Bikecrossmaraton Suchy Las 2014
d a n e w y j a z d u
74.70 km
60.00 km teren
02:44 h
Pr.śr.:27.33 km/h
Pr.max:55.80 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Coś nie mam szczęścia do Suchego Lasu - jak nie pogubię trasy (jak 2 lata temu i w zeszłym roku), to dobiję oponę, jak dziś. Ale po kolei.
Start z pierwszego sektora, wpierw spokojnie za policją a potem po sygnale do startu ostrego, poszedł taki ogień na Akacjowej, że byłem w szoku - dobre 8% w górę, 32-33 na budziku a do przodu się nie przesuwam, wręcz przeciwnie. Na zjeździe po płytach betonowych wyprzedził mnie Jacek, więc tempo miałem potem szaleńcze, żeby nie stracić teamowego kolegi z oczu. Jeszcze przed Radojewem udało się w końcu go dojść. Na podjeździe się gdzieś zawiesiłem - uciekłem jednej grupce, nie utrzymałem tempa innej i na górze zostałem sam. Chłodna analiza sytuacji i postanawiam na asfalcie zrobić popas (żel + kilka łyków z bidonu) i poczekać na pociąg za mną, w którym jechali m.in. JPBike i Janusz Przybysz, czyli starzy znajomi.
Tempo cały czas mocne, do Biedruska rzadko kiedy jest poniżej 30 km/h w terenie. Na asfalcie przez poligon, to już w ogóle jest ogień - prędkości w okolicach 40 km/h. No i niestety tam wrąbałem się w dziurę, którą zauważyłem w ostatniej chwili (mści się jazda na kole). Chwilę później, koledzy zwrócili mi uwagę, że ramę mam całą uwaloną w mleczku a ja poczułem, że jakoś miękko mam pod tyłkiem. Fuck! Czyli nie uszczelniło.
Zatrzymuję się i dopompowuję a mocna grupka odjeżdża w siną dal. Niby wchodzi to powietrze, więc wsiadam na rower ale za chwilę znów czuję, że koło pływa. Ponowne dopompowanie niewiele daje ale postanawiam dojechać 3 km do końca pętli i tam pożyczyć pompkę stacjonarną. Jakoś się dokulałem na coraz większym flaku. Na mecie red. Kurek dał hasło, że pompka stacjonarna jest na gwałt potrzebna i bodaj Czesław Wołujewicz migiem mi ją podstawił. Nabiłem do 2 barów, uszczelniło i ruszyłem dalej.
Dopompowałem, wreszcie uszczelniło, ruszam na 2 pętlę! ©żona Zbycha:)
Druga pętla to w większości samotna jazda. Wyprzedziłem parę osób, po czym zaliczyłem glebę w piaszczysto-szutrowym zakręcie jak mi się tylne koło uślizgnęło (coś słabo trzymają te opony w zakręcie). Szybko się pozbierałem i wsiadłem z powrotem na rower ale szlify na ręce i biodrze pieką do teraz.
Na ostatnim bufecie napełniłem bidon, bo wcześniej udało mi się 2 osuszyć (a ja się zastanawiałem czy mi jeden wystarczy, zanim zdecydowałem się pożyczyć koszyk od Marka..). Aha, wcześniej, jak chciałem wziąć drugi żel, to mi zaśmierdział jak benzyna. Musiało się coś rozszczelnić w opakowaniu i się zepsuł.
Przed ostatnim pomiarem czasu doszedł mnie mocny zawodnik z Kargowa Team i razem cięliśmy dalej. Okazało się, ze też miał wcześniej problemy bo zgubił jedyny bidon. Współpracując wyprzedziliśmy jeszcze parę osób, na koniec mi odjechał jakieś 15 sekund ale ja doszedłem jeszcze na krótko przed metą kolarza z Czaplina (hell yeah!).
Na mecie czekała już Ola z Oskarem, czyli najwierniejsi kibice:) Potem spotkałem jeszcze Marcina z Asią, Zbyszka, Dudę i Macieja.
W sumie jestem zadowolony bo wynik przy tak mocnej obsadzie jest przyzwoity pomimo defektu a mogło być lepiej, znacznie lepiej. Nie miałem dziś odcięcia i czułem, że spokojnie mogę jechać w mocnej grupie cały wyścig. Sprawdziły się też opony no tubes, bez nich straciłbym pewnie nie 5-7 minut, a około 15.
Wyniki:
Czas: 2:47:36
Open: 54/134
M3: 19/53
Strata do zwycięzcy Open (Alex Dorożała): 26:46. Do zwycięzcy M3 (Maciej Kasprzak) straciłem o sekundę mniej:)
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
komentarze
A Rodman mnie troszeczkę rozwalił :D
jednak ze spuszczeniem mleczka z flaka na twarz Jackowi - przegiąłeś ...