50-100
Dystans całkowity: | 16090.11 km (w terenie 9566.44 km; 59.46%) |
Czas w ruchu: | 695:22 |
Średnia prędkość: | 23.05 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.80 km/h |
Suma podjazdów: | 69073 m |
Maks. tętno maksymalne: | 187 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 172 (90 %) |
Suma kalorii: | 172581 kcal |
Liczba aktywności: | 255 |
Średnio na aktywność: | 63.10 km i 2h 44m |
Więcej statystyk |
Tulce i Gowarzewo
d a n e w y j a z d u
52.00 km
15.00 km teren
01:58 h
Pr.śr.:26.44 km/h
Pr.max:41.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max:155 ( 81%)
HR avg:123 ( 64%)
Podjazdy:109 m
Kalorie: 2116 kcal
Rower:Bestia
W większości asfalty, żeby oszczędzać koło bez 3 szprych (centrowanie dopiero jutro) ale trochę wertepów nie dało się uniknąć, np. szlak z Tulec do Kobylepola (Kobylegopola?). No i singla na Olszaku też sobie nie mogłem odpuścić:)
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB, MTB szosami
Dolsk Maraton po raz 5-ty
d a n e w y j a z d u
71.00 km
60.00 km teren
02:46 h
Pr.śr.:25.66 km/h
Pr.max:47.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max:186 ( 97%)
HR avg:162 ( 85%)
Podjazdy:615 m
Kalorie: 2879 kcal
Rower:Bestia
Taa, krótko mowiąc - jazda lepsza niż wynik:)
Na podjeździe w typowej dla mnie pozycji (nie tylko na tym maratonie). Tnę się z drugim czubem mini:) (miejsce 9-13) © Josip
W telegraficznym skrócie:
Start z 1 sektora, który po 500 m. tzw rundy honorowej stał się czymś pomiędzy drugim a trzecim sektorem. Nie lubię.
Nerwówka na asfaltowym podjeździe (Michał Jaskółka leżał) i dopiero od połowy złapanie właściwego rytmu. Trochę lubię.
Pierwszy teren, próba trzymania JP i Drogbasa w zasięgu pyty, przeskakiwanie z lewej ścieżki na prawą, zakończone bolesną glebą i utratą 50 pozycji lekko licząc. Bardzo nie lubię.
Gonienie, gonienie, przechodzenie kolejnych grupek i zawodników (m.in Duda i Adrian). Nawet lubię.
Wsparcie od czuba mini na długiej asfaltowej sekcji pod wiatr i potem zawodników z okolic top20 mini już na zachodniej pętli. Bardzo lubię.
Dogonienie Wazy po raz pierwszy, gdzieś na 50-tym kilometrze. Przestrzelenie zakrętu (złe oznakowanie!), ponowny przyjazd do miejsca gdzie byłem 2 kilometry wcześniej (niezabezpieczone, można tam było skracać na potęgę!!), w tył zwrot i powrót na właściwą trasę. Bardzo NIE LUBIĘ.
Ponowne dogonienie Wazy, ucieczka z jakimś mocnym gościem z 10-osobowego peletoniku na podjeździe. Oj lubię.
Kolejnie przestrzelenie zakrętu przez bardzo szybką jazdę właśnie za tym mocnym zawodnikiem, tym razem niestety na zjeździe. Kolejne 2 minuty w plecy. Oj jak ja nie lubię.
Waza przegoniony po raz trzeci. Podobnie jak jeszcze z parunastu zawodników. Ogień do samej mety, zero odcięcia, niemal żal, że to już koniec i nie da się więcej nadrobić. Bardzo, bardzo lubię.
Opadająca sztyca gdzieś tak od 20 km - w efekcie siodełko miałem za nisko i żeby nie zakwaszać za bardzo mięśni ud, naprawdę co chwila stawałem na pedałach i dokręcałem. Dobrze, że lubię taką jazdą i dobrze ją znoszę ale mimo wszystko, na dłuższą metę - nie lubię.
Podsumowując - zdecydowanie do poprawy start i walka o dobrą pozycję na pierwszych kilometrach. Do poprawy również technika zjazdowa bo często właśnie na zjazdach traciłem, lub mnie doganiali.
