josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:614.25 km (w terenie 236.00 km; 38.42%)
Czas w ruchu:22:02
Średnia prędkość:24.34 km/h
Maksymalna prędkość:62.40 km/h
Maks. tętno maksymalne:185 (97 %)
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:38.39 km i 2h 00m
Więcej statystyk

TTR-N Okonek - Poznań

d a n e w y j a z d u 216.05 km 80.00 km teren 08:33 h Pr.śr.:25.27 km/h Pr.max:54.00 km/h Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 30 października 2011 | dodano: 30.10.2011



Dałem radę! Było naprawdę grubo, kto nie pojechał - niech żałuje.

Relacja i zdjęcia będą. Jak dojdę do siebie:-)

***************************************************
edit:

Pobudka o 4:25 bo nie miałem pewności czy aby przypadkiem czas w komórce sam się nie przestawi. Nie przestawił się, więc teoretycznie miałem jeszcze godzinkę na dospanie ale to już bardziej taka nerwowa drzemka z tego wyszła.
Wmusiłem w siebie makaron, ubrałem się i na dworzec. Dziecko się obudziło i spytało tylko: "Mamusiu, czemu tatuś idzie na rower tak w nocy?":-) No tatuś już tak ma...

Na dworzec docieram jako jeden z ostatnich - są już główni organizatorzy (Mike i PioTrek), Marc, Młodzik, poznaję też mastersa Jacka oraz Gabora. W kolejce po bilet przede mną stoi gość w dżinsach i ze starym rowerem miejskim z koszyczkiem. On nie może być z tej samej wycieczki - myślę sobie. Ale kupuje bilet do Okonka, hmm...

Mimo, że skład wygląda jakby pamiętał wczesnego Gierka i obył się bez mycia okien przez cały ten czas - podróż mija szybko przy pogaduchach na tematy (a jakże!) rowerowe, ale również (o zgrozo!)... motoryzacyjne. W wagonach śmierdzi ale przynajmniej jest ciepło.

W Okonku na peronie czeka na nas 4-osobowa ekipa ze Złotowa, która zamierza nam towarzyszyć na pierwszym odcinku trasy przez malownicze lasy wzdłuż Gwdy. Nas z Poznania przyjechało 10-ciu, no przynajmniej tylu wysiadło z pociągu:-)
Jedziemy 3 kilometry na start trasy i tam trzaskamy pamiątkową fotkę:

Ten najbardziej wyrośnięty w środku to ja:) (copyright: Sławek Dereszowski)

Początek dosyć piaszczysty, z jedną zmarszczką. Dojeżdżamy do drogi nr 22 i tam czekamy na wszystkich. Brakuje tylko kolegi z koszyczkiem. Podobno zrezygnował i postanowił, że pojedzie jednak do dziewczyny do Szczecinka. Dzwonimy do niego, żeby to potwierdził. Potwierdza, uff, czyli jest szansa, że jednak dojedziemy do Poznania przed 1 listopada. A ponoć gość ma w domu, kilkanaście rowerów, w tym jednego wypasionego 29-era... No comments.

Zaczyna się najbardziej malowniczy fragment trasy - wzdłuż rzeki Gwdy oraz jezior na jej szlaku. W pięknych barwach jesieni i z mgiełką unoszącą się nad wodą wszystko to wygląda obłędnie. Jednocześnie szlak jest dość trudny, nierówny, momentami piaszczysty i ze zwalonymi gałęziami - po 20 kilometrach licznik pokazuje średnią w okolicach 22 km/h.
A tu sobie śmigamy z Markiem po akurat łatwiejszym odcinku trasy:

Copyright: Sławek Dereszowski

Docieramy do zniszczonego przez Niemców i rozkradzionego przez Sowietów mostu kolejowego na Gwdzie w okolicach Jastrowia:


Dalej trasa robi się łatwiejsza - ubite leśne dukty a nawet asfalty. Mijamy Osówkę (piękny kościółek szachulcowy) i Tarnówkę. Po około 45 km. odłącza się ekipa ze Złotowa (dzięki chłopaki!). My jedziemy dalej - wpierw leśną autostradą z szutru a następnie dłuuugą asfaltową ścieżką rowerową do Piły. W Pile kierujemy się na dworzec (69 km), gdzie jeszcze jeden uczestnik postanawia kontynuować podróż powrotną już PKP. My z kolei stołujemy się w barze Chiński Wok, który serwuje tak tradycyjne dania kuchni chińskiej jak zapiekanka, hamburger czy pierogi. Za to kawka jest wyśmienita - z ekspresu (sic!) i za 3 złote (sic!). Zapiekanka to klasyk gatunku z takich miejsc, pomarańczowy keczup, tłusty majonez, rozmrożone pieczarki i coś a la ser. Ale posiada 2 wielkie atuty - jest ciepła i ma chyba z 1000 kalorii.

