50-100
Dystans całkowity: | 16090.11 km (w terenie 9566.44 km; 59.46%) |
Czas w ruchu: | 695:22 |
Średnia prędkość: | 23.05 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.80 km/h |
Suma podjazdów: | 69073 m |
Maks. tętno maksymalne: | 187 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 172 (90 %) |
Suma kalorii: | 172581 kcal |
Liczba aktywności: | 255 |
Średnio na aktywność: | 63.10 km i 2h 44m |
Więcej statystyk |
Borne Sulinowo
d a n e w y j a z d u
52.50 km
5.00 km teren
02:50 h
Pr.śr.:18.53 km/h
Pr.max:47.10 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Wycieczka grupowa w ramach spływu kajakowego:). Początek był dramatyczny, jechałem 15 km/h po asfalcie a połowa wycieczki została z tyłu.. Potem się rozkręcili, pomogła też krótka instrukcja jak używać przerzutek, he he i mała regulacja wypożyczonego szrotu, na którym jechali.
Samo Borne mile mnie zaskoczyło - jest zadbane, wzdłuż głównej ulicy ciągnie się wydzielona ścieżka dla rowerów, mają kilka fajnych plaż, no i ten posowiecki klimat miasteczka w lesie, z armatami i czołgami na cokołach, zdjęciami żołnierzy na tablicach, widoczną jeszcze gdzieniegdzie cyrylicą. Miejscowa ludność zagadana o drogę odpowiada z wyraźnym rosyjskim zaśpiewem. Jest też Kafe Sasza, gdzie można skosztować pielmieni, soljanki itp., kupić piwo Baltica czy ryby suszone. Miejsce ciekawe ale niestety właściciel to straszny gbur. Miałem z nim ostrą scysję na temat wprowadzenia roweru do środka (a właściwie do przedsionka) w niemal pustej restauracji. Nie ustąpił. Naprawdę byłem już bliski wyjścia bez płacenia i bez czekania na pierogi (oczywiście ruskie) ale powstrzymało mnie to, że byłem większą ekipą (20 osób).
Ogólnie rekreacja ale chwilami sobie pocisnąłem na podjazdach albo robiąc tempówki między poszczególnymi grupami (które czasem potrafiły być od siebie oddzielone nawet o parę kilometrów).
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB szosami, MTB wycieczka
Kaczmarek Electric Kargowa
d a n e w y j a z d u
52.00 km
51.00 km teren
02:20 h
Pr.śr.:22.29 km/h
Pr.max:39.60 km/h
Temperatura:26.0
HR max:180 ( 94%)
HR avg:162 ( 85%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1950 kcal
Rower:Lover
Dojazd do Kargowej w towarzystwie najwspanialszej kibicki:) przebiegł wyjątkowo sprawnie i szybko więc mam luz. Idąc do biura zawodów po zipy spotykam Kłosia już w rynsztunku bojowym i mój luz zaczyna się szybko ulatniać.
Myślę sobie jednak, że mam sektor 1, gdzie większość i tak jest silniejsza od mnie, więc nie ma co się spinać. Pojechałem jeszcze na porządną 4-kilometrową rozgrzewkę z paroma sprintami. Do sektora wjeżdżam na 10 min. przed startem. Stoję pod koniec stawki, obok mnie widzę co najmniej 2 mocnych zawodników – Marka Witkiewicza i Szymona Gabryelczyka z GPAET, z którym zamieniam kilka słów.
Po starcie staram się trzymać obu w/w i dzięki temu wyprzedzam sporo osób na pierwszym podjeździe w piaskownicy. Dalej też idzie nieźle, generalnie przesuwam się do przodu (jakaż różnica w porównaniu z Sulechowem!). Bardzo szybko dochodzę Kłosia i jako, że tętno mam w tej chwili w okolicach 175 dochodzę do wniosku, że to pozycja w wyścigu na ten moment mnie zadowala:).
