Bikecrossmaraton Wyrzysk 2013
d a n e w y j a z d u
74.60 km
68.00 km teren
03:52 h
Pr.śr.:19.29 km/h
Pr.max:54.10 km/h
Temperatura:21.0
HR max:177 ( 93%)
HR avg:159 ( 83%)
Podjazdy:1000 m
Kalorie: 3874 kcal
Rower:Lover
Co tu dużo pisać – liczby mówią same za siebie. Blisko 4 godziny jazdy na dystansie 75 km, średnia 19 km/h, blisko 4 tys. spalonych kalorii, średnie tętno 159. Parametry jak z górskiego maratonu bo taki właśnie był Wyrzysk. Wg orga 1000 m w pionie ale bardziej interwałowo niż w górach, co tak naprawdę jeszcze bardziej męczy. Dodatkowo poprzeczkę podniosły ulewy, które nawiedziły region dzień przed zawodami. Było grząsko i błotniście, 2 fragmenty przypominały mi zdjęcia z Beskidów – trzeba było paręset metrów przeprowadzić rower uważając żeby nie zostawić butów w błotnej brei.
Już po 20 min rower miałem cały oblepiony błotem, łańcuch zaciągał i przeskakiwał, okulary zachlapane. I jeszcze zapomniałem chusty pod kask, przez co pot zmieszany z brudem spływał mi do oka i szczypał niemiłosiernie.
Ale co tam, grunt, że noga dziś kręciła. Znowu widziałem, że wyraźnie zyskuję na podjazdach. Niestety nie jestem i pewnie już nigdy nie będę mistrzem techniki a na błocie to już w ogóle nie czuję roweru. Może to przez wzrost – mimo wszystko jestem dosyć ciężki i mam wysoko środek ciężkości… Pewnie wynik mógł być lepszy przy bardziej sprzyjających warunkach ale i tak jestem zadowolony.
Na 50-tym kilometrze doszedł mnie JP, który wystartował spóźniony 3 min. Próbowałem gonić ale akurat zaczęło się grzęzawisko i nie dałem rady.
Tak to praktycznie cała druga pętla upłynęła mi na samotności długodystansowca. Długo nie widziałem nikogo za sobą aż na 60-tym kilometrze, kiedy zacząłem dublować miniowców, zobaczyłem, że ktoś tam jeszcze z tyłu jest i jedzie zdecydowanie za szybko jak na miniowca. No i się zaczęła ucieczka! Przez 15 km do mety cały czas miałem gościa jakieś 100-200 m. za sobą. Byłem pewien, że się spina żeby mnie dogonić a on był pewnie tak samo pewien, ze ja się spinam, żeby mnie nie doszedł:). No i udało mi się ale pewnie zawdzięczam temu zawodnikowi ze 2 minuty. Na mecie okazało się, że był nim Czesław Wołujewicz z Nutraxa. To nie pierwszy raz kiedy się tniemy, pamiętam na pewno Czerwonak 2012 (wtedy ja wygrałem) i Dolsk z tego roku kiedy mnie dorżnął jak prosiaka gdy miałem zgon gdzieś około 60-tego kilometra.
Na mecie mnóstwo znajomych – dawno nie widziany Jacgol, z3Waza (tym razem startował tylko w rajdzie rodzinnym razem ze swoją młodzieżą), Młodzik, Hulaj, Zibi, oczywiście JP. A makaron miałem zaszczyt zjeść ramię w ramię z samym Gogolem:), który zapowiedział, że za 2 tygodnie w Złotowie będzie tak samo jeśli chodzi o przewyższenia. Przekonał mnie:)
Czas: 3:53:37
Open: 40/101 (93 ukończyło)
M3: 14/31 (28 ukończyło)
Strata do zwycięzców (M2 - Tecław, M3 - Górski): 45:26
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
komentarze