Trening z bikestatowiczem
d a n e w y j a z d u
84.20 km
55.00 km teren
03:44 h
Pr.śr.:22.55 km/h
Pr.max:45.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:wheeler
Dun zadzwonił skoro świt bo już po 11. Wyrwał mnie tym samym z poimprezowego letargu;) Jak już doszedłem do siebie, to oddzwoniłem i umówiliśmy się na wspólny wypad.
Na początek szlak nadwarciański w kierunku Biedruska (moje tegoroczne odkrycie, wciąż mi się nie znudził).
Pierwsze kilometry za miastem nie napawały optymizmem:
Tutaj pozuje Dun
A tutaj ja (że niby jadę przez te kałuże. W rzeczywistości nie chciało mi się brudzić).
Ogólnie to pod względem błota pierwsze 20 km było zdecydowanie najgorsze ale wystarczyło, żeby dość konkretnie uwalić mazią tak nas, ja i rowery.
Szlakiem dotarliśmy do Biedruska robiąc po drodze mały skok w bok na premię górską w Radojewie. Dun zdobył cenne punkty w klasyfikacji meldując się na szczycie na drugim miejscu:)
W Biedrusku przeprawiliśmy się na drugą stronę Warty i asfaltem oraz kostką brukową pognaliśmy do Owińsk. Przed Rogatkami był lotny finisz i tym razem ja musiałem uznać wyższość kolegi Duna. Następnie odbijamy w lewo i niebieskim szlakiem lecimy na Dziewiczą górę. Wjazd (umacniam się na prowadzeniu w klasyfikacji górskiej), zjazd killerem i ponowny wjazd. Koszulka w czerwone grochy jest już na pewno moja!
Muszek od zarąbania tak że nie ma co się delektować wieżą widokową. Gnamy na dół przez Mielno (a gdzie ta promenada?:)) i Ludwikowo, czarnym i niebieskim szlakiem do Tuczna. Banany. Stąd zaczyna się już powrót. Kołatka, Kowalskie i Biskupice. Wiatr w plecy i lekko w dół, nasze grupetto pędzi 40 km/h na Noby Nickach po asfalcie.
W Biskupicach docieramy do trasy Bikemaratonu i pod prąd przez Uzarzewo jedziemy do Gruszczyna. W Katarzynkach ostatnia premia ale Dun ma kontuzję (coś go kłuje nad kolanem) więc rywalizacji nie ma. Końcówka w ogóle jest ciężka - pod wiatr i na totalnym głodzie energetycznym. Tempem dość ślamazarnym docieramy w końcu nad Maltę gdzie ratuje mnie kebab i małe piwko. Potem jeszcze na stację umyć rowery (Dun ma fajny pomysł, żeby wpierw wybrać opcję z proszkiem, świetnie odtłuszcza, a potem spłukać) i do domu umyć siebie.
Wyszła super wycieczka! Dziękuję Dunowi i mam nadzieję na powtórkę niebawem.
Good bikes!
Kategoria 50-100
komentarze