josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2017

Dystans całkowity:109.60 km (w terenie 50.00 km; 45.62%)
Czas w ruchu:04:21
Średnia prędkość:25.20 km/h
Maksymalna prędkość:55.00 km/h
Suma podjazdów:1638 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:54.80 km i 2h 10m
Więcej statystyk

Gogol MTB Chodzież

d a n e w y j a z d u 58.10 km 8.00 km teren 02:34 h Pr.śr.:22.64 km/h Pr.max:55.00 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1139 m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 11 czerwca 2017 | dodano: 12.06.2017

Tym razem dojazd samotnie. Rano mam jakiś dziwny luz, z letargu wyrywa mnie dopiero telefon od Staszka Walkowiaka, który jest już na miejscu (a jedzie mini) podczas gdy ja dopiero.. kończę śniadanie:) A jeszcze muszę zatankować. Dodatkowo parking jest zlokalizowany dość daleko od biura zawodów, w efekcie - do sektora wbijam na 15 minut przed startem, a za rozgrzewkę mam właśnie jedynie dojazd z parkingu.

No i trochę się ten brak rozgrzewki zemścił, albo - jak twierdzi Adrian - taka już jest specyfika silników dieslowskich.
W każdym razie początek mam jakiś niemrawy, nawet na długim asfaltowym podjeździe nie widać żebym jakoś specjalnie odrabiał. A po wjeździe w teren jest jeszcze gorzej. Dyszę ciężko i pot się leje do oczu. To na stromych, interwałowych podjazdach, jest ciężko, ale przynajmniej nie tracę. Czego nie można powiedzieć o zjazdach. Nie jadę jakoś bardzo ostrożnie ale mimo wszystko lampka się czasem zapala i naciskam na hample. Inni najwyraźniej tego nie robią:)

Wreszcie, około 15 kilometra zaczynam łapać swój rytm. Zbliżam się do trójki przede mną, ale wtedy zaczyna się sekcja roller coster i znowu mi odjeżdżają. Kręcąc cały czas sam, dojeżdżam do stawów. Długie proste, częściowo pod wiatr, to nie są najlepsze okoliczności do jazdy w pojedynkę. Pod koniec dochodzi mnie 5 -osobowy pociąg. No dobra, razem będzie raźniej gonić:)

To chyba początek drugiej pętli. Ci z tyłu właśnie mnie doszli, nie na długo:)
To chyba początek drugiej pętli. Ci z tyłu właśnie mnie doszli, nie na długo:) © Josip

Druga pętla idzie już lepiej. Znowu widzę trójkę, którą ostatni raz w zasięgu wzroku miałem przed roller costerem. Doganiam ich wreszcie, ze znanych mi osób jedzie w niej Mafia. Z kolei Ci, co mnie wcześniej doszli, teraz puszczają koło. Na podjeździe na Gontyniec robię przewagę, żeby mi potem na zjazdach znowu nie uciekli. Plan się powiódł:) Przy okazji, doganiam też Tomasza Kaczmarka z Thule. Potem wspólnie doganiamy jeszcze 2, w tym Mateusza Hermatowskiego z Chodzieży.

Wreszcie jakaś fota w stójce i bez rybki:)
Wreszcie jakaś fota w stójce i bez rybki:) © Josip

Zaczyna się dublowanie miniowców, momentami niebezpieczne na stromych i krętych singlach. Ekipa nam się lekko rwie, ale ostatecznie 5-osobowa grupka zjeżdża się do kupy na odcinek wśród stawów. Ciśniemy po zmianach, tzn. Mafia, ja i jeszcze jeden koleś, bo reszta się opierdala. Znowu las, do mety jakieś 6 km, no dobra, tydzień temu przegrałem finisz z grupki, więc dziś wypróbujemy inny wariant. Pamiętam, że będzie jeszcze jedna ścianka, po niej krótki zjazd i poprawka. No to łyk z bidonu, bo potem może nie być już okazji i jazda przez moment na 2-3 pozycji. 

W końcu jest ścianka - redukcja, młynek a la Froome i atak! Przed szczytem jeszcze poprawka ze stójki. Oglądam się, zostali, tak jest! Do mety 2 km, tętno pewnie ze 185 ale adrenalina niesie. Tego już nie oddam. No chyba, że się wyłożę na zakręcie w piaskownicy, ale nie, udało się:). To był atak na top 30 open, jak się okazuje. Nieźle, ale mimo wszystko apetyt miałem większy. Szkoda tego ospałego początku, bo myślę, że mogło być ciut lepiej. Cieszy natomiast, że to już kolejny start w tym sezonie bez odcięcia czy większego kryzysu na drugiej pętli. Wręcz przeciwnie, odrobiłem 8 pozycji względem drugiego międzyczasu. Dbałem o regularne pociąganie z bidonu i suplementację żelami, więc i mocy starczyło do samego końca. Strata do zwycięzców większa niż ostatnio, chociaż procentowo wychodzi podobnie. Poza tym, to typowe - im trudniejsza trasa, tym większa strata.

