josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:16090.11 km (w terenie 9566.44 km; 59.46%)
Czas w ruchu:695:22
Średnia prędkość:23.05 km/h
Maksymalna prędkość:71.80 km/h
Suma podjazdów:69073 m
Maks. tętno maksymalne:187 (98 %)
Maks. tętno średnie:172 (90 %)
Suma kalorii:172581 kcal
Liczba aktywności:255
Średnio na aktywność:63.10 km i 2h 44m
Więcej statystyk

Binduga z teamowymi kolegami

d a n e w y j a z d u 63.40 km 55.00 km teren 02:54 h Pr.śr.:21.86 km/h Pr.max:44.60 km/h Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Sobota, 6 września 2014 | dodano: 07.09.2014

Wypad z Markiem i Kłosiem. Mam wrażenie, że tym razem szlak wzdłuż Warty od Mściszewa był trudniejszy niż w lipcu - raz, że na trasie walają się jakieś gałęzie i badyle, chyba pozostałości po zrywce drewna, a dwa, że było bardziej mokro. Nie zmienia to faktu, że cały czas jazda tam sprawia wyjątkową frajdę! Podobnie jak, odkryty tylko dzięki orientacyjnym umiejętnościom Mariusza, zjazd drewnianym mostkiem wzdłuż Śnieżycowego Jaru. Szkoda tylko, że pokrzywy, które ten mostek zarastają, przypominają bardziej jakieś małe drzewka niż chwasty, to jakaś masakra w tym roku jest.

A ukoronowaniem całego trenignu był zimny Radlerek pod sklepem w Promnicach:)

Co wiadomo po tym dniu o formie kolegów przed Michałkami? Otóż Marek to może być czarny koń, natomiast Mariusz póki co stosuje zasłonę dymną:).


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB

Puszczykowskie Góry i Szreniawa

d a n e w y j a z d u 53.50 km 35.00 km teren 02:17 h Pr.śr.:23.43 km/h Pr.max:39.10 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Środa, 3 września 2014 | dodano: 04.09.2014

Kolejny trening z Markiem, który też ma już 29era i teraz to już w ogóle nie idzie go zgubić:)

Samo kręcenie to w większości tlen bo sporo gadaliśmy tylko podjazdy były pociśnięte mocniej i może ze 2 tempówki pod wiatr na asfalcie w drodze powrotnej wzdłuż Głogowskiej.

No to mamy babie lato, w końcu, po 3 dniach zgniłego niżu, który mógł wpędzić w depresję każdego a kolarza to już w szczególności:).

Jeszcze się da taki trip zrobić po pracy i wrócić o zmierzchu ale nie można się grzebać.


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB

Vuelta a Kierskie con Marek

d a n e w y j a z d u 51.90 km 35.00 km teren 02:14 h Pr.śr.:23.24 km/h Pr.max:44.60 km/h Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Piątek, 29 sierpnia 2014 | dodano: 30.08.2014

Marek niby dużo nie jeździ a formę ma! Cały czas mocne kręcenie uskutecznialiśmy po licznych fragmentach tzw. Pętli Drogbasa. Było też kilka elementów technicznych, np. zjazd ścianką do przystani w Baranowie. Ja sobie jeszcze na rozgrzewkę walnąłem krótkie XC na Cytadeli a na koniec odprowadziłem Marka aż na Wildę bo chciałem do 50 km dobić.

Podsumowując - bardzo fajny trening w jeszcze lepszym towarzystwie!:)


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB

Bikecrossmaraton Wałcz 2014

d a n e w y j a z d u 65.10 km 55.00 km teren 02:38 h Pr.śr.:24.72 km/h Pr.max:49.60 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 24 sierpnia 2014 | dodano: 25.08.2014

No żesz k!@#$% m@#$%! Ile można mieć pecha w jednym sezonie?!