Mają do nas dołączyć dwaj mocni kolarze tj. bracia Zbyszek i Wojtek Wiktor ale ciągle gdzieś się gubią. Ruszamy więc póki co w 8 kierując się na Trzciankę.
Posileni, na asfalcie jedziemy żwawo, w niemal wzorcowych zmianach. Prędkość około 30 km/h, kilometry mijają szybko. Gdzieś za Łomnicą dochodzą nas w końcu Zbyhoo i Wojtek. Oj te lokomotywy okażą się jeszcze nieocenione.

W Trzciance ruch jak na Marszałkowskiej - jedni właśnie wyszli z mszy, inni spieszą na cmentarz. Nasz kolorowy i profesjonalny na oko peleton wzbudza sensację - dziewczęta rzucają kwiaty i te sprawy:-)
Przed Czarnkowem mam kryzys. Zgodnie z moimi przewidywaniami nadchodzi on wtedy kiedy mam już dużo w nogach (120 km) i jeszcze dużo do zrobienia (około 80 km, jak mi się wydaje), to efekt psychologiczny. Jadę schowany gdzieś w środku peletonu, starając się trzymać tor jazdy i tęsknie wypatrując charakterystycznego mostu na Noteci. W końcu jest - most a niedługo potem także przerwa żywieniowa pod sklepem koło rynku. Jak dla mnie - wybór w Czarnkowie może być tylko jeden! Ciemne noteckie stawia mnie na nogi:-)

Po tym postoju w wielu wstępują nowe moce - Wojtek, Piotrek i Staszek robią sobie wyścig na podjeździe ul. Jesionową (14% nachylenia, jak wskazuje tabliczka). Reszta (w tym ja) spokojnie czeka na dole. Potem przebijamy się przez stromą ścieżkę z wąwozem wydrążonym przez spływającą glinianym podłożem wodę. Niezłe klimaty pod MTB mają w tym Czarnkowie, tylko, że niekoniecznie dla kogoś, kto ma już ponad 130 km w nogach.

Wyjeżdżamy na odsłonięte tereny - wpierw drogi polne, potem asfalt. Pod zacinający z ukosa wiatr nasz pociąg ustawia się w klasyczny wachlarzyk. Przyjemniej się robi w Puszczy Noteckiej. Tym bardziej, że GPS Marka pokazuje delikatny, 1% spad. Mam okazję porozmawiać trochę z Gaborem. To Węgier, mieszkający od 5 lat w Polsce. Prowadzi z powodzeniem sklep z ostrym kołem w Poznaniu (no tak, lanserów u nas nie brakuje, he he). Ze zdziwieniem dowiaduję się, że Budapeszt to "najlepsze na świecie miasto dla rowerów", otoczone górkami o wysokości 400-500 m.

Za Obrzyckiem na biwaku Daniele czeka na nas siostra Michała z gorącą kawą i herbatą. Chwała jej za to! Na licznikach już około 155 km - widać, że wyjdzie więcej niż 200. Robi się zimno i coraz ciemniej, szybko się zbieramy i ruszamy dalej już z włączonym lampkami (na razie tryb migający).
Za Baborówkiem, gdy kończą się latarnie, trzeba już włączyć pełną moc. Jestem naprawdę pod wrażeniem siły miotania lumenów bocialarki. Wychodzę na czoło, żeby oświetlać ciemność przed nami, mimo, że mocy w nogach daleko tej, która jest w latarce.

Szczerze mówiąc, od około 185-190 km mam już dość, jestem głodny ale nie mogę już patrzeć na batony czy czekoladę. Mijamy Rokietnicę, Kiekrz i wjeżdżamy w teren. Znowu wychodzę na przód, obok mnie Marek z bocialarką na kasku. Wrażenie jest piorunujące - jakby auto na długich jechało. Dałoby się grzać jak w dzień, gdyby nie to, że węgla już brakuje...
Jeszcze tylko Rusałka, Park Sołacki, szybki przejazd przez miasto i zmordowani ale z mega satysfakcją dojeżdżamy do Starego Marycha!

Pamiątkowa fota, uściski dłoni, obiecany atlas od marszałka i spadam do chaty.

WIELKIE PODZIĘKOWANIA I SŁOWA UZNANIA DLA WSZYSTKICH TOWARZYSZY TEJ WYPRAWY!

Ja pobiłem o ponad 60 km swój dystansowy personal best i nie sądzę, żebym jeszcze w tym roku go poprawił:-)

W domu czekała na mnie ciepła strawa (rosół i kotlety) oraz fotoreporterka:)

Daleko od drzwi nie zdołałem dojść, he he.

Good bikes!


Kategoria Only for tough mothafuckers

Przygotowania

d a n e w y j a z d u 18.82 km 0.00 km teren 00:58 h Pr.śr.:19.47 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Piątek, 28 października 2011 | dodano: 28.10.2011

Po pracy do Cykloturu po ocieplacze na buty i długie rękawiczki. Niby w niedzielę ma być ciepło ale abo to człowiek wie, o której do chaty wróci?:)

Na jednokierunkowych uliczkach Jeżyc malują kontrapasy - super sprawa! Śmigając ścieżką wzdłuż Bukowskiej od Przybyszewskiego do Polnej minąłem chyba ze 100 uwięzionych na amen w korku aut. Kierowcy wodzili w moim kierunku tęsknym wzrokiem ale być może to dlatego, że nieopodal jechało na holendrze młode blond dziewczę w sukience:-)


Good bikes!


Kategoria Commuter

Do czego służy rower miejski

d a n e w y j a z d u 22.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida
Środa, 26 października 2011 | dodano: 26.10.2011

czyli w moim przypadku stary góral. Na przykład do:
- pojechania do ubezpieczalni żeby przedłużyć OC (samochodowe)
- przywiezienia projektora z Garbar na Wildę
- powrotu z pracy do domu w 8 minut gdy jest to wskazane
- podjechania na zakupowy lans do Starego Browaru:-)
- zjechania podjazdem dla wózków przy Andersji z 3 zakrętami 180 stopni bez jednej podpórki
- tworzenia wpisów z BS z niczego:-)


Good bikes!


Kategoria Commuter

Kamionki

d a n e w y j a z d u 41.72 km 25.00 km teren 01:35 h Pr.śr.:26.35 km/h Pr.max:42.30 km/h Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 23 października 2011 | dodano: 23.10.2011

Brrr... zimno. Najbardziej zmarzły mi palce u nóg, czas się przestawić na zimowe buty, niestety.

Mam nadzieję, że za tydzień będzie cieplej bo nie wyobrażam sobie całego dnia na rowerze przy takiej temperaturze.

Dojazd do Kamionek terenowym szlakiem łącznikowym Pierścienia, powrót przez Krzesiny i Garaszewo. Na koniec jeszcze trochę kręcenia po Dębinie i nad Wartą.


Good bikes!


Kategoria 20-50

Piątkowa praca

d a n e w y j a z d u 7.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida
Piątek, 21 października 2011 | dodano: 23.10.2011

się w weekend obraca:)


Kategoria Commuter

TTR-N czyli szykuje się niezła wyrypa

d a n e w y j a z d u 16.00 km 3.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida
Czwartek, 20 października 2011 | dodano: 20.10.2011

Zaprzyjaźnieni kolarze z Great Poland Bike Team organizują w niedzielę 30 października przejazd północnym odcinkiem Transwielkopolskiej Trasy Rowerowej - z Okonka do Poznania. Dojazd na miejsce startu pociągiem, który wyjeżdża z Pz jakoś tak bladym świtem albo jeszcze przed świtem:-).
Według prognozy 16-dniowej ma być wtedy wyjątkowo ciepło (16 stopni!) i możliwy mały deszczyk, czyli w sam raz - nie będzie się kurzyć:-).
Więcej szczegółów tutaj.

Ja się na to piszę. Znajdzie się więcej takich wariatów?

P.S. Dystans to rzecz jasna dojazdy i powroty z kołchozu:) wczoraj i dziś.


Good bikes!


Kategoria Commuter

Na baskecik

d a n e w y j a z d u 16.27 km 0.00 km teren 00:44 h Pr.śr.:22.19 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Czwartek, 20 października 2011 | dodano: 20.10.2011

Trasa coraz bliższa ideału - drogi oświetlone, mało wyprzedzania przez auta na gazetę, w miarę płynny przejazd przez skrzyżowania.


Good bikes!


Kategoria ride for fun

Do roboty

d a n e w y j a z d u 18.00 km 3.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida
Wtorek, 18 października 2011 | dodano: 18.10.2011

Rano szron a popołudniu na tyle ciepło i przyjemnie, że aż specjalnie nadłożyłem drogi wracając z centrum na Wildę przez Piastowskie:-)

On mi humor poprawia ostatnio:
&feature=relmfu
:-)


Good bikes!


Kategoria Commuter

Cmentarz i obwodnica

d a n e w y j a z d u 56.38 km 20.00 km teren 02:25 h Pr.śr.:23.33 km/h Pr.max:50.20 km/h Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 16 października 2011 | dodano: 16.10.2011

Wycieczka z tatą. Wpierw pojechaliśmy na Junikowo postawić wrzos i znicz u babci.
Następnie pokręciliśmy przez Skórzewo do Dąbrowy, gdzie wjechaliśmy sobie na praktycznie gotową (przynajmniej na tym odcinku) ale jeszcze zamkniętą dla aut zachodnią obwodnicę Poznania w ciągu S11. Po równym jak stół asfalcie pomknęliśmy aż do Sadów, gdzie niestety na ten moment kończy się ekspresówka.

Wyglądało to o tak:


Powrót przez Kiekrz, Strzeszynek i Rusałkę. Koło stadniny koni przy Biskupińskiej spotkałem Jacgola, który kończył właśnie 1/3 pierścienia. Kawałek go podprowadziłem bo mi się już chłodno zaczynało robić:-)

Niebo dzisiaj beż jednej chmurki a drzewa są jeszcze całkiem zielone i mają dużo liści jak na tę porę roku. Na zdjęciach wygląda to na późny sierpień ale jest to złudne - przy dość silnym wietrze zimno było dzisiaj przenikliwe.


Good bikes!


Kategoria 50-100

Z Krzychem i pulsometrem

d a n e w y j a z d u 41.11 km 25.00 km teren 01:38 h Pr.śr.:25.17 km/h Pr.max:43.20 km/h Temperatura:11.0 HR max:185 ( 97%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Sobota, 15 października 2011 | dodano: 15.10.2011

Umówiliśmy się z kolegą z kosza na wspólny wypad do WPNu. Na miejscu zbiórki Krzychu pożyczył mi swój pulsometr mówiąc, że teraz nie będzie go już potrzebował.
Dojazd do parku troszkę inaczej niż zwykle, bo zachodnią stroną torów kolejowych i dopiero za stacją PKP w Luboniu przejazd w kierunku szlaku nadwarciańskiego. Potem Puszczykowskie Góry, żółty szlak do Jarosławieckiego i standardowy powrót przez Wiry, wzdłuż cmentarza w Luboniu i Świerczewo. Krzysztof na asfalcie dzielnie trzymał koło, nawet przy blisko 40 km/h. Jednak w lesie wychodziła już różnica w wytrenowaniu i depnięciu:-) Co nie zmienia faktu, że może być on w przyszłym sezonie zagrożeniem dla zawodników Emedu z M4...

Pierwszy raz w życiu jechałem z pulsometrem i trochę mnie to ustrojstwo fascynowało:-) Nie wiem jak sczytać z tego Garmina średnie tętno (zresztą i tak nie byłoby to miarodajne bo parę razy się zatrzymywałem i czekałem) ale poczyniłem pewne obserwacje:
- łatwo wbijam się w wysokie tętno
- przy tempie "maratonowym", czyli bardzo ostrym ale możliwym do utrzymania przez 2 godziny, tętno mam w okolicach 170
- najwyższy wynik dzisiaj osiągnąłem na sztywnym terenowym podjeździe w Puszczykowskich Górach - 185. Mocno ale na pewno nie był to jeszcze maks.
- po zatrzymaniu się, zejście ze 170 do 130 jest bardzo szybkie, jakieś pół minuty.
- jazda poniżej 130 to już jest niedzielny spacer z rodzinką:-)

Po tych parametrach widać wyraźnie, że ostatnio poważniej jeżdżę raz, góra 2, w tygodniu i jestem wypoczęty. Z drugiej strony, nie zatraciłem jeszcze formy startowej z końcówki sezonu.
Nie widać natomiast (tak mi się przynajmniej wydaje), że byłem wczoraj na grubej imprezie i wyszedłem na rower w sporej mierze w celu rozjeżdżenia solidnego kaca, he he.


Good bikes!


Kategoria 20-50