josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:721.92 km (w terenie 379.00 km; 52.50%)
Czas w ruchu:29:41
Średnia prędkość:23.07 km/h
Maksymalna prędkość:57.80 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:45.12 km i 2h 17m
Więcej statystyk

Lasy Komunalne

d a n e w y j a z d u 60.31 km 45.00 km teren 02:26 h Pr.śr.:24.78 km/h Pr.max:36.00 km/h Temperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Czwartek, 12 sierpnia 2010 | dodano: 12.08.2010

miasta Poznania:) - Rusałka, Strzeszynek, Kiekrz.
Oj ciężko, ciężko strasznie dzisiaj się kręciło, wyruszyłem za szybko po obiedzie i cała energia poszła w trawienie. A do tego duchota niemożebna.
Trzeba było motywatorów niebylejakich:


:)

Good bikes!


Kategoria 50-100

Rekreacja, regeneracja

d a n e w y j a z d u 12.00 km 6.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida
Środa, 11 sierpnia 2010 | dodano: 12.08.2010

Z rodzinką, mała w foteliku.
Na Dębinę i Dębiec. Piękny, choć niewielki, cmentarz odkryliśmy - na Bluszczowej bodajże. Między Wspólną a torami kolejowymi. Aleja wysadzana potężnymi platanami, stare nagrobki, wszystko zadbane, nastrojowo.
A ja jak ten głupek nie wziąłem aparatu ani nawet komóry...


Kategoria ride for fun

Jeziory Wielkie

d a n e w y j a z d u 67.62 km 15.00 km teren 02:26 h Pr.śr.:27.79 km/h Pr.max:44.80 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Wtorek, 10 sierpnia 2010 | dodano: 10.08.2010

Rower świeżo wypucowany i nasmarowany. Ja w wypranych ciuszkach:)
Mimo, że pogoda dziś bardzo ładna, postanowiłem trzymać się głównie asfaltów, nie ufając temu co mogę zastać w terenie po weekendowych ulewach.
Planowałem jedynie kilka odcinków gruntowych lub szutrowych, które wiem, że nie mają tendencji trzymać wody.

Jechało mi się całkiem przyjemnie i żwawo - znaną trasą przez Krzesiny, Koninko i Borówiec dotarłem do Kórnika. Tam postanowiłem jeszcze objechać j. Bnińskie. W Jeziorach asfalt mi się już ostatecznie znudził i odbiłem w prawo w las. Niestety moje obawy potwierdziły się, było mokro. Jechałem tam bardzo powoli i delikatnie, naprawdę nie chciałem znowu się usyfić. Gdy opuściłem las, droga przez pole była już sucha, i tak wróciłem do Kórnika, a stamtąd przez Kamionki i Szczytniki do Komornik, gdzie zatoczyłem koło.

W drodze powrotnej w Krzesinach miała jeszcze miejsce sytuacja doskonale obrazująca męski imperatyw rywalizacji:) Wyjeżdżam sobie z bocznej drogi przepuszczając 2 rowerzystów. Jadą około 30 km/h, ja mam blisko 60 km w nogach i raczej już dotaczam się do domu. Ale oczywiście podganiam ich i siadam na kole. Akurat otwierają przejazd kolejowy, wspólnie wyprzedzamy kolumnę ruszających samochodów, krótka przyczajka i atak! Wychodzę na czoło i lecę 36-38 km/h po płaskim. Oglądam się i, zgodnie z przewidywaniem, widzę kolegów na kole. Tak lecimy jakieś 2 km, po czym chłopaki "dają zmianę":). Muszą stanąć na pedałach żeby podgonić. Teraz prędkość to 42-44 km/h, jest delikatnie z górki, z tyłu zostaje autobus MPK. Dojeżdżamy na Starołękę i tu trzeba już zwolnić. Uff... wytrzymałem. Jeszcze się nawzajem zapewniamy, że w ogóle ale to wcale się nie zmęczyliśmy:) i rozjeżdżamy pokojowo każdy w swoją stronę. Przynajmniej sobie trochę średnią podciągnąłem.

Ogólnie super dzień na rower dzisiaj był. Temperatura 24-25 0 C, prawie bezwietrznie. Oby więcej takich!

Good bikes!


Kategoria 50-100, MTB szosami

Maraton symulacja

d a n e w y j a z d u 76.13 km 50.00 km teren 03:18 h Pr.śr.:23.07 km/h Pr.max:45.20 km/h Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Niedziela, 8 sierpnia 2010 | dodano: 08.08.2010

Chciałem przejechać dystans zbliżony do pętli giga czyli około 70-80 km.
I to się udało zrealizować.
Miało też być mniej asfaltu i żadnych przerw ale masy powietrza znad Atlantyku miały inne zdanie:).
W Kiekrzu dopadło mnie oberwanie chmury (zdjęcie jutro).
Zmuszony byłem przeczekać pod daszkiem a następnie jechać w stronę przejaśnień na niebie i, przynajmniej na początku, szosami bo teren był pod wodą, dosłownie.

Było na pewno różnorodnie - ulice, dukty, ścieżki, single między 2,5-metrowymi pokrzywami, dziurawe jak szwajcarski ser drogi polne, błotko, błoto, bruk, rynny podeszczowe, pagórki i ostre podjazdy, szuter, kostka, chodniki i nawet ścieżki rowerowe:).

W Biedrusku (44 km) miałem kryzys energetyczny. Wciągnąłem chałwę - 100 g, 540 kalorii, i zostało po nim ledwie wspomnienie, he he.

