Bikecrossmaraton Dolsk 2013
d a n e w y j a z d u
72.00 km
55.00 km teren
02:53 h
Pr.śr.:24.97 km/h
Pr.max:51.50 km/h
Temperatura:15.0
HR max:175 ( 92%)
HR avg:158 ( 83%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2950 kcal
Rower:Lover
Pierwsze koty za płoty:)
Dojazd na miejsce z Markiem, Krzychem86:) i Maksem. Parking pełen ale kolejek do rejestracji o dziwo nie ma. Wszystko poszło sprawnie, był czas i na kawkę i na pogaduchy z coraz większą rzeszą znajomych.
W końcu idziemy się przebrać. Jest chłodno więc zakładam rękawniki i nogawniki. Krótka rozgrzeweczka i do sektora. Stojąc w pełnym słońcu i rozglądając się dookoła, dochodzę do wniosku, że jednak będzie mi za ciepło w nogi - ściągam nogawniki i pakuję je do kieszonki.
Start się opóźnia parę minut, w końcu ruszamy ale tylko po to, żeby po ok. kilometrze nerwowej przepychanki i szarpaniny, zatrzymać się na rynku i wysłuchać przemówienia burmistrza. Dobra, w końcu start ostry - skręcamy w lewo w drogą wojewódzką 434 i pełna wiksa pod górę. Staram się nie tracić z oczu Kłosia, który na swoim 29-erze wspina się jak kuna. Na szczycie wzniesienia jestem tuż za nim i całkiem w czubie wyścigu. Jeden zakręt, drugi i bach! Łańcuch wyleciał mi za blat, nosz qrva:( Mocuję się z tym dłuższą chwilę, nie wiem, może minutę. W tym czasie zostaję oczywiście wyprzedzony przez jakieś 70-80 osób.
W końcu wskakuję na rower i ruszam w pogoń. Tak mi ta sytuacja podnosi ciśnienie, że lecę jak wariat. Mijam Maksa, Dawida i jeszcze kilka znajomych twarzy. Z przodu majaczy jakaś koszulka Goggle, to musi być JPBike. Cisnę mocno w pedały i powoli się zbliżam. Nie, to jednak nie Jacek tylko Marek, bardzo ładnie dziś kręci. Następny cel to Krzychu. Zrównuję się z nim i dalej lecimy już we dwóch, skacząc do kolejnych grupek i po chwili odrywając się od nich.
Jedzie mi się naprawdę dobrze chociaż boję się, że przyjdzie mi zapłacić za tak ostrą jazdę z tętnem nie schodzącym poniżej 165 bpm.
Na 20 kilometrze dochodzimy w końcu JPBike'a i od tego momentu jedziemy razem we trzech, raz w mniejszych raz w większych grupkach, całkiem dobrze współpracując. Krzychu daje świetne zmiany na asfalcie, my z Jackiem raczej w terenie.
Ha! Tu widać kto pracował:)Lokomotywa w Dolsku
© Josip
W pewnym momencie łączymy się z trasą mini, akurat nadjeżdża większa grupa a w niej jakaś biało-czerwona torpeda - to Drogbas. I tak sobie jedziemy w 10-osobowym peletonie, jest ciekawie (raz skacze Jarek, raz ja) ale tempo zbyt szarpane, prędkość podchodzi do 50 km/h by zaraz spaść do 33 km/h (z wiatrem).
Wreszcie stromy zjazd i podjazd pod Punkt Widokowy, tutaj stawka się trochę rozciąga, zostaje Jarek. Za Dolskiem znowu się jednak zbieramy mniej więcej podobną ekipą. Na długim podjeździe w takim jakby małym wąwozie wyprzedzamy Blooma (jak się okazało, później się wycofał).
Po rozjeździe mini/mega znowu zostajemy tylko we 3, z JP i Krzychem. Do mety niecałe 20 km więc zapowiada się, że możemy w tym składzie dojechać. Niestety, zaczynam słabnąć. Po prostu brakuje mi wyjeżdżenia i po 2,5 h intensywnego wysiłku odcina mi prąd. Jak pierwszy raz zostałem z tyłu, to jeszcze dałem radę nadgonić ale chwilę później zakopałem się na nawrotce w piachu i już nie daję rady. Chłopaki oddalają się powoli acz nieubłaganie.
Do mety pozostaje mi już samotne rzeźbienie ponieważ jestem już tak słaby, że nie utrzymuję koła żadnej z 2 dwójek, które mnie dogoniły (wpierw Zbyszek Wiktor z kimś z Polarta a następnie Grzegorz Napierała z gościem w koszulce Saxo). Wszystkich już kojarzę, mimo wszystko skład naszych wielkopolskich maratonów jest dosyć ustabilizowany, he he.A jednak mam siłę się uśmiechnąć
© Josip
Na metę dojeżdżam na oparach. Okazuje się, że Jacek i Krzychu włożyli mi 5 min. na ostatnich 17 kilometrach. Mimo wszystko, jestem zadowolony bo ogólnie forma jest, teraz trzeba tylko popracować nad wytrzymałością. Zresztą spodziewałem się tego po długiej zimie i dużej ilości treningów biegowych, biegówkowych i spinningowych w miejsce typowego wyjeżdżenia rowerowego. Ale spokojnie, wytrzymałość przyjdzie..
Na niekwestionowanego team lidera wyrasta Kłosiu - dziś zajął 30 miejsce open i do takiego np. Lonki stracił tylko 7 min. (dla porównania - mi włożył 11!). Respect:)
Świetnie pojechał również Marek, widać, że kilometry wykręcone na ustawkach nie poszły (czy też nie pojechały) w las:).
Czas: 2:53:27
Strata do zwycięzcy (nie byle kto - Kornel Osicki): niecałe 32 min.
Open: 65/168 (153 ukończyło)
M3: 26/62
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
komentarze
Za takie foty na plakat powinni nam ekstra płacić :).
wynik ,,, nie lubię kłamać więc .. po prostu stać Cię na więcej ! :-D
i to jest pozytyw ;-)