Triathlon Lwa - sztafeta
d a n e w y j a z d u
46.00 km
0.00 km teren
01:18 h
Pr.śr.:35.38 km/h
Pr.max:45.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:145 m
Kalorie: 1224 kcal
Rower:Kolarzówka
Dałem się namówić i nie żałuję, ale też nie wiem czy powtórzę:)
Jeśli sam teamowy Ojciec Dyrektor prosi, to się nie odmawia. Chociaż od początku zastrzegałem, że czasowiec ze mnie taki, jak z koziej d... trąba i żeby się nie spodziewali średnich w okolicach 40 km/h.
Na dzień przed zawodami jeszcze się okazało, że Adriana dopadła żołądkówka i cały nasz występ stanął pod znakiem zapytania. Na szczęści nasz pływak - Mariusz, uruchomił znajomości nawet u kosmetyczek w Lusowie i ostatecznie udało się znaleźć biegacza - Norberta, który nomen omen znacznie lepiej spisał się w swojej dyscyplinie, niż ja w mojej.
Generalnie, to co mi najbardziej przeszkadzało to totalny chaos na trasie - znaczy nie wiem, który jestem, z kim się ścigam, czy ten, który mnie wyprzedza daje mi dubla, czy może tak naprawdę cały czas jest za mną, bo pływak z jego sztafety ruszył 2 minuty wcześniej.
Oto powody wyżej opisanego chaosu:
- wspólny start indywidualnych zawodów 1/4 Ironman in 1/4 Ironman sztafet
- start pływaków falami, po 3, co 7 sekund (a było ich w sumie ponad 300)
- przedziwna trasa: na rondzie w prawo, prosta 3,5 kilometra (z wiatrem bocznym), nawrotka 180 stopni, prosta 3,5 kilometra (pod wiatr boczny), rondo w prawo, prosta 2 km (wiatr w plecy), nawrotka 180 stopni, prosta 2 km (wmordewind), rondo w lewo. I tak 4 razy. W sumie na 45 kilometrach 8 (sic!) nawrotek, gdzie trzeba wyhamować niemal do zera i 3 zakręty w lewo na rondzie. Możecie sobie wyobrazić jak to się wszystko mieszało.
Sama jazda w moim wykonaniu myślę, że była przyzwoita jak na zwykły rower szosowy, bez lemondki. Mariusz ładnie popłynął, ale najlepszych 2 pływaków było właśnie ze sztafet, więc już na początku strata była spora, a ja jeszcze dołożyłem swoje:) Na pewno więcej osób wyprzedzałem, natomiast trzeba sobie szczerze powiedzieć, że ci, którzy mnie wyprzedzali to była inna liga. Sprzęt robi swoje, na pewno, jednak wytrenowanie pod jazdę na czas i tzw. duży obrót też daje różnicę Kolosalną. Jakaś mała zmarszczka na trasie na pewno dodałaby smaczku i myślę, że poprawiłaby mój wynik.
Wykręciłem średnią nieco >35 km/h. Bez nawrotek byłoby to zapewne 37-38 km/h. Żeby się liczyć w takiej konkurencji trzeba jechać ponad 40 km/h. I to sporo..
Świetnie pobiegł Norbert na ostatniej zmianie (poniżej 4 min/km) i w efekcie wyciągnął naszą sztafetę z 7-mego na 5-te miejsce. Ja miałem 7-my czas, na bodajże 31 startujących ekip. Do pudła zabrakło 6 minut. Dobry czasowiec dałby radę.
Dzięki Panowie! Mimo wszystko, bawiłem się fajnie. Zawsze coś innego:)
Good bikes!
Kategoria 20-50, Maraton, Szosa