josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:16090.11 km (w terenie 9566.44 km; 59.46%)
Czas w ruchu:695:22
Średnia prędkość:23.05 km/h
Maksymalna prędkość:71.80 km/h
Suma podjazdów:69073 m
Maks. tętno maksymalne:187 (98 %)
Maks. tętno średnie:172 (90 %)
Suma kalorii:172581 kcal
Liczba aktywności:255
Średnio na aktywność:63.10 km i 2h 44m
Więcej statystyk

Uphill Eliminator Race na Osowej

d a n e w y j a z d u 54.80 km 40.00 km teren 02:45 h Pr.śr.:19.93 km/h Pr.max:49.80 km/h Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 3 marca 2013 | dodano: 04.03.2013

Kolejne zawody z cyklu ZOGB (Zimowe Ogórki Goggle-Bikestats):D. Tym razem pomysłodawcą i głównym organizatorem był Rodman, takoż kulturalnie daliśmy mu wygrać:) Ale po kolei. Tzn zbyt szczegółowo nie będę się rozpisywał bo koledzy już popełnili relacje, np. Jacek czy Marek.

Parę słów jednak skrobnę bo to w końcu moje pierwsze pudło w karierze, he he. Na miejsce docieramy 9-osobowym pociągiem jadąc bardzo już suchym i przyjemnym Szlakiem Nadwarciańskim. Na Osowej spotykamy Rodmana, który właśnie kreśli linię mety a następnie stara się nam wytłumaczyć zasady zawodów. Formuła jest bardzo ciekawa, przypomina trochę sprinty na nartach biegowych. Lista startowa liczy 10 przecinaków. Wpierw drogą losowania dzielimy się na 2 grupy eliminacyjne po 5. Z każdego wyścigu 3 pierwszych awansuje bezpośrednio do półfinałów a pozostała czwórka ma jeszcze szanse w repasażach. Następnie półfinały 4-osobowe, z których do finału awansuje 2 najlepszych w każdym ścigu a przegrani walczą o miejsca 5-8. A na koniec, wisienka na torcie czyli Le Grande Finale:-)

Udaje mi się wygrać moją eliminację a następnie dość wyraźnie (i niespodziewanie) półfinał. Później okazuje się, że Rodman zastosował po prostu zasłonę dymną. W finale jest nas 4 - Drogbas (faworyt, wygrał w cuglach eliminacje i półfinał), Rodman (coś mi mówi, że nie pokazał jeszcze wszystkiego), JPBike (natural born climber) i piszący te słowa - Josip.

Po starcie Drogbas wystrzela jak z torpedy do przodu ale tym razem nie udaje mu się zgubić rywali. W połowie dystansu, na najbardziej stromym odcinku (około 15%) atakuje Rodman. Staję na pedały i próbuję skleić ale wtedy Drogbasa lekko znosi na lewo i nieświadomie zajeżdża mi drogę. Wytracam prędkość i już wiem, że będzie cholernie ciężko dogonić lidera. Ale cisnę co sił, żeby zgubić Jacka, który również wyskoczył zza pleców Jarka. Mięśnie palą, serce wali pewnie powyżej 180 (nie wiem dokładnie bo nie miałem pulsaka) ale udaje się odskoczyć i w miarę bezpiecznie dojechać na drugiej lokacie na metę. Jest pudło i medal, o yeah:-)

Ogólnie super imprezka, chapeaux bas dla Rodmana za pomysł oraz dla wszystkich uczestników za spontaniczną reakcję i stawienie się na starcie!

Na koniec jeszcze zasłużone piwko w zacnym gronie nad Wartą w Puszczykówku (słońce grzało aż miło) i powrót tą samą trasą do domu.

Dzięki!


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB, XC - zawody

Na ognicho w WPN

d a n e w y j a z d u 53.40 km 25.00 km teren 02:20 h Pr.śr.:22.89 km/h Pr.max:42.80 km/h Temperatura:0.0 HR max:178 ( 93%) HR avg:135 ( 71%) Podjazdy: m Kalorie: 1813 kcal Rower:Lover
Niedziela, 10 lutego 2013 | dodano: 10.02.2013

tzn w otulinie Parku:)
Niestety nie dałem rady zjawić się na samych zawodach ale zdążyłem się zobaczyć i przywitać z całym licznym gronem rowerowych maniaków. Przejechałem też fragment trasy (sinusoidy) i była ona świetna a dodatkowo wzorcowo oznaczona (strzałki, wykrzykniki w niebezpiecznych miejscach, itp.), chapeaux bas dla Jacka!

