Maj, 2012
Dystans całkowity: | 776.99 km (w terenie 343.50 km; 44.21%) |
Czas w ruchu: | 32:42 |
Średnia prędkość: | 21.53 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.40 km/h |
Suma podjazdów: | 2700 m |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 162 (85 %) |
Suma kalorii: | 8926 kcal |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 38.85 km i 1h 55m |
Więcej statystyk |
Powtórka z rozrywki
d a n e w y j a z d u
36.30 km
12.00 km teren
01:21 h
Pr.śr.:26.89 km/h
Pr.max:40.90 km/h
Temperatura:12.0
HR max:161 ( 84%)
HR avg:138 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1093 kcal
Rower:Lover
Trasa bardzo podobna do wczorajszej ale:
- większy wiatr, i to znacznie,
- więcej terenu,
- więcej podjazdów,
- więcej ścieżek a la XC.
I od razu widać to po średniej. Odbiło się (dosłownie i w przenośni) też to, że zjadłem obiad praktycznie bezpośrednio przed wyjściem:).
To co, nikogo z GPAET (oprócz mnie) nie będzie w Gnieźnie?
A v max to na podjeździe wyciągnąłem:)
Good bikes!
Kategoria 20-50
Praca i kosz
d a n e w y j a z d u
30.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Merida
3 pierwsze dni tygodnia.
Wielki comeback starej dobrej Meridy:)
Kategoria Commuter
Pyknięcie
d a n e w y j a z d u
34.30 km
8.00 km teren
01:13 h
Pr.śr.:28.19 km/h
Pr.max:37.30 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Ale mi było trzeba tlenu i poczucia jak w żyłach płynie krew. Nawet fajnie się jeździ przy takiej chłodniejszej aurze - rękawniki, nogawniki i jest spoko a robactwa niet. I niedzielnych bikerów mniej:)
Taka pętelka przez Minikowo, Krzesiny, Spławie, Darzbór, Olszak (teren) i Maltę.
Kolano coraz mniej mnie na....dala, sialalala:-)
Good bikes!
Kategoria 20-50
Asfaltami
d a n e w y j a z d u
48.70 km
4.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:29.22 km/h
Pr.max:46.70 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
3 dni przerwy w treningach i... dziś już nie wytrzymałem:-)
Miało być delikatnie a wyszło jak zwykle. No, poza tym, że właściwie bez stójek i na możliwie wysokiej kadencji.
Trasa: Starołęka - Wiórek - Rogalinek - Mosina - Graiserówka - Komorniki - Świerczewo.
Jeśli chodzi o kolano to jest lepiej! Widać, że voltaren i zimne kompresy przynoszę efekty.
Chłodno ale przynajmniej muszek nie ma.
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB szosami
Dojazdy
d a n e w y j a z d u
13.85 km
0.00 km teren
00:52 h
Pr.śr.:15.98 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:wheeler
Czwartek i piątek. Spokojna jazda, żeby jak najmniej obciążać kontuzjowane kolano.
W czwartek odebrałem ramę starej Meridy od spawania. Wygląda to ok. Założyłem osprzęt i dzisiaj testowo pokręciłem się trochę po Wildzie szukając pustych ścian, które już w przyszłym tygodniu mają się pokryć muralami w ramach festiwalu Outer Spaces.
Dzisiaj nie był czego focić:) ale za tydzień w sobotę zrobię fotorelację.
Good bikes!
Kategoria Commuter
Teren
d a n e w y j a z d u
40.80 km
30.00 km teren
01:45 h
Pr.śr.:23.31 km/h
Pr.max:42.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Dębina, szlak nadwarciański, trochę XC w Puszczykowskich Górach, Wiry, trochę nowych ścieżek po różnych krzakach w okolicach Lubonia i Dębca.
Wszystko na wysokiej kadencji i ograniczając do minimum stawanie w pedałach, żeby nie obciążać kolana. Ale i tak bolało:(, nawet bardziej niż ostatnio na maratonie...
Good (I hope) bikes!
Kategoria 20-50
ITB
d a n e w y j a z d u
27.84 km
7.50 km teren
01:34 h
Pr.śr.:17.77 km/h
Pr.max:32.80 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:wheeler
Czyli zapalenie pasma biodrowo-piszczelowego. Byłem wczoraj u ortopedy i tak zdiagnozował mój ból w prawym kolanie, a właściwie poniżej kolana, od zewnętrznej strony. A że lekarz to przy okazji i zapalony rowerzysta-maratończyk, to polecił mi zmienić ustawienie bloków w spd i siodełka. Do tego krioterapia (robię ją metodą domową - zimne kompresy żelowe) i voltaren. Powinno pomóc, właściwie już pomaga albo to działa efekt placebo:-)
Z drugiej strony, jak sobie poczytałem co o tym piszą w internecie, to mi trochę mina zrzedła. No nic, na ten moment zaufam specjaliście, może mam łagodniejszą formę niż np. Paweł Urbańczyk...
