Na Wildę
d a n e w y j a z d u
11.80 km
3.00 km teren
30:00 h
Pr.śr.:0.39 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 56 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Celem prezentacji mieszkania. Potencjalni kupujący z początku więcej uwagi poświęcili moim butom spd, niże kwestiom czynszu, ogrzewania i innych tego typu pierdół:).
Kategoria ride for fun
Radojewo
d a n e w y j a z d u
30.40 km
20.00 km teren
01:20 h
Pr.śr.:22.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:138 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Miał być trening teamowy z kumplami przed południem ale od rana lało, więc odwołaliśmy.
Jednak wczesnym popołudniem przeschło na tyle, że wyskoczyłem na szybką terenową rundkę do Radojewa.
Odkryłem przy okazji nową drogę skrajem parku Kokoryczkowe Wzgórze i pół. Jesienny widok z niej prezentuje się o taki:
Jesień w Radojewie © Josip
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB
Na Rusa z wieczora
d a n e w y j a z d u
17.90 km
0.00 km teren
45:00 h
Pr.śr.:0.40 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 85 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Z pomocą młotka i kombinerek tarczę wyprostowałem na tyle, że da się jechać. Jednak po pięknym zakręceniu piasty DT 350 zostało ledwie wspomnienie. Trzeba będzie wymienić tarczę. Powietrze już chłodne i wilgotne ale jakoś mi to nie przeszkadza, dobry prognostyk przed zimą:)
Good bikes!
Kategoria <20, MTB, ride for fun
Grzybowiec z rana
d a n e w y j a z d u
12.00 km
10.00 km teren
00:48 h
Pr.śr.:15.00 km/h
Pr.max:33.00 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:267 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Chłodno (rano szron leżał), ale pogoda genialna - słońce, niebo aż granatowe i te fantastyczne kolory jesieni. Do tego świetna trasa, tj. asfalt od górnego Jagniątkowa do zielonego szlaku na Grzybowiec i dalej w dół przez Michałowice do starego kamieniołomu i Złotego Widoku. I wszystko byłoby super gdyby nie to, że oczywiście musiałem coś zepsuć w rowerze. Tym razem wygiąłem nówkę sztukę tarczę z tyłu przy całkiem niegroźnej glebie, właściwie stojąc w miejscu. Po prostu ruszałem pod górkę i nie zauważyłem, że mi się przednie koło zablokowało na kamieniu. Rower musiał się jakoś nieszczęśliwie oprzeć na kamieniu i zadziałała dźwignia mojego ciężaru.
Cudem udało mi się to naprostować jakimś badylem na tyle, żeby w ogóle móc dalej jechać..
Na pocieszenie taki oto widok:
Złoty Widok © Josip
Good bikes!
Kategoria <20, Góry, MTB
Do Chatki Górzystów z młodzieżą
d a n e w y j a z d u
19.90 km
10.00 km teren
01:36 h
Pr.śr.:12.44 km/h
Pr.max:25.20 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:154 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Co się nie da, jak się da?:)
A taka ambitna wycieczka ze znajomymi, w sumie 6 dzieciaków w wieku od 2,5 miesiąca do 8 lat, 7 rowerów i 2 przyczepki.
Jak ruszaliśmy z Polany Jakuszyckiej to były całe 3 stopnie w plusie i dość nieprzyjemnie wiało. Na szczęście później, w miarę jak słońce było wyżej na niebie, trochę się ociepliło. Od Orlego, dopakowali mi jeszcze jednego 5-latka wraz z rowerkiem do przyczepki i na podjazdach zrobiło się niezłe wyzwanie.
W Chatce wciąż nie ma naleśników, ale za to są świetne ciasta domowej roboty:)
Nasz mały niedźwiadek robił niezłą furorę. Gdybyśmy kasowali za możliwość robienia sobie przy nim zdjęcia, to pewnie by się wypożyczenie przyczepki zwróciło, ha ha.
A najważniejsze, że mu się (chyba) podobało. Prawie wcale nie płakał, spał sobie albo patrzył w korony świerków i dotleniał się świeżym górskim powietrzem. Dzielna mama też się dotleniała, szczególnie na 3 km asfaltowego podjazdu za Orlem w drodze powrotnej, widzę, że nawet segment tam jest.
No i starsze dzieciaki też dzielniaki - w jedną i drugą stronę przejechały bez piśnięcia, czy innego zamarudzenia!
A wyglądało to tak:
Dzielna ekipa na trasie do Chatki Górzystów © Josip
Pogoda na zamówienia, chociaż całkiem rześko było © Josip
No i oczywiście ślad gps być musi:
Good bikes!
