josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

XC - zawody

Dystans całkowity:249.30 km (w terenie 226.50 km; 90.85%)
Czas w ruchu:13:38
Średnia prędkość:18.29 km/h
Maksymalna prędkość:49.80 km/h
Suma podjazdów:433 m
Suma kalorii:1241 kcal
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:24.93 km i 1h 21m
Więcej statystyk

II Memoriał Jacka i Sebastiana

d a n e w y j a z d u 15.60 km 15.00 km teren 00:50 h Pr.śr.:18.72 km/h Pr.max:36.00 km/h Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: 93 m Kalorie: 554 kcal Rower:Bestia
Niedziela, 3 listopada 2019 | dodano: 06.11.2019

Memoriał Jacka i Sebastiana czyli przełaje na TKKF. Nawet fajne te przełaje, gdyby jeszcze nie trzeba było biegać z rowerem po schodach, to już w ogóle by mi się podobało:)

Do startu podszedłem na dużym luzie, dlatego ustawiłem się gdzieś w połowie stawki (w najlepszym razie) i było to błędem. Bo oczywiście luz luzem, ale jak ruszyliśmy, to adrenalina zrobiła swoje i wyścig jechałem na maksa, tak jak każdy inny.

Zaraz po starcie
Zaraz po starcie © Josip

Praktycznie cały czas jechałem przed Adrianem Prymowiczem, wyprzedzając w sumie około 15 osób, a kolejnych 15 dublując i to już od 3-ciego kółka. Trasa to wiadomo - ciągły interwał: hamowanie przed zakrętem i podkręcanie w stójce zaraz po. A takich zakrętów było pewnie za 20 na całej trasie. Do tego 2 podbiegi po schodach i 2 na ściankę, której nie byłem w stanie wjechać (właściwie nikt z wyścigu MTB tego nie robił, dopiero Szymon Mikler na przełaju pokazał, że się da się:)).

W technicznej nawrotce między drzewami
W technicznej nawrotce między drzewami © Josip

Na przedostatnim okrążeniu zostałem po raz pierwszy wyprzedzony (Maciej Wartel, nie, to nie dubel), a na ostatnim Adrian w końcu wysforował kilka metrów przede mnie i prowadzenia nie oddał już do mety.

Ogólnie jestem zadowolony. Przede wszystkim nie dostałem dubla, a takim osiągnięciem może się pochwalić jedynie 25 zawodników z przeszło 60-cio osobowej stawki. Jechało mi się dobrze i tak naprawdę straty do mocnych zawodników na każdym kółku mam niewielkie (jakieś 15 sekund), co myślę głównie wynika z techniki zsiadania, a zwłaszcza wsiadania na rower.

Zjazd ze ścianki
Zjazd ze ścianki © Josip

Jak będą mi terminy pasować, to zimą pościgam się na wyścigach przełajowych Gogola - Skoki, Wągrowiec i TKKF.

Czas: 00:50:26
Open Mężczyźni: 20/62
Strata do zwycięzcy Open (Daniel Lipiński): 00:04:36


Good bikes!


Kategoria <20, MTB, XC - zawody

Cross Duathlon Żarnowiec

d a n e w y j a z d u 18.20 km 18.20 km teren 01:04 h Pr.śr.:17.06 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:140 m Kalorie: 687 kcal Rower:Bestia
Sobota, 29 października 2016 | dodano: 09.11.2016

Po czasie ten wpis, tak delikatnie mówiąc, ale co tam - będzie dla potomności lub na stare lata.
Mój debiut w tego typu zawodach. Ba, nie tylko w zawodach, bo - o ile mnie pamięć nie myli, to chyba raz jeden zrobiłem sobie taki trening, że bezpośrednio po rowerze poszedłem biegać. I było to ze 3-4 lata temu:)

Dystans sprinterski, tj. 2,5 km biegu na początek, potem 11 na rowerze i na koniec jeszcze raz bieg - 5 km. Po lesie, ale brzmiało jak bułka z małym piwem. No i 2 razy trzeba zmienić buty.

Przygotowanie - słabe. Na rowerze w październiku jeździłem już tylko sporadycznie. Biegać tak na dobre jeszcze nie zacząłem. I do tego jeszcze jakieś choróbsko z pierwszej połowy miesiąca ciągnie się za mną i echem słabości pobrzmiewa.