Na miejsce dojechałem możliwie krótką drogą, przesz Luboń, Puszczykówko i Osową Górę. Powrót z Markiem i Kłosiem też miał być jak najkrótszy ale chyba nie był bo wyszło blisko 6 km więcej:) (sinusoidy, czerwony szlak, Trzebaw, Jarosławieckie, żółty szlak, Wiry, Świerczewo).

Fajny dzień - chłodny ale niemal bezwietrzny, jakieś płatki śniegu czasem niemrawo spadały na ziemię.


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB

Coś niby dłuższy tlen

d a n e w y j a z d u 56.00 km 2.00 km teren 02:12 h Pr.śr.:25.45 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Niedziela, 3 lutego 2013 | dodano: 03.02.2013

Słoneczko ładnie świeciło od rana i przez głowę przeszło mi nawet czy by czasem jakiejś seteczki nie zrobić. Całe szczęście, że się nie wyrobiłem bo to słońce to bardzo złudne było. Wiał lodowaty wiatr z płd-zach i po nawrotce w Kórniku zimno dosłownie przeszywało mnie na wskroś, mimo 3 warstw i gamexa na górze. Przemarzłem, obym się nie pochorował.

A poza tym, to nóżka jako tako tam kręci, jak na tę porę roku. Jednak to bieganie i spinningi dają jakiś efekt, chyba..

Trasa:
#lat=52.311060478999&lng=16.968705&zoom=11&maptype=ts_terrain


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB szosami

Kiekrz, Poligon, Nadwarciański

d a n e w y j a z d u 54.30 km 30.00 km teren 02:07 h Pr.śr.:25.65 km/h Pr.max:46.00 km/h Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano: 04.11.2012

10 stopni w listopadzie - lubię to:)
Wyjazd z akcentem na teren, mimo ulewy wczoraj wieczorem. Nawet nie było tak źle, tylko w paru miejscach się ochlapałem ale większość ścieżek fajnie przeschła.
Natomiast na Nadwarciańskim mieszanka mokrych liści, błota i kolein zaowocowała nawet niegroźną glebą:) I to przy świadkach ale na szczęście w postaci starszego pana a nie np. stadka smukłych łań:-)

Aa, i jeszcze w okolicach Strzeszynka inny starszy pan dokarmiał... dziki, sztuk 3. Przejechałem góra 5 metrów od nich, nie zrobiło to na nich jednak żadnego wrażenia:)

Ogólnie czuję już, że forma nie ta co jeszcze we wrześniu..


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB

PK Promno

d a n e w y j a z d u 89.10 km 75.00 km teren 03:42 h Pr.śr.:24.08 km/h Pr.max:50.00 km/h Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Sobota, 20 października 2012 | dodano: 21.10.2012

Picie z kolarzami ma ten plus, że zawsze może się przy okazji zrodzić idea fajnej wycieczki:) Hasło rzucił w piątek w knajpie Kłosiu, ja podchwyciłem, Zyga się zgodził i tak plan na rozjeżdżanie kaca był gotowy.

Zbiórka przy źródełku. Dalej trasą Bikemaratonu nad j. Dębiniec, gdzie wyjechał po nas Marcin. Jak się później przyznał, nie tyle wyjechał, co wplótł nas w swój trening, bo w miejscu spotkania miał już nakulane pond 50 km.
Dalej Marcin nas prowadził fantastycznymi ścieżkami Parku Krajobrazowego, nie zabrakło rollercostera, wymagających podjazdów, przejazdów przez wąwozy, prucia przez dywany liści; no i całość jest bardzo malownicza, z jeziorami i mokradłami w dolinach.

Następnie zostaliśmy zaproszeni na ciasto z kawą i aż głupio było odmówić. Na miejscu Asia stwierdziła, że słodkie dostaniemy tylko pod warunkiem, że zjemy zupę. I tu też nie mieliśmy śmiałości polemizować:) I bardzo dobrze, że nie protestowaliśmy bo wszystko było przepyszne. Mogliśmy też na własne oczy zobaczyć słynny już garaż Marcina i Asia. ,Rrzeczywiście nie ma lipy - stoi tam chyba z 10 rowerów wszelkiej maści. Nie ma natomiast samochodu:-)

Dzień mimo, że piękny i ciepły (jechałem na krótko, sic!), był już jednak krótki, dlatego po 16 musieliśmy zmykać do Poznania. Po drodze zrobiliśmy "górski" fragment ringu oraz wyjątkowo łatwy tym razem zjazd w Gruszczynie.