Trasa: Wilda - Sołacz - Rusałka - Strzeszynek - Kiekrz - Baranowo - Chyby - Rogierówko - Kiekrz - Pawłowice - Złotniki - Biedrusko - Nadwarciański - Radojewo (wjazd na górkę) - Naramowice - Cytadela (pętla cross country z wjazdem na amfiteatr) - Garbary - Myjnia:) - Dom.

Good bikes!


Kategoria 50-100

Rozjazd

d a n e w y j a z d u 42.48 km 30.00 km teren 01:51 h Pr.śr.:22.96 km/h Pr.max:35.40 km/h Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Środa, 4 sierpnia 2010 | dodano: 04.08.2010

Teren między Maltą (jezioro) a Antonikiem. Drogi gruntowe, szutry, ścieżki, single, troszkę XC i technicznych zjazdów/podjazdów.

Idealna pogoda - słonecznie i bez wiatru, temp. około 22 stopni.

Stłuczone udo już prawie nie dolega.


Kategoria 20-50

Maraton MTB Głuszyca 2010

d a n e w y j a z d u 65.87 km 58.00 km teren 04:40 h Pr.śr.:14.12 km/h Pr.max:52.70 km/h Temperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 | dodano: 02.08.2010

Sprzęt udało się naprawić. W sobotę zawiozłem rower do Kłodzka i tam w serwisie Profi praktycznie na miejscu (rower odebrałem po godzince) właściciel wymienił mi kasetę oraz środkową tarczę z przodu. Do tego musiał dosztukować łańcuch bo okazało się, że za bardzo go skróciliśmy:). Za robociznę w tempie ekspres wziął 25 zeta!! A części też jakieś tańsze - np. kaseta Deore 80 PLN. Naprawdę punkt godny polecenia.

Na sam maraton w niedzielę dotarłem bez problemów ale potem jakoś się grzebałem ze sprawdzeniem numerka, kupnem wody, przebraniem itd. W efekcie przy sektorach byłem na 10 min. przed startem i ustawiłem się prawie na samym końcu kolejki. Na szczęście początek był inny niż w zeszłym roku - długi (9 km) i szeroki podjazd, z początku asfalt potem szuter. Konsekwentnie przebijałem się do przodu, mijając co najmniej kilkudziesięciu kolarzy i kolarek, samemu praktycznie nie będąc wyprzedzanym. I akurat kiedy pomyślałem, żeby może troszkę zwolnić i nie szarżować tak już na starcie, kilka koszulek przed sobą dostrzegłem znajomą sylwetkę. To Dun!:) I to by było na tyle jeśli chodzi o uspakajanie tempa, he he.
Doszedłem go, chwilkę pogadaliśmy, po czym zaczął się zjazd, na którym ten urodzony downhillowiec natychmiast mnie łyknął. Potem widziałem jak na drodze wysypanej tłuczniem wchodzi w zakręt w stylu iście żużlowym przy 50 km/h, starając się ominąć jakąś kraksę. Bogu dzięki udało mu się. W ogóle to był chyba najbardziej niebezpieczny zjazd całego maratonu - niby łatwy, ale przez to bardzo szybki a peleton jeszcze się nie zdążył odpowiednio przerzedzić.
Potem tak się jeszcze z Dunkiem tasowaliśmy, że ja jego na podjazdach a on mnie na zjazdach, ale gdy wjeżdżałem z powrotem do Głuszycy po pierwszej pętli już go za mną nie było...

Cały czas czułem się dobrze - o niebo lepiej niż rok temu. Podjechałem w siodle stromizny pod Sokolec (koło masztu) oraz pod schronisko Orzeł. Niestety, za 4 bufetem (początek pętli z Koziego Sadła) na raczej niegroźnym zjeździe zaliczyłem bardzo nieprzyjemną glebę. Przednie koło złapało uślizg w żlebie poulewowoym i wpadłem w jakieś badyle. Poharatałem sobie twarz i ręce oraz boleśnie stłukłem przyczep dwugłowego w prawej nodze. W sumie nie ból był najgorszy (adrenalina znieczula), tylko uraz psychiczny. Potem trudniej mi się było przełamać na zjazdach. Nawet na asfalcie od Przełęczy Jugowskiej w dół jechałem zachowawczo i sporo osób mnie przegoniło. A potem jeszcze ten mityczny podjazd po płytach, rzeczywiście można się było na plecy obalić, he he.

Najgorszy fragment dla mnie do Wielka Sowa - podjazd i zjazd po kamieniach i korzeniach są za trudne tak dla mnie, jak i dla mojego roweru. Sporą część pokonałem tam z niestety z buta, dużo tracąc szczególnie na zjeździe.
W ogóle gdzieś tak od 55 kilometra, to już mocno tęskniłem za metą:).

Sporo radochy sprawił mi ostatni zjazd przez łąkę. Zaskakujący był brak zaskakującej mety w krzakach, jak w ubiegłym roku. Zamiast tego, nawrót pod górkę i jeszcze 500 m. podjazdu, ku mojemu zaskoczeniu, oczywiście:).

Podsumowując:
1. Bez 2 zdań najtrudniejszy maraton w tym roku.
2. Ze swojego występu jestem zadowolony ale w końcówce kryzys był.
3. Organizacja bez zarzutu - nawet kilometry prawie się zgadzały:)
4. Atmosfera super - dużo dobrej karmy miedzy ludźmi.
5. Pogoda dopisała.
6. Fajnie było.

Wyniki oficjalne:
Czas: 4:44:47
Miejsce open: 154/447 startujących
Miejsce M2: 79/173 startujących


Good bikes!


Kategoria Góry, Maraton, 50-100