Do Puszczykówka na obiad
d a n e w y j a z d u
46.00 km
10.00 km teren
02:20 h
Pr.śr.:19.71 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Merida
Wycieczka z tatą. Ponieważ w ścigaczu tak nieumiejętnie wymieniałem klocki, że aż mi płyn wyciekł, to wziąłem starą miejską Meridę i dzielnie dawała radę.
Nie obyło się bez przygód bo ojciec złapał laczka w trekkingu a ja miałem tylko dętkę '26. Na szczęście miał chociaż łatki instant a pani z pobliskiego domu poratowała nas miską z wodą bo ni cholery nie mogłem zlokalizować dziury na słuch. Udało się załatać i pojechaliśmy dalej.
A w domu po powrocie obejrzeliśmy końcówkę wspinaczki na Mont Ventoux. To co robił Froome było niesamowite, po prostu leciał a nie jechał. Ciekawe ile miał na budziku kiedy się oderwał od Contadora, pewnie >30 km/h przy nachyleniu około 10%! Przypominało mi to wyczyny Pantaniego czy Armstronga, no i nasuwało oczywiste pytania.. Niestety, kolarstwo zostało tak umoczone, że jak teraz ktoś wygrywa w wielkim stylu, to od razu rodzą się wątpliwości typu "co on bierze".
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB wycieczka, ride for fun
komentarze
Niestety nie widziałem tego etapu - czekaliśmy na dekorację na naszym naleśniku wielkopolskim, ale czytałem relację i oczywiście wątpliwości dot. zbyt dużej ilości watów wydatkowanych przez Frooma. Sam uważam że kolarstwu dorobiono gębę, bo nie wierzę w uczciwą piłkę nożną, tenisa, koszykówkę, lekką atletykę, i generalnie zawodowy sport.
A propos - widziałem dziś braci Szczepaniaków ;)