Wrzesień, 2015
Dystans całkowity: | 369.00 km (w terenie 294.20 km; 79.73%) |
Czas w ruchu: | 14:31 |
Średnia prędkość: | 25.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1956 m |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 41.00 km i 1h 36m |
Więcej statystyk |
Rozjazdowo na myjkę, Rusałkę i po ładowarkę
d a n e w y j a z d u
24.40 km
15.00 km teren
01:07 h
Pr.śr.:21.85 km/h
Pr.max:48.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 91 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Jeszcze jedna zaleta samozatrudnienia:) - można się przejechać w samym środku tak fantastycznie słonecznego, wczesno-jesiennego dnia.
Wyeliminowałem przyczynę strzelania - to nie press-fit w mufie tylko zacisk tylnego koła (tak, ten który się obluzował w Suchym Lesie). Wyjąłem, przeczyściłem, nasmarowałem i nie strzela.
Niby spokojna jazda ale ataku na KOMa nie odpuściłem i KOMa zdobyłem. Krzychu, nie jedź tam proszę jeszcze przez czas jakiś..:)
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB, ride for fun
Bikecrossmaraton Łopuchowo 2015
d a n e w y j a z d u
60.60 km
50.00 km teren
02:08 h
Pr.śr.:28.41 km/h
Pr.max:60.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:492 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Taa, nic dwa razy się nie zdarza i, jak widać, na pudle można stać tylko raz jednego weekendu:)
A tak na poważnie, to wiadomo, że konkurencja u Gogola jest bez porównania mocniejsza niż na Wiórku-ogórku, więc moim celem (i tak ambitnym) było raczej miejsce w okolicach 30 open i top 10 w kategorii. I można powiedzieć, że do przerwy ten cel udało się zrealizować, ale potem spuchłem - dosłownie i w przenośni.
Początek średni - po pierwsze nie lubię, boję się tłoku na asfalcie przy prędkościach na zjeździe pod 60 km/h. Po drugie, jakoś nie mogłem wejść na obroty po wczorajszym. Koledzy z teamu uciekli do przodu, ale na szczęście udało mi się złapać koło 2 mocnych kolesi i z nimi współpracując doszliśmy wpierw Wazę, a następnie peletonik, w którym jechali m.in. JPBike, Arek Suś, G. Napierała i W. Radomski. Ostatniego aktu spawania dokonałem ja, jadąc dłuższą chwilę na stojąco i to było chyba moje największe osiągnięcie tego dnia.
Grupka była mocna i co chwila ktoś szarpał z przodu, najczęściej Arek i Wojtek. Po kolei gubiliśmy kolejne wagoniki i na półmetku z około 15-17 osób zrobiło się nas 7-9. Aż w końcu, kawałek za sekcją brukową przyszła pora i na mnie. Typowa bomba. Wpierw spadłem na tył stawki, potem pozwoliłem na 10 m. odstępu, 15, 20... odjechali. Zostałem sam, za mną długa prosta i nikogo nie widać. Zatem kręcę sobie spokojnie, odpoczywam i czekam aż mnie ktoś dojdzie. Po paru minutach wreszcie nadjechali, w pociągu m.in M. Zellner i kolarz z Czaplinka. Tu tempo było ciut słabsze, więc stwierdziłem, że mimo kryzysu powinienem z nimi dojechać do mety. Nic z tego. W pewnym momencie zobaczyłem chmarę jakby liści wyrzuconych spod kół, jak podjechałem bliżej zobaczyłem, że to raczej jakieś duże owady (trzmiele?)..nagle słyszę głos gościa pilnującego trasy 'Uwaga, rój rozwścieczonych szerszeni!". W tym samym momencie jeden wleciał mi pod kask przez otwór wentylacyjny, szybko zdjąłem go z głowy ale było za późno. Wpierw lekkie ukłucie a potem ból. Konkretny, pulsujący, niepozwalający się skupić na niczym innym. Muszę zejść z roweru. Siadam sobie pod drzewkiem, wylewam wodę z bidonu na głowę i czekam aż przejdzie. W tym czasie przejeżdżają oczywiście kolejni zawodnicy.
W końcu jestem w stanie wsiąść na rower i jechać dalej, załapuję się nawet do jakiejś grupki, ale niestety łańcuch mi dziwnie zaciąga i 2 razy zakleszcza się pod korbą. No to ewidentnie nie jest mój dzień.
W końcu jakoś tam się dokulałem do mety. Pod koniec nawet troszkę sił odzyskałem i udało mi się uciec na podjeździe 2 gościom, którzy mnie wcześniej doszli.
Po tych przygodach, to nawet się cieszę, że to już ostatni ścig w sezonie:)
W naszym teamie chyba tylko Krzychu (rewelacyjne top 10 open) i Asia byli tego dnia zadowoleni ze swojej jazdy. Natomiast Jacka, Marcina i mnie dopadły mniejsze lub większe kryzysy. Krótko mówiąc - stać nas na więcej:)
Czas: 2:16:47
Strata do zwycięzcy (B. Kołodziejczyk): 22:30
Open: 67/143
M3: 28/45
Dla porównania, na półmetku byłem w grupce na miejscach 33-44 open i 6-11 M3.
