josip prowadzi tutaj blog rowerowy

Gniezno Skoda Maraton - MIstrzostwa Wielkopolski w MTB

d a n e w y j a z d u 71.10 km 55.00 km teren 02:52 h Pr.śr.:24.80 km/h Pr.max:47.40 km/h Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:wheeler
Niedziela, 22 maja 2011 | dodano: 22.05.2011

Na razie króciótko bo... nie ma jeszcze wyników! Jak wyjeżdżałem z Gniezna przed 4, to właśnie przesunięto dekorację z 16 na 18, słabe...

Napiszę tylko, że przynajmniej z oznakowaniem trasy nie było dzisiaj żadnych problemów, ludzi wskazujących drogę na co ważniejszych skrętach i rozjazdach - aż nadto. Podobnie wzorcowe byłoby zabezpieczenie trasy gdyby nie właśnie z tym zabezpieczeniem związane przesunięcie startu o blisko 20 min. I kolejny trzykropek by się przydał:)

Ale za to sama trasa bardzo fajna i ciekawa (jak na Wlkp.). Stawiałbym ją w jednym szeregu z Osieczną, czyli na topie. Urozmaicona - dużo singli i ostrych podjazdów, nie aż tak dużo piachu, malowniczo, interwałowo, asfalty rzadko i krótko, tak w sam raz żeby wziąć łyka z bidonu:)

Jechałem giga, bez defektów, kapcia ani gleby. Na mecie zrąbany jak pies:)

To be continued...

..............
edit:

Do Gniezna przyjeżdżam jakoś za dwadzieścia 10. Na dzień dobry pierwsza niespodzianka - 5 zeta za parking. Idę do biura zawodów a tam 3 kolejki, a właściwie 1 kolejka - do mega, około 50 osób. Do giga i mini są osobne stanowiska, przy każdym pojedyncze osoby. W sumie mi to pasuje:), bo dziś jadę dystans królewski ale widzę, że ludzie w kolejce się irytują (słusznie zresztą).

No dobra, formalności załatwione. Wracam do auta się przebrać i zrobić małą rozgrzewkę. Małą, ponieważ o 10:30 otwierają sektory a za poradą Rodmana, chce się ustawić możliwie z przodu. Udaje się, stoję w 6, 7 rzędzie, w pełnym słońcu. Do startu pół godziny, uff. Redaktor Kurek przybliża nam sylwetki zawodników z czołówki, pyta ile razy już wygrali w tym sezonie i każe szacować w ile będą na mecie... Jakoś to wytrzymam, muszę, do startu już tylko 15 min. Nagle - komunikat: "Ze względu na problemy z zabezpieczeniem trasy, start zostaje przesunięty o 15 min. To dla Państwa bezpieczeństwa". No żesz qrwa! Rewelacja, słoneczko przygrzewa co raz mocniej, jeszcze nie ruszyłem a już jestem spocony, i pociągam z bidonu.

W końcu, po bardzo ciekawych przemówieniach burmistrza i starosty, ruszamy! Pierwsze 2 kilometry to tzw. start honorowy, jedziemy w dół wąskimi uliczkami miasta. Oczywiście wszyscy próbują się przepychać do przodu, to ja też napieram, żeby nie stracić wypracowanego przez blisko godzinę smażenia się na patelni 7 rzędu. Na zakrętach co chwila ostre hamowanie i sytuacje podbramkowe, ci z przodu krzyczą "Uwaga!" a ci z tyłu dają ostro po hamplach żeby się w nich nie władować. Jest to wkurzające ale tak naprawdę trudno mieć o to pretensje do organizatorów, jedynym rozwiązaniem byłoby przeniesienie startu/mety z rynku na przedmieścia. Po mniej więcej 3 kilometrach przejeżdżamy przez bramkę (to chyba znak do startu ostrego) ale od razu wjeżdżamy na wąski asfalt wzdłuż jeziora i ciągle peleton mocno się korkuje. Dopiero po jakichś 5 kilometrach mogę kręcić to, co chcę czyli jakieś 32 km/h po płaskim w terenie.

Jest nieźle, noga podaje. Wzorem taktyki z Dolska, trzymam się Jacka Swata, który po mistrzowsku opanował technikę wyprzedzania i przeskakiwania z grupki do grupki. Do rozjazdu mini jedziemy razem jeszcze z kilkoma kolarzami. Następnie, na którymś dość długim podjeździe widzę, że zostaje z tyłu. Ja dochodzę Grzegorza z Rowerów Rybczyński i jego też zostawiam z tyłu na pierwszym odcinku XC. Tak w ogóle to wielki szacunek dla obu panów, z których jeden mógłby być moim ojcem. No, ale taki jestem cienki bolek, że punktem odniesienia są dla mnie mastersi:). A że jeszcze rok temu z nimi przegrywałem, to mimo wszystko - postęp jest.