Z Mariuszem jedziemy razem niemal całą pierwszą rundę, tasując się nawzajem więc znowu nie jest też tak, że cały czas siedzę mu na kole. Po drodze mijamy Rodmana, który grzebie coś przy rowerze. „Co jest?” – rzucam. „Łańcuch!” :(.Kłosiu jeszcze w zasięgu pyty
© Josip
Na pierwszym międzyczasie jestem 61, m.in. przed Kłosiem i Piotrem Kustoniem z Great Poland BT (nie zauważyłem kiedy go wyprzedzałem). Potem jednak następuje wyjątkowo ciężki dla mnie odcinek – niby płasko ale bardzo nierówno, pełno wybijających z rytmu korzeni. Widzę jak Mariusz sunie po tym swoim 29-calowym potworem jak po asfalcie i stopniowo acz nieubłaganie mi się oddala.
Łapię mały kryzys ale po chwili, w okolicach 1 bufetu dogania mnie mocny zawodnik z mini więc siadam mu na kole i odżywam. Jedziemy tak dłuższą chwilę, obracam się a za nami całkiem konkretny pociąg się uformował. Jest w nim również Szymon Gabryelczyk, któremu wcześniej spadł łańcuch i teraz nadgonił. Po chwili wychodzi na prowadzenie i na jedynym szutrowym, szybkim odcinku nadaje mordercze tempo. Utrzymały się tylko 2 osoby, reszta została.
Po rozjeździe mini/mega zostajemy tylko we 2 z Szymonem. Nagle, widzę że znów zbliżyliśmy się do Kłosia, jest nie dalej niż 50 metrów przede mną. Ale fajnie tak się powieźć za mocniejszym zawodnikiem!:) Niestety, chwilę później Szymonowi definitywnie strzela łańcuch czy też wózek się wygina i zostaję sam. Do tego czuję, że ta pierwsza pętla kosztowała mnie sporo sił, jest gorąco, ciągłe wertepy i single (całkiem wymagająca trasa!) nie dają za wiele okazji na łyk z bidonu…
Drugą pętlę jadę już wyraźnie słabiej, sam to czuję. Nie chodzi o to, że mam zgon (dbałem o suplementację żelową) bo tętno cały czas wchodzi na wysokie obroty. Po prostu mocy w nogach brakuje. Na mecie zauważyłem, że siodełko obsunęło się jakiś centymetr, może to było przyczyną?
Nie wyprzedza mnie w sumie dużo osób ale są wśród nich Małgorzata Zellner i Jacek Swat, których na ogół objeżdżam więc trochę mnie to martwi. Przed drugim bufetem ku swojemu zdziwieniu doganiam Blooma, który miał jakiś problem z hamulcem i mu motywacja siadła. Jednak gdy go doszedłem, to chyba motywację odzyskał bo koła nie puścił. Jedziemy jednak wolno, dochodzi nas zawodnik z Orła Lipno i wyprzedza z dużą różnicą prędkości. Skaczę i łapię koło. Słyszę tylko: „Nawet nie myśl o tym”:). To Bloom, który stara się mnie zniechęcić ale bezskutecznie. No i jak to się skończyło? Ano tak, że jechaliśmy sobie dalej w trójkę, na czele zawodnik z Lipna albo ja. Between an Eagle and Bloom:)
© Josip
Aż naszedł podjazd, bodaj ostatni dłuższy na tym wyścigu i nie utrzymałem koła:). Siłą rozpędu dogoniłem jeszcze jednego zawodnika, wspólnie łyknęliśmy kogoś na kilometr przed metą i wpadliśmy na metę razem, jednak finisz przegrałem.Taka jazda była!