Natomiast bardzo na plus zaskoczyła mnie dziś wytrzymałość, o którą obawiałem się najbardziej. Przecież ja w tym roku ani razu nie przejechałem na raz więcej niż 80 km.
Dla organizatora dziś duży minus (chyba sukces - 750 osób na starcie - rozleniwia):
- za chaos przy wydawaniu numerków i w efekcie mega kolejki po numerek. Przykładowo - zapisani przez internet stali średnio 3 razy dłużej.. Za karę?
- za brak międzyczasów. To zaproszenie do skracania trasy, czy to celowo czy to przez się pogubienie, o które dziś, szczególnie na zachodniej pętli, nie było trudno. Ale o tym będzie kolejny punkt:)
- kiepskie oznakowanie i brak zabezpieczenia w kilku newralgicznych punktach.
Czas: 2:48:48
Open: 96/185 (200)
M3: 31/65 (72)
Strata do zwycięzcy Open (P. Górniak) - 26 min. Do M3 (M. Kasprzak) - prawie to samo.
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
Binduga
d a n e w y j a z d u
63.00 km
53.00 km teren
03:01 h
Pr.śr.:20.88 km/h
Pr.max:34.10 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Po dzisiejszym wypadzie już jestem pewien - to na ten mój ulubiony teren treningowy w okolicach Poznania!
Szczególnie polecany na taką pogodę jak dziś, tj. sucho i słonecznie ale z przeszywającym, lodowatym wiatrem z kierunków wszelakich:) Tam po prostu jest się w lesie a bandy, rynny oraz mniejsze i większe hopki wymuszają jazdę na wysokiej intensywności.
A cała ta zabawa dzięki Markowi, bez którego nie chciałoby mi się chyba jednak jechać samemu tak daleko od domu i skończyłoby się na jakimś nudnym wykręcaniu średniej w ostępach Puszczy Zielonki:) Dzięki!
I jeszcze 2 impresje:
Jak na niziny to ten podjazd naprawdę trzyma © Josip
Tym razem kwiatki były. Jak i tłumy ludzi © Josip
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Uzarzewo i Dziewicza
d a n e w y j a z d u
50.50 km
30.00 km teren
02:06 h
Pr.śr.:24.05 km/h
Pr.max:55.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Ciepło, ciepło, ciepło! Jechałem bez ocieplaczy na stopach i nie było mi zimno. Jechałem w lekkich długich rękawiczkach i spociły mi się dłonie. Hura!:)
W takich okolicznościach i przy pięknym słońcu nawet konkretny wmordewind z płd-zach w drodze powrotnej nie był w stanie popsuć mi humoru. A jadąc tam, na płaskim w terenie przed Katarzynkami ciąłem sobie ponad 40 km/h, wsłuchując się jedynie w miarowy szum gum.
Testuję ramę Superior Team 2013.
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Terenowy wypad z Markiem
d a n e w y j a z d u
70.10 km
55.00 km teren
03:10 h
Pr.śr.:22.14 km/h
Pr.max:41.70 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
WPN, Nadwarciański, Puszczykowskie Góry, Jarosławieckie, Dymaczewskie, Sinusoidy, czyli klasyk od dawna nie odwiedzany. Śmiesznie, ale dokładnie roku temu zrobiliśmy identyczny trip, jeśli wierzyć opisowi. Co ciekawe, wtedy wyszło mi jakieś 5 km więcej. Czyżby jednak coś nie tak ze skalibrowaniem licznika?
Ciężko mi się dziś kręciło, jedyne pocieszenie, że jakaś tam wytrzymałość, o dziwo, jest.
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Terenem do Rogalinka
d a n e w y j a z d u
52.90 km
28.00 km teren
02:09 h
Pr.śr.:24.60 km/h
Pr.max:33.50 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Dojazd Nadwarciańskim od strony Lubonia i Puszczykówka, powrót drugim brzegiem trasą wyścigu w Wiórku.
Ogólnie to elegia o mojej formie:)
Good bikes!
