Niby spokojnie a jednak z przygodami
d a n e w y j a z d u
31.70 km
0.00 km teren
01:29 h
Pr.śr.:21.37 km/h
Pr.max:37.90 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Wyjazd z tatą na cmentarz na Junikowie. Dzień wybraliśmy dobry, ludzi była garstka.
W drodze powrotnej postanowiłem na chwilę się odłączyć i zrobić ostrym tempem jedną pętelkę w Lasku Marcelińskim. Przy okazji spotkałem... oczywiście Macieja który gdzieś w tym lasku musi mieć jakiś szałas i w nim mieszka:).
Chwilę pogadaliśmy, po czym pocisnąłem dalej. Aż tu nagle - TRACH! Zerwałem łańcuch a konkretniej poszła spinka. Trzeci raz w tym roku zbieram łańcuch z ziemi a wcześniej nie zdarzyło mi się to ani razu... A na przykład, kapcia w tym sezonie nie złapałem żadnego. To jest niepojęte:)
Cóż, była 14:40 i mi coś tak chodziło po głowie, że Cyklotur jest w soboty otwarty do 15. W dodatku ojciec czekał na Ptasiej a komórkę.. miał, tyle, że rozładowaną...
A zatem trening biegowy, jakieś 2 km. W sumie niepotrzebnie bo okazało się, że sklep jest otwarty do 16:) Spinki mieli.
I tak oto leniwa przejażdżka przerodziła się w 'awenturę' godną 4 akapitów:)
Good bikes!
Kategoria 20-50, MTB, ride for fun
komentarze