Morasko i Umultowo
d a n e w y j a z d u
31.00 km
25.00 km teren
01:17 h
Pr.śr.:24.16 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:149 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Technikaliów nigdy dość, tym bardziej, że nawet glebę udało mi się tym razem zaliczyć. Trochę to wina słabych hamulców (do wymiany!), ale mimo wszystko.
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB
Tytułem rozjazdu
d a n e w y j a z d u
18.10 km
0.00 km teren
01:02 h
Pr.śr.:17.52 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 55 m
Kalorie: kcal
Rower:
Bardzo fajna wycieczka dookoła Warty z Olą i Kub w przyczepce. Tzn. Ola jechała na własnym rowerku:)
Good bikes!
Kategoria <20, ride for fun
Bikecrossmaraton Chodzież
d a n e w y j a z d u
56.30 km
50.00 km teren
02:28 h
Pr.śr.:22.82 km/h
Pr.max:52.60 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:801 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
No, tym razem bez awarii i większych przygód, jeśli nie liczyć bidonu zgubionego na pierwszej pętli i odnalezionego na drugiej.
Forma jest przyzwoita, a popracować muszę nad wytrzymałością (wyraźnie mniej pary w nogach od połowy drugiego kółka, końcówka na oparach) oraz prędkością na zjazdach (tam najwięcej tracę!). I właśnie nawet nie nad techniką tylko nad przełamaniem się by nie hamować, ba - dokręcać! Czyli w sumie nic nowego. Niemal identyczne odczucia miałem blisko rok temu po Wyrzysku.
Na starcie oczywiście znowu zostałem troszkę z tyłu, ale na szczęście szybko zaczynał się asfaltowy podjazd, gdzie dogoniłem grupkę, w której jechali m.in JPBike i Arek Suś. Na Gontyńcu trochę się to wszystko porozciągało i w efekcie zostaliśmy sami z Jackiem, by razem ładnie współpracując (a i niekiedy szarpiąc:) ) przejechać pół wyścigu. Na ponownych stromych i baaardzo szybkich zjazdach z tej góry Jacek mi odjechał, a ja się jeszcze zatrzymałem po bidon.
Bidon zgubiłem, to muszę brać wodę na bufetach © Josip
Następnie lekka bomba i chyba ze 2-3 osoby mnie przegoniły. Na ostatnim bufecie chwytam banana i trochę odżywam. Dogania mnie Hulaj i we dwóch dochodzimy Szymona Konickiego. Wychodzę na czoło i ciągnę peletonik pod wiatr (po co?). Chłopaki nie dają zmiany i w efekcie dochodzi nas mocna trójka z M. Hałajczak, G. Napierałą i jakimś młodym. Podczepiam się. Na 2 kilometry przed metą widzę koszulę Jacka jakieś 50 m przed nami. Niestety Jacek też nas widzi:) i przyspiesza. Ostatni podjazd. To jest ten moment żeby zaatakować, urwać się z grupki i spróbować dogonić Jacka. Niestety, nie mam już z czego. Co więcej na zakręcie w piachu przyblokowuje mnie dublowany miniowiec i to grupka mi odchodzi na 10 metrów. W tym stanie to niekończące się 10 metrów..
No i nici z finiszu. Wjeżdżam na metę na zasłużonym 75 miejscu:), 18 sekund za Jackiem.
Ostatnie metry przed metą, mam dość © Josip
Trasa - poezja, esencja nizinnego MTB. Jak dla mnie fajniejsza nawet niż Wyrzysk.
Open: 75/170 (157 ukończyło)
M3: 32/61 (56 ukończyło)
czas: 2:28:50
Strata do zwycięzcy open: 28 minut
Strata do zwycięzcy M3: 20 minut
Strata do kolegi z samochodu:) : 14 minut (chapeaus bas, Krzychu!)
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
Przepałka
d a n e w y j a z d u
34.10 km
20.00 km teren
01:28 h
Pr.śr.:23.25 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:133 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Nie wiem czy nie trochę za ostro na dzień przed maratonem. No ale trudno, nóżkę trzeba było przepalić, a w piątek się nie wyrobiłem.
Support mi tak strzela, że oszaleć można. Ponieważ to press fit, to na bank trzeba będzie go wymienić.
Kategoria 20-50, MTB
Vitosha
d a n e w y j a z d u
20.30 km
8.00 km teren
01:17 h
Pr.śr.:15.82 km/h
Pr.max:58.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:642 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Tak jest - rowerem po Bułgarii, czyli coś czego jeszcze nie było:) Takie delegacje to ja lubię!
Wszystko dzięki uprzejmości kolegów z pracy, którzy zorganizowali tę wycieczkę, użyczyli roweru (29er na XT!), kasku, a nawet butów spd. Sam wypad może nie był zbyt długi (wyruszaliśmy po pracy, dopiero przed 19), ale i tak wystarczyło, żebym się przekonał jak genialne jest położenie Sofii pod kątem treningów kolarskich. Miasto jest dosłownie przytulone do potężnego masywu Vitosha, a ścieżka MTB, na której co roku rozgrywany jest 100-kilometrowy maraton zaczyna się jeszcze w granicach miasta. Zresztą co tu dużo mówić - wystarczy spojrzeć na track ze Stravy poniżej. 650 metrów w pionie na jakichś 9-10 kilometrach podjazdu.
Trochę pechowo trafiliśmy z pogodą - było zimno (4 stopnie jak zjeżdżaliśmy), a po opadach dzień wcześniej od wysokości 1100 m. zalegał już śnieg. Nie są to najlepsze warunki na jazdę w krótkich spodniach i letnich rękawiczkach, a tylko taki ekwipunek zabrałem ze sobą z Poznania. Palce miałem tak zgrabiałe, że nie byłem w stanie odblokować telefonu i zrobić fotek:(
Good bikes!
Kategoria 20-50, Góry, MTB
Do Szreniawy
d a n e w y j a z d u
56.70 km
40.00 km teren
01:50 h
Pr.śr.:30.93 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:222 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Tak mi od tygodnia chodziło po głowie, żeby tam ponownie zawitać, bo mi się KOM na segmencie podjazdowym niezbyt wyśrubowany wydawał. No i teraz jest już ciut bardziej wyśrubowany:)
Początek i końcówka w deszczu, ale przecież kolarstwo to nie jest sport dla miękkich ludzi.
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Katarzynki z kumplami
d a n e w y j a z d u
50.00 km
35.00 km teren
01:55 h
Pr.śr.:26.09 km/h
Pr.max:60.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Bodaj pierwszy trening w grupie w tym roku. Ale za to od razu towarzystwo było doborowe - Krzychu i dawno niewidziany Kuba.
Ustawka na Olszaku, dalej Swarzędzkie, Gortatowo, Uzarzewo, Katarzynki i powrót nad Maltę, bo już się ciemno i chłodno robiło.
Po drodze jakieś KOMy wpadły, ale za długo to się nimi nie nacieszyłem, he he. No może poza Antoninkiem.
Dystans wpisuję z Holuxa bo Strava w telefonie miała jakąś zawiechę
.
Super wypad, dzięki!
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB
Rozjazd głównie szosowy
d a n e w y j a z d u
30.60 km
3.00 km teren
01:05 h
Pr.śr.:28.25 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:164 m
Kalorie: 670 kcal
Rower:Bestia
Jak w tytule:) Teren jeszcze bardzo grząski i mokry po kilkunastu godzinach deszczu, więc tylko kawałek się na Morasku przejechałem.
Chłodno ale bardzo ładnie o zmierzchu - niebo się przejaśniło a powietrze było bardzo przejrzyste. Super są wieczorne widoki z ul. Alejowej, spod Wodociągów czy z szosy między Moraskiem a Radojewem.
Kategoria 20-50, MTB szosami
W końcu coś dłuższego
d a n e w y j a z d u
75.80 km
55.00 km teren
03:13 h
Pr.śr.:23.56 km/h
Pr.max:61.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:398 m
Kalorie: 1834 kcal
Rower:Bestia
No, to lubię! Blisko 80 km konkretnego napierania w terenie. W sumie, to nawet więcej bo Stravę włączyłem dopiero na Śródce, dokąd dojechaliśmy rodzinnie na mecz Koziołka. Mojego świetnego samopoczucia nie zmienił nawet fakt, że większość trasy pokonałem w mniej lub bardziej zacinającym deszczu. Do domu wróciłem ociekający wodą i błotem.
To dopiero mój pierwszy tegoroczny wypad do WPN - szok, niedowierzanie:)
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB
Bikecrossmaraton Dolsk
d a n e w y j a z d u
42.10 km
40.00 km teren
01:41 h
Pr.śr.:25.01 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:374 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
No coś ten Dolsk pechowy dla mnie, jak nie urok to..
Dojazd z Dawidem zleciał bardzo szybko i w super atmosferze. Na miejscu tłumy, zimno i delikatnie kropi. Kolejka do biura zawodów posuwała się zaskakująco szybko, do tego start przesunięty o 15 minut. Zatem zdążyliśmy jeszcze zrobić małą rozgrzewkę, a właściwie bardziej sprawdzenie czy wszystko działa (wtedy jeszcze tak) i myk do sektora. Tam stajemy w jednym rzędzie z Drogbasem, Krzychem i JP, to pierwszy i ostatni raz kiedy jestem obok teamowych kompanów na tym maratonie:).
Start jak zwykle kiepski w moim pokonaniu, najwięcej tracę na zjeździe bo mam blokadę, żeby jechać 40 km/h w terenie koło w koło i kiera w kierę. Dopiero po jakichś 15 minutach łapię właściwy rytm, zaczynam nadrabiać, doganiać i przeganiać (m.in. Hulaja i kolarza z Czaplinka). Po połączeniu z mini robi się tłoczno. Nie wiem dokładnie jakie to miejsca krótszego dystansu, różnice prędkości nie są duże, ale jednak są (na naszą korzyść) i trzeba przeskakiwać z lewej na prawą, żeby wyprzedzić. Udaje się zawiązać mocną grupkę mega z Tomkiem Urbanowiszem i zawodnikiem Strefy Sportu. Gdy dojeżdżamy do Dolska cieszę się, że zaraz zrobi się znacznie luźniej.
No i faktycznie się zrobiło luźniej i niemal jednocześnie, na samym początku asfaltowego podjazdu coś mi dziwnie przednie koło rzuciło. Przez moment się łudzę, że to może przez wiatr albo grząskie podłoże. Po chwili jednak schodzę z roweru i przekonuję się, że opona jest miękka. Mimo wszystko, nie taki kompletny flak. Więc może dopompuję i będzie dobrze (kolejne złudzenie). Odkrywam, że rączka pompki się odkręciła i jestem zmuszony pompować trzymając dyszel w 2 palcach. O dziwo daje radę i jadę dalej. Nawet kogoś doganiam ale po niespełna 7 kilometrach czuję, że znowu powietrze zeszło z dętki. Ze mnie już też, całkowicie. A najgorsze jeszcze przede mną..
Koniec 1 pętli. Ta mina mówi wszystko (chyba już schodziło powietrze). A gamex jak żagiel © Josip
Opona jest sztywna, rant felgi wysoki. Mocuję się dobre 10 minut (sic) z samym zdjęciem opony. Potem drugie tyle, żeby ją z powrotem założyć po wymianie dętki. Łyżki strzelają i ułamują się, zostawiając ostre końcówki. W efekcie - przedziurawiam nową dętkę i gdy w końcu udaje mi się założyć oponę na felgę, nie jestem w stanie napompować koła.
W międzyczasie wyprzedzili mnie już niemal wszyscy uczestnicy maratonu. Jednemu z ostatnich akurat przy mnie strzela hak. Mamy dość, postanawiam pierwszy raz w życiu zadzwonić na nr alarmowy podany na numerze startowym. Dzwonię, a tam... poczta głosowa Plusa. No pięknie, k.. Druga próba daje podobny efekt, więc decyduję przebiec się z powrotem do Dolska (niecałe 7 km). Po drodze mijam samochód orga i quada z ekipą ściągającą strzałki (tzw. miotła). Jednym i drugim mówię o nieszczęśniku na trasie, który nie miał już sił biec ze mną. Spotykam go później, gdy w końcu docieram już do miasteczka zawodów, ktoś go ponoć zabrał autem.
I to by było na tyle. Dobry, mocny trening przynajmniej miałem, w sumie blisko 50 kilometrów, z czego 7 km biegu z rowerem, przerywanego szybkim marszem.
Wbiegam na metę, nawet owacje dostałem a przecież nie powinienem być nawet sklasyfikowany © Josip
Tak czy inaczej, nie wygrałbym dziś:) - ani open ani w kategorii, ani w teamie. Widać, że poziom wciąż idzie w górę, wyrównując się jednocześnie. Dawid i Krzychu stracili tylko nieco ponad 10 minut do zwycięzcy, co dało im miejsce na początku drugiej 50-tki (wyjątkowo mocna obsada). Ja, patrząc po czasach, straciłbym do nich pewnie koło 7-8 minut, co dałoby miejsce 85-90 open, niewiele za Jackiem. Ale nie ma co gdybać, tylko trzeba brać się do roboty!
A tu mnie widać przez długi czas:
Polecam atak w 16:10 oraz cudem uniknięcie gleby w 15:10 gdy jeden gość zahaczył mnie z prawej strony kierownicą na zjeździe (leci w krzaki)
Good bikes!
Kategoria 20-50, Maraton, MTB