Bikecrossmaraton Suchy Las
d a n e w y j a z d u
70.10 km
50.00 km teren
02:32 h
Pr.śr.:27.67 km/h
Pr.max:56.70 km/h
Temperatura:21.0
HR max:187 ( 98%)
HR avg:161 ( 84%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Grand Prix oraz Mistrzostwa Wielkopolski w Maratonach MTB. Trochę samozwańcze:-) ale zawsze.
Na miejsce dojeżdżam rowerem, wychodzi jakieś 14 km w ramach rozgrzewki. Spotykam wielu znajomych, w tym Marcin, Zbyszka i Jacka z teamu Goggle.
Start z II sektora, na rundzie honorowej jedzie mi się dobrze, szczególnie podjazd do Meteorytowej jest mocny w moim wykonaniu, właściwie tylko wyprzedzam.
Krótko po starcie, widać 2 gogglowców w tle, ten pierwszy to Marcin, aka Zygmunt
Na dwóch krótkich odcinkach terenowych przez poligon jest mnóstwo błota, w efekcie udaje mi się całkowicie upieprzyć rower. Ale czuję, że dziś noga nieźle kręci.
Po wjeździe na asfalt formuje się mały peletonik. Nie wszyscy kwapią się do zmian, więc za Biedruskiem, na początku Nadwarciańskiego jeden gość z Torqua namawia mnie, żebyśmy mocno pocisnęli we dwóch i spróbowali zgubić resztę. Pomysł dobry, naciskam więc jeszcze mocniej na pedały, prędkość 32-34 km/h. Myślicie, że kogoś zgubiliśmy?:)
Grupka liczy jakieś 8 osób i jest dosyć mocna. Jedziemy razem całą pierwszą pętlę. Na podjeździe pod przepompownię wody na Morasku postanawiam zaatakować. Udaje się, nikt nie złapał koła i na szczyt wjeżdżam sam. Szybki zjazd i jeszcze jeden podjazd, terenowy żółtym szlakiem. Poprawiam. Oglądam się, wszyscy zostali wyraźnie z tyłu i tylko Małgorzata Zellner jedzie jakieś 100 m. za mną.
I po co mi to było? Na Poligonowej i tak by mnie pewnie doszli bo raczej nie dałbym rady sam przeskoczyć do kolejnego pociągu. Niestety, mogę tylko gdybać czy by doszli czy nie bo... zanim dojechałem do asfaltu przeoczyłem jeden zakręt i poleciałem prosto drogą, która szybko przerodziła się w trasę chyba dla czołgów, z głębokim kałużami na całą szerokość. Zaliczyłem nawet glebę w błocie. Jestem wściekły na jedną mimozę, która stała na rozjeździe i ponoć "mi mówiła", że źle jadę. Taa, chyba pod nosem. Ale jestem wkurzony też na siebie bo zamiast zawrócić od razu jak mi coś zaczęło śmierdzieć, przejechałem jeszcze paręset metrów w tym błotnym syfie. W sumie kosztowało mnie to pewnie jakieś 6 min., czyli kosmos na takim wyścigu bo np. po pierwszej pętli traciłem 4 min. do lidera...
Przez moment myślałem nawet, żeby dać sobie spokój i wrócić na metę ale jakoś się pozbierałem psychicznie. Wkrótce po powrocie na "the right track" dogoniłem Zygmunta i postanowiłem, w miarę możliwości, pomóc mu powalczyć o dobre miejsce w M4. Dałem mocną zmianę a potem dyktowałem tempo przez większość pętli. Zygmunt wytrzymał bez mrugnięcia, widać, że te 7 k km w tym sezonie to nie w kij pierdział. Niestety, koła uczepili się też inni, których dogoniliśmy po drodze.
W pewnym momencie na chwilę mnie przytkało ale to nic dziwnego, skoro cały czas napierałem na tętnie powyżej 170. Ale akurat wtedy dostrzegliśmy sylwetkę JPBike'a przed sobą, więc o zwalnianiu nie mogło być mowy.
Przed podjazdem w Morasku uformowała się 8-osobowa grupa. Wiedziałem, że to moment na atak ale już nie było takiej mocy jak na pierwszej pętli. Zaatakował za to Jacek a ja sięgnąłem do głębokich rezerw i skoczyłem za nim. Na szczycie traciłem około 15 metrów, szybki zjazd i znowu żółty szlak. Cały czas widziałem Jacka blisko przed sobą ale mimo stawania na pedały i tętna 185, dystans się nie zmieniał. I jeszcze na ostatnim zjeździe przed metą porobił mnie jeden gość w niebieskim stroju, który dość mocno dziś szalał gdy było z górki.
Koniec pętli, tylko nie wiem której:)
Ostatecznie zająłem 64-te miejsce ze stratą ok. 16 min do zwycięzcy. Z miejsca oczywiście nie jestem zadowolony ale z formy jak najbardziej. Całość przejechana mocno, bez kryzysów, na obu pętlach przez długi czas dyktowałem tempo w swoich grupkach, odskakiwałem na podjazdach (widać efekty Challengu).
Szkoda tej głupiej pomyłki z trasą, myślę, że bez niej byłbym około 45 open, 12 w kategorii i z czasem jakieś 6-7 min. lepszym. No ale cóż, mogę sobie teraz gdybać...
Czas: 2:32:32
Open: 64/152
M3: 20/45
Strata do zwycięzcy Open (Sebastian Swat): 16:16. Zwycięzca M3 (Radek Lonka) miał identyczny czas.
Good bikes!
Kategoria Maraton, 50-100
komentarze
Szkoda zgubienia trasy, no ale cóż, zdarza się. Żałuję że w tym roku nie postawiłem na cykl Gogola, bo widzę że dzieje się na trasach :).
https://lh4.googleusercontent.com/-Pd9en6rZA84/UCf2Yy0FVPI/AAAAAAAAH5Y/2f9RxT8mPc4/s912/_DSC1067.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-1DbzuTy7Cuw/UCf2bC_L3oI/AAAAAAAAH5o/Ng6FO4dDfqM/s912/_DSC1069.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-OdGp5V1q4bQ/UCf-2wGh7YI/AAAAAAAAI2Q/AuFd94imFYo/s912/_DSC1559.JPG
Chyba bardziej byś teraz żałował gdybyś odpuścił i wrócił na metę po DSQ