© JosipAle dobrze, że mamy to już za sobą:)
© Josip
Na mecie chwilę mi zajmuje dojście do siebie. Podchodzi do mnie Ola i mówi, że „to nie na jej nerwy”. Ale co się stało? Okazuje się, że jeden zawodnik spiął się z kimś kierownicą na finiszu i z pełnym impetem uderzył głową w betonowy murek. Kask się rozsypał a z głowy broczył krwią (pęknięta czaszka?). Został przetransportowany śmigłowcem do szpitala. Podobno przez długi czas nie było komunikatu kto jest tym pechowcem, podczas gdy akcja ratownicza odbywała się niemal na oczach czekających na mężów, partnerów, synów czy ojców - rodzin. Potem podano do wiadomości, że to zawodnik z dystansu mini, na imię ma ponoć Szymon.
Moim zdaniem organizator powinien coś napisać na stronie na ten temat. Mam nadzieję, że skończyło się tylko na rozciętej głowie i wstrząsie mózgu bo różne wersje, które słyszałem były naprawdę dramatyczne… Trzymajmy mocno kciuki za tego bikera!
Wynik:
2:20:40
Open: 71/176 (161 ukończyło)
M3: 27/68 (59 ukończyło)
Strata do zwycięzcy Open (nie byle kto – Marek Konwa!): 29:13
Strata do zwycięzcy M3 (Radek Lonka) – 21:11
Strata do Team Leadera:) (Mariusz Kłosi) – 4:53. A jeszcze na drugim międzyczasie jakieś 10 km przed metą, to było około 1,5 minuty. Piękna końcówka, Kłosiu! Względem pierwszego międzyczasu awansowałeś o 15 pozycji, podczas gdy ja spadłem o 10, gratulacje!
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton
Jakoby trening
d a n e w y j a z d u
52.40 km
35.00 km teren
02:09 h
Pr.śr.:24.37 km/h
Pr.max:44.60 km/h
Temperatura:16.0
HR max:180 ( 94%)
HR avg:136 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1662 kcal
Rower:Lover
Wstępnie miało być szosowo i w grupie a ostatecznie wyszło terenowo i samotnie.
Wpierw Dębina, potem Babki, Wiórek, szlak wzdłuż Warty, Mosina, Osowa Góra, Góreckie, żółty szlak, Puszczykowskie Góry, Łęczyca, Dębiec i ostatecznie dom.
W drugiej fazie poczułem, że czuję jeszcze nogi po niedzieli:) Dystans prawie jak Kargowa, he he.
Co ciekawe, rower znacznie mniej skrzypi niż przed błoto Trophy w Wyrzysku, widać służą mu borowinowe kąpiele:).
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Bikecrossmaraton Wyrzysk 2013
d a n e w y j a z d u
74.60 km
68.00 km teren
03:52 h
Pr.śr.:19.29 km/h
Pr.max:54.10 km/h
Temperatura:21.0
HR max:177 ( 93%)
HR avg:159 ( 83%)
Podjazdy:1000 m
Kalorie: 3874 kcal
Rower:Lover
Co tu dużo pisać – liczby mówią same za siebie. Blisko 4 godziny jazdy na dystansie 75 km, średnia 19 km/h, blisko 4 tys. spalonych kalorii, średnie tętno 159. Parametry jak z górskiego maratonu bo taki właśnie był Wyrzysk. Wg orga 1000 m w pionie ale bardziej interwałowo niż w górach, co tak naprawdę jeszcze bardziej męczy. Dodatkowo poprzeczkę podniosły ulewy, które nawiedziły region dzień przed zawodami. Było grząsko i błotniście, 2 fragmenty przypominały mi zdjęcia z Beskidów – trzeba było paręset metrów przeprowadzić rower uważając żeby nie zostawić butów w błotnej brei.
Już po 20 min rower miałem cały oblepiony błotem, łańcuch zaciągał i przeskakiwał, okulary zachlapane. I jeszcze zapomniałem chusty pod kask, przez co pot zmieszany z brudem spływał mi do oka i szczypał niemiłosiernie.