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
IV Otwarte Misstrzostwa Gminy Mosina w Kolarstwie Górskim i Przełajowym
d a n e w y j a z d u
34.20 km
34.20 km teren
01:23 h
Pr.śr.:24.72 km/h
Pr.max:45.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:119 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Wreszcie się doczekałem! Pierwsze podium w karierze i od razu najwyższy stopień. Co tam, że Wiórek-ogórek - radocha jest jak cholera. Tym bardziej, że było z kim się ścigać a sama trasa jest wyjątkowo wymagająca. Mnóstwo piachu, korzeni, gałęzi, kurwidołków, zakrętów - cały czas trzeba uważać i przyspieszać. Do tego 0 cm. asfaltu i raptem 2 krótkie odcinki w miarę równego duktu leśnego, gdzie można łyknąć z bidonu.
Start z pierwszej linii i od razu zastrzyk adrenaliny, że aż w uszach zaszumiało:) Pierwsze 5 kilometrów idę na maksa i w pewnym momencie dociera do mnie, że jadę 4ty open - przede mną M. Górniak (M2), R. Łukawski (M4) i jakiś młody z Colexa (też najprawdopodobniej z M2). Kawałek za mną widzę M. Mroza (M3) i jeszcze 2 gości. Po jakimś czasie mnie dochodzą i rozpoznaję w nich D. Lorenza i R. Prościńskiego (obaj M4). Czyli wystarczy dojechać w tej grupce i będzie pudło.
Taką czwórką cisnęliśmy właściwie cały wyścig, co czasem się porwało na wydmach, to się potem jednak zjeżdżało do kupy:) Trzeba przyznać, że najwięcej z przodu pracują dwaj kolarze z M4.
Ja modlę się o brak defektu i trzymam koncentrację bo o glebę na piaszczystych wirażach nietrudno - 2 razy uratował mnie nowy x-king z przodu, bo już widziałem siebie na ziemi.
Na 500 metrów przed metą popełniam pierwszy błąd taktyczny tego dnia, bo za wcześnie zaczynam finisz. W efekcie tylko rozprowadzam trójkę za mną. Mija mnie jeden z M4, potem drugi ale gdy wyprzedza mnie Mróz, już chyba tylko siłą woli poprawiam i na metę wpadam jednak o długość roweru przed nim. Pierwszy w kategorii, taaak! Jeszcze tylko upewnić się przy stoliku sędziowskim - tak jest, wygrałem. Super sprawa, i to na oczach moich najukochańszych kibiców. Okazuje się, że oficjalnie jestem też 4-ty open (mimo, że linię mety minąłem jako 6-ty) ponieważ liczył się czas netto. W sumie to dziwne trochę jest, bo przecież startowałem z 1 linii. Może jakoś mnie później sczytało. Parę minut po mnie na metę wpada Młodzik, który przegrywa pudło na pasjonującym finiszu, o dokładnie 2 sekundy, pech:(.
Następnie do mety docierają jeszcze Waza i Zbychu, którzy, jak wygląda, wystartowali w najmocniej dziś obsadzonej kategorii:)
No to oficjalnie:
Czas: 1:23:28
Strata do zwycięzcy Open (M. Górniak): 0:04:59
Open: 4/89
M3: 1/44
Na dystansie długim (2 pętle) wystartowali tylko mężczyźni z kategorii M2, M3 i M4.
Kobiety oraz M5 i M6 jechali jedną pętlę.
No to tym razem zostałem do dekoracji:)
Na mecie - z Oskim i Młodzikiem. Już wiem:) © Josip
Na pudle 2, uścisk dłoni sołtysów:) © Josip
Na pudle, szkoda, że Mateusz nie dotrwał © Josip
Kategoria 20-50, Maraton, MTB
Interwały na Strzeszynku i Rusałce
d a n e w y j a z d u
31.50 km
25.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:31.50 km/h
Pr.max:45.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:166 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Segmenty pomagają w motywacji, nawet jeśli z jakichś dziwnych przyczyn się nie zliczają.
Ładnie weszło w nogi, średnia mnie zszokowała po powrocie.