Czas: 2:34:05
Open: 28/119 (6 DNF)
M3: 10/39 (1 DNF)
Strata do zwycięzcy Open (F. Jeleniewski): 23:52
Strata do zwycięzcy M3 (M. Mróz): 18:24


Good bikes!





Kategoria 50-100, Maraton, MTB

Kostrzyn MTB Maraton

d a n e w y j a z d u 51.50 km 42.00 km teren 01:47 h Pr.śr.:28.88 km/h Pr.max:49.00 km/h Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:499 m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 4 czerwca 2017 | dodano: 04.06.2017

Niby ogór, a obsada taka, że Gogol, czy nawet Kaczmarek by się nie powstydzili. Cóż, premie robią swoje:)
Po porządnej rozgrzewce z paroma krótkimi sprintami, ustawiamy się z Krzychem w pierwszej linii. Po starcie ogień i przez pierwszy kilometr jadę 4-ty open - wpierw dwóch młodych z Eurobike'a, potem dwóch Unitów, tak wjeżdżamy na rynek, fajnie:) Potem mnie oczywiście dochodzą inne charty, ale mniej więcej do 8-mego kilometra daję radę trzymać się w czołówce. Jednak po którymś z kolei szarpnięciu, nie mam już ani mocy ani ochoty, żeby dalej się zarzynać. 

Formuje się grupka z innych takich "odpadków" z czołówki i tak sobie lecimy dalej. Na początku właściwej pętli dochodzi nas Mateusz Mróz, a następnie się urywa. Siadam mu na kole jako jedyny z grupki i jedziemy tak około 5 kilometrów. NIestety, to też za wysokie progi i na podjeździe puszczam koło. Zostaję sam. Kręcę mocno, ale bez przesady, bo wiem, że prędzej czy później mnie dojdą. I tak też się dzieje, mniej więcej przy wjeździe na drugą pętlę.

Ekipa jest mocna i tempo pasuje mi idealnie. Nie ma zamulania, są stójki na podjazdach i dokręcanie na zjazdach, ale nie muszę walczyć o przetrwanie. Przez pewien moment pociąg jest ponad 10-osobowy, ale po podjeździe w Kociałkowej Górce dzieli się na dwie części. Ja na szczęście zostaję w tej lepszej. Jeden gość spróbował uciec, to zespawałem i dałem kontrę, ale urwać się nie dało. Stało się dla mnie jasne, że w tym składzie zapewnie dojedziemy do mety, tym bardziej, że po zakończeniu trzeciej, ostatniej pętli jest jeszcze 12 km po płaskim i głównie po asfaltach.

I tak też się stało. Na asfalcie współpraca w 6-osobowym pociągu całkiem ładnie się układała, nikt nawet nie próbował uciekać. Ja zacząłem żałować, że nie mam żadnego żela w kieszeni bo na taki finisz może się przydać pierdolnięcie mocy. No i właśnie troszkę tego cukru zabrakło. Na 300 metrów przed metą mocno pociągnął Cellfast. Depnąłem w pedały ale dystans się nie zmniejszał, ponadto pozostali też nie pozostawali dłużni. Ostatecznie, z 6-osobowej grupy wjeżdżam 4-ty, ale Jerzy Kaźmierczak, najstarszy z nas wszystkich, wyraźnie odpuścił ściganie się z młodymi na kresce.
Finisz. Jak widać - już pozycja wyjściowa jest nienajlepsza
Finisz. Jak widać - już pozycja wyjściowa jest nienajlepsza © Josip

Fajna dynamika na tym zdjęciu
Fajna dynamika na tym zdjęciu © Josip

Zajmuję 18 miejsce open i 8 w M3, wygrana na finiszu dałaby mi 15 miejsce open i raptem jedną pozycję wyżej w kategorii.
Do 5-tego w M3 Krzycha straciłem poniżej 5 minut, a do zwycięzcy open i M3 (Maciej Kasprzak) poniżej 10 minut. Brzmi nieźle, ale też na takich szybkich trasach, różnice z reguły są mniejsze. 
Ogólnie fajna przepałka i cieszy dobra forma w tym sezonie. Trasa niby prosta, ale parę elementów technicznych, takich jak przejazd przez rzeczkę czy błotne koleiny, się znalazło.

Na mecie pogaduchy z do niedawna jeszcze kolegami z teamu, czyli Asią, Zbyszkiem i Marcinem, którzy jednak w tym sezonie dalej jeżdżą w brzydkich czerwonych gaciach:)

Czas: 1:47:06
Open: 18/79 (3 DNF)
M3: 8/19 (1 DNF)
Strara do zwycięzcy Open i M3 (M. Kasprzak): 9:50




Good bikes!


Kategoria 50-100, Maraton, MTB