Ale co tam, grunt, że noga dziś kręciła. Znowu widziałem, że wyraźnie zyskuję na podjazdach. Niestety nie jestem i pewnie już nigdy nie będę mistrzem techniki a na błocie to już w ogóle nie czuję roweru. Może to przez wzrost – mimo wszystko jestem dosyć ciężki i mam wysoko środek ciężkości… Pewnie wynik mógł być lepszy przy bardziej sprzyjających warunkach ale i tak jestem zadowolony.
Na 50-tym kilometrze doszedł mnie JP, który wystartował spóźniony 3 min. Próbowałem gonić ale akurat zaczęło się grzęzawisko i nie dałem rady.
Tak to praktycznie cała druga pętla upłynęła mi na samotności długodystansowca. Długo nie widziałem nikogo za sobą aż na 60-tym kilometrze, kiedy zacząłem dublować miniowców, zobaczyłem, że ktoś tam jeszcze z tyłu jest i jedzie zdecydowanie za szybko jak na miniowca. No i się zaczęła ucieczka! Przez 15 km do mety cały czas miałem gościa jakieś 100-200 m. za sobą. Byłem pewien, że się spina żeby mnie dogonić a on był pewnie tak samo pewien, ze ja się spinam, żeby mnie nie doszedł:). No i udało mi się ale pewnie zawdzięczam temu zawodnikowi ze 2 minuty. Na mecie okazało się, że był nim Czesław Wołujewicz z Nutraxa. To nie pierwszy raz kiedy się tniemy, pamiętam na pewno Czerwonak 2012 (wtedy ja wygrałem) i Dolsk z tego roku kiedy mnie dorżnął jak prosiaka gdy miałem zgon gdzieś około 60-tego kilometra.
Na mecie mnóstwo znajomych – dawno nie widziany Jacgol, z3Waza (tym razem startował tylko w rajdzie rodzinnym razem ze swoją młodzieżą), Młodzik, Hulaj, Zibi, oczywiście JP. A makaron miałem zaszczyt zjeść ramię w ramię z samym Gogolem:), który zapowiedział, że za 2 tygodnie w Złotowie będzie tak samo jeśli chodzi o przewyższenia. Przekonał mnie:)
Czas: 3:53:37
Open: 40/101 (93 ukończyło)
M3: 14/31 (28 ukończyło)
Strata do zwycięzców (M2 - Tecław, M3 - Górski): 45:26
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
Konkret w terenie
d a n e w y j a z d u
70.00 km
50.00 km teren
02:51 h
Pr.śr.:24.56 km/h
Pr.max:44.30 km/h
Temperatura:21.0
HR max:169 ( 88%)
HR avg:136 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2186 kcal
Rower:Lover
No! 6 pętelek XC na Morasku weszło... żartuję:-)
Ale i tak było dość mocno. Wpierw Nadwarciańskim (z małą wariacją - odkryty nowy singiel wzdłuż Warty, ciekawy) do Biedruska, tam przeprawa na drugi brzeg rzeki i terenem do Mściszewa centralnie pod wiatr. Dalej Murowana, Rakownia i Puszcza Zielonka, w której zawsze się gubię:-). Koniec końców wyjechałem przy tzw Florydzie koło Owińsk i stamtąd dość wymagającym niebieskim szlakiem pojechałem na Dziewiczą. Jeden wjazd rynną, zjazd żółtym szlakiem i do domu bo już grzmiało.
Końcówka już w lekkim deszczu ale prawdziwa burza zaczęła się dopiero gdy byłem w domu, znaczy udało się.
Planowałem taką małą symulację maratonu w Wyrzysku czyli 70 km, teren, możliwie dużo podjazdów i to się w miarę udało zrealizować. Oczywiście w Wyrzysku będzie więcej pod górkę... mam nadzieję, że i noga będzie lepiej podawać.
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Biskupin i Wenecja
d a n e w y j a z d u
55.80 km
15.00 km teren
02:45 h
Pr.śr.:20.29 km/h
Pr.max:58.20 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Znowu na Pałukach, spodobało mi się:)
Miała być krótka wycieczka krajoznawcza ale moja towarzyszka chciała się napić kawy więc nas zniosło aż do Biskupina. Gdzie zresztą okazało się, że stać nas tylko na sypaną:) ale za to jaki piękny był wystrój wnętrz:Na kawce w restauracji w Biskupinie. Strój współgra z białymi obrusami i przyjęciem imieninowym obok:)
© Josip
Wcześniej byliśmy w Gąsawie, w której stoi piękny drewniany kościół a dodatkowo miasteczko słynie z kolejki wąskotorowej i zamiłowania do hokeja na trawie (w tym roku odbędą się tam Mistrzostwa Europy!). Mnie jednak zaciekawiło coś innego, to z racji branży w jakiej obecnie pracuję:Tani Armani, Gąsawa anno domini 2013
© Josip
Jak już kiedyś pisałem teren w tej okolicy jest pofałdowany i płaskie odcinki to się właściwie nie zdarzają. W dodatku, wracając mieliśmy pod wiatr. Tak że po 40-tym kilometrze Ola złapała już mega kryzys ale była dzielna i obyło się bez płaczu ani bluzg (przynajmniej tych wyartykułowanych) pod moim adresem:).
Nawet niezły tlen mi z tego wyszedł + parę przepalanek na co bardziej stromych podjazdach, które zaliczałem podwójnie. Vmax też dowodzi, że można tam znaleźć parę zmarszczek..
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB wycieczka, ride for fun
MTB WPN
d a n e w y j a z d u
55.70 km
45.00 km teren
02:29 h
Pr.śr.:22.43 km/h
Pr.max:50.60 km/h
Temperatura:15.0
HR max:165 ( 86%)
HR avg:134 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1844 kcal
Rower:Lover
A jednak się udało dziś pokręcić! Pierwotnie planowaliśmy ustawkę szosową w większym gronie na +/- 70 km ale pogoda niepewna, trochę padało, właściwie burza wisiała w powietrzu a do tego oczywiście wiał porywisty wiatr.
Postanowiłem więc pójść na MTB gdzieś bliżej domu i tak wylądowałem w WPNie:). W ostatniej chwili udało mi się też jednak namówić Marka, który wcześniej zdążył już zrezygnować z kręcenia dzisiaj:).
Bardzo fajny wypad - po lekkim deszczu, trochę mokro momentami ale przynajmniej trasa nie pyliła. Wpierw Nadwarciański, potem Puszczykowskie Góry (kilka podjazdów), rezerwat Pojnik (rewelacja, chyba pierwszy raz tam jechałem), Jarosławieckie, Szreniawa, skraj WPNu z widokiem na panoramę Poznania i powrót przez Luboń do domu.
Całkiem konkretny trening z dużą ilością terenu z tego wyszedł. Nie zmokliśmy ale pod koniec to już się zimno zrobiło - 12 stopni, WTF?!
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Szosowy wtorek
d a n e w y j a z d u
50.91 km
0.00 km teren
01:38 h
Pr.śr.:31.17 km/h
Pr.max:48.60 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kolarzówka
Wygląda na to, że ukonstytuowała się nowa świecka tradycja szosowych ustawek we wtorki około 17:30-18:00 przy wiadukcie Hetmańska/Dolna Wilda. Bardzo mnie to cieszy:).
Dziś w takim składzie jak tydzień temu czyli z Markiem i Kubą polecieliśmy wpierw na Czapury, potem przez Babki, Sypniewo, Koninko, Robakowo, Jaryszki do Tulec gdzie kogóż to spotkaliśmy pomykającego z naprzeciwka? Oczywiście Rodmana Twardołydego:), który następnie odprowadził nas przez Krzesiny i Minikowo do Ronda Żegrze.
Dobrze się dziś kręciło, co zresztą widać po średniej a przecież pierwsze 1,5 km robiliśmy na ścieżce rowerowej, przy spotkaniach i krótkich pogaduchach też avs z reguły leci na łeb na szyję.