Ruszam z animuszem
Ruszam z animuszem © Josip
Oczywiście nadrabiam ambicją, wolą walki i zaangażowaniem, niczym nasza kadra zanim jeszcze pojawił się Lewandowski. Pierwszy bieg kończę na przyzwoitym 20 miejscu (na blisko 200 startujących, w tym sztafety, kobiety i ci dla których liczy się udział). Zmiana idzie tragicznie, blisko 2 minuty, spadam do 4-tej dziesiątki ale różnice nie są wielkie. Wsiadam na rower i pomimo dziwnego uczucia (mięśnie niby rozgrzane, ale jakby nie te, co trzeba) oraz formy, dla której można by właściwie już tylko walnąć epitafium - od razu widzę, że w tych zawodach ta dyscyplina to jednak będzie mój atut. Wyprzedzam, wyprzedzam, a potem wyprzedzam. 16 skalpów jeśli mi się nie pojebało z rozpierającej mnie dumy i ogólnego podniecenia. Jeden tylko zawodnik siadł na kole i im bardziej próbowałem, tym bardziej nie mogłem go zgubić. A potem było pod wmordewind i już w ogóle sprytnie się zamelinował w osłonie żagla z mej gameksowej kurteczki. Tak czy owak, na tej zmianie wprowadziłem moją 1-osobową sztafetę z powrotem do drugiej dziesiątki. Po czasie sprawdziłem, że mam dopiero 11-ty czas samego roweru. No tak, punkty odniesienia potrafią być mylące (ang. - misleading benchmarks, ros. - jab twaju ...).

Muszę się bardziej starać jeśli chodzi o mimikę
Muszę się bardziej starać jeśli chodzi o mimikę © Josip

Powrotne przebranie butów oraz pozbycie się przyłbicy idzie mi jakby ciut sprawniej i na trasę drugiego (dłuższego) biegu ruszam jakoś tak mniej więcej z tymi samymi rywalami, z którymi dojechałem do strefy zmian. Początek jeszcze jako tak mi się biegnie, ale z każdym kolejnym metrem coraz bardziej zapuszczam się w rewiry "k..., daleko jeszcze?!". No kopcę po prostu. Chwyta kolka, wszystko przeszkadza, by nie powiedzieć dosadniej. Oddala mi się dwóch zawodników, których już prawie prawie doganiałem. Z tyłu też (chwilowo) nikogo, więc doczłapmy się do mety, a będzie dobrze. A właśnie - daleko jeszcze? Panie Turek, kończ Pan! Niby niedaleko ale zaczynają się jakieś podbiegi, nie - podejścia, stromo, w piachu i z korzeniami. Fajne. Nawet bardzo, tylko nie jeśli u stóp takowego pikawa wali już ze blisko 3 razy na sekundę. To mnie wykończyło. Do mety tracę jeszcze 5 czy 6 pozycji. Kończę na zaszczytnym 23 miejscu open i 8 w kategorii otwartych bram wieku średniego (31-40 lat).

Z cyklu
Z cyklu "Panie Turek..." © Josip

Na pocieszenie ładny pamiątkowy medal i naprawdę dobra gulaszowa w ramach bufetu.
Na dobicie wynik mojego kolegi - Adriana "Gazeli" Draba, który wygrał wspomnianą wyżej kategorię a mnie włożył bezceremonialnie 5 minut! Szapo ba, czy jakoś tak.

No dobra, podobało mi się:), nawet bardzo. Organizacyjnie też wszystko naprawdę pro i bez zgrzytów. 
Z przyjemnością powtórzę, bogatszy - jak to się mówi - w doświadczenie.

No, to 10-ty start w sezonie został odbyt.y. Będzie premia od sponsora, wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy.


Howk!


