiej wjechałem asfaltem wzdłuż torów kolejowych na Polanę Jakuszycką i stamtąd czerwonym szlakiem przez tzw. Samolot pokręciłem do schroniska Orle. Tu miałem okazję się przekonać, że ani te Izery takie płaskie ani takie banalne jak mi się wydawało. Na zjeździe czerwonym po korzeniach zaliczam nawet małą glebkę:).

Od Orlego pojechałem pod Chatkę ale, że czas gonił, odbiłem przed nią w lewo na niebieski szlak. Po jakimś kilometrze zaczęły się fajne drewniane mostki, w większości dało się na nie wjechać unosząc przednie koło. W końcu dotarłem do Rozdroża pod Równem, skąd znaną mi już drogą przez kopalnię Stanisław pokręciłem do Wysokiego Kamienia. Oczywiście nie mogłem sobie podarować kultowego już zjazdu żółtym szlakiem. Starałem się nie straszyć turystów ale i tak jedna Pani odskoczyło z głośnym "O Jezu!". Podobno myślała, że to niedźwiedź:)

Za Zakrętem Śmierci trochę mi leśnicy popsuli zabawę bo zostawili w poprzek szlaku kilka zwalonych drzew.

Dojechałem żółtym do centrum Piechowic, kupiłem kiełbaski na grilla i po raz enty zaliczyłem podjazd przez tunel do Michałowic.

Dobry trening wyszedł - mocny i praktycznie bez przerw, prawie jak na wyścigu.


Good bikes!


Kategoria 50-100, Góry, MTB

Na Dwa Mosty

d a n e w y j a z d u 30.00 km 15.00 km teren 01:37 h Pr.śr.:18.56 km/h Pr.max:60.00 km/h Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Wtorek, 20 sierpnia 2013 | dodano: 22.08.2013

Jadąc w ciągu dnia autem do Karpacza mijałem tylu szoszonów, że mnie strasznie noga zaczęła swędzieć. Tak że, po powrocie, nawet siąpiący deszczyk i temperatura 13 stopni nie były w stanie mnie zniechęcić do krótkiego przepalenia łydy.

Ruszyłem krótko po 18. Wpierw niebieskim szlakiem do Drogi pod Reglami, potem szlak czarny, i odbicie w lewo na 2 Mosty. W lesie było dość złowrogo - ciemno, mgliście, wilgotno, pusto. Zjazd do Przesieki ostrożnie ze względu na późną porę i mokry asfalt ale i tak 60 km/h bez problemu osiągnąłem.

Z Przesieki przebitka żółtym szlakiem znowuż do Drogi pod Reglami, dalej Jagniątkowo i powrót do Michałowic już asfaltem po się ciemno robiło. Ostatnie kilka kilometrów to trasa niedzielnych Górskich Szosowych Mistrzostw Polski i zaliczona premia górska.


Good bikes!


Kategoria 20-50, Góry, MTB

Z dzieciakami po Izerach

d a n e w y j a z d u 21.10 km 14.00 km teren 02:24 h Pr.śr.:8.79 km/h Pr.max:45.00 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 18 sierpnia 2013 | dodano: 21.08.2013

Rano, a właściwie nad ranem:), wjechałem z JP i Kłosiem na Szrenicę oraz Wysoki Kamień. Natomiast popołudniu przyszedł czas na wycieczkę z Olą i dzieciakami po Górach Izerskich, które ponoć nadają się idealnie do tego typu aktywności.

Ruszamy krótko po 14 z Polany Jakuszyckiej. Do schroniska Orle docieramy bez większych problemów, bo droga jest w całości asfaltowa i do tego przeważnie z górki.

W drodze do schroniska Orle © Josip


Pod Orlem krótka przerwa na ciasteczka i coś do picia, po czym ruszamy dalej z planem dojechania do Chatki Górzystów, gdzie ponoć mają genialne naleśniki.
Po drodze jeszcze postój nad rzeką Izerą ale w końcu na krótko przed 17, po pokonaniu 11 km dojeżdżamy do Chatki. I to pomimo tego, że droga nie jest już asfaltowa i pojawiają się elementy techniczne:

Zjazd do drewnianego mostka © Josip


Mostek zaliczony profesjonalnie © Josip


Na miejscu okazuje się, że naleśniki "już wyszły" i w ogóle mamy szczęście, że się na cokolwiek ciepłego (zupa i kiełbasa) załapaliśmy bo 15 min później zamykają kuchnię.