Ogólnie super wypad! Było wszystko - doborowe towarzystwo, genialna pogoda, piękne okoliczności przyrody, dużo ciekawego terenu, postartowy luz i jednocześnie całkiem mocne tempo.
Dzięki!


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB

Wiórek i WPN

d a n e w y j a z d u 63.00 km 50.00 km teren 02:34 h Pr.śr.:24.55 km/h Pr.max:51.90 km/h Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Sobota, 13 października 2012 | dodano: 13.10.2012

Coś cudownego taka jazda w pięknych, jesiennych okolicznościach przyrody:)
Temperatura około 15 stopni, pełne słońce, kolory w lesie rozwalają, tempo żwawe (tak, żeby cieszyło) ale bez treningowej czy przedstartowej napinki.

Ogólnie to tyle terenu ile się dało. Wpierw Dębina, potem Nadleśnictwo Babki i dość wymagający Łabędzi Szlak z Wiórka do Rogalinka. Oczywiście nie mogło też zabraknąć WPNu - Osowej, Kociołka, Góreckiego, Jarosławieckiego, Puszczykowskich Gór. Powrót Nadwarciańskim.
Oj brakowało mi tego...


Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB

ŚRS

d a n e w y j a z d u 70.72 km 0.00 km teren 02:18 h Pr.śr.:30.75 km/h Pr.max:53.00 km/h Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Sobota, 29 września 2012 | dodano: 29.09.2012

Średnia Runda Szosowa:)

Dom - Minikowo - Krzesiny - Tulce - Gowarzewo - Nagradowice - Kórnik - Puszczykówko - Łęczyca - Wiry - Luboń - Kopanina - Kopernika.

Ciepło jak na koniec września. Jechałem na krótko i było ok.

Dość silny wiatr z południa, ale i tak było super!


Good bikes!


Kategoria 50-100, Szosa

Bikecrossmaraton Łopuchowo

d a n e w y j a z d u 62.80 km 50.00 km teren 02:10 h Pr.śr.:28.98 km/h Pr.max:49.60 km/h Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Niedziela, 23 września 2012 | dodano: 23.09.2012

Średnia mówi wiele o skali trudności trasy...:)

Start miał być spokojny, 20 km/h za samochodem. Taa., więc chyba licznik mi nie działa, po wg jego wskazań było 2 razy szybciej. Ustawiłem się w pierwszej linii II sektora obok Zbyszka Wiktora, jednak uciekł mi gdzieś w początkowym tłoku i zamieszaniu.

Pierwsze kilometry na asfalcie to próba sklejenia do czołówki. Goniliśmy po zmianach ale nie daliśmy rady. Ostatecznie poległem na stromym podjeździe po zakręcie 150 stopni, przyblokowali mnie po wewnętrznej i wytraciłem prędkość:(

Ale i tak pociąg, który się uformował nie był zły - Hulaj, Jarek Biniek i Marek Dereszkiewicz z Goggli, Mateusz Wasielewski.. Cięliśmy tak całą pierwszą pętlę, doganiając jeszcze po drodze 2 zawodników, którzy pewnie odpadli z czołówki.

W pewnym momencie było nas 10-ciu. Dużo, trzeba uważać, żeby nie jechać z tyłu i się gdzieś nie zakopać... Szczęściem, udało się:) Nie wytrzymali za to m.in. Hulaj i Jarek Biniek, odpadli na jakieś 10 km przed metą.

Zostało nas pięciu. Niestety na długiej prostej przez las przed asfaltem zaczęły się już jakieś szachy przedfiniszowe, zwalnianie. Bałem się, że jak tak będziemy się czaić, ,to nas ktoś dojdzie z tyłu więc wyszedłem na zmianę. I to był błąd - zmiana była za długa i za twarda. W efekcie, trochę mnie przytkało na asfalcie przed metą i nie byłem w stanie skontrować kiedy poszedł atak na sztywnym podjeździe. Z tej piątki wjechałem piąty. Cóż, finisze chyba nie są moją mocną stroną.

Czas: 2:09:39
Open: 27/128
M3: 9/44

Strata do zwycięzcy open i M3 (Mateusz Mróz): 9:48 (to były zawodowiec, odjechali reszcie razem z Pawłem Cieślikiem, który startował w tegorocznym TdP, taa...)

Strata do 6 open (Rafał Łukawski, jechał w większej grupce m.in z Markiem Witkiewiczem, Bloomem i Zbyszkiem Wiktorem): 3:46, w sumie niewiele. Mogę tylko gdybać czy jak bym na początku jednak skleił, to czy dałbym radę utrzymać koło...

Na mecie spotykam Zygmunta III, który jednak dziś jechał tylko jako wsparcie techniczne i merytoryczne:) dla żony - Joanny na mini. Reszta Gogli z BS się nie zjawiła niestety... a liczyłem na jakąś ciekawą rywalizację:).
Pogadałem jeszcze z Krzychem, kolegą z kosza, który dzielnie zaliczył krótszy dystans, zjadłem, po raz kolejny nie wygrałem nic w tomboli:) i pojechałem do domu.

Z wyniku i jazdy jestem zadowolony. Zdecydowanie ,najlepszy start u Gogola w tym sezonie, wywalczyłem nawet I sektor (za top 30 open) ale co z tego, skoro to już ostatnia edycja?:). Naprawdę szkoda, że ten sezon się już kończy...

Zimno, jechałem w nogawnikach, rękawnikach i długich, ocieplanych rękawicach.


Good bikes!


Kategoria 50-100, Maraton, MTB

Michałki 2012

d a n e w y j a z d u 99.00 km 97.00 km teren 04:18 h Pr.śr.:23.02 km/h Pr.max:47.20 km/h Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lover
Sobota, 15 września 2012 | dodano: 15.09.2012

No, zadowolony jestem choć do pełni szczęście trochę zabrakło...
Cel był taki - zejść poniżej 4:30 i załapać się na teamowe pudło. Oba udało się zrealizować z nawiązką:-)

Ale po kolei..
Start strasznie wqrwiający bo do końca asfaltu jechaliśmy za autem, które nie przekraczało 35-40 km/h. W efekcie, w peletonie dochodziło do groźnych spięć i nagłych hamowań. Na szczęście obyło się bez karambolu, czy w ogóle jakichś kraks. Przynajmniej ja ich nie widziałem.

Na starcie, widać skupienie:)


Po wjeździe w las wyprzedzam Kłosia ale wiem, że on tak łatwo nie odpuści:) Widzę przed sobą tylko Drogbasa, ten jednak wywala się na jednym z pierwszych piaszczystych zakrętów, zdaje się, że podcięty przez jakąś łamagę. Słyszę tylko: "Co wy, kurwa, robicie?!":-)

Jadę dalej, jestem chyba pierwszy z Goggli. Formuje się mała grupka z Jackiem Swatem, do której po chwili dojeżdża także Mariusz. W tym składzie dojeżdżamy do rozjazdu mega/giga, pan Jacek odbija w prawo a my - tj. Lipno (M2), Brzoza (M3), Kłosiu i ja skręcamy w lewo mierzyć się z dystansem królewskim.

Na sekcji sztywnych podjazdów dochodzimy 2 kolarzy, w tym Damiana Pertka, zwycięzcę M3 z zeszłego roku! Ten drugi łapie koło ale Damian zostaje, cóż, pewnie słabszy dzień, zresztą nie widzę go w wynikach więc pewnie nie ukończył.
Pierwszy zonk techniczny - nie wchodzi mi młynek, muszę wbiegać. Na szczęście mam w tym wprawę z Challenga i na tym manewrze raczej zyskuję niż tracę:-)

Lecimy dalej, tempo dyktujemy na zmianę z Kłosiem. Reszta koleżeństwa nie kwapi się do zmian. Trochę nas to wkurza, Mariusz próbuje szarpać, 2 czy 3 razy skacze na zjazdach ale ja się zagapiam. Raz łańcuch spada mi z blatu na środkową tarczę, raz gubię bidon (niedobrze:<).. W efekcie - zamiast pomóc w ucieczce, doprowadzam wozidupy do Koksia (sorry):(

Dochodzimy kolejnych zawodników, czuję, że jest naprawdę nieźle. A w momencie gdy doganiamy Jarka Paszczyńskiego, to już nawet jestem tego pewien. Suplementacja (żele, snickers) ok, więc nie powinno być odcięcia. Martwi tylko to, że zostało mi nieco ponad pół bidonu z wodą a to dopiero 45 km.

Gdzieś około 55-60 km Kłosi łapie kapcia, co za pech, ja jebie... Pytam czy ma wszystko, a gdy potwierdza, kręcę dalej z Jarkiem Paszczyńskim, Lipnem i Brzozą.
W pewnym momencie pojawia się szansa na ucieczkę i zostawienie 2 ostatnich wagoników ale akurat wtedy łańcuch musiał mi wylecieć na zewnątrz blatu:( Wraca na swoje miejsce bez konieczności zatrzymania się ale z ataku nici. Ja nie wiem co z tym napędem - na ostatnim treningu wszystko było ok a teraz takie numery. Co, od stania się zepsuło..?

Dobrze, że fragment za ostatnim bufetem jadę na kole orga (Paszczyński) bo jest tam kilka zakrętów, które łatwo przeoczyć. W zeszłym roku np, zgubiłem się i nadłożyłem jakieś 2 km. Teraz wszystko idzie zgodnie z planem... aż do feralnej przeprawy przez rzeczkę mostkiem, którego nie ma. Zamiast walić po kamieniach, grzecznie ustawiam się gęsiego za Lipnem, który ma jakiś problem. Tracę czas, dogania nas Piotr Cibart a pozostała dwója (w tym M3) nam odjeżdża. Ruszam w pogoń ale znowu jakiś zonk z łańcuchem i nagle zostaję sam. Niedobrze... Niby mam tę 4-kę w zasięgu wzroku ale też czuję nadciągający kryzysik. Trzeba by się napić (tylko czego?), wziąć drugiego żela. Ale jak to zrobić na tych kurwidołkach? Postanawiam wpierw dogonić o potem się posilić. Lekko nie jest, oni jadą w czwórkę a ja sam, ale dystans się zmniejsza. Powoli... I gdy już jestem naprawdę blisko, jakieś zielsko wkręca mi się w kasetę, łańcuch ślizga się na tym jak głupi, muszę zredukować, zwolnić, poczekać aż się wykręci... Odjechali:(

No cóż, teraz tylko nie stracić pozycji. Zatrzymuję się obok dziadków, którzy spisuję numery i biorę jedną wodą. Za moment znowu postój, żeby odczepić plastik przy nakrętce:) Ale ok, to są tylko sekundy a przynajmniej się posiliłem, napiłem i mogę gnać do mety. Grunt żeby mnie nikt nie dogonił. Napęd też już nie sprawia problemów. Od przejazdu kolejowego trzymam równe tempo około 30 km/h, dubluję bodaj ostatniego megowca, jeszcze tylko kartoflisko, stadion, owacje i wjazd na metę!

Wjeżdżam na metę, za szybko nawet dla migawki aparatu:)


Czas: 4:19:00 (21 minut lepiej niż rok temu, ponad 2 godz. lepiej niż 3 lata temu, he he). W zeszłym roku z takim czasem byłbym pierwszy w M3... Cieszy też to, że udało się przejechać ten morderczy maraton bez gleby czy większego kryzysu.

Open: 16/58

M3: 7/26

Goggle: 1/9 :-)

Strata do zwycięzcy (Sylwester Swat): 18 minut (only, wow!)

Strata do zwycięzcy M3 (Radek Gołębiewski): 18 minut

Strata do 4-tego M3 (Mateusz Wasielewski): 4 minuty, w zasięgu...

Przewaga nad drugiem w Gogglach:) (Mariusz Kłos): 10 minut, czyli tyle ile mniej więcej zajmuje zmiana dętki. Gdyby nie ten defekt mogło być różnie i raczej bym przegrał.

Ogólnie cały team pojechał bardzo dobrze - właściwie wszyscy zmieścili się w 5 godzinach! Zyguś załapał się na szerokie pudło w M4 a Mario coś wygrał w tomboli ale co to było?:) Hantle?

Super maraton i towarzystwo, dzięki!


Good bikes!


Kategoria 50-100, Maraton, MTB

RPS

d a n e w y j a z d u 52.25 km 0.00 km teren 01:39 h Pr.śr.:31.67 km/h Pr.max:42.90 km/h Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kolarzówka
Sobota, 8 września 2012 | dodano: 08.09.2012

Równa Pętla Szosowa.
Równa - od równego tempa i braku większych podjazdów typu Osowa.
Pętla - bo zacząłem i skończyłem w tym samy miejscu:-)
Szosowa -... no, kto zgadnie?:)

Trasa: Wilda - Luboń - Puszczykówko - Rogalinek - Babki - Sypniewo - Koninko - Krzesiny - Minikowo - Chartowo - Wilda.

Rano nie sądziłem, że będę w stanie wyjść dzisiaj na rower (wódka w lokalu za 4 zł? Powinni tego zabronić!:>) ale jak sobie obejrzałem finał Vuelty na Bola del Mundo, to mnie zaczęły nogi swędzieć, he he.
Purito znów był niesamowity, to moim zdaniem najlepszy kolarz tego wyścigu ale kończy go na 3-cim miejscu. Przesądził jeden słabszy dzień, no i błysk geniuszu el Pistolero, który po prostu ma 'to coś'...


Good bikes!


Kategoria Szosa, 50-100