Uphill Eliminator Race na Osowej
d a n e w y j a z d u
54.80 km
40.00 km teren
02:45 h
Pr.śr.:19.93 km/h
Pr.max:49.80 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Kolejne zawody z cyklu ZOGB (Zimowe Ogórki Goggle-Bikestats):D. Tym razem pomysłodawcą i głównym organizatorem był Rodman, takoż kulturalnie daliśmy mu wygrać:) Ale po kolei. Tzn zbyt szczegółowo nie będę się rozpisywał bo koledzy już popełnili relacje, np. Jacek czy Marek.
Parę słów jednak skrobnę bo to w końcu moje pierwsze pudło w karierze, he he. Na miejsce docieramy 9-osobowym pociągiem jadąc bardzo już suchym i przyjemnym Szlakiem Nadwarciańskim. Na Osowej spotykamy Rodmana, który właśnie kreśli linię mety a następnie stara się nam wytłumaczyć zasady zawodów. Formuła jest bardzo ciekawa, przypomina trochę sprinty na nartach biegowych. Lista startowa liczy 10 przecinaków. Wpierw drogą losowania dzielimy się na 2 grupy eliminacyjne po 5. Z każdego wyścigu 3 pierwszych awansuje bezpośrednio do półfinałów a pozostała czwórka ma jeszcze szanse w repasażach. Następnie półfinały 4-osobowe, z których do finału awansuje 2 najlepszych w każdym ścigu a przegrani walczą o miejsca 5-8. A na koniec, wisienka na torcie czyli Le Grande Finale:-)
Udaje mi się wygrać moją eliminację a następnie dość wyraźnie (i niespodziewanie) półfinał. Później okazuje się, że Rodman zastosował po prostu zasłonę dymną. W finale jest nas 4 - Drogbas (faworyt, wygrał w cuglach eliminacje i półfinał), Rodman (coś mi mówi, że nie pokazał jeszcze wszystkiego), JPBike (natural born climber) i piszący te słowa - Josip.
Po starcie Drogbas wystrzela jak z torpedy do przodu ale tym razem nie udaje mu się zgubić rywali. W połowie dystansu, na najbardziej stromym odcinku (około 15%) atakuje Rodman. Staję na pedały i próbuję skleić ale wtedy Drogbasa lekko znosi na lewo i nieświadomie zajeżdża mi drogę. Wytracam prędkość i już wiem, że będzie cholernie ciężko dogonić lidera. Ale cisnę co sił, żeby zgubić Jacka, który również wyskoczył zza pleców Jarka. Mięśnie palą, serce wali pewnie powyżej 180 (nie wiem dokładnie bo nie miałem pulsaka) ale udaje się odskoczyć i w miarę bezpiecznie dojechać na drugiej lokacie na metę. Jest pudło i medal, o yeah:-)
Ogólnie super imprezka, chapeaux bas dla Rodmana za pomysł oraz dla wszystkich uczestników za spontaniczną reakcję i stawienie się na starcie!
Na koniec jeszcze zasłużone piwko w zacnym gronie nad Wartą w Puszczykówku (słońce grzało aż miło) i powrót tą samą trasą do domu.
Dzięki!
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB, XC - zawody