Kategoria MTB, 50-100
Udane otwarcie listopada
d a n e w y j a z d u
56.70 km
35.00 km teren
02:32 h
Pr.śr.:22.38 km/h
Pr.max:46.80 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Objazd prawie całej trasy Wiórka-ogórka. Prawie, bo niestety nie pamiętałem wszystkich skrótów i przecinek przez las.
Na hasło rzucone wczoraj, pozytywnie odpowiedział Marek a dziś zgarnęliśmy jeszcze mieszkającego po sąsiedzku do trasy - Jacka.
Super pogoda + malownicza trasa + doborowe towarzystwo = genialny wypad. I nawet już zauważalnie słabsza forma niże jeszcze 3 tygodnie temu nie psuła dobrego nastroju. Poza tym - po co mi teraz forma?:)
A tytułowe otwarcie to 100 km w ten weekend, nawet w pełni sezonu nie zawsze udaje się tyle pokręcić.
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Złota Polska w Puszczy
d a n e w y j a z d u
52.20 km
35.00 km teren
01:58 h
Pr.śr.:26.54 km/h
Pr.max:40.40 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Uwielbiam kiedy w połowie października jest ponad 20 stopni!
Dziś pozwiedzałem trochę Zielonkę, jadąc momentami na zasadzie "skręcam w pierwszą w lewo i zobaczymy co z tego wyjdzie". Wyszło tyle, że zjechałem sporo nowych terenów a koniec końców wyjechałem na osiedla Zielona Wzgórza w Murowanej, czyli właściwie idealnie tak, jak chciałem.
Niby już po sezonie i wypadałoby się roztrenowywać ale ja nie potrafię wolno jeździć na rowerze:)
Oczywiście jechałem na krótko, góra i dół.
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Bikecrossmaraton Łopuchowo 2014
d a n e w y j a z d u
62.00 km
45.00 km teren
02:03 h
Pr.śr.:30.24 km/h
Pr.max:55.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
No i chyba koniec ścigania w tym sezonie.
Przed ostatnim startem miałem jakiś wyjątkowy luz a w ramach bezpośrednich przygotowań wytrąbiłem trochę wina wczoraj na mieście:)
Łopuchowo zawsze było szybkie ale w tym roku to już naprawdę jakieś kuriozum było. To zapewne przez twardsze podłoże, bo gdzieś na 15-tym kilometrze miałem średnią 33,4!
Nie załapałem się do czołówki, więc właściwie cały wyścig przejechałem w 20-25 osobowym pociągu, na miejscach mniej więcej 18-40. Po drodze wchłonęliśmy kilka osób, które odpadły z czołowej grupy, m.in Jacka na początku drugiej pętli.
Tak że pociąg jeszcze się powiększał bo nikt z niego nie odpadał - brakowało technicznych fragmentów czy dłuższych podjazdów, żeby gdzieś zaatakować.
Dopiero na jakieś 10-12 km przed metą coś się zaczęło dziać a jeszcze Marcin akurat postanowił sprawdzić czy piasek jest miękki i wywalił mi się niemal pod koła. Ominąłem go ale wjeżdżając w krzaki i mi się czujnik od licznika przestawił tak, że zaczął stukać. Było to na tyle denerwujące, że 2 kilometry dalej zatrzymałem się, żeby to poprawić. No i potem trzeba było gonić grupkę, która już się trochę zdążyła porwać. Na szczęście było akurat kilka zmarszczek, więc udało mi się dogonić i przejść paru zawodników, którzy odpadli a na koniec i samą grupkę. I to chyba było największe moje osiągnięcie dnia dzisiejszego bo sam finisz skończyłem gdzieś w środku, wpadając na metę dokładnie 4 sekundy za JP, czyli naszym team liderem dziś. Zresztą na tym finiszu też dwóch się przede mną sczepiło i wyłożyło, więc nie bardzo było jak odpalić pełną moc.