Takiej mocy pod nogą to jeszcze chyba nigdy nie czułem. Do 18-tego, feralnego kilometra jechałem w peletoniku składającym się z około 15-20 osób, a w nim same tuzy, min. Marek Witkiewicz, Rafał Łukawski, Mateusz Mróz, Tomasz Dopierała jak również starzy znajomi z wielu wyścigów czyli JP Bike, Arek Suś, Artur Zarański, Janusz Przbysz.. Trasa niby łatwa ale trzeba uważać, żeby się nie zakopać gdzieś w piachu, nie wpaść w błoto czy koleinę bo wiadomo, że jak człowiek zostanie, to potem będzie ciężko dospawać. Średnia >30 km/h, noga lekko kręci, tętno w normie a na podjazdach.. dla mnie jest za wolno – na bruku i potem na pierwszej wspinaczce na Bukową Górę zyskuję po kilka pozycji. Peletonik zaczyna się rwać a ja mam szansę załapać się do pierwszej grupy i odskoczyć. Taa.., ale wtedy na zjeździe jak coś nie jeb...e pod tylnym kołem, od razu wiedziałem, że będzie źle. Słyszę jak syczy mleczko i modlę się, żeby tym razem uszczelniło i żeby stało się to szybko. Niestety, za moment czuję, że tył pływa i mnie spowalnia, muszę się zatrzymać, czyli ch!@#$ z pucharami..

Dopompowanie nie pomaga, ciągle słyszę syk uciekającego powietrza. Przejeżdżają Marcin ze Zbyszkiem i ten pierwszy użycza mi naboju (dzięki!). Chwilę za nimi jedzie Dawid, który zatrzymuje się, żeby mi pomóc bo nigdy w życiu nie obchodziłem się z tym ustrojstwem (Dawid twierdził, że nie ma dnia ale i tak wielkie dzięki). W dłuższej szamotaninie udaje nam się w końcu odpalić nabój i napompować – syczy ale jakby mniej. Dobra, jadę. Każdy wie jak to jest wsiąść z powrotem na rower po laczku podczas wyścigu – powietrze uchodzi nie tylko z koła. No ale skoro już tu przyjechałem a trasa jest fajna (akurat zaczyna się krótka sekcja przypominająca XC), to przynajmniej mocny trening zrobię. Trzeba sobie tylko jakiś cel ustanowić, np. dogonienie kolegów, którzy mnie wyprzedzili podczas awarii. Aha, no i mieć nadzieję, że mleczko nie będzie puszczać.

Wygląda na to, że w końcu koło trzyma ciśnienie, więc cisnę. Cały czas samemu, mijając co jakiś czas kogoś z mega, m.in. Dawida. Tylko jeden gość chwycił koło (okazało się później, ze to poznany 2 lata temu na Challenge'u zawodnik z Chodzieży, też po defekcie – zerwany łańcuch), a nawet dał na chwilę zmianę. Niestety chwilę później przestrzelił zakręt. Zawołałem go i zawrócił ale już nie dospawał a mi się jakoś nie chciało czekać.

Już na drugiej pętli, podczas ponownego przejazdu przez Bukową Górę udaje mi się w końcu dojść kolegów. Wpierw Zbyszka, którego wyprzedzam, w pakiecie z kilkoma innymi osobami, na stromym podjeździe, podejściu, a właściwie podbiegu:). Szybki zjazd (tam gdzie dobiłem na pierwszej pętli), tym razem ostrożnie i po chwili na łagodniejszym podjeździe widzę wreszcie przed sobą Marcina. Wyprzedzam teamowego kolegę ale radość nie trwa długo – znowu tył pływa. Ponownie się zatrzymuję i mocuję, tym razem sam, z nabojem. Dopiero po jakimś czasie dochodzę do wniosku, że widocznie już jest pusty i dopompowuję pompką.