Kategoria <20, Forrest Gump, XC - zawody

Cyclocross na TKKFie czyli Przełaje ku pamięci Marka i Zbyszka

d a n e w y j a z d u 26.40 km 20.00 km teren 01:32 h Pr.śr.:17.22 km/h Pr.max:48.60 km/h Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:200 m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 7 lutego 2016 | dodano: 08.02.2016

Oj, dawno mnie tu nie było.. istnieje ryzyko, że wszyscy ewentualni czytelnicy się zniechęcili i pies z kulawą nogą tego nie przeczyta:)
No jakoś tak straciłem wenę do regularnych wpisów w stylu "Wziąłem rower, pojechałem dookoła Strzeszynka i wróciłem. Ale wiało! (a może to nóżka taka słaba)":). Poza tym jest Strava, tam wystarczy tytuł edytować albo nawet nie, za Afternoon Ride też idą Kudosy, he he.
W każdym razie, wyścigi to inna bajka. Są kumple, są rywale znani tylko z widzenia lub nazwiska, są emocje, są kibice i są zdjęcia!
Jakoś tak wyszło, że w tym roku inauguruję starty wyjątkowo wcześnie, właściwie z marszu, bez jakiegokolwiek przygotowania pod rower. Co prawda staram się regularnie ruszać jak tylko wygospodaruję chwilkę, ale w ostatnich tygodniach to był raczej wielobój łączący, koszykówkę, bieganie, narciarstwo zjazdowe, biegowe, łażenie po górach i czasem od wielkiego dzwonu również rower.

Wczoraj zdecydowałem się na start z kilku względów. Raz, że blisko (400 metrów od domu, bliżej się nie da), dwa, że to memoriał dla tragicznie zmarłych kolarzy, a trzy - że wyścig jest krótki, na maksymalnej intensywności i z podbiegami, czyli akurat to moja interdyscyplinarność z ostatnich dni mogła się przydać. No i chyba się przydała bo wynik jest całkiem niezły, znacznie lepszy niż się spodziewałem. Zająłem 11 miejsce (na 33) wśród Mastersów, nie dostając od nikogo dubla (Bieniasz i Górniak się nie liczą bo to Elita i startowali minutę wcześniej) i nawiązując wyrównaną walkę z teamowymi kolegami, ostatecznie plasując się między Drogbasem a Jackiem przy niewielkich różnicach czasowych. Bezkonkurencyjny dla nas był dzisiaj natomiast Adrian, ale on on tego sezonu jest już tylko kolegą:), tzn nieteamowym. Ach te okienka transferowe, he he.

Ale najważniejsze, że wszelkie rozterki co do tego czy dalej bawić się w ściganie w tym roku rozpierzchły się na 4 strony świata. Jakie wątpliwości, jakie problemy z motywacją? Już za 2 tygodnie Wągrowiec i trzeba zap...dalać, żeby tym razem dogonić Draba!:)

No dobra, dosyć pierdu pierdu. Teraz obiecane fotki, dzięki Asi, Staszkowi i Tomaszowi Szwajkowskiemu.

Jedzie skacząc przez płotki:)
Jedzie skacząc przez płotki:) © Josip

Dajesz josip z blatu, dajesz
Dajesz josip z blatu, dajesz © Josip

Koncentracja to podstawa
Koncentracja to podstawa © Josip

I kolejna pętla za mną
I kolejna pętla za mną © Josip

Kolarstwo boli
Kolarstwo boli © Josip

... szcególnie jak się wskakuje z impetem na siodło
... szczególnie jak się wskakuje z impetem na siodło © Josip

Technika wsiadania - wyraźnie do poprawy
Technika wsiadania - wyraźnie do poprawy © Josip

Wygląda jak bym sam został na placu boju:)
Wygląda jak bym sam został na placu boju:) © Josip


Dystans wpisuję razem z rozgrzeweczką. GPS chyba oszalał na tych pętlach - czy to możliwe, żeby przewyższenie wyniosło tylko 17 m?! Na jednej pętli chyba.. a tych było 10 na samym ścigu.

Good bikes!


Kategoria 20-50, MTB, XC - zawody

Przełąje na TKKF czyli Memoriał Marka i Zbyszka

d a n e w y j a z d u 26.00 km 25.00 km teren 01:24 h Pr.śr.:18.57 km/h Pr.max:32.00 km/h Temperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 8 marca 2015 | dodano: 08.03.2015

Jak się ma wyścig 300 m. od domu a na dworze jest 14 stopni i pełne słońce na początku marca, to wstyd się nie pojawi. Żebym było bliżej, to chyba na mojej klatce schodowej musiałbym się ścigać:)
Zatem pojawiłem się i ani trochę nie żałuję. Trasa miała wszystko i wszystkie siły ze mnie wycisnęła. Były więc podbiegi, skoki przez płotki, sekcje zakrętów 180 stopni, zjazdy, 1 sztajfa... a to wszystko na niespełna 2-kilometrowej pętli.

