josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Do Laskowa na pizzę

d a n e w y j a z d u 14.00 km 2.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida
Niedziela, 10 lipca 2011 | dodano: 10.07.2011

Miała być totalna rekreacja z rodzinką i znajomymi a wyszedł niezły trening biegowy:) Ale po kolei. Wybraliśmy się na weekend do znajomych do Chodzieży, a konkretniej do Strzelec pod Chodzieżą.
Na dziś zaplanowana była wycieczka do Laskowa na pizzę, około 25 km w obie strony. Gospodarz Piotr dysponował przyczepką, którą podłączyłem do mojej Meridy, po czym zapakowałem do niej córę. W sumie peleton składał się z 5 rowerów (w tym jeden z przyczepką i 1 z pałąkiem), przedział wiekowy 12-61 lat, płeć mieszana:).

I tak sobie spokojnie kręciliśmy, głównie bocznymi asfaltami. Chociaż podjazdy z przyczepką wymagają trochę siły, poza tym powietrze było tak gęste, że można je było ciąć. Aż tu nagle, gdzieś po koniec drogi tam, czuję, że mam jakoś tak miękko pod tyłkiem. Patrzę na koło - oczywiście flak. Niby nic takiego ale okazuje się, że nikt z nas nie wziął anie dętki ani łatek, "a przecież zawsze wozimy, tylko...". Jestem wkurzony na siebie bo przed wyjazdem z Poznania mówiłem sobie żeby wziąć zestaw naprawczy. No cóż, dobiegam te pół km do zajazdu "Stajnia", tam coś muszą mieć. Oczywiście nie mają. Ani żaden z innych rowerzystów na niedzielnym obiadku.

W końcu proszę obsługę o jakąkolwiek taśmę (dostaję izolacyjną) i robię z niej opaskę na dętce (dziura jest od strony felgi bo pękła opaska chroniąca przed zakończeniami szprych). Na pierwszy rzut oka jest ok. Na drugi rzut... powietrze schodzi ale powoli. Trudno, będę dopompowywać. Wpierw starcza na kilometr, potem na 700 m., potem na 400, potem się wq#rwiam i dochodzę do wniosku, że to nie ma sensu. Przekładamy ośkę do innego roweru a ja "sobie jakoś dojdę" Ale nie chce mi się iść taki hektar (około 10 km) więc zaczynam biec. I jakoś tak jak Forrest - jak człowiek zacznie biec, to potem trudno się zatrzymać:) Rower nawet aż tak bardzo nie przeszkadza, wręcz pomaga trzymać równowagę, można się też podeprzeć na podbiegach.

Biegło mi się bardzo dobrze ale jak dotarłem na miejsce to koszulkę i spodenki miałem tak mokre, jak bym wpadł do wody. Wszystko przez tą wilgotność powietrza...


Trasa:



Good bikes!


Kategoria Forrest Gump, ride for fun


komentarze
Maks
| 20:46 poniedziałek, 11 lipca 2011 | linkuj No masz rację jechać 200 km samemu to żadna przyjemność.
josip
| 20:12 poniedziałek, 11 lipca 2011 | linkuj @Irulon -> no tak właśnie tam jest:) zresztą jak byś się przyjrzał mapce, to byś zobaczył, że daleko od Szamocina nie byłem.
A jeśli chodzi o MTB, to też mają tam piękne tereny - szczególnie okolice Gontyńca, pod drugiej stronie Chodzieży. Lang robi tam Skandię Maraton zawsze pod koniec kwietnia...

@Maks - nie było chętnych na pierścień więc zmieniłem plany. Co za przyjemność gibać te 200 km samemu?:)
Irulon
| 18:26 poniedziałek, 11 lipca 2011 | linkuj Jak w ogóle tereny koło Chodzieży? Pewnie fajne - morena, więc płasko nie jest, a do tego dużo lasów i blisko doliny Noteci.
Mi się marzy pojeździć w okolicach Wągrowca, Gołańczy i Szamocina. Niezwykle malownicze tereny (a przynajmniej takie się wydają z drogi 241 Wągrowiec - Kcynia, którą czasem jeżdżę). Ale to bardziej rowerem szosowym chyba.
Maks
| 22:04 niedziela, 10 lipca 2011 | linkuj A my ze Zbychem myśleliśmy że Ciebie spotkamy na pierścieniu ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa jegoo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]