Ruszam dalej ale bez większej wiary, że znowu nie będę się musiał zatrzymać. Udaje się wyprzedzić pojedyncze osoby z mega i coraz liczniejszych miniowców ale jakoś tak ciężko się kręci. Ano tak – znowu zeszło poniżej 1 bara. Na ostatnim bufecie zatrzymuję się i po raz 4-ty macham pompką. Na szczęście to już ostatni wymuszony postój. Tym razem uszczelniło (w samą porę, eh...) i tak już się dokulałem do mety na niezagrożonym 74-tym miejscu open.

W sumie z samych przerw straciłem 14 minut, do tego dodajmy jazdę na pół flaku przez wiele kilometrów, spadek motywacji i, może nawet przede wszystkim, jazdę głównie samemu a nie w mocnej grupce. Naprawdę była szansa na niezły wynik bo i sił jakoś nie brakowało do samego końca. No, ale mogę sobie teraz tylko gdybać... trzeba było wymienić oponę i mleczko przed zawodami, to teraz bym pisał o realnych osiągnięciach a nie hipotetycznych. Ot co!

Na plus oceniam samą trasę, bardzo mi się podobała. Było wszystko – trochę piachu, trochę bruku, szybkie dukty, fragmenty asfaltowe na pociągnięcie łyka z bidonu, podjazdy ostre i te łagodniejsze, troszkę singli i fragmenty techniczne. Wszystko w dobrych proporcjach i w malowniczej scenerii.

A największy plus to oczywiście towarzystwo:), zarówno w samochodzie (Jacek i Zbychu), jak i na mecie (Marcin z Asią, Dawid z Sylwią, Jurek, Arek Suś, Staszek Walkowiak i wielu, wielu innych). Co raz mniej nieznanych twarzy na tych zawodach:)

Oficjalne wyniki:

Open: 74/120 (dla porównania: na pierwszym międzyczasie byłem 32, ze stratą 20 s. do 17)
M3: 25/43

Czas: 2:52
Strata do zwycięzcy Open (Alex Dorożała): 42 minuty
Strata do zwycięzcy M3 (Maciej Kasprzak: 39 minut


Good bikes!


Kategoria 50-100, Maraton, MTB

Rakownia

d a n e w y j a z d u 60.60 km 45.00 km teren 02:22 h Pr.śr.:25.61 km/h Pr.max:40.80 km/h Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 17 sierpnia 2014 | dodano: 17.08.2014

Z braku pomysłu na wpis - nazwa najdalej położonej miejscowości w jakiej dziś byłem:).
Ponieważ nikt nie zareagował na moją wczorajszą propozycję wspólnego dłuższego pokręcenia w terenie oraz ze względu na niepewną pogodę, zrobiłem trochę krótszy trening.
Wpierw Nadwarciańskim do Biedruska (dużo błota, gdyby Suchy Las był tydzień później, to by było ciekawie), następnie Mściszewo, Murowana Goślina, Rakownia, Kamieńsko, Pławno i dalej już dość standardowo przez Puszczę Zielonkę, czyli Trakt Poznański, Mielno, Dziewicza Góra (oczywiście z wjazdem na Szczyt) i powrót przez Kicin do domu.
Mimo niewielkiej ilości długich (powyżej 3 godzin) treningów w tym sezonie, czuję że, o dziwo, jakaś tam wytrzymałość jest. No więc chyba jedna będzie to giga w Michałkach, w końcu to jedyny słuszny dystans i najtaniej wychodzi za kilometr:)


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB

Bikecrossmaraton Suchy Las 2014

d a n e w y j a z d u 74.70 km 60.00 km teren 02:44 h Pr.śr.:27.33 km/h Pr.max:55.80 km/h Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 10 sierpnia 2014 | dodano: 10.08.2014

Coś nie mam szczęścia do Suchego Lasu - jak nie pogubię trasy (jak 2 lata temu i w zeszłym roku), to dobiję oponę, jak dziś. Ale po kolei.

