Sudety MTB Challenge: Kudowa - Kraliky
d a n e w y j a z d u
87.00 km
75.00 km teren
05:40 h
Pr.śr.:15.35 km/h
Pr.max:51.90 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2277 m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
DZIEŃ 2: Kudowa Zdrój - Kraliky
nocleg: Kraliky, szkoła. Bardzo przyjemnie, wrażenie robi w szczególności kompleks sportowy z nowiutkim stadionem i tartanową bieżnią.
Jedzenia sporo ale jest takie sobie - makaron z sosem i mięso bez smaku, które okazuje się nie być mięsem tylko sojąJ
wynik: 6:07:27, 155 (209) open, 97 (139) solo
dystans oficjalny: 88,2 km, 2277 m. przewyższenia
opis:
Pierwszy etap więc w sektorach jeszcze śmichy-chichy a także pewna niepewność - co to będzie? Po starcie czuję, że nie jest źle, noga ładnie kręci pod górę a ja przesuwam się w górną połowę stawki (zapewne gdzieś pod koniec pierwszej setki). Koledzy z teamu, w tym Kłosiu, zostają z tyłu. Pierwsze zjazdy i już widzę, że lekko na tym Challenge’u nie będzie. Jest stromo i błotniście, a ja nie schodzę z roweru tylko dlatego, że wszyscy dookoła (w tym kobity) zostają w siodle. Ogólnie to rzecz dość symptomatyczna dla całej tej etapówki - ludzie, którzy podjeżdżają podobnie jak ja, lub nawet gorzej, są ode mnie znacznie szybsi na zjazdach. Będzie się od kogo uczyćJ
No dobra, zjazd się kończy a tu kolejka, ciekawe... Okazuje się, że trzeba wejść do rzeki i to nie po to żeby ją przejechać tylko po to, żeby... pojechać z nurtem. Hmm, myślałem, że wzdłuż rzeki to tylko mosty w Wąchocku budująJ W sumie to niegłupie rozwiązanie bo dzięki temu możemy w tunelu przekroczyć ruchliwą i niebezpieczną DK 8 z Kudowy do Kłodzka. Jest ciepło, więc buty wyschną, zresztą i tak do końca etapu jeszcze dłuuuga droga.
Niedaleko za rzeczką mega stromy podjazd asfaltem, nachylenie jak na Przełęczy Karkonoskiej, tylko nawierzchnia lepsza. Dalej równie stromo ale na łączce. Nie lubię takich podjazdów - nierówne podłoże strasznie wybija mnie z rytmu. Do tego dochodzi problem znany mi już z innych maratonów - pot z czoła spływa do oczu i szczypie tak, że muszę się zatrzymać. Tracę kilka pozycji (przyp. red. - dopiero na ostatnim etapie zaryzykowałem zagotowanie mózgu i założyłem chustę pod kask. Efekt był rewelacyjny i tylko pytanie czemu tak późno?).
Dalej wjeżdżamy w las i na szlak graniczny. Jest płasko ale grząsko, co chwila błoto. Jedzie się bardzo ciężko, znowu jestem przeganiany. Niby błoto jest dla wszystkich takie samo ale mi jakoś szczególnie ono nie służy. Podejrzewam, że to też wychodzą braki w technice.
Chyba gdzieś na tym fragmencie trasy fotograf z Bikelife wykonał mi tą genialną kwotę, aż się do galerii best off załapałem. Zdjęcie z kategorii "Sam go pcham":)
Źródło: galeria.bikelife.pl
Na szczęście druga część trasy jest już łatwiejsza pod względem podłoża (quite fast and easy, cytując road booka). Odzyskuję wigor i kilka straconych pozycji. Wielką radochę sprawia mi zjazd łąką po trasie narciarskiej. Gdzieś tam przy którymś podjeździe stoi Grzegorz Golonko i wskazując na majaczące po drugiej stronie Kotliny szczyty Masywu Śnieżnika mówi: „Dziś to tylko taka rozgrzeweczka, jutro dostaniecie w d.”J.
Już w Czechach, na szybkim fragmencie z czerwonego tłucznia, jadę przez chwilę po zmianach z dwoma Hiszpanami, a właściwie Katalończykami.
Na ostatni bufet dojeżdżam razem z Jarkiem Wójcikiem w momencie kiedy właśnie rusza z niego zaprzyjaźniony team z Chodzieży. Z Olkiem Prusem do tej pory w tym sezonie wygrywałem więc byłem zdziwiony kiedy wcześniej na trasie mnie dogonili a następnie podyktowali tak ostre tempo pod górę, że puściłem koło.
Tak więc, widząc ich teraz tak blisko, szybko uzupełniam bidon, wgryzam się w arbuza, biorę garść suszu do łapy i ruszam w pościg. Jedno co mnie niepokoi to dziwny dźwięk wydawany przez napęd. Wcześniejsze cykanie od pewnego czasu zmieniło się w coś znacznie bardziej złowrogiego...
No i masz! Jak nie jebnie nagle coś pod butem. Zerwany łańcuch, ale żeby tylko... Niestety strzelił też hakL Pierwsza myśl - no to koniec. Do mety jeszcze jakieś 20 km, jest 14:30, nie dojdę przed 18. Ale zaraz zaraz - mam skuwacz, od Katalończyka pożyczam imbus, żeby odkręcić przerzutkę, od innego kolarza spinkę. Teraz tylko pozostaje spiąć łańcuch na krótko, na możliwie uniwersalnego single-speeda. Problem w tym, że nigdy w życiu tego nie robiłem. Pierwsze próby są kiepskie, łańcuch nie jest odpowiednio napięty i przeskakuje na koronkach kasety albo spada. Fuck! W końcu, metodą prób i błędów, po poluzowaniu tylnego koła, udaje się naciągnąć korbą łańcuch na przełożenie 32x16. Trochę twardo ale nic już nie poradzę, za bardzo skróciłem łańcuch. W międzyczasie wyprzedziło mnie pewnie z 50 kolarzy, w tym Mariusz, który słysząc, że urwałem hak zaklął „K..., ale pech!”. Racja, pech.
Mogę jechać - gdy jest bardziej stromo staję na pedałach, gdy stromizna jeszcze się zwiększa, muszę zejść i prowadzić. Widząc to, jeden dowcipniś z zagranicy rzuca do mnie: „Hej, mister strong”. O, ty kutasie. Pomściłem, wyprzedzając barana kawałek dalej i rzucając: „Maybe not strong but stronger than you”J.
Na szczęście większość z blisko 20 km do mety to już raczej zjazd, na początku techniczny potem ostry po łące, więc nawet nie trzeba dokręcać. Najgorsze jest ostatnie 5-6 km, lekko w dół, ja mielę jak osioł na kadencji pewnie 110 a i tak jadę 26 km/h. Tak czy inaczej, nikt mnie już nie dogania i na metę wjeżdżam jako drugi z teamu, tylko 16 min. za Kłosiem. Strata wydaje się być do odrobienia. Patrząc na wyniki tych, z którymi jechałem w momencie defektu, cała ta zabawa kosztowała mnie jakieś 35 minut.
Bardziej martwi mnie sprawa haka ale okazuje się, że czescy mechanicy mają wszystko. Oczywiście trzeba też wymienić łańcuch i kasetę ale najważniejsze, że mogę jechać dalej. Kurs u Czechów wysoki (10 koron = 2 zł.) ale i tak są wielcy, poza tym to przecież nie kantor a całą robociznę odwalają gratis, szybko, profesjonalnie i bez marudzenia.
Fajnie się na nich patrzy popijając piwko:)
Good bikes!
Kategoria Góry, Maraton, 50-100
komentarze
Singla zrobiłeś profesjonalnie, łańcuch był naciągnięty idealnie. I takie dramatyczne momenty to sól tego Challenge! :)
Singla zrobiłeś profesjonalnie, łańcuch był naciągnięty idealnie. I takie dramatyczne momenty to sól tego Challenge! :)