Dystans to dojazdy do pracy oraz do ortopedy:) Znaczy tragedii jeszcze nie ma, he he.
Good bikes!
Kategoria Commuter
MTB Maraton Złoty Stok
d a n e w y j a z d u
78.20 km
75.00 km teren
05:23 h
Pr.śr.:14.53 km/h
Pr.max:52.40 km/h
Temperatura:24.0
HR max:171 ( 90%)
HR avg:135 ( 71%)
Podjazdy:2700 m
Kalorie: 4074 kcal
Rower:Lover
Drugie górskie giga w życiu zaliczone!
Wynik mógłby być trochę lepszy ale w sumie jestem zadowolony - praktycznie nie miałem większego kryzysu na trasie i jechałem mimo pewnych dolegliwości.
Start razem z Kłosiem z ostatniego sektora, ponieważ nie było nas w Murowanej. Tempo od początku zdecydowane, trzymam się za Mariuszem ale po paru kilometrach mi odchodzi - mocny dziś jest. Ja z kolei wyprzedzam Jacgola.
Jedzie mi się nie najgorzej (kolano na razie się nie odzywa) ale za to opaska od pulsometra jakoś się obsuwa i pulsak szaleje - raz pokazuje 160 bpm, raz 40 bpm. Zatrzymuję się na chwilę, żeby to poprawić.
Po 8 kilometrach podjazdu w końcu jesteśmy na Jaworniku. Zaczyna się długi ale dość łagodny zjazd, momentami trzeba dokręcać. Na krótko przed pierwszym bufetem zrównuję się z zawodnikiem z Chodzieży, z którym wspólnie kręciłem przez wiele km w Czerwonaku. "Drugi maraton razem?" - rzucam. Na to wygląda. Póki co, wzajemnie się motywując mijamy kilka osób. Ale niestety w pewnym momencie łańcuch spada mi na zewnątrz i nie chce wrócić. Znowu postój a kolega odjeżdża. Naprawiam i ruszam żeby gonić a tu nagle widzę go jak wraca z jeszcze jednym zawodnikiem. Pomylona trasa, fuck! Szczęście w nieszczęściu, że akurat tam mi ten łańcuch spadł ale i tak nadłożyłem około kilometra...
Wracam na trasę maratonu a tu akurat długi i stromy podjazd taką "ledwo ścieżką". Młynek nie chce wskoczyć, do tego kłuje mnie w kolanie i boli w krzyżu. Przez moment pojawia się myśl o wycofaniu się ale szybko ją odganiam.
Młynkowi trzeba pomóc ręką:) ale potem działa już be zarzutu. A że boli? Nikt nie mówił, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie - to jest giga!
Z pętli królewskiej szczególnie utkwił mi w pamięci zjazd fantastycznym singlem po łące, zdaje się, że wylądowaliśmy po nim nieco powyżej Jaskini Radochowskiej. Szkoda, że jechałem tam akurat w grupce i byłem trochę przyblokowany.
No i końcówka podjazdu na Przełęcz pod Jawornikiem, poprowadzona jakimiś
zupełnymi chynchami, dała popalić.
Na zjeździe czerwonym do Orłowca (znanym mi z objazdu 2 dni wcześniej) dostrzegam JPBike'a zmieniającego dętkę (pech!). Na dole bufet a potem długi szutrowy podjazd, niemal pod samą Borówkową.
Mój najlepszy moment w maratonie. Łapię równe tempo na środkowej tarczy i miarowo przesuwam się do przodu. Wyprzedzam chyba z 7 osób, samych gigowców, mnie nikt w tym czasie nie dogania.
Potem zjazd do Lutyni, nawrotka i początek podjazdu pod Borówkową, na początek stromą łączką, ze słońcem dającym ostro w czerep. Tu z kolei jest moja "Golgota":) Prędkość niewiele większa niż jakbym szedł, ale jadę. W lesie jest trochę lepiej, w jednym miejscu gdzie jest mnóstwo korzeni - podprowadzam. Reszta w siodle ale przegania mnie kobieta a ja nawet nie mam siły, żeby ją gonić.
Zjazd z Bórówkowej na 65-tym kilometrze to jest masakra, ręce mdleją. Czasami czuję się jakbym po schodach zjeżdżał, 2 kilometry... Tylko w jednym miejscu sprowadzam.
Wreszcie koniec tego telepania. Ostatni bufet i w górę. Niby już niewiele podjazdu ale za to najbardziej stromo na całej trasie - ponad 18%. Nie daję rady i 2 razy kawałek podprowadzam. Ale kiedy idę kolano boli mnie bardziej i czuję, że zaraz złapie mnie skurcz łydek, więc czym prędzej wpinam się z powrotem w pedały.
Ostatnie 8 kilometrów to już tylko zjazd do mety, w większości łatwy. Dokręcam i przeganiam jeszcze parę osób z giga a nawet jakichś maruderów z mega.
Wpadam na metę. Kłosiu jest już tam od kilku minut a chwilę później zjawia się również i JP. Bezkonkurencyjny w naszym teamie był dzisiaj Drogbas, który wlał mi 20 min. Ostatni, po ponad 6 godzinach, przyjeżdża Jacgol, dla którego góry nie okazały się dziś łaskawe - 2 pany:(.
1. Bogdan Czarnota (M3) - 3:45:30
.
.
.
80. Drogbas (37 M3) - 5:05:01
97. Kłosiu (42 M3) - 5:19:17
108. Ja (47 M3) - 5:25:52
112. JPBike (49 M3) - 5:31:11
142. Jacgol (59 M3) - 6:16:19
Wystartowało 171 zawodników, w tym 75 w M3.
Good bikes!
Kategoria Góry, Maraton, 50-100
Przed burzą
d a n e w y j a z d u
30.00 km
10.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:18.00 km/h
Pr.max:51.60 km/h
Temperatura:20.0
HR max:166 ( 87%)
HR avg:129 ( 67%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
i w trakcie:) ale po kolei.
Wybierałem się właśnie na rower z zamiarem wjechania na Borówkową Górę, gdy zadzwonił Kłosiu z pytaniem czy bym nie podprowadził jego i JPBike'a szosowym podjazdem na Przełęcz pod Jawornikiem (na trasie Lądek - Złoty Stok).
Chętnie przystałem na propozycję;) Chłopaki byli już nieźle zdygani - 80 km i ponad 2000 m przewyższenia w nogach (wcześniej wycieczka z Paczkowa do schroniska pod Śnieżnikiem).
Wyjechałem im na przeciw do Stójkowa a następnie razem zrobiliśmy około 9 km podjazdu. Niebo nad nami cały czas złowrogie - granatowe, niemal czarne, do tego grzmiało. Ale nie padało.
Na przełęczy się rozdzieliliśmy. Ja zjechałem czerwonym szlakiem (fragment trasy maratonu w Złotym Stoku) do Orłowca i dalej szutrem pod górę aż do klimatycznej asfaltówki w Wojtówce. Tam znalazłem oznaczenia niebieskiego szlaku rowerowego do Lutyni i nim zacząłem się wspinać. Wkrótce asfalt się skończył a podjazd robił się coraz bardzie stromy (myślę, że nachylenie około 20%). Zaczęło też błyskać, i to naprawdę blisko.
Ulewa dorwała mnie chwilę po wjechaniu na najwyższy punkt trasy, skąd do Lądka było jeszcze około 5 km, cały czas w dół, z czego pierwsza część zjazdu w terenie.
Tak że, zabrakło może 10 min. żeby zdążyć przed burzą, ale na kwaterę dojechałem przemoczony do suchej nitki.
Good bikes!
Kategoria Góry, 20-50
Rychlebskie Ścieżki
d a n e w y j a z d u
20.10 km
15.00 km teren
01:46 h
Pr.śr.:11.38 km/h
Pr.max:51.80 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Rewelacja! To się nazywa flow:) Na wspomnienie tych zjazdów banan rysuje się na mojej twarzy nawet teraz, 4 dni po wyjeździe.
Świetnie to Czesi przygotowali - kładki, grysik tam gdzie pewnie robi się za duże błoto, rampy na ostrych zakrętach, zakaz jazdy pod prąd (sic!). Ciekawe kiedy u nas zaczną się pojawiać podobne szlaki...?
Podjechałem autem z Lądka (około 30 km.) Na miejscu spotkałem Kłosia, Marca, Drogbasa, JPBike'a, Maksa i Zbycha, którzy dotarli tam rowerami z Paczkowa.
Jacek robił jak zwykle obszerną relację zdjęciową, więc na pewno coś tu jeszcze zamieszczę.
I obiecane fotki, copyright by JPBike:
Jarek jedzie, ja jadę a Kłosiu drepcze:-)
Jak tak teraz patrzę na tę fotę, to bym sobie nie pozwolił tam jechać:)
Jest pod górkę ale i tak michy nam się cieszą!
Zdobywcy Rychlebów!
Good bikes!
Kategoria Góry, 20-50