Start z pierwszego sektora, wpierw spokojnie za policją a potem po sygnale do startu ostrego, poszedł taki ogień na Akacjowej, że byłem w szoku - dobre 8% w górę, 32-33 na budziku a do przodu się nie przesuwam, wręcz przeciwnie. Na zjeździe po płytach betonowych wyprzedził mnie Jacek, więc tempo miałem potem szaleńcze, żeby nie stracić teamowego kolegi z oczu. Jeszcze przed Radojewem udało się w końcu go dojść. Na podjeździe się gdzieś zawiesiłem - uciekłem jednej grupce, nie utrzymałem tempa innej i na górze zostałem sam. Chłodna analiza sytuacji i postanawiam na asfalcie zrobić popas (żel + kilka łyków z bidonu) i poczekać na pociąg za mną, w którym jechali m.in. JPBike i Janusz Przybysz, czyli starzy znajomi.

Tempo cały czas mocne, do Biedruska rzadko kiedy jest poniżej 30 km/h w terenie. Na asfalcie przez poligon, to już w ogóle jest ogień - prędkości w okolicach 40 km/h. No i niestety tam wrąbałem się w dziurę, którą zauważyłem w ostatniej chwili (mści się jazda na kole). Chwilę później, koledzy zwrócili mi uwagę, że ramę mam całą uwaloną w mleczku a ja poczułem, że jakoś miękko mam pod tyłkiem. Fuck! Czyli nie uszczelniło.
Zatrzymuję się i dopompowuję a mocna grupka odjeżdża w siną dal. Niby wchodzi to powietrze, więc wsiadam na rower ale za chwilę znów czuję, że koło pływa. Ponowne dopompowanie niewiele daje ale postanawiam dojechać 3 km do końca pętli i tam pożyczyć pompkę stacjonarną. Jakoś się dokulałem na coraz większym flaku. Na mecie red. Kurek dał hasło, że pompka stacjonarna jest na gwałt potrzebna i bodaj Czesław Wołujewicz migiem mi ją podstawił. Nabiłem do 2 barów, uszczelniło i ruszyłem dalej.

Dopompowałem, wreszcie uszczelniło, ruszam na 2 pętlę
Dopompowałem, wreszcie uszczelniło, ruszam na 2 pętlę!  ©żona Zbycha:)

Druga pętla to w większości samotna jazda. Wyprzedziłem parę osób, po czym zaliczyłem glebę w piaszczysto-szutrowym zakręcie jak mi się tylne koło uślizgnęło (coś słabo trzymają te opony w zakręcie). Szybko się pozbierałem i wsiadłem z powrotem na rower ale szlify na ręce i biodrze pieką do teraz.

Na ostatnim bufecie napełniłem bidon, bo wcześniej udało mi się 2 osuszyć (a ja się zastanawiałem czy mi jeden wystarczy, zanim zdecydowałem się pożyczyć koszyk od Marka..). Aha, wcześniej, jak chciałem wziąć drugi żel, to mi zaśmierdział jak benzyna. Musiało się coś rozszczelnić w opakowaniu i się zepsuł.

Przed ostatnim pomiarem czasu doszedł mnie mocny zawodnik z Kargowa Team i razem cięliśmy dalej. Okazało się, ze też miał wcześniej problemy bo zgubił jedyny bidon. Współpracując wyprzedziliśmy jeszcze parę osób, na koniec mi odjechał jakieś 15 sekund ale ja doszedłem jeszcze na krótko przed metą kolarza z Czaplina  (hell yeah!).

Na mecie czekała już Ola z Oskarem, czyli najwierniejsi kibice:) Potem spotkałem jeszcze Marcina z Asią, Zbyszka, Dudę i Macieja.

W sumie jestem zadowolony bo wynik przy tak mocnej obsadzie jest przyzwoity pomimo defektu a mogło być lepiej, znacznie lepiej. Nie miałem dziś odcięcia i czułem, że spokojnie mogę jechać w mocnej grupie cały wyścig. Sprawdziły się też opony no tubes, bez nich straciłbym pewnie nie 5-7 minut, a około 15.

