Październik, 2019
Dystans całkowity: | 98.77 km (w terenie 96.77 km; 97.98%) |
Czas w ruchu: | 05:05 |
Średnia prędkość: | 19.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1854 m |
Suma kalorii: | 4315 kcal |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 49.39 km i 2h 32m |
Więcej statystyk |
BM Sobótka MEGA
d a n e w y j a z d u
56.00 km
54.00 km teren
03:22 h
Pr.śr.:16.63 km/h
Pr.max:55.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1546 m
Kalorie: 2676 kcal
Rower:Bestia
Genialna miejscówka, niesamowity jesienny, a jednocześnie ciepły klimat i wymagająca trasa, bo nawet jak było niby łatwo szeroką drogą, to i tak luźne i mocno wystające kamienie wybijały z rytmu.
Po starcie. Konie z Poznania ciągną peleton:) © Josip
Ustawiłem się razem z Filipem z przodu trzeciego sektora i od samego startu wysunęliśmy się na czoło dyktując tempo na podjeździe. Ogólnie podjazdy szły mi wyjątkowo dobrze. Raz, że to moja domena, a dwa, że nowy rower wspina się jak kozica. Istotna tutaj jest również kwestia przełożenia, a konkretniej tarczy 34’ z przodu. Po prostu nie mogę jechać zbyt wolno, bo nie przepchnę korby, nawet na 34x50:).
Jak pod górkę, to Josip na czele:) © Josip
Moją piętą achillesową pozostają natomiast zjazdy. I nie chodzi o to, że jakoś szczególnie hamuję, czy boję się zjechać. Nie, jadę i to całkiem szybko, na pewno poza strefą komfortu, nawet wydaje mi się bardzo szybko, do czasu aż mi ktoś nie śmignie z lewej czy z prawej, jadąc na wariata w dół. Pewnie znajomość trasy by mi trochę pomogła, bo jednak jak nie wiem co jest za zakrętem, to zwalniam. I może full, bo wstyd by było, żeby mnie wtedy ludzie na hardtailach wyprzedzali:).
I potem się okazuje, że tu straciłem 15 s., tu 30, tam minutę bo mnie z kolei ktoś przyblokował itd, na macie na takim maratonie to może być i 10 minut.
Parę przygód też miałem. Niestety bardzo szybko zgubiłem bidon (jedyny), co wymusiło dłuższe postoje na bufetach i ciągły strach przed bombą z odwodnienia. Ponadto, tylne koło tak dostało jakimś kijem, że niemal ocierało o dolny trójkąt.
To światło! © Josip
Suma sumarum, wynik nie jest taki najgorszy. Plan minimum, czyli awans do drugiego sektora, udało się zrealizować, choć dosłownie o włos. W przyszłym sezonie na pewno będę chciał się pojawić na kilku edycjach BM, a celem (ambitnym) będzie miejsce top 10 w kategorii… M4. Tak tak, lata lecą:)
Czas: 3:22:53
Open: 75/357
M3: 33/118
Strata do zwycięzcy Open (Ł. Helizanowicz): 00:46:40
Strata do zwycięzcy M3 (B. Huzarski): 00:39:35
Good bikes!
Kategoria 50-100, Góry, Maraton, MTB
MTB Wiórek 2019 MEGA
d a n e w y j a z d u
42.77 km
42.77 km teren
01:43 h
Pr.śr.:24.91 km/h
Pr.max:54.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:308 m
Kalorie: 1639 kcal
Rower:Bestia
Debiut wyścigowy naszych nowych maszyn - mojej i Oskiego.
Myślę, że wypadł bardzo dobrze, choć do pełni szczęścia zabrakło paru centymetrów w przypadku Oskarka (przegrał finisz o 3-cie miejsce dosłownie o grubość opony) i paru metrów w moim przypadku (oficjalnie 6 sekund do pudła, ale czas był mierzony netto, ja startowałem jako pierwszy z ‘mojej’ grupki, więc tak naprawdę to była jeszcze mniejsza różnica).
Pogoda nie dopisała - w nocy i nad ranem lało, a w trakcie wyścigu mżyło i kropiło. W dodatku było przenikliwie zimno, góra 8 stopni. Na szczęście teren w Wiórku jest mocno piaszczysty, a trasa w zdecydowanej większości poprowadzona jest w lesie. Tak że błoto było w sumie niewiele. Owszem, było ślisko, ale tutaj nowy rower spisał się znakomicie, prowadził się pewnie i ani razu nie uślizgnęło mi się przednie koło na korzeniach. Ten Lefty to magia!
Start! © Josip
1 Kółko:
Dość szybko po starcie utworzyła się około 5-osobowa grupka, która stanowiła drugi pociąg wyścigu. Przez długi czas widzieliśmy przed sobą czołówkę, ale nie byłem w stanie ich dojść. Wkrótce wchłonęliśmy 2 zawodników (w tym Radka Ostrowskiego), którzy odpadli z pierwszego pociągu. Dużo pracowałem z przodu, czułem moc, ale nie na tyle, żeby samemu odjechać. Tym bardziej, że w perspektywie jeszcze druga pętla. Na odcinku wzdłuż Warty, przez moment było nas chyba z 10, ale gdzieś w okolicach wjazdu na drugie okrążenie, to się wszystko trochę porwało. Na szczęście zostałem w tej szybszej grupie
Kto ciśnie z przodu?:) © Josip
2 Kółko:
Stopniowo doganiamy tych z czołówki, co przeholowali z tempem. Wpierw Mateusza Siejaka, a następnie samego Mroza (po kontuzji ręki). Dociera do mnie, że otworzyła się szansa na pudło w M3, bo z przodu, wg moich obliczeń, jada tylko Adrian Prymowicz i Szymon Matuszak. Tempo wzrasta, zostaje nas tylko pięciu (wszyscy z M3!). Radek Ostrowski nieświadomie (chyba) skraca trasę i ucieka (po tem na mecie się przyznał i dodano mu minutę do czasu. Szacunek!). Przed ostatnim wirażem wychodzę na czoło, bo chcę pierwszy przejechać przez błoto i mieć dobrą pozycję na finisz, który w dodatku jest lekko pod górkę. Niestety, nie wybrałem najlepszego toru jazdy i dwóch mnie przegoniło. Staję w pedały, ale mocy brakuje (mści się, że nie wziąłem żadnego żela !@#$%). Udaje się odeprzeć atak zawodnika za mną (dosłownie o włos, a i tak w wynikach jestem za nim, przez ten pomiar czasu netto), ale tych dwóch, którzy mnie wyprzedzili w błocie już nie jestem w stanie dojść. Szkoda, bo gra była o podium…
Na mecie. Zawodnik na pierwszym planie stanął na podium M3 © Josip
Mimo wszystko, jestem zadowolony. Nowy rower robi różnicę nawet na takim płaskim wyścigu. Im więcej będzie przewyższeń i technicznych odcinków, tym bardziej powinienem zyskać na nowej maszynie.
Przeprawa przez błoto, końcówka 1 pętli © Josip
Trasa też bardzo fajna, wyciśnięte z terenu ile się da, na pewno o niebo ciekawiej niż u Gogola w Łopuchowie.
Nóżka aż swędzi żeby się jeszcze pościgać w tym sezonie. Może w Sobótce, jeśli tylko uda mi się wymigać z jednego bezsensownego wesela:)
A jak nie, to motywacja do treningów na zimę jest mega mocna.
Czas: 1:42:32
Open: 10/68
M3: 6/26
Strata do zwycięzcy Open (D. Lewek): 00:08:14
Strata do zwycięzcy M3 (A. Prymowicz): 00:06:50
Good bikes!
Kategoria 20-50, Maraton, MTB