Kubie noga podawała i na każdej zmarszczce atakował. Trzeba było odpierać, spawać i poprawiać jak się dało, żeby potem nie pisał o braku reakcji peletonu:). Niezłe sprinty i tempówki z tego wyszły.
Gwoli ścisłości - po tym jak Rodman dołączył, przestałem wygrywać premie górskie. Ok, byłem już zmęczony ale on nawet nie raczył podnieść tyłka z siodełka, to był pokaz mocy!
Dzięki za wspólną jazdę! Było super, widzimy się najdalej w przyszły wtorek:)
Good bikes!
Kategoria 50-100, Szosa
Po ciuszki
d a n e w y j a z d u
67.51 km
0.00 km teren
02:15 h
Pr.śr.:30.00 km/h
Pr.max:58.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kolarzówka
Kurier DHL dał d... więc musiałem się osobiście pofatygować do magazynu w Głuchowie po paczkę od ProStaf. Pomyślałem, że połączę to z treningiem i może jeszcze namówię Marka do towarzystwa. Ten przystał ochoczo i jeszcze ściągnął Kubę.
I tak we 3 ruszyliśmy spod wiaduktu Dolna Wilda / Hetmańska w kierunku Świerczewa i Komornik. Tempo z początku bardzo spokojne, tzn jechaliśmy nawet szybko ale z wiatrem w plecy.
Po odebraniu przesyłki przepakowałem rzeczy do plecaka i pokręciliśmy dalej przez Chomęcice i Konarzewo do Stęszewa. Robiło się coraz intensywniej bo mimo zmiany kierunku jazdy (wmordewind) prędkość nie spadła.
Za Stęszewem to już w ogóle zaczęła się miazga - pod wiatr po zmianach a prędkości w granicach 35-38 km/h. Jak Kuba wychodził na zmianę to trzeba się było spiąć, żeby nie puścić koła. Zaczynałem się już modlić żeby w końcu była już ta Mosina ale w Krościnku chłopaki wreszcie odpuścili, zbierając zapewne siły przed premią górską na Osowej:).
Na szczycie spotkaliśmy mastersa pechowca, niejakiego pana Wieczorka, który kiedyś ścigał się z Szurkowskim i jakimś Ruskiem zwanym Tatarską Strzałą, czy jakoś tak:). W każdym razie karierę panu Wieczorkowi pokrzyżowały liczne kontuzje (3 złamania ręki, endoproteza, itd.) i nawet niedawno jak przygotowywał się do Mistrzostw Świata Oldboyów ktoś mu wyjechał pod koła w Łęczycy i uszkodził ramę.
Po tej garści wspomnień udaliśmy się w kierunku Poznania, kręcąc żwawo ale już nie tak mocno jak przed Mosiną a humory dopisywały (śpiewy, relacja z wyścigu typu "czy ta ucieczka dojedzie do mety?"). Myślę, że to dzięki Markowi, który obiecał nam po powrocie piwko u siebie na ogrodzie i słowa dotrzymał:).
Dobry trening, wszedł w nogi. Ale chyba chłopaki mają rację z tym za nisko ustawionym siodełkiem w mojej szosie bo aż za bardzo mi w te nogi wszedł. Muszę trochę podnieść sztycę.
Dzięki!
Good bikes!
Kategoria 50-100, Szosa
Pałuki dzień 2
d a n e w y j a z d u
51.70 km
25.00 km teren
02:02 h
Pr.śr.:25.43 km/h
Pr.max:51.90 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Dalsza eksploracja okolicy, w sumie tylko wąski pas jest pagórkowaty ale za to mocno. Po około 10 km w każdą stronę zaczynają się równiny.
Jechałem przez swojsko brzmiące miejscowości (Mielno, Głęboczek), jak i takie brzmiące zupełnie obco, np. Chomiąża Szlachecka:).
Good bikes!
Kategoria MTB, 50-100