Posileni zaczynamy powrót. Tym razem obmyślam inną, w zamyśle krótszą trasę przez Rozdroże pod Równem, licząc się z tym, że kawałek trzeba będzie podprowadzić rower. Nagle pojawia się jednak nieprzewidziana trudność w postaci chmar, dosłownie rojów latających mrówek. Ca prawda nie gryzą, ale wpadają do oczu, siadają na rękach, nogach, we włosach. Dzieci zaczynają trochę panikować, poza tym są już trochę zmęczone.

No ale udaje nam się w końcu dotrzeć do Szklarskiej Drogi, skąd do Polany jest już tylko równo lub w dół. Jeszcze tylko ostatnia przerwa na wodę i batoniki w genialnej miejscówce z widokiem na wąwóz i góry:

Na drodze do rozdroża pod równem © Josip


i dalej już bez większych przeszkód docieramy do samochodu.

Dzieciaki były naprawdę bardzo dzielne, w końcu zrobiliśmy 21 kilometrów po górach! I rzeczywiście Izery są stworzone do tego typu wypadów - dużo asfaltówek i szutrówek, łagodne nachylenia, są miejsca na rekreację i fajne schroniska. Tylko te latające mrówki to było przegięcie:)


Good bikes!


Kategoria 20-50, MTB wycieczka

Szrenica Uphill czyli kto rano wstaje..

d a n e w y j a z d u 49.10 km 40.00 km teren 03:20 h Pr.śr.:14.73 km/h Pr.max:47.20 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 18 sierpnia 2013 | dodano: 19.08.2013

Tym razem nie byłem śpiochem:) ale po kolei.
W sobotę popołudniu zajechałem na znaną mi z Bike Adventure kwaterę w Michałowicach. Parę godzin później, siedzę sobie przy stole i a tu nagle do kuchni wchodzi dwóch euro pro kolarzy w strojach GPAET, a konkretniej JPBike i Kłosiu:).
No tak, bikerzy są wszędzie. Okazało się, że chłopaki właśnie wrócili z bikemaratonu Grabka w Szklarskiej, oczywiście dystans giga.

I tak wieczorem przy piwku a nawet czymś mocniejszym, zgadaliśmy się na mały rozjazd dnia kolejnego. W planach wjazd na Szrenicę czyli trzeba zerwać się skoro świt bo inaczej nie wpuszczą do KPNu. Umawiamy się na śniadanie o 4:30. Wstaję, ja jednak jestem po...any:). Za oknem czarna noc, gwiazdy.. Schodzę na dół a tam nikogo. Chwilę czekam ale nikt się nie pojawia, więc wracam na górę i pukam do chłopaków. Kłosiu nie śpi ale oznajmia mi, że jedziemy za godzinę bo jest ciemno. Wracam do łóżka ale już nie daję rady zasnąć.

Koniec końców ruszamy o 6 rano. Na dworze już jasno i nawet całkiem ciepło. Tym bardziej, że od razu jest pod górkę a JP narzuca porządne tempo, jak przystało na progogglowy rozjazd. Jedziemy niebieskim szlakiem do Drogi pod Reglami, następnie mniej więcej po płaskim nad Szklarską Porębę i robimy krótki zjazd odcinkiem specjalnym wczorajszego maratonu do dolnej stacji kolejki krzesełkowej. O tej godzinie nie ma tam żywej duszy. Niesamowicie wygląda to tłoczne zazwyczaj miejsce jako baza ludzi wymarłych.

Od tego momentu zaczyna się podjazd na Szrenicę czyli główny cel naszego wypadu. Okazuje się, że bardzo stromy odcinek do Kamieńczyka jest od połowy nieprzejezdny ze względu na kamienie. Potem jest już łatwiej jeśli chodzi o podłoże (kamienie są równe) ale chyba jeszcze bardziej stromo. Ponieważ moje najlżejsze przełożenie to 28x34 muszę jechać szybko jeśli nie chcę przepychać korby. Jacek i Mariusz zmęczeni 3 dniami mocnego kręcenia, zostają trochę z tyłu. Przynajmniej ktoś wreszcie zrobił zdjęcie Jackowi wjeżdżającemu na szczyt (konkretniej na Halę Szrenicką):

JP atakuje schronisko na Hali Szrenickiej © Josip


Kłosiu natomiast walczył na tyle epicko, że aż postanowiłem to uwiecznić na filmie:)
&feature=youtu.be

Po chwili odpoczynku ruszamy dalej pod górę, żeby pokonać ostatnie 200 m. w pionie dzielące nas od szczytu. W nagrodę mamy takie widoki:

Widok ze Szrenicy, godz. 7:50 © Josip


Rumaki czekają na jeźdźców przed karczmą:

Rumaki pod schroniskiem © Josip


Zjazd z góry jest masakryczny, puszczenie klamek powoduje momentalnie 50 km/h na budziku a przecież to nie asfalt tylko droga z kamieni. Zjeżdżam dość zachowawczo za Jackiem, który wykrył jakiś luz w przednim kole. Mariusz natomiast poleciał w dół jak wariat na swoim 29-calowym potworze. Przy Kamieńczyku ręce mdleją.

Dalej jedziemy Starą Drogą wzdłuż torów kolejowych w kierunku Polany Izerskiej, by jeszcze przed nią odbić w prawo na Rozdroże pod Równem. Kolejny punkt wycieczki to nieczynna kopalnia kwarcu Stanisław. A tam klimaty jak w Kolorado:

Kopalnia Stanisław, prawie jak Kolorado © Josip


Potem jedziemy kawałek trasą III etapu BA ale na Wysoki Kamień odbijamy trochę wcześniej by oszczędzić sobie podjazdu 25% czerwonym szlakiem od strony Szklarskiej. Przy schronisku widoki też są niczego sobie:

Widok z Wysokiego Kamienia na Szklarską Porębę © Josip


Widok z Wysokiego Kamienia na Szrenicę © Josip


Na pierwszym planie Szrenica, tam byliśmy jakieś 2 godziny wcześniej.

Na koniec wisienka na torcie czyli zjazd żółtym szlakiem z Wysokiego Kamienia, przez Zakręt Śmierci do Piechowic. Rewelacja! Wpierw jadę z przodu ale potem przepuszczam JP i Kłosia, żeby jechać za nimi, a co z tym idzie - szybciej. Zabawa jest przednia, bo zjazd jest jak dla mnie idealny - nie za trudny i nie za łatwy, taki w sami raz, żeby poczuć flow:)

W Piechowicach jeszcze tylko zakupy na śniadanie (16 jaj, he he) i zgodnie z obietnicą, niemal punkt 11 meldujemy się z powrotem w Michalinie.

Super wypad, dzięki!


Good bikes!



Setka dla śpiochów:)

d a n e w y j a z d u 107.27 km 0.00 km teren 03:36 h Pr.śr.:29.80 km/h Pr.max:46.10 km/h Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Piątek, 16 sierpnia 2013 | dodano: 16.08.2013

Ustawka z Markiem o ludzkiej godzinie w dzień wolny czyli o 11. Kierunek: Śrem przez Rogalinek, Mosinę i Żabno. Mocno wiało z południa więc całą drogę tam mieliśmy wmordewind. Poza tym, za późno zjadłem śniadanie więc pierwsze 30 km jechało mi się naprawdę ciężko. Całe szczęście Marek mocno pracował na zmianach. Potem przy życiu trzymała mnie już tylko myśl o planowanym piwku za Mechlinem:)

Powrót z początku też niemrawy bo ciężko było wejść na obroty po tym browarze. Tak naprawdę przepaliłem się dopiero gdzieś około 90 kilometra:) i w samą porę bo wtedy akurat Marka dopadła bomba więc mogłem teraz ja odpracować swoje na czele ucieczki.

Trasa:
/9111827

Super wypad mimo słabszej dyspozycji, dzięki!


Good bikes!


Kategoria Szosa, Hardcore, >100