Bikecrossmaraton Wałcz 2013
d a n e w y j a z d u
61.00 km
40.00 km teren
02:25 h
Pr.śr.:25.24 km/h
Pr.max:48.40 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Wałcz w zeszłym roku był pechowy bo zahaczyłem rogiem o potężną jak drzewo łodygę kukurydzy, wywaliłem się i rozwaliłem siodełko (DNF). Takoż w tym roku przybyłem wyrównać rachunki z tą miejscówką i... poszło lepiej. Choć nie bez przygód.
Dojazd na miejsce bardzo szybko i w super atmosferze z Olą (która dziś startowała po raz drugi w karierze) i Kłosiem. Na miejscu wszystkie formalności poszły wyjątkowo sprawnie i wraz z Dawidem oraz Dudą ustawiłem się w pierwszej linii 3-go sektora (pierwszy dają za top 30 open w którymkolwiek z wyścigów edycji a drugi jest dla kobiet). Kłosiu pojechał obadać pierwsze kilometry trasy i gdzieś się zagubił. Później okazało się, że dotarł w ostatniej chwili i zaliczył lotny start.
Ja początek miałem kiepski. Nie lubię tłoku ani piachu, a jedno i drugie występowało w dużych ilościach. Dopiero po kilku kilometrach złapałem właściwy rytm i na brukowym podjeździe doszedłem, a później zostawiłem z tyłu grupę, w której jechał Dawid. Jakieś 300 m przed sobą widziałem kolejny peletonik z Kłosiem w składzie, który skręcał w prawo na szczycie wzniesienia.
Pognałem więc za nimi ale nagle z naprzeciwka pojawił się kolarz krzycząc, że tu "nie ma żadnej trasy". Nosz k...! Mariusz zdążył pognać już w dół i nie słyszał, że źle jedzie.
Zawróciłem więc i zacząłem gonić samotnie pod wiatr. Na sztywnym podjeździe pod Bukową Górę udało mi się ponownie dojść Dawida, który jechał na czele większego pociągu. Niedługo później, na asfalcie, mnie z kolei doszła mocna grupa z Kłosiem i m.in. Januszem Przybyszem z Thule. Oprócz nich był jeszcze zawodnik ze Strzelców Krajeńskich i jeden z Chodzieży.
Taką piątką przejechaliśmy około 25 km, dobrze ponad jedną rundę, po drodze wyprzedzając dzielnie walczącą Olę. Zdecydowanie najwięcej pracował Mariusz a reszta albo się woziła albo uprawiała dziwne skokeny. Po jednej z takich akcji wykonanej przez Strzelce, straciłem sporo sił na dospawanie bo akurat jechałem drugi. Potem zakopałem się w piachu, Chodzież przede mną puściła koło i tak mi Kłosiu odjechał.
Ostatnie 15 km walczyłem samotnie, dublując chyba z setkę miniowców (efekt krótkiej rundy mega i startu mini pół godziny później). Na krótko przed metą zobaczyłem, że ktoś mi coś za długo siedzi na kole i musi być z mega. Myśląc, że wracamy dokładnie tak, jak zaczęliśmy, zablokowałem amora i zacząłem finisz. Okazało się jednak, że końcówkę poprowadzili naokoło i po kurwidołkach. Nie zdążyłem już odblokować, wytrzęsło mnie a gość mi odjechał. Całe szczęście był z M2. Do Kłosia straciłem niemal równo minutę.
Po krótkiej regeneracji na mecie wyjechaliśmy z Kłosiem na spotkanie Oli. Daleko nie musieliśmy kręcić, jakieś 3 kilometry. Dziewczyna złapała taki power w końcówce, że musieliśmy skończyć nasz leniwy rozjazd i trochę się zagiąć (około 30 km/h) żeby ją dojść po zawróceniu:)
Okazuje się, że wynik jest całkiem spoko. W końcu wywalczyłem pierwszy sektor. Jestem tym bardziej zadowolony, że udało się to wykręcić mimo zgubienia trasy i wyrobionego bloku spd (chyba z 10 razy mi się dziś but wypiął, w najmniej oczekiwanych momentach). I jak dla mnie to za dużo dziś było piachu a za mało podjazdów:) Mocno mnie dziś rzucało, nie wiem, nabiłem Race Kingi do 2,5 bara, może to dlatego.
Aha, jestem na 99% procent pewien, że wyprzedzałem na trasie jednego zawodnika, który później mnie już nie mijał a na mecie jest przede mną. Dziwne jest też to, że na międzyczasach był,odpowiednio - 32, 9, 20. W wynikach jest jeszcze co najmniej jeden taki przypadek. Obaj z M3. Nie wiem czy celowo, ale moim zdaniem na bank skrócili gdzieś trasę.
Anyway, oficjalnie wygląda to tak:
Czas: 2:24:55
Open: 25/86
M3: 10/22
Strata do zwycięzcy (Borys Góral): 17:13
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
komentarze
Tak czy inaczej, brakuje u Gogola jakiegoś forum, na którym ewentulanie można by się pożalić ;). Gogol raczej preferuje spotkanie przy piwku i pogaduchy, to fajnie, ale jak coś nie gra w maratonie, to już nie ma jak tego przekazać ;).
I gratuluję sektora.
Tym niemniej, jechało się fajnie, w końcu dłuższą część trasy udało się rzeźbić razem ;).