josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Delikatny rozjazd czyli Przełęcz Karkonoska zdobyta!

d a n e w y j a z d u 40.41 km 10.00 km teren 02:40 h Pr.śr.:15.15 km/h Pr.max:64.90 km/h Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1350 m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Poniedziałek, 13 czerwca 2011 | dodano: 14.06.2011

Gdy dzień wcześniej, gdzieś tak przy 4-tym piwku i pomaratonowych pogaduchach Kłosiu rzucił hasło, że "moglibyśmy jutro zrobić ten najtrudniejszy asfaltowy podjazd w Polsce" potraktowałem to jako żart i spokojnie otworzyłem piąty browar:):)

Niby wszystkim się zdawało, że to żart ale nazajutrz już o 8:20 zwarci i gotowi ruszyliśmy spod DW Bielik rozruszać mięśnie. Skład: Andrzej, Jacek, Kłosiu, Maks, Marek, Zbychu i moja skromna osoba.
Początek super, pod Wanga wjeżdżam jak bym wczoraj nie jechał maratonu (zaczynam myśleć o jakiejś etapówce). Dalej jedziemy Drogą Chomontową niejako pod prąd golonkowej trasy. Słoneczko świeci, okoliczności przyrody są o takie:


Copyright by Marc

Następuje zjazd i tylko się utwierdzam w przekonaniu, że na maratonie jedzie się na odwrót. Na tych przepustach laczek i dzwon ścieliłby się gęsto.

Po zjeździe jedziemy kawałek asfaltem delikatnie pod górę Drogą Sudecką by po jakichś 2 km dotrzeć do słynnego podjazdu na Przełęcz Karkonoską. Profil całego podjazdu od Podgórzyna wygląda tak:


(źródło: http://www.genetyk.com/podjazdy/karkonoska1.html)

z czego my robimy ostatnie 4 kilometry.

Nie oszukujmy się - jest kurewsko stromo! Na początku maksymalne nachylenie na 50 metrach dochodzi do 27%. Myślę, że jeśli tak będzie cały czas, nie dam rady. Na szczęście środkowy odcinek jest bardziej płaski, mogę jechać w swoim ulubionym stylu czyli na stojąco i z środkowej tarczy. Nawet pogaduchy sobie z Kłosiem urządzamy.

Jednak ostatnie 1,5 km to znowu próba charakteru, zaczynam trawersować:). Dogania nas Jacek, pokazując, że nie tylko na zjazdach jest mocny.
Wreszcie, jesteśmy na przełęczy. Umęczeni ale satysfakcja jest niesamowita.

Czekamy aż wszyscy wjadą i nasze koszulki wyschną choć trochę z potu. Wjazd wjazdem ale trzeba jeszcze wrócić. Tą samą drogą a asfalt jest miejscami bardzo zniszczony. Rower dosłownie ucieka spod dupy a ja zdaję sobie sprawę, że nie odblokowałem amora... Gdy ruszam ponownie nawet nie patrzę na licznik. Dopiero na dole odczytuję ze zdziwieniem v-max. W tym czasie Jacek pokazuje swoje rozgrzane do czerwoności tarcze, on się rozpędził do 75 km/h...

Szczęśliwie wszyscy zjeżdżają bez upadku. Dalej już znacznie łagodniej docieramy do Borowic, skąd niebieskim szlakiem mamy zamiar przedostać się do Karpacza. Musieliśmy gdzieś za wcześnie skręcić, bo lądujemy w Miłkowie. Co prawda zjazd był bardzo fajny, techniczny ale teraz znowu trzeba gibać ostro pod górę...

Do kwatery docieramy z 1350 m. wertykalnymi i 40 000 m. horyzontalnymi na liczniku (nie moim, co prawda) Całkiem niezła wyrypa jak na rozjazd:).

Cała trasa i jej profil:


I jeszcze 2 fotki z aparatu Kłosia:


Tutaj na potrzeby zdjęcia wjeżdżam od czeskiej strony bo widok jest lepszy. Asfalt i szerokość drogi mają się tak do polskiego wjazdu jak niemiecki autobahn do naszej drogi krajowej:)


W tle Spindlerova Bouda i Wielki Sziszak.

Super wycieczka, dzięki chłopaki!


Good bikes!


Kategoria Góry, 20-50


komentarze
Maks | 07:14 poniedziałek, 20 czerwca 2011 | linkuj Maciej myślę że ze Zbyszkiem możesz mieć szanse ;)
Maks
| 06:40 poniedziałek, 20 czerwca 2011 | linkuj Jacek próba charakteru a co byś powiedział jak byś zobaczył przed sobą Zbycha który wprowadza ? Też mnie korciło aby zejść, ale myślałem sobie, że przyjechaliśmy tutaj tylko po to aby wjechać na przełęcz a dalej to już mogę z buta iść ;) Ale z chęcią powtórzę jeszcze raz ten podjazd ;)
jacgol
| 21:11 niedziela, 19 czerwca 2011 | linkuj ten podjazd to próba charakteru. Jadąc samemu pewnie bym odpuścił ale jak widziałem, że z przodu jadą to też dusiłem, do tyłu się nie obracałem bo bym się przewrócił...
bloom
| 20:28 czwartek, 16 czerwca 2011 | linkuj Najlepsze z tego wszystkiego jest to, że jarałem się tym podjazdem w piątek. Patrze w poniedziałek i zrobiło mi się przykro że mnie w karpaczu nie było ;<
daVe
| 17:48 czwartek, 16 czerwca 2011 | linkuj Też się kiedyś zastanawiałem czy trudniej jest podjechać czy zjechać... ;)
MaciejBrace
| 20:56 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj No ładnie chłopaki i jak was tu kurna dogonić na maratonie jak wy takie podjazdy trenujecie.
klosiu
| 13:21 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj No, było grubo :). Na końcu podjazdu myślałem że mi uda odpadną :). Ciekawe czy Rodman by wjechał na swoim specyku ;)
Rodman
| 06:33 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj super rozjazd, a jeszcze lepszy podjazd :-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa miona
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]