Czas: 2:02:52
Open: 25/137 (132 ukończyło)
M3: 12/59 (56 ukończyło)
Strata do zwycięzcy Open i M3 (Mateusz Mróz): 9:10
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
Maraton Michałki 2014
d a n e w y j a z d u
98.30 km
96.00 km teren
04:13 h
Pr.śr.:23.31 km/h
Pr.max:47.60 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Edit: tym razem naprawdę poczekaliśmy z Markiem do końca na nagrody ale oczywiście, jak to bywa w takich sytuacjach - nic nie wygraliśmy:)
Ostatni na parkingu © Josip
Dwa dni po fakcie to już się nie chce pisać rozprawki ze zdaniami wielokrotnie złożonymi:) Poza tym, większość z (ewentualnie) czytających tego bloga, była na miejscu i mniej więcej wie jak było. A zatem, podsumowując:
Dojazd dzień wcześniej z moim kuzynem Jackiem, który jest lekarzem i startował na mega. Niestety ze względu na różne perturbacje, na miejsce (agroturystyka w Kocieniu, 10 km od Wielenia) dotarliśmy dopiero o 22 a jeszcze trzeba było jakieś piwko wypić i pogadać. O załatwieniu formalności w biurze zawodów też nie było już mowy.
Nazajutrz znowu pech bo przy pompowaniu Jackowi schodzi całe powietrze z przedniego koła i jeszcze stoimy z 10 minut na przejeździe w Wieleniu, czekając na jakąś drezynę. W efekcie, mimo braku kolejki w BZ, i tak do "sektora" (czyli ogonka gdzieś za trybunami) wchodzę o 9:52. Na pocieszenie nie jestem sam, bo obok mnie aż czerwono się robi od ProGoggli i ich brzydkich gaci:)
Po starcie ostrym pruję do przodu, żeby nadrobić to, czego nie wystałem sobie w sektorze. Jest szybko więc trzeba uważać, blisko mnie Jacek i Dawid. Po wjeździe w teren, ta dwójka dalej leci jak szalona a ja za nimi - ciągłe wyprzedzanie, zmiana tempa, szukanie miejsca. Niestety, nie jedzie mi się tak dobrze jak w Wałczu, mści się też brak jakiejkolwiek rozgrzewki, zaczynam zostawać z tyłu. Na chwilę animuszu dodaje mi jeszcze dogonienie Rodmana ale potem muszę już zwolnić bo myśl o skręceniu na mega staje się niebezpiecznie kusząca.. Nie, nie wymięknę a zatem przede mną jeszcze 75 km, trzeba uspokoić jazdę.
Na długi dystans skręcam samotnie, biorę żela i omal nie przeoczam skrętu w lewo, podobnie jak 5 lat temu. Tym razem się udało ale po chwili jednak gubię na moment trasę, bo na początku zjazdu z przeciwka wyjeżdżają JP i Staszek Walkowiak. Zawracamy na właściwy szlak, akurat wtedy gdy nadjeżdża większa grupka z braćmi Niewiada, Arkiem Susiem, Danielem Lorenzem, kimś z Fogta, kimś z Budzynia i jeszcze kimś:).
Arek z Jackiem dość szybko urywają się z tego pociągu, ale reszta jedzie dalej razem, by po około 20 km, czyli gdzieś na półmetku podzielić się na 2 grupki. Tym razem udaje mi się załapać do tej lepszej.
Po przezwyciężeniu pierwszego kryzysu, jedzie mi się całkiem dobrze. Regularnie, nie czekając aż zacznę zamulać - biorę żele i, nie czekając aż mnie zacznie suszyć - pociągam z bidonu. Na podjazdach jestem niemal zawsze w czubie peletoniku a na zjazdach trzymam koncentrację i tyłek nad siodłem, żeby znowu nie dobić.
Jest nas 5. Przed ostatnim bufetem w Żelichowie sugeruję krótki postój, bo mam już niemal sucho w obu bidonach. Czterech się zatrzymuje ale BTS Budzyń olał mój apel i poleciał do przodu. Ok, jego wybór. Szybkie uzupełnienie zapasów i ruszamy w pogoń. Gość jednak utrzymuje dystans a nasza ekipa się rwie. Staszek zaatakował na piaszczystym podjeździe, zakopałem się i musiałem podbiec. Dwóch z tyłu zostało ale kolega z GPBT też odjechał i tak zostałem sam. Sił jednak cały czas zaskakująco dużo, więc do dwójki przed mną nie traciłem, co jakiś czas widziałem ich na dłuższych prostych ale też nie mogłem dojść.