Ponieważ nie wystąpiłem we wcześniejszych edycjach, to razem z Drogbasem i Adrianem startowaliśmy z samego końca. Wiedziałem więc, że o dobry wynik czy dogonienie Jacka lub Dawida, przy tak wyrównanych siłach w tym sezonie, będzie ciężko. I było:)

Natomiast walka z Adrianem i Drogbasem była zażarta od początku do końca, prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, kibice szaleli, a co najważniejsze - na mecie zameldowałem się pierwszy z tej trójki. Po prostu dobrze mi się dziś kręciło (i biegało, i skakało), tak że nawet mimo drobnych awarii (2 razy spadł mi łańcuch gdy na schodach kopnąłem moją długą szkitą pedał do tyłu), zdołałem odrobić straty i urwać się na ostatnim, 10 kółku.

Dostałem dubla od 4 czołowych zawodników - Góral, Spławski, Swat i Górniak, czyli same asy.

A resztę niech opowiedzą obrazy. Wybieram ich raptem 14 bo Ola natrzaskała ich ponad 350:) Wrzucę je później na PIcasse i podam linka zainteresowanym.

Aha, wyników jeszcze nie ma, więc nie wiem, który byłem. W teamie 2gi, za JP Bike'iem, gdyż Dawid zerwał łańcuch.

Edit: Już są wyniki:

Czas: 59:32 (11 okrążeń)
Open: 24/58
Masters: 16/40

Nie najgorzej ale może być jeszcze lepiej.

Grupowe przed, z młodym kolarzem
Grupowe przed, z młodym kolarzem © Josip

Start z czarnej d
Start z czarnej d © Josip

Ostre cięcie na schodach
Ostre cięcie na schodach © Josip

Jeszcze mi się morda śmieje
Jeszcze mi się morda śmieje © Josip

Prawa wolna:)
Prawa wolna:) © Josip

Defekcik, łańcuch spadł
Defekcik, łańcuch spadł © Josip

JP Pro - tak to się robi!
JP Pro - tak to się robi! © Josip

Przez płotki 1
Przez płotki 1 © Josip

Przez płotki 2
Przez płotki 2 © Josip

Wejście w zakręt
Wejście w zakręt © Josip

Too fast for the zoom
Too fast for the zoom © Josip

Sarenki 3:)
Sarenki 3:) © Josip

Finisz 1
Finisz 1 © Josip

Finisz 2, już mnie nie dogonią
Finisz 2, już mnie nie dogonią © Josip

Grupowe po zawodach
Grupowe po zawodach © Josip

Good bikes!


Kategoria 20-50, MTB, XC - zawody

Pobiedziaje Open

d a n e w y j a z d u 16.10 km 16.10 km teren 00:42 h Pr.śr.:23.00 km/h Pr.max:38.30 km/h Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 7 grudnia 2014 | dodano: 07.12.2014

Po pierwsze - wielkie przepraszam za mega spóźnienie, pół godziny!

Po drugie - niezmierne dzięki, że poczekaliście na mnie ze startem.

Po trzecie - przeogromne słowa uznania za zorganizowanie tej świetnej imprezy - od profesjonalnego wytyczenia i oznakowania trasy, przez ognisko i catering na mecie po nagrody dla zwycięzców, których nie powstydziłby się niejeden niby bardzie pro wyścig.

Co do samej jazdy - Seba był dzisiaj poza zasięgiem (brawo!) i to było widać już od pierwszego okrążenia. Mnie udało się w miarę szybko przebić do przodu i w połowie kółka wysunąłem się na drugą lokatę. Za sobą widziałem jednak blisko JP i pana Jerzego z Fogta. Na drugiej pętli wyprzedził mnie Jacek ale udało mi się utrzymywać cały czas w zasięgu 5 depów korbą. Na plecach w podobnej odległości miałem natomiast zawodnika z Fogta. Na trzecim kółku stało się jasne, że nasza trójka powalczy o 2 medale i przeraziłem się, że znów będę 4ty:) Tym bardziej, że na jakiś kilometr przed metą pan Jurek zaatakował i spadłem właśnie na najbardziej niewdzięczną lokatę. Na ostatnim sztywnym podjeździe poszedłem więc w trupa ale miejsca na wyprzedzanie było niewiele. Pozostał więc atak na zjeździe do mety tylko, że nie do końca było dla mnie jasne gdzie ona dokładnie jest. Efekt to niezła kotłowanina i przyznane arbitralnie przez jury miejsce 3 ex aequo:)

Tal to wyglądało:

Udany atak na zjeździe, jestem pewien, że meta jest na wprost.


Okazuje się, że trzeba było jeszcze skręcić w lewo - tak, jak zrobił Jacek i jak chciał zrobić Jurek, ale mu to uniemożliwił jakiś wariat z lewej.

A gdy emocje opadły, to można było już spokojnie pogadać przy ognichu, przy pomidorówce z kotła i kiełbasce z kija.
Fajnie było. Kto nie dojechał, niech żałuje.



W końcu na pudle:) Nagrody na bogato, błyski fleszy.. po to się trenuje, he he.


Good bikes!


Kategoria <20, MTB, XC - zawody

XC Pniewy

d a n e w y j a z d u 25.00 km 25.00 km teren 01:30 h Pr.śr.:16.67 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 11 maja 2014 | dodano: 14.05.2014

Wpis z lekkim opóźnieniem bo dopiero teraz ogarnąłem relację zdjęciową.
Tym razem na wyścig udałem się z ukochanymi kibicami a na miejscu spotkałem wielu kumpli - Marka, Jacka, dawno niewidzianego na MTB - Rodmana, Krzycha, Jurka a także Staszka z teamu GPBT.
Trasa była świetna - hopki (x2), belki, progi z kamieniami, schody, ogródki kamienne, bandy, muldy (rodeo ride), ścianki, agrafki - czyli prawdziwe XC. Na rundzie zapoznawczej, nie powiem, miałem kilka momentów zawahania tudzież głębszej refleksji:) ale na samym wyścigu już wszystko zjechałem i podjechałem w siodle. Nie ma co, skill rośnie:)

Miejsce zająłem w środku stawki, do JPBike'a tracąc 2:20 a z drugiej strony zyskując 1:50 nad Rodmanem. Jak na XC nie są to duże różnice..
Czas: 1:08:47
Open Masters: 21/41
Masters 1: 12/24

A wyglądało to tak (copyrigths: Ola):
Na belce
Na belce © Josip

Belki po raz drugi
Belki po raz drugi © Josip

Dynamika
Dynamika © Josip

Na kamieniach
Na kamieniach © Josip

Ostatni zakręt przed kreską
Ostatni zakręt przed kreską © Josip

No i w końcu na pudle
No i w końcu na pudle:) © Josip


Good bikes!


Kategoria 20-50, MTB, XC - zawody

XC Wągrowiec

d a n e w y j a z d u 29.50 km 29.50 km teren 01:47 h Pr.śr.:16.54 km/h Pr.max:35.00 km/h Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 6 kwietnia 2014 | dodano: 06.04.2014

Dojazd do Wągrowca z Kłosiem minął bardzo szybko - bo i towarzystwo przednie i droga świeżo po remoncie:). Na miejscu spotykamy JPBike'a, Drogbasa i Rysia Bróździńskiego. Po sprawnym załatwieniu formalności robimy 2 pętle rozgrzewkowo-zapoznawcze. Trasa nie jest jakaś wybitnie trudna - ogólnie góra-dół po skarpie nad jeziorem + jeden szczególnie wymagający podjazd, gdzie lepiej od razu zsiąść z roweru bo inaczej można się zakopać albo wypaść za taśmę jak Kłosiu:) W pamięć zapada również stromy zjazd po korzeniach, gdzie na początku miałem obawy czy w ogóle zjeżdżać ale za trzecim razem, już na wyścigu, prułem w dół bez zaciskania klamek:).

Na starcie wyczytali mnie dosyć późno więc stałem z tyłu, a na rozjazdówce jeszcze straciłem kilka pozycji bo raz, że nie lubię przepychanek a dwa, że bez blatu trudno jest odejść komuś na płaskim. Natomiast po wjechaniu w teren zacząłem stopniowo odrabiać pozycje i nie zostałem już ani razu wyprzedzony. Sam z kolei wyprzedziłem z 15-20 osób, nie licząc dubli. Ja dubla nie dostałem, z czego jestem dziś najbardziej zadowolony. Bo w teamie przyjechałem ostatni, ze stratą około 4 min do Kłosia i Jacka oraz 2,5 min do Drogbasa. Wiadomo, oni wszyscy na dużych kołach lub 27,5, ja bez blatu ale i tak - to nie XTRy napędzają rowery:).
Generalnie z formą nie jest źle ale u kolegów, jak widać, jest jeszcze lepiej (gratki!). No i dobrze, drużynowo dziś na pewno wygraliśmy, szkoda tylko, że akurat takiej klasyfikacji nie było, he he.

Na mecie spotkaliśmy jeszcze Krzycha i Jaskółkę, pokibicowaliśmy im na starcie i pierwszym kółku wyścigu elity, po czym wróciliśmy do domu. To był udany dzień!

Czas: 1:11:17
Masters I: 14/30
Open: 26/55


Good bikes!


Kategoria 20-50, MTB, XC - zawody

Uphill Eliminator Race na Osowej

d a n e w y j a z d u 54.80 km 40.00 km teren 02:45 h Pr.śr.:19.93 km/h Pr.max:49.80 km/h Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 3 marca 2013 | dodano: 04.03.2013

Kolejne zawody z cyklu ZOGB (Zimowe Ogórki Goggle-Bikestats):D. Tym razem pomysłodawcą i głównym organizatorem był Rodman, takoż kulturalnie daliśmy mu wygrać:) Ale po kolei. Tzn zbyt szczegółowo nie będę się rozpisywał bo koledzy już popełnili relacje, np. Jacek czy Marek.

Parę słów jednak skrobnę bo to w końcu moje pierwsze pudło w karierze, he he. Na miejsce docieramy 9-osobowym pociągiem jadąc bardzo już suchym i przyjemnym Szlakiem Nadwarciańskim. Na Osowej spotykamy Rodmana, który właśnie kreśli linię mety a następnie stara się nam wytłumaczyć zasady zawodów. Formuła jest bardzo ciekawa, przypomina trochę sprinty na nartach biegowych. Lista startowa liczy 10 przecinaków. Wpierw drogą losowania dzielimy się na 2 grupy eliminacyjne po 5. Z każdego wyścigu 3 pierwszych awansuje bezpośrednio do półfinałów a pozostała czwórka ma jeszcze szanse w repasażach. Następnie półfinały 4-osobowe, z których do finału awansuje 2 najlepszych w każdym ścigu a przegrani walczą o miejsca 5-8. A na koniec, wisienka na torcie czyli Le Grande Finale:-)

Udaje mi się wygrać moją eliminację a następnie dość wyraźnie (i niespodziewanie) półfinał. Później okazuje się, że Rodman zastosował po prostu zasłonę dymną. W finale jest nas 4 - Drogbas (faworyt, wygrał w cuglach eliminacje i półfinał), Rodman (coś mi mówi, że nie pokazał jeszcze wszystkiego), JPBike (natural born climber) i piszący te słowa - Josip.

Po starcie Drogbas wystrzela jak z torpedy do przodu ale tym razem nie udaje mu się zgubić rywali. W połowie dystansu, na najbardziej stromym odcinku (około 15%) atakuje Rodman. Staję na pedały i próbuję skleić ale wtedy Drogbasa lekko znosi na lewo i nieświadomie zajeżdża mi drogę. Wytracam prędkość i już wiem, że będzie cholernie ciężko dogonić lidera. Ale cisnę co sił, żeby zgubić Jacka, który również wyskoczył zza pleców Jarka. Mięśnie palą, serce wali pewnie powyżej 180 (nie wiem dokładnie bo nie miałem pulsaka) ale udaje się odskoczyć i w miarę bezpiecznie dojechać na drugiej lokacie na metę. Jest pudło i medal, o yeah:-)

Ogólnie super imprezka, chapeaux bas dla Rodmana za pomysł oraz dla wszystkich uczestników za spontaniczną reakcję i stawienie się na starcie!

Na koniec jeszcze zasłużone piwko w zacnym gronie nad Wartą w Puszczykówku (słońce grzało aż miło) i powrót tą samą trasą do domu.

Dzięki!


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB, XC - zawody

XC Pobiedziaje Open

d a n e w y j a z d u 20.20 km 20.20 km teren 01:01 h Pr.śr.:19.87 km/h Pr.max:35.80 km/h Temperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 2 grudnia 2012 | dodano: 02.12.2012

Byłem pewien, że nie wystartuję ale cudowni ludzie - Asia i Marcin - wyszli z propozycją, że zaopiekują się Blanką podczas jazdy. Jeżeli w niedzielny ranek (o 10:-D) budzi cię telefon od samego orga, to wiedz, że coś się dzieje:) i, że musisz się pojawić.

A zatem się pojawiłem i.. nie żałuję. Impreza zorganizowana była świetnie (tu jeszcze raz wielki ukłony dla organizatorów), trasa oznakowana prawdziwymi strzałkami (no nie było lipy) a do tego wszystkiego zjechał się naprawdę kwiat poznańskiego i pobiedziszczańskiego kolarstwa MTB:) - Biniu, Drogbas, Grigor JPBike, Kania, Klosiu, Rodman, Seba, oczywiście z3waza... by wymienić tylko niektórych. I jeszcze kontuzjowany Młodzik jako kibic-obserwator.

Na początek zrobiliśmy objazd 5-kilometrowej trasy a potem ustawiliśmy się w "sektorach" i ruszyliśmy na 3 pętle ścigu. Od razu widziałem, że żartów ani odpuszczania nie będzie. Ja formę mam iście grudniową, robię ostatnio 150 km treningowych w miesiącu, więc przede wszystkim nie chciałem dostać dubla:-)

Dość szybko na prowadzenie wysunął się Rodman, za nim JPBike, jednak chłopaki przeoczyli skręt i gdyby nie nasze krzyki na pewno dostaliby DSQ (czyli jednak było po koleżeńsku). Po tym incydencie nastąpiło pewne przetasowanie w czołówce i niespodziewanie znalazłem się w pierwszej trójce, obok Drogbasa i Grigora. Po przejechaniu pierwszej pętli, wysunąłem się nawet na prowadzenie i tak pociągnąłem ze 2 km. Wtedy i ja źle skręciłem ale skarżyć mogę się tylko na własną głupotę, bo oznakowanie było wzorowe. Niby to tylko paręnaście sekund w plecy ale od razu spadłem na 6-te miejsce i musiałem gonić. Przez przejazdem obok kibiców udało się wrócić na trzecią lokatę ale czułem jak sił ubywa mi z każdym depnięciem w korby. Ostatnie kółko to próba zgubienia 3 zawodników na kole (z3waza, JPBike i Biniu) oraz nadzieja na dogonienie Drogbasa, którego białą koszulkę miałem wciąż w zasięgu wzroku (ale już nie pyty:)). Gdzieś daleko z przodu był jeszcze czarny koń zawodów - Grigor. Chociaż z drugiej strony, biorąc pod uwagę jego kilometraż w tym roku, a szczególnie w listopadzie, i młody wiek, to nie taki znów czarny.. ale na pewno koń:).

Drogbasa nie dogoniłem ale za to, dzięki podkręcaniu tempa na hopkach, udało się zgubić ogon. I gdy tak sobie myślałem, że spokojnie dojadę na medalowej pozycji, na jednej nawrotce zobaczyłem jadącego niebezpiecznie blisko - Rodmana! Dorzuciłem do pieca ale już nie bardzo było czym palić a Rodman poczuł krew:) Doszedł mnie na ostatniej prostej przed metą. Siadłem mu na koło, prędkość 35 km/h i lecimy przez las. Ostatni ciężki podjazd przed metą, stromy, z korzeniami i piachem. Rodman chwilę wcześniej niż ja podejmuje decyzję, żeby zejść z roweru i wbiec i to okazuje się kluczowe posunięcie. Na metę wjeżdżam o długość roweru za nim, na moim tradycyjnym 4-tym miejscu, he he.

Chwilę po mnie przyjeżdżają z3waza, JPBike, Biniu i Kłosiu, chyba w tej właśnie kolejności. Wygrał Grigor - gratulacje!

Trasa była całkiem wymagająca - śliskie liście, kilka nawrotek i sztywnych podjazdów, miejscami błoto. 2 razy o mało nie leżałem.

Po wyścigu nadszedł czas na integrację przy ognisku, niestety nie mogłem już za długo zabawić bo raz, że spieszyłem się na niedzielny obiad u mamy a dwa, że moja córa całkiem straciła humor gdy zobaczyła tylu dużych chłopaków:)

Tak czy siak - było super i jeszcze raz wielkie dzięki dla Asi, Marcina oraz Sebastiana za przygotowanie ogniska, bufetu:), herbatki i wytyczenie trasy.

Z tego musi się narodzić nowy cykl winter MTB!


Good bikes!


Kategoria 20-50, XC - zawody

XC Fortuna Thule Gniezno

d a n e w y j a z d u 17.50 km 17.50 km teren 01:03 h Pr.śr.:16.67 km/h Pr.max:35.40 km/h Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 1 kwietnia 2012 | dodano: 01.04.2012

Pierwsze XC w życiu i zarazem pierwsze ściganie w tym roku.
Podobają mi się te interwałowe pętelki:)

Początek jak zwykle słabo - nie umiem się przepchnąć i w efekcie zostaję przyblokowany na singlach. JP i Drogbas od razu mi odjeżdżają, Rodmana widzę jakieś 5-8 pozycji przed sobą. Potem jakiś zator na łatwym podjeździe i muszę się nawet zatrzymać:(

W końcu peletonik się rozciąga, ja łapię rytm i zaczynam się przesuwać w górę stawki. Pierwszy skalp to Rodman, któremu akurat spadł łańcuch. Następnie różne znajome twarze i sylwetki kolarzy, z którymi tasowałem się na trasach zeszłorocznych maratonów. Pod koniec 4-tego kółka dogania mnie Radek Lonka czyli dostaję dubla. Na pocieszenie pozostaje mi jedynie fakt, że ja sam już też zdążyłem kogoś wcześniej zdublować.
Pod koniec 5-tego okrążenia ku swemu zdziwieniu widzę przed sobą Drogbasa. No i znowu jest motywacja żeby dorzucić do pieca i wyprzedzić kolegę z teamu. Udaje się.
Na koniec jeszcze szaleńcza pogoń za kompanem z pamiętnego maratonu w Suchym Lesie w 2011, czyli Schondim, którego też udaje mi się dojść na przedostatnim chyba podjeździe przed metą.
Najlepszy z naszej ekipy okazał się dziś Jacek, który wlał mi minutę.
Co ciekawe, międzyczasy pokazują, że tę minutę wypracował już na pierwszym okrążeniu a potem jechaliśmy niemal identycznie...

Czas: 1:03
Miejsce Open: 33/75
Miejsce w kategorii: 18/34

Jakie spostrzeżenia? Że fajnie to już pisałem. Zupełnie inna jazda niż na maratonie - liczy się zdolność do rwanego wysiłku, umiejętności techniczne tak na zjazdach jak i na podjazdach ale również dobre operowanie przełożeniami (i oczywiście sprawny sprzęt - biegi muszą wchodzić!). Świetnie sprawdziły mi się gripshifty i możliwość błyskawicznego zrzucania nawet o 4/5 przełożeń z tyłu (i to samo w drugą stronę).

Co jeszcze... Lonka, Górski - to cyborgi! Ja dostałem dubla po niecałych 4 kółkach a wydawało mi się, że mocno jadę. W ogóle tylko 22 zawodników na 75 udało się przejechać pełne 7 okrążeń. No fakt, pętla była krótka (2,7 km) ale tam prawie nie ma przypadkowych ludzi, sami wyjadacze (kolejna różnica w porównaniu do maratonów).

A, i jeszcze się cieszę, że właściwie całość w siodle, 2 małe podpórki tylko.

No dobra, kiedy i gdzie następne XC?:)

Wkurzyłem się tylko, że już na samym początku opaska od pulsometru osunęła mi się na brzuch i co najwyżej mogłem sobie ruchy jelit monitorować. A po ciągłym sapaniu wnosząc, to średnie tętno spokojnie na poziomie 170 było...

Na dole ścianki, copyright: Staszek i Jacek z teamu Pyrcyk


Atakuję! Z tyłu zostaje miejscowy z GKKG:) Ale fejs wykrzywiam okrutnie:)
copyright: Staszek i Jacek z teamu Pyrcyk


Good bikes!


Kategoria XC - zawody