Wyniki:
Czas: 2:47:36
Open: 54/134
M3: 19/53
Strata do zwycięzcy Open (Alex Dorożała): 26:46. Do zwycięzcy M3 (Maciej Kasprzak) straciłem o sekundę mniej:)


Good bikes!



Kategoria 50-100, Maraton, MTB

Sudety MTB Challenge - Vuelta a Stronie

d a n e w y j a z d u 67.80 km 64.00 km teren 04:18 h Pr.śr.:15.77 km/h Pr.max:60.80 km/h Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Wtorek, 29 lipca 2014 | dodano: 03.08.2014

Etap pode mnie:), więc poszło nieźle, lepiej niż dzień wcześniej. Dominowały długie szutrowe podjazdy i takież same zjazdy, urozmaicone jednak ponad 10-kilometrowym singlem wzdłuż szlaku granicznego, czyli męcząca orka wśród borowin, przez korzenie i błoto. Pamiętałem ten odcinek sprzed 2 lat i wiedziałem, że nie będzie tam lekko. Duże koło co prawda trochę ułatwia jazdę w takim terenie ale i tak umęczyłem się tam strasznie i z pewnością straciłem kilka pozycji i kilka minut (np. do Arka Susia, z którym jechałem równo ponad 40 km aż do tego miejsca, a który na mecie wlał mi 10 minut).

Wcześniej, na podjeździe na Janowej Górze po raz kolejny poniósł mnie doping moich najwierniejszych kibiców, dzięki czemu nawet nie wiedziałem kiedy minęło 5 km dzielących mnie od tamtego miejsca do Polany pod Śnieżnikiem.

Zjazd zielonym technicznym szlakiem do Bielic poszedł mi super (wszystko w siodle oprócz 10 m. błota po kolana), tak samo ostatni podjazd za czwartym bufetem, gdzie długo nie czułem potrzeby by zrzucić z blatu:).

A ostatni zjazd do Stronia wpierw szutrem, a potem przez łąki to jest poezja. Można tam śmiało lecieć 60 km/h gdyż trawa jest równa jak stół. Upewniał mnie w tym przekonaniu fakt, że jakieś 100 m. przed sobą widziałem zawodnika, który śmigał w dół z jakąś kosmiczną prędkością i nic mu się nie stało:).

Na mecie czekała już na mnie Ola z aparatem (zdjęcia później, bo nie mam tu kabla) i ojciec z piwkiem. No, w takich warunkach to ja się mogę ścigać:)

Okazuje się, że udało się odrobić z nawiązką 10 s. straty do Michała Świderskiego z Biketyres i awansować na 4te miejsce Open w generalce! Znów to przeklęte miejsce tuż za pudłem ale tutaj strata do trzeciego była duża (około 50 minut). Na pocieszenie pozostaje mi fakt, że z Polaków byłem drugi, he he.

Wyniki II etapu

Open: 5/20
Czas: 4:25:08

Klasyfikacja generalna:
1. Adam Venutto Biewald, Venutto, NIEMCY, 8:28:51
2. Michal Netusil, Kellys Bikeranch, CZECHY, +32:22
3. Jakub Danielski, Optyk-okular.pl, +56:18
4. Wojtek Sołtys, GPAET, +1:48:22
5. Michał Świderski, Treazado Biketires.pl, +1:55:07
6. Andrzej Kruszec, Augusta, +2:00:05
.
.
12. Marek Jeszka, GPAET, +3:34:18
.
15. Wojtek Kaźmierczak, :4:07:47

Wystartowało 22 zawodników, ukończyło 20.


Good bikes!


Kategoria 50-100, Góry, Maraton, MTB

Sudety MTB Challenge - Tour de Stronie

d a n e w y j a z d u 72.60 km 65.00 km teren 05:22 h Pr.śr.:13.53 km/h Pr.max:54.10 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Poniedziałek, 28 lipca 2014 | dodano: 01.08.2014

Czyli pierwszy etap ze startu wspólnego na tegorocznym wyścigu. Oj, dostałem dzisiaj w d... Podjazd na Śnieżnik zawsze boli a jak się zapomina uzupełnić bidon na poprzedzającym go bufecie, to już w ogóle jest dramat. Szczególnie w taką duchotę. Na szczęście był tam jakiś strumyk przy trasie, więc mniej więcej w połowie podjazdu mogłem naprawić swój błąd. Zjazd czerwonym spod schroniska chyba jeszcze nigdy nie poszedł mi tak dobrze, to zasługa dużego koła.

Następny podjazd, który na ogól był dla mnie ścianą płaczu, tym razem też udało się zrobić nadspodziewanie sprawnie i z wysoką kadencją do samego końca. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie ten deszcz. Tj. wpierw, na wysokości Mariańskich Skałek, wjechałem w teren po przejściu ulewy - 2 kilometry łagodnego zjazdu wystarczyły żeby kompletnie uwalić błotem rower, siebie i okulary. Potem przyszło oberwanie chmury (na szczęście akurat na podjeździe z Międzygórza do drogi na Przekaźnik), które co prawda ładnie mnie umyło ale też i przemoczyło do suchej nitki i wychłodziło.

Na ostatnim bufecie dogonił mnie zawodnik z Biketyres (Michał Świderski), z którym ciąłem się dzień wcześniej na prologu. Podziałało to na mnie lepiej niż żel i pod Przekaźnikiem wyrobiłem sobie jakieś 100 m. przewagi. Niestety tym razem nie utrzymałem jego tempa na mokrym i cholernie śliskim zbiegu (bo zjazdu w tych warunkach nikt nie praktykował) z Czarnej Góry. Potem na Wilczyńcu zaliczyłem jeszcze jedną dość nieprzyjemną glebę po uślizgu tylnego koła w błocie i do mety zjechałem już zachowawczo, tym bardziej, że bez okularów i błotem pryskającym spod kół do oczu. Efekt - strata 2:40 do wspomnianego wyżej zawodnika i spadek o 1 miejsce w generalce.

Czas: 5:02:33

Open Men: 5/21

Z Kłosiem wygrałem tym razem o 20 min, z Markiem o 50, a z Wojtkiem o ponad godzinę.

Dystans wpisuję razem z powrotem ze Stronia

.
Good bikes!


Kategoria 50-100, Góry, Maraton, MTB

Do Tuczna

d a n e w y j a z d u 51.20 km 35.00 km teren 01:58 h Pr.śr.:26.03 km/h Pr.max:52.50 km/h Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Wtorek, 22 lipca 2014 | dodano: 23.07.2014

Tym razem wariant z zaliczeniem Dziewicy:), zarówno jadąc tam, jak i z powrotem.

Na miejscu kąpiel w jeziorku czyli można powiedzieć, że zalążki treningu triathlonowego są, he he.


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB

WPN z Markiem

d a n e w y j a z d u 71.70 km 55.00 km teren 03:03 h Pr.śr.:23.51 km/h Pr.max:60.50 km/h Temperatura:33.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Bestia
Niedziela, 20 lipca 2014 | dodano: 21.07.2014

WuPeeNowski standard, czy też creme de la creme czyli dojazd Nadwarciańskim, następnie Puszczykowskie Góry, kurwidołkowy żółty szlak, objazd Jarosławieckiego, Trzebaw, czarny szlak nad Dymaczewskim, sinusoidy, Osowa Góra. Upał niemożebny (33 stopnie), więc nad Jarosławieckim uskuteczniliśmy jeszcze schłodzenie silnika w jeziorze. A z Osowej do domu to już najprostszą i najkrótszą drogą przez Łęczycę i Luboń.

Dzięki Marek za wspólną jazdę!

A już za tydzień... Challenge!


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB