Maraton Hermanów DNF:(
d a n e w y j a z d u
10.00 km
5.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:wheeler
No i nie da się oszukać organizmu... Od 2 dni czułem się jakiś osłabiony, do tego nudności i nagłe fale gorąca. Łudziłem się, że może przejdzie. Wczoraj w nocy długo nie mogłem zasnąć, a po 1,5 g. wiercenia się w łóżku byłem cały zlany potem.
Wiem, że bezsensem było w ogóle jechać w takiej sytuacji ale nadzieja jest matką głupich i umiera ostatnia. A ja wiązałem sporo nadziei z tym startem...
Generalnie spocony byłem już po 4-kilometrowym rozjeździe i staniu w słońcu w sektorze. Po starcie tylko przez kilometr jechałem swoim normalnym tempem. Potem była już porażka, wyprzedzali mnie prawie wszyscy, nie mogłem utrzymać koła przy 25 km/h na płaskim. Jeszcze przez moment myśli, żeby zrobić chociaż mini, skoro już tu przyjechałem, tak krajoznawczo. Nie mam sił. Po 5 kilometrach zjeżdżam z trasy i wracam na skróty na metę:(:(. Pierwszy DNF w życiu.
Plusem tego wszystkiego jest to, że miałem okazję zobaczyć to, czego na ogół nie widuję, jak chociażby najlepszych zawodników na poszczególnych dystansach:). Widziałem finisz mini, mega i samotny wjazd Cesarza. I jeszcze wściekłość pechowców, którzy pomylili trasę lub złapali laczka.
Mogłem też dopingować znajomych - Duna i Rodmana, zazdroszcząc im jak cholera.
No i widziałem też zaplecze organizacyjne czyli gry i zabawy dla krewnych i znajomych kolarzy (i kolarek).
Ogólnie wszystko to oceniam bardzo pozytywnie. O trasie się nie wypowiadam bo nie jechałem ale z kim bym nie gadał, to był zachwycony widokami i górkami (sic!).
Ponoć ludzie ustawieni na trasie nie bardzo kumali bazę i nie umieli pokierować zawodników. Przy pierwszej edycji to chyba nieuniknione - MTB wymaga jeszcze pracy u podstaw:).
Mam tylko 1, ale za to dość konkretne ALE. Chodzi mianowicie o konferansjerkę. A właściwie jej brak. Wjeżdża czołówka mini, 5 kolarzy, pasjonująca walka i zwycięstwo o pół koła. I nic. Cisza!! Ani informacji, że się zbliżają, ani nazwisk najlepszych.
To samo było z mega, gdzie też na ostatnie kółko wjechała grupka. Tymczasem spiker opowiada jakieś pierdoły "koniorowerowaniu".
A gdy na metę wjeżdżał Andrzej Kaiser z fantastycznym czasem 2:51 (około 15 min. przewagi nad drugim zawodnikiem), to się go chłopaki z Pulsaru spytały jaki dystans jechał! (LOL)
A to przecież gwiazda, która dodaje prestiżu debiutanckiej imprezie.
Gość wczoraj jechał 90 km i ponad 3 tys. w pionie na maratonowych MP w Jeleniej Górze...
Definitywnie zabrakło red. Kurka!:)
I tym akcentem kończę ten wpis. Oby nigdy więcej takich niedyspozycji!!
Good bikes! (mimo wszystko)
Kategoria na temat
komentarze
mogłeś powiedzieć i nie jechać - załatwilibyśmy Ci zwrot wpisowego ;)