Kategoria <20, Góry, MTB wycieczka, ride for fun
Po auto i po KOMa:)
d a n e w y j a z d u
19.70 km
15.00 km teren
00:47 h
Pr.śr.:25.15 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:105 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Jedno i drugie zgarnięte - KOM na pętli Drogbasa, samochód na Botanicznej, a przy okazji ból głowy rozjechany:)
Kategoria <20
Cytadela na szybko
d a n e w y j a z d u
8.50 km
4.00 km teren
00:27 h
Pr.śr.:18.89 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 64 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Mało czasu, nawet mi się d... nie zdążyła spocić:)
Kategoria <20
Rozjazdowo na myjkę, Rusałkę i po ładowarkę
d a n e w y j a z d u
24.40 km
15.00 km teren
01:07 h
Pr.śr.:21.85 km/h
Pr.max:48.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 91 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Jeszcze jedna zaleta samozatrudnienia:) - można się przejechać w samym środku tak fantastycznie słonecznego, wczesno-jesiennego dnia.
Wyeliminowałem przyczynę strzelania - to nie press-fit w mufie tylko zacisk tylnego koła (tak, ten który się obluzował w Suchym Lesie). Wyjąłem, przeczyściłem, nasmarowałem i nie strzela.
Niby spokojna jazda ale ataku na KOMa nie odpuściłem i KOMa zdobyłem. Krzychu, nie jedź tam proszę jeszcze przez czas jakiś..:)
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB, ride for fun
Bikecrossmaraton Łopuchowo 2015
d a n e w y j a z d u
60.60 km
50.00 km teren
02:08 h
Pr.śr.:28.41 km/h
Pr.max:60.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:492 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Taa, nic dwa razy się nie zdarza i, jak widać, na pudle można stać tylko raz jednego weekendu:)
A tak na poważnie, to wiadomo, że konkurencja u Gogola jest bez porównania mocniejsza niż na Wiórku-ogórku, więc moim celem (i tak ambitnym) było raczej miejsce w okolicach 30 open i top 10 w kategorii. I można powiedzieć, że do przerwy ten cel udało się zrealizować, ale potem spuchłem - dosłownie i w przenośni.
Początek średni - po pierwsze nie lubię, boję się tłoku na asfalcie przy prędkościach na zjeździe pod 60 km/h. Po drugie, jakoś nie mogłem wejść na obroty po wczorajszym. Koledzy z teamu uciekli do przodu, ale na szczęście udało mi się złapać koło 2 mocnych kolesi i z nimi współpracując doszliśmy wpierw Wazę, a następnie peletonik, w którym jechali m.in. JPBike, Arek Suś, G. Napierała i W. Radomski. Ostatniego aktu spawania dokonałem ja, jadąc dłuższą chwilę na stojąco i to było chyba moje największe osiągnięcie tego dnia.
Grupka była mocna i co chwila ktoś szarpał z przodu, najczęściej Arek i Wojtek. Po kolei gubiliśmy kolejne wagoniki i na półmetku z około 15-17 osób zrobiło się nas 7-9. Aż w końcu, kawałek za sekcją brukową przyszła pora i na mnie. Typowa bomba. Wpierw spadłem na tył stawki, potem pozwoliłem na 10 m. odstępu, 15, 20... odjechali. Zostałem sam, za mną długa prosta i nikogo nie widać. Zatem kręcę sobie spokojnie, odpoczywam i czekam aż mnie ktoś dojdzie. Po paru minutach wreszcie nadjechali, w pociągu m.in M. Zellner i kolarz z Czaplinka. Tu tempo było ciut słabsze, więc stwierdziłem, że mimo kryzysu powinienem z nimi dojechać do mety. Nic z tego. W pewnym momencie zobaczyłem chmarę jakby liści wyrzuconych spod kół, jak podjechałem bliżej zobaczyłem, że to raczej jakieś duże owady (trzmiele?)..nagle słyszę głos gościa pilnującego trasy 'Uwaga, rój rozwścieczonych szerszeni!". W tym samym momencie jeden wleciał mi pod kask przez otwór wentylacyjny, szybko zdjąłem go z głowy ale było za późno. Wpierw lekkie ukłucie a potem ból. Konkretny, pulsujący, niepozwalający się skupić na niczym innym. Muszę zejść z roweru. Siadam sobie pod drzewkiem, wylewam wodę z bidonu na głowę i czekam aż przejdzie. W tym czasie przejeżdżają oczywiście kolejni zawodnicy.
W końcu jestem w stanie wsiąść na rower i jechać dalej, załapuję się nawet do jakiejś grupki, ale niestety łańcuch mi dziwnie zaciąga i 2 razy zakleszcza się pod korbą. No to ewidentnie nie jest mój dzień.
W końcu jakoś tam się dokulałem do mety. Pod koniec nawet troszkę sił odzyskałem i udało mi się uciec na podjeździe 2 gościom, którzy mnie wcześniej doszli.
Po tych przygodach, to nawet się cieszę, że to już ostatni ścig w sezonie:)
W naszym teamie chyba tylko Krzychu (rewelacyjne top 10 open) i Asia byli tego dnia zadowoleni ze swojej jazdy. Natomiast Jacka, Marcina i mnie dopadły mniejsze lub większe kryzysy. Krótko mówiąc - stać nas na więcej:)
Czas: 2:16:47
Strata do zwycięzcy (B. Kołodziejczyk): 22:30
Open: 67/143
M3: 28/45
Dla porównania, na półmetku byłem w grupce na miejscach 33-44 open i 6-11 M3.
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
IV Otwarte Misstrzostwa Gminy Mosina w Kolarstwie Górskim i Przełajowym
d a n e w y j a z d u
34.20 km
34.20 km teren
01:23 h
Pr.śr.:24.72 km/h
Pr.max:45.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:119 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Wreszcie się doczekałem! Pierwsze podium w karierze i od razu najwyższy stopień. Co tam, że Wiórek-ogórek - radocha jest jak cholera. Tym bardziej, że było z kim się ścigać a sama trasa jest wyjątkowo wymagająca. Mnóstwo piachu, korzeni, gałęzi, kurwidołków, zakrętów - cały czas trzeba uważać i przyspieszać. Do tego 0 cm. asfaltu i raptem 2 krótkie odcinki w miarę równego duktu leśnego, gdzie można łyknąć z bidonu.
Start z pierwszej linii i od razu zastrzyk adrenaliny, że aż w uszach zaszumiało:) Pierwsze 5 kilometrów idę na maksa i w pewnym momencie dociera do mnie, że jadę 4ty open - przede mną M. Górniak (M2), R. Łukawski (M4) i jakiś młody z Colexa (też najprawdopodobniej z M2). Kawałek za mną widzę M. Mroza (M3) i jeszcze 2 gości. Po jakimś czasie mnie dochodzą i rozpoznaję w nich D. Lorenza i R. Prościńskiego (obaj M4). Czyli wystarczy dojechać w tej grupce i będzie pudło.
Taką czwórką cisnęliśmy właściwie cały wyścig, co czasem się porwało na wydmach, to się potem jednak zjeżdżało do kupy:) Trzeba przyznać, że najwięcej z przodu pracują dwaj kolarze z M4.
Ja modlę się o brak defektu i trzymam koncentrację bo o glebę na piaszczystych wirażach nietrudno - 2 razy uratował mnie nowy x-king z przodu, bo już widziałem siebie na ziemi.
Na 500 metrów przed metą popełniam pierwszy błąd taktyczny tego dnia, bo za wcześnie zaczynam finisz. W efekcie tylko rozprowadzam trójkę za mną. Mija mnie jeden z M4, potem drugi ale gdy wyprzedza mnie Mróz, już chyba tylko siłą woli poprawiam i na metę wpadam jednak o długość roweru przed nim. Pierwszy w kategorii, taaak! Jeszcze tylko upewnić się przy stoliku sędziowskim - tak jest, wygrałem. Super sprawa, i to na oczach moich najukochańszych kibiców. Okazuje się, że oficjalnie jestem też 4-ty open (mimo, że linię mety minąłem jako 6-ty) ponieważ liczył się czas netto. W sumie to dziwne trochę jest, bo przecież startowałem z 1 linii. Może jakoś mnie później sczytało. Parę minut po mnie na metę wpada Młodzik, który przegrywa pudło na pasjonującym finiszu, o dokładnie 2 sekundy, pech:(.
Następnie do mety docierają jeszcze Waza i Zbychu, którzy, jak wygląda, wystartowali w najmocniej dziś obsadzonej kategorii:)
No to oficjalnie:
Czas: 1:23:28
Strata do zwycięzcy Open (M. Górniak): 0:04:59
Open: 4/89
M3: 1/44
Na dystansie długim (2 pętle) wystartowali tylko mężczyźni z kategorii M2, M3 i M4.
Kobiety oraz M5 i M6 jechali jedną pętlę.
No to tym razem zostałem do dekoracji:)
Na mecie - z Oskim i Młodzikiem. Już wiem:) © Josip
Na pudle 2, uścisk dłoni sołtysów:) © Josip
Na pudle, szkoda, że Mateusz nie dotrwał © Josip
Kategoria 20-50, Maraton, MTB