Po wyjechaniu z leśnych ścieżek po pagórkach trochę płaskiego przez pola i pod delikatny wiatr. Jakieś 50 m. przede mną kilkuosobowa ekipa, trzeba dospawać! Udaje się. Jest tam 2 gości z Goggle Proactive, 1 z Torq Superior Agro Team Środa Wlkp. (ale długa ta nazwa, a to i tak chyba jeszcze nie jest całość, he he), mocny zawodnik w koszulce Trek, jeden Messenger (długie włosy, pewnie kurier) i jeszcze ze 2, 3 osoby. W tym składzie jedziemy prawie całą pierwszą pętlę, niestety współpraca nie bardzo się układa. Każdy jedzie dla siebie i próbuje wykorzystać jakieś zwężenia lub zakręty w piachu do ucieczki. Szkoda, bo ekipa jest silna i przy dobrych chęciach moglibyśmy pewnie pójść do przodu. Tak czy inaczej, na początku drugiej pętli zostaje nas tylko 4 (ktoś został, Goggle pojechał mega do mety) - Torq, Messenger i Trek.

Tu jeszcze się trzymam za "Trekiem", na mecie dołożył mi blisko 5 min.


45 kilometr, zaczyna mi się kryzys. Gubię koło i ze 2, 3 razy muszę podganiać. Wreszcie - na sekcji XC zagapiam się i nie redukuję na czas z tyłu. Wjeżdżam ale siłowo i baaardzo powoli. Gdy docieram na górę chłopaków już nie ma, tracę kontakt wzrokowy i jest pozamiatane:( Oglądam się za siebie, nikogo nie ma a widzę całkiem spory odcinek. No pięknie - samotność długodystansowca, w końcu to jest giga.

Wspomniana samotność. Dobrze, że trochę nieostra ta fotka:)


Trudno, trzeba napierać dalej. Żeby nie zamulać, staram się kręcić na niższych przełożeniach ale z wyższą kadencją. Ale i tak po kilku kilometrach staje się nieuniknione, dogania mnie 1 zawodnik. Pyta się: "jaki jesteś rocznik?". 1980, a ty? "72, to jedziemy razem, bo to inna kategoria". Hmm... mi się wydaje, że ta sama kategoria, ale nie wdaję się w polemikę:) Jedziemy razem, współpracując. Krótko za rozjazdem mija nas torpeda. Gość wyłonił się znikąd i pędzi jakby właśnie wziął EPO gdzieś w krzakach:). Koledze '72 wchodzi to na ambicję i chce gonić. Ledwo trzymam się koła, naprawdę nie dam rady dać zmiany bo musiałbym grzać 33-35, a jest lekko pod wiatr. Wyprzedzamy 1 gigowca (chyba Piła) i dublujemy kilku megowców, jednak Torpeda wciąż te 50 m. przed nami. '72 rzuca do mnie: "Masz picie?". Mam resztkę ale podaję bidon, chociaż tak się odwdzięczę. A on na to: "Nie, ja mam, chciałem Tobie dać". Czyli w domyśle - nietęgo go wyglądam, o ty!:)

Dojeżdżamy do Gniezna, ścieżka wzdłuż jeziora gdzie rozgrywany jest Thule Cup i... tym razem to ja odżywam a kolega zostaje z tyłu. Aż mnie korci żeby zaczekać i spytać się czy ma picie:). Jednak nie muszę tego robić, bo po chwili, przy jakichś magazynach mam zagwozdkę (jedyną na całej trasie) którędy jechać i kolega już jest przy mnie. Schody. Porozumiewawcze spojrzenie i dogadujemy się, żeby się nie wygłupiać, pokornie schodzimy i sprowadzamy. Do mety już tylko około kilometra, pod górkę. Nie wiem jak się zachować, wcześniej sobie mówiłem, że na finiszu go puszczę, ale z drugiej strony... on też miał kryzysy. Decyzja jest taka: na 300. przed metą jest najbardziej stromy odcinek. Blokuję amora i staję na pedałach. Jak utrzyma koło, to go puszczam. Nie utrzymał:) Na mecie podajemy sobie dłoń, nie ma do mnie pretensji. Jest tylko trochę zdziwiony jak mu mówię, że chyba jesteśmy w tej samej kategorii.

Muszę trochę ochłonąć, bo końcówka była naprawdę wycieńczająca. Chwilę siedzę w cieniu, po czym idę na posiłek regeneracyjny. Kiełbasa, wtf? Do tego w twardym flaku, ble.

Ciekawe który byłem... Idę do sędziów przy mecie, a ci odsyłają mnie do biura. Siedzi tam kilka osób i w milczeniu wpatruje się w monitor. "Wyników na razie nie ma". Kiedy będą? Brak odpowiedzi. Ok. Spotykam Jarka Drogbasa z Emed Racing Teamu. Jechał mini i chyba był na podium w kategorii. Chyba, bo wyników oczywiście nie ma.

Dobra, idę do auta się obmyć i przebrać. Wracam na górę, wyników nie ma. Zamawiam małe piwko w knajpie i nawet się załapuję na gola dla Kolejorza w Gdańsku (miłe złego początki). Znowu do BZ. Wyniki mają być o 16. Za kwadrans 4 spiker ogłasza "smutną wiadomość". Jest jakiś błąd w zliczaniu czasów i wyniki oraz dekoracja będą o ... 18. Pomruk niezadowolenia niesie się po rynku. Org zapewnia, że wyniki będą jeszcze dziś w necie. No trudno, mimo wszystko zadowolony, odjeżdżam do domu. O 19 sprawdzam wyniki - nie ma. O 21 - nie ma. Dziś o 9 - nie ma. O 10:30 - NIE MA.
KOMPROMITACJA!!!

Naprawdę szkoda, że za organizację maratonów w Wielkopolsce biorą się tak nieprofesjonalni ludzie. Idea jest świetna, trasy (Hermanów, Osieczna, Mosina, Gniezno) potrafią być naprawdę fajne jak na niziny a tu taka popelina. Wystarczy rzucić okiem na samą stronę bikecrossmaraton.pl - layout i funkcjonalność jak za króle Świeczka. Treści też bardzo ubogie i chaotyczne, albo odsyłanie na stronę organizatora, który wkleja po prostu plakat z info o zawodach. Zamiast porządnej mapki i profilu trasy - ślad gps. Od maratonów GG dzielą Gogola lata świetlne!

Aha, na zaopatrzenie bufetów łaskawie spuszczę zasłonę milczenia...

..................................
edit 2:

Są wyniki. Chociaż nie wiem na ile oficjalne, coś mi tam nie gra.

Na razie wygląda to tak:

czas: 2:52:28
czas zwycięzcy open i M3 zarazem (Radosław Tecław): 2:20:09

open: 41/89
M3: 14/28

.....................................

edit 3:

No i są w końcu oficjalne wyniki z podziałem na kategorie. Zmiany kosmetyczne ale jednak tylko 2 kobity mnie objechały, w tym jedna o włos:)

wygląda to tak:

czas: 2:52:28
czas zwycięzcy open (Radosław Tecław): 2:20:09
czas zwycięzcy M3 (Radosław Gołębiewski): 2:21:37

open: 42/96
M: 40/86
M3: 15/32


Good bikes!


Kategoria Maraton, 50-100


komentarze
jacgol
| 21:08 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj fajna relacja, gratuluję wyniku !
josip
| 10:11 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj Mi też się te zdjęcie podobają, szczególnie to pierwsze. Wycinać tego gościa z przodu? A po co, jego twarz mówi wszystko o presji jakiej jest poddawany:)

Rodman, co do tych 3 lasek, to właśnie mam wątpliwości... Wg redaktora Kurka przegoniła mnie tylko Magda Hałajczak - obwieścił ją Mistrzynią Wielkopolski w Maratonach MTB a druga miała być dziewczyna, która wjechała na metę już po mnie. Tak też jest to opisane na wielkopolskierowerowanie.pl.

Bardzo mocno mnie zastanawia ta "zwyciężczyni" z wyników z czasem 2:40 (rewelacja a nazwisko raczej anonimowa) jak i ta "afnieszka" 1 pozycję i niecałą minutę przede mną. Nikogo takiego nie widziałem ani na ostatnich km ani na mecie. Nie chcę siać fermentu ale mam poważne podejrzenia, że to mogą być zawodniczki, które jechały mega...

Zresztą sam Gogol przyznaje, że system elektronicznego pomiaru czasu się posypał i spisywali z ręki. Poza tym, wyniki jeszcze nie są oficjalne...
Rodman | 09:16 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj zdjęcia Pro~ ;-) , musisz wyciąć tego kolesia z przodu i masz fotkę na reportaż w Wyborczej ;-P
ale ogólnie lekki wstyd no nie ?! dałeś się objechać 3-em laskom .... ;-P
klosiu
| 21:51 poniedziałek, 23 maja 2011 | linkuj Super relacja. Pierwsze zdjęcie mi się podoba - widać te profesjonalne grymasy na twarzach ;))).
Faktycznie szkoda, że taka amatorka w organizacji.
Irulon
| 18:15 poniedziałek, 23 maja 2011 | linkuj Brawo Josip! Warto było czekać na wyniki :)
bloom
| 15:28 poniedziałek, 23 maja 2011 | linkuj No i gut połowa stawki :)
josip
| 19:04 niedziela, 22 maja 2011 | linkuj A jechałeś dzisiaj?:) Bo nie widziałem Cię ani na Rynku ani na trasie. Mnie nie było rok temu, ale ludzie, którzy wtedy też jechali, mówili, że tym razem było mniej asfaltów.
A poza tym - masz prawo do swojej opinii a ja mam prawo się z nią nie zgadzać:)
bloom
| 18:12 niedziela, 22 maja 2011 | linkuj Trasa do osiecznej się nawet nie umywa. Płaska i słaba - za dużo asfaltów.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa sukce
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]