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB
Michałki 2015 - Mega
d a n e w y j a z d u
58.50 km
55.00 km teren
02:15 h
Pr.śr.:26.00 km/h
Pr.max:54.70 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:377 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Mój jubileuszowy, 5-ty start na Michałkach. Tym razem jednak nie jedyny słuszny dystans, tylko mega. Powód? Za mało treningów, a już na pewno takich dłuższych. Zdechłbym. No i wybrałem się na zawody z całą rodziną, więc nie chciałem, żeby na mnie za długo musieli czekać na mecie:)
Start znowu zza trybuny, czyli z czarnej d. Na asfalcie trochę się przebiłem do przodu, ale nie wystarczająco. Po wjeździe w teren ciągle jestem blokowany i muszę uważać, bo wiara wykłada się jak długa, to w błotku, to na piachu. Całe szczęście, że jedzie mi się dobrze, wręcz bardzo dobrze. Na pewno pomogła wymiana tarczy z tyłu, nic mnie nie hamuje. Stopniowo doganiam i zostawiam kolejne grupki, a w nich znajomych, m.in. Blindmana, Dudę, Piotra Kustonia, Jarka Paszczyńskiego czy Staszka Walkowiaka. Ten ostatni jednak nie daje się zgubić. Kilka razy zostawiam go na sztywnym podjeździe ale on zawsze po jakimś czasie mnie dochodzi (wiem, Krzychu, wiem - interwały, he he). Krótko za drugim przejazdem przez moje ukochane Dzierżążno dochodzę też w końcu Młodzika. A zatem z teamowych kumpli został jeszcze tylko Dawid, ale on był tego dnia poza zasięgiem. Na jakieś 20 km przed metą uformował się niezły pociąg, w którym główną lokomotywą był gość w stroju MTB Wieleń. Widać było, że zna każdy zakręt, wie, który tor jazdy wybrać, itp. A zatem siedziałem sobie grzecznie na kole jako drugi wagonik:), tym bardziej, że pierwsze 35 km pojechałem naprawdę ostro i non stop szarpiąc. Od około 45-50 km czułem nadchodzący kryzys i dziękowałem sobie w duchu, że nie wybrałem giga.
Początek szutrówki do mety © Josip
Ostatnia szutrówka to coraz większe dokładania do pieca przez MTB Wieleń i Staszka. Trzymam koło, ale już chyba tylko siłą woli. Prędkość właściwie nie spada poniżej 33-35 km/h. Na kartoflisku odchodzą mi na jakieś 10 m. i już nie daję rady dospawać. Na stadionie jeszcze jeden gość mnie porobił, ale drugie miejsce w teamie udał się obronić przed Młodzikiem.
Na macie zmordowany, ale szczęśliwy, wpadam w objęcia Oli.
Mój czas to 2:15:54. Strata do zwycięzcy (Filip Hasse) niewielka (9 minut), ale miejsce dość odległe - 45/216 Open i 21/75 Open. Widać, że stawka była ciasna i wyrównana.
Znacznie lepiej od mnie spisały się dzieciaki. Oski był 5/41, przegrywając tylko z chłopcami starszymi i na większych kołach (24') a Blanka 9/27. I to w młodzieży upatrywałbym nadziei na rodzinne trofea w najbliższej przyszłości:)
Klasą sam dla siebie był Krzychu, który przyjechał 5-ty open i 3-ci w kategorii na Giga, wykręcając kosmiczny czas 3:54. Za rok wygra!
Pogoda dopisała, atmosfera jak zwykle genialna - Michałki to bez wątpienia mój ulubiony płaskacz sezonu!
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
Nadwarciański
d a n e w y j a z d u
33.50 km
25.00 km teren
01:20 h
Pr.śr.:25.12 km/h
Pr.max:51.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:135 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Tak na szybko ale konkretnie. O dziwo ustanowiłem swój Personal Best na tytułowym segmencie, ale to pewnie dlatego, że w lipcu leżało tam zwalone drzewo. Do KOMa brakuje 15 s... Bardzo ciepło, wręcz upalnie i duszno na, bądź co bądź, już drugą połowę września.
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB
Dookoła Kierskiego z Radkiem
d a n e w y j a z d u
50.30 km
40.00 km teren
02:13 h
Pr.śr.:22.69 km/h
Pr.max:46.10 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:230 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Radek to znajomy, który jeździ mini u Gogola, a nóżkę ma jakby co najmniej mega jeździł:) Tak mnie pięknie rozprowadził na Chojnickiej w Kiekrzu, że aż swój rekord tam poprawiłem o 6 sekund.
Poza tym, to wycisnęliśmy z tereny w okolicach Strzeszyńskiego i Kierskiego tyle, ile się dało. Aa, okazuje się, że fajnym singlem nad jeziorem w Chybach jednak da się przejechać, tylko trzeba olać tabliczkę z napisem: "Teren prywatny". Ogrodzenie na szczęście nie sięga do samego jeziora, bo to byłoby niezgodne z prawem.
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Puszczykowskie Góry
d a n e w y j a z d u
43.00 km
30.00 km teren
01:45 h
Pr.śr.:24.57 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:159 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Pierwszy trening od ponad 10 dni. Szło dramatycznie i się przeraziłem jak szybko, mimo wszystko, forma mi spadła. Ale potem dotarło do mnie, że to przede wszystkim wina wypitych w nadmiarze piwek w piątkowy wieczór:) Co nie znaczy, że nie jestem cienias. Jestem, ale nie aż taki, jak mi się z początku wydawało, he he.
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB
W upale
d a n e w y j a z d u
33.00 km
20.00 km teren
01:20 h
Pr.śr.:24.75 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:187 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
To już chyba ostatni tak upalny dzień w tym roku.
Wpierw na Wildę, a potem Olszak i Malta. Po zmroku (po 20) cały czas było grubo powyżej 30 stopni. Opróżniłem 2 bidony na tych nieco ponad 30 kilometrach (gps się załączył dopiero po jakimś czasie).
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB