Mocna setka w towarzystwie
d a n e w y j a z d u
113.23 km
0.00 km teren
04:20 h
Pr.śr.:26.13 km/h
Pr.max:51.90 km/h
Temperatura:4.0
HR max:170 ( 89%)
HR avg:127 ( 66%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:wheeler
Hasło do zrobienia tej "wycieczki krajoznawczej" rzucił Kłosiu, i chwała mu za to:). Na miejsce zbiórki przy źródełku dojeżdżam parę minut po 10. Tam czeka już Marek (na szosie), a po chwili dojeżdża również sam pomysłodawca (na zimowym góralu wyposażonym w slicki 1,4). Czekamy akademicki kwadrans ale nikt więcej się nie zjawia więc ruszamy asfaltami przez Kobylepole, Zalasewo i Garby do Tulec. Za Tulcami spotykamy Tomka aka Blooma (również szoska i to jaka! Dał się rypnąć:), który wyjechał nam naprzeciw aż z Kórnika i taką 4 pomykamy dalej. Do Środy jedzie się rewelacyjnie, silny wiatr dmucha prosto w plecy albo z tyłu po skosie - 32-35 km/h przy tętnie poniżej 120!
W Środzie kawka na Orlenie i zmiana kierunku jazdy. Do Zaniemyśla jedziemy po odsłoniętym terenie z wiatrem bocznym od strony pobocza. Jadę drugi ale męczę się jakbym dawał zmianę. Normalnie szosowcy ustawiają się wtedy w wachlarzyk od zawietrznej ale przy naszych mądrych kierowcach nawet (legalna!) jazda parami wydaje mi się niebezpieczna. Od Zaniemyśla jest lepiej bo wjeżdżamy w las, który kończy się właściwie przed samym Śremem. Tam następuje uzupełnienie zapasów picia i kalorii w markecie i krótki popas.
Za Śremem odbijamy na północ i zaczyna się prawdziwa masakra. Centralny wmordewind, porywisty i lodowaty. Jadąc chwilę na zmianie mam problem żeby utrzymać 25 km/h przy tętnie podchodzącym pod 160! Na szczęście po około 10 km odbijamy lekko na wschód i znowu zaczynają się lasy. Do Mosiny dojeżdżamy bez większych komplikacji, nie licząc zmagań Kłosia z przeskakującym napędem przy użyciu kluczy do domu:).
W Mosinie Bloom odbija na Kórnik a my przez Puszczykówko i Luboń przepychamy korby do Poznania. Końcówka jest już ciężka - pierwsza setka od kilku miesięcy w nogach robi swoje, podobnie jak 2 godziny zmagania się z wiatrem.
Ale i tak wypad zaliczam do bardzo udanych! Jadąc w grupie godziny i kilometry mijają nie wiadomo kiedy. A że luty i marzec w treningu kolarza to czas na długie jazdy w tlenie (no, z tym tlenem to było dziś różnie, he he), to mam nadzieję, że w ten sposób ustanowiła się nowa świecka tradycja wspólnych niedzielnych treningów naszego teamu:) Innymi słowy - dzięki chłopaki i to be continued...
Trasa:
P.S. Średnie tętno 127 bpm jest zaniżone bo nie zawsze pamiętałem żeby wyłączyć pulsaka na postojach. Myślę, że 135 jest bliższe prawdy.
Good bikes!
Kategoria Hardcore, >100, MTB szosami
komentarze
Mam nadzieję, że w najbliższą niedzielę (lub sobotę) uda się powtórzyć jakieś 100+ na szosie. Można nawet spróbować powtórzyć zeszłoroczną trasę do Obrzycka.
Może następnym razem ;)