Wjeżdżając na wiadukt po nawrotce, wykorzystałem sytuację żeby zobaczyć czy ktoś mnie nie ściga. Patrzę a tam Arek Suś z jeszcze jakimś gościem. Jak to?! Przecież był za mną.. No tak, pewnie gdzieś przegapił zakręt. Czekam aż mnie dojdą i razem lecimy ostatnie kilometry dość szybką gruntówką. Tempo około 30 km/h, jest współpraca mimo, że - jak się okazuje - wszyscy z M3. Myślę sobie, że może jest jakiś cień szansy na szerokie pudło więc obmyślam strategię na finisz. Pomysł mam taki, żeby wjechać pierwszy w kartoflisko, nie dać się tam wyprzedzić a na stadionie poprawić:) I wszystkie te elementy planu udało się zrealizować, ale jednak moc na kresce po 100 km w nogach już nie ta. Arek wyprzedził mnie z łatwością na ostatnim wirażu a ja nadludzkim wysiłkiem odparłem atak drugiego zawodnika na ostatnich metrach. Wygrałem z nim dosłownie o wysokość bieżnika:) Aaa, podobno był doping ale ja już chyba miałem widzenie i słyszenie tunelowe, he he, bo nic nie pamiętam.
Na mecie rozpoznał mnie red. Kurek i kojarzył, że kiedyś byłem ostatni, ma się tę renomę.
Okazuje się, że mój cza to 4:14:25 czyli personal best na tej trasie, choć dotychczasowy rekord sprzed 2 lat poprawiony raptem o 4,5 minuty. Jestem też pierwszy z Goggli, bo Jacek pogubił się po raz drugi i stracił w ostateczności 5 minut.
Niesamowite wyniki wykręciła natomiast czołówka - Andrzej Kaiser, 3:31! Bartek Banach o minutę tylko gorzej a Zbyszek Górski (zwycięzca M3) - o 10 minut wolniej. Czyli ponad pół godziny szybciej od mnie i znacznie szybciej od dotychczasowych rekordów. A trasa jest przecież identyczna i wcale nie jakaś łatwiejsza w tym roku. Wg. mnie było wyjątkowo sucho, piaszczyście i gorąco - 26 stopni!
No cóż, to już jest poziomo światowy, a przynajmniej w praktyce zawodowe kolarstwo - co za różnica czy ktoś ma licencję czy nie? Ważne ile czasu chce i może poświęcić na treningi, przygotowania, itd. Oczywiście można na to spojrzeć tak, że kilka lat temu z takim czasem stałbym na podium M3, może nawet na najwyższym stopniu a dziś z ledwością starcza to na top 10 w kategorii. Jednak z drugiej strony - jak równać, to do najlepszych:).
Mnie cieszy fakt, że za każdym startem w Michałkach, poprawiam swój wynik. Chociaż tym razem, progres względem 2012 roku był naprawdę minimalny i zawdzięczam go pewnie głównie większym kołom. No ale wtedy miałem chyba optymalną formę i więcej też robiłem długich dystansów (fascynacja świeżo kupioną szosą). W tym roku miałem bodaj jeden trening >100 km, więc chyba i tak jest nieźle. Sprawdziłem - dokładnie 101 km, w lutym..
No dobra, kończę bo jednak wyszła niemal rozprawka:).
Czas: 4:14:24
Open: 24/56
M3: 9/24
Podium ProGoggle:
1. josip (24/Open, 9/M3) - 4:14:25
2. jpbike (29/Open, 12/M3) - 4:19:22
3. marc (40/Open, 18/M3) - 4:52:04
P.S. Coś mi dystans krótki wyszedł, chyba coś źle skalibrowałem bo inni mieli 100 albo i więcej. To dobrze, przynajmniej mi średnią zaniża na treningach,a to motywuje:)
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB