Październik, 2016
Dystans całkowity: | 18.20 km (w terenie 18.20 km; 100.00%) |
Czas w ruchu: | 01:04 |
Średnia prędkość: | 17.06 km/h |
Suma podjazdów: | 140 m |
Suma kalorii: | 687 kcal |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 18.20 km i 1h 04m |
Więcej statystyk |
Cross Duathlon Żarnowiec
d a n e w y j a z d u
18.20 km
18.20 km teren
01:04 h
Pr.śr.:17.06 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 687 kcal
Rower:Bestia
Po czasie ten wpis, tak delikatnie mówiąc, ale co tam - będzie dla potomności lub na stare lata.
Mój debiut w tego typu zawodach. Ba, nie tylko w zawodach, bo - o ile mnie pamięć nie myli, to chyba raz jeden zrobiłem sobie taki trening, że bezpośrednio po rowerze poszedłem biegać. I było to ze 3-4 lata temu:)
Dystans sprinterski, tj. 2,5 km biegu na początek, potem 11 na rowerze i na koniec jeszcze raz bieg - 5 km. Po lesie, ale brzmiało jak bułka z małym piwem. No i 2 razy trzeba zmienić buty.
Przygotowanie - słabe. Na rowerze w październiku jeździłem już tylko sporadycznie. Biegać tak na dobre jeszcze nie zacząłem. I do tego jeszcze jakieś choróbsko z pierwszej połowy miesiąca ciągnie się za mną i echem słabości pobrzmiewa.
Ruszam z animuszem © Josip
Oczywiście nadrabiam ambicją, wolą walki i zaangażowaniem, niczym nasza kadra zanim jeszcze pojawił się Lewandowski. Pierwszy bieg kończę na przyzwoitym 20 miejscu (na blisko 200 startujących, w tym sztafety, kobiety i ci dla których liczy się udział). Zmiana idzie tragicznie, blisko 2 minuty, spadam do 4-tej dziesiątki ale różnice nie są wielkie. Wsiadam na rower i pomimo dziwnego uczucia (mięśnie niby rozgrzane, ale jakby nie te, co trzeba) oraz formy, dla której można by właściwie już tylko walnąć epitafium - od razu widzę, że w tych zawodach ta dyscyplina to jednak będzie mój atut. Wyprzedzam, wyprzedzam, a potem wyprzedzam. 16 skalpów jeśli mi się nie pojebało z rozpierającej mnie dumy i ogólnego podniecenia. Jeden tylko zawodnik siadł na kole i im bardziej próbowałem, tym bardziej nie mogłem go zgubić. A potem było pod wmordewind i już w ogóle sprytnie się zamelinował w osłonie żagla z mej gameksowej kurteczki. Tak czy owak, na tej zmianie wprowadziłem moją 1-osobową sztafetę z powrotem do drugiej dziesiątki. Po czasie sprawdziłem, że mam dopiero 11-ty czas samego roweru. No tak, punkty odniesienia potrafią być mylące (ang. - misleading benchmarks, ros. - jab twaju ...).
Muszę się bardziej starać jeśli chodzi o mimikę © Josip
Powrotne przebranie butów oraz pozbycie się przyłbicy idzie mi jakby ciut sprawniej i na trasę drugiego (dłuższego) biegu ruszam jakoś tak mniej więcej z tymi samymi rywalami, z którymi dojechałem do strefy zmian. Początek jeszcze jako tak mi się biegnie, ale z każdym kolejnym metrem coraz bardziej zapuszczam się w rewiry "k..., daleko jeszcze?!". No kopcę po prostu. Chwyta kolka, wszystko przeszkadza, by nie powiedzieć dosadniej. Oddala mi się dwóch zawodników, których już prawie prawie doganiałem. Z tyłu też (chwilowo) nikogo, więc doczłapmy się do mety, a będzie dobrze. A właśnie - daleko jeszcze? Panie Turek, kończ Pan! Niby niedaleko ale zaczynają się jakieś podbiegi, nie - podejścia, stromo, w piachu i z korzeniami. Fajne. Nawet bardzo, tylko nie jeśli u stóp takowego pikawa wali już ze blisko 3 razy na sekundę. To mnie wykończyło. Do mety tracę jeszcze 5 czy 6 pozycji. Kończę na zaszczytnym 23 miejscu open i 8 w kategorii otwartych bram wieku średniego (31-40 lat).
Z cyklu "Panie Turek..." © Josip
Na pocieszenie ładny pamiątkowy medal i naprawdę dobra gulaszowa w ramach bufetu.
Na dobicie wynik mojego kolegi - Adriana "Gazeli" Draba, który wygrał wspomnianą wyżej kategorię a mnie włożył bezceremonialnie 5 minut! Szapo ba, czy jakoś tak.
No dobra, podobało mi się:), nawet bardzo. Organizacyjnie też wszystko naprawdę pro i bez zgrzytów.
Z przyjemnością powtórzę, bogatszy - jak to się mówi - w doświadczenie.
No, to 10-ty start w sezonie został odbyt.y. Będzie premia od sponsora, wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy.
Howk!
Kategoria <20, Forrest Gump, XC - zawody