KE Zielona Góra
d a n e w y j a z d u
52.46 km
51.00 km teren
02:55 h
Pr.śr.:17.99 km/h
Pr.max:61.60 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:911 m
Kalorie: 3030 kcal
Rower:Bestia
Powiem tak - trasa petarda, ale moim zdaniem nie na 75 km. To właściwie ciągły singiel, góra-dół, między drzewkami, przez skarpy i wąwozy. Asfaltu całe 500m i to tak z 7% nachylenia, leśnych duktów czy szutrówek praktycznie brak.
Już ta specyfika przywodzi na myśl bardziej trasy XC, niż maratony.
Ruszyłem z tyłów 2-giego sektora, mimo wszystko nastawiając się na 3 pętle, czyli raczej spokojnie, żeby się nie zajechać. Obok mnie Jacek, który jednak od razu mocno strzelił do przodu i dość szybko kontakt mi się z nim urwał. Miałem za to cały czas w zasięgu wzroku, jakieś 100 m. przed sobą, Piotra Wojdyłło z Cellfasta.
Właściwie cały czas wyprzedzam, szczególnie na podjazdach. Niestety, zjazdy wciąż nie są moją domeną, tym bardziej jak jest mokro. Wiem, że tam tracę najwięcej i daję szansę wcześniej wyprzedzonym zawodnikom, na dojście do mnie. Nie wspominając już o tym, jak odjeżdżają mi wtedy Ci, którzy są z przodu.
Końcówkę I pętli © Josip
Pod koniec 1 pętli dochodzi nas czub mini, co mnie trochę dołuje. Zapewne jest to efekt długiej pętli i braku dojazdówki, ale mimo wszystko - trochę siara. Co ciekawe, różnica prędkości wcale nie jest duża (jak oni nadrobili te 11 minut?), znaczy mógłbym złapać koło, gdyby nie to, że oni mają do mety jeszcze parę kilometrów, a ja… 50 parę, tak zakładam na ten moment.
Tniemy się z Grześkiem P. (mini) na podjeździe © Josip
Drugą pętlę jadę w większości samotnie, stopniowo doganiając kilka osób, w tym kobiety z Elity czy maruderów z jedynki. W okolicach Tatrzańskiej w końcu dostrzegam przed sobą strój Unita. To Dawid, który startował z jedynki. W sumie, biorąc pod uwagę jak mało kolega ostatnio jeździ, to liczyłem, że wcześniej go dojdę. Coż, widać źle liczyłem:)
Zresztą, jadąc chwilę za Dawidem, mam okazję zauważyć, że technika jazdy u niego wciąż jest na bardzo wysokim poziomie.
W końcu go wyprzedzam na małej zmarszczce. Coraz bliżej do rozjazdu mega/giga, skąd do mety, jeśli wybierze się pierwszą opcję, jest jakieś 300 m. Rzut oka na licznik - już blisko 3 godz. jazdy za mną, a średnia poniżej 18 km/h. Nieźle, czasem w górach mam lepszą. Czuję, że to trzecie kółko, mimo tego, że starałem się oszczędzać, będzie walką o przetrwanie. Pokusa zjechania do mety jest zbyt silna i tym razem wybieram mega. Próbuję jeszcze dogonić jednego zawodnika, ale ostatecznie wjeżdżam na metę parę metrów za nim.
Wyniki jest przyzwoity, ale też bez rewelacji. Pewnie mogło być trochę lepiej, gdybym od początku nastawiał się na mega, albo startował z 1 sektora. No nic, nie ma co gdybać, ale ta możliwość wyboru dystansu na trasie ma jednak swoje wady.
Czas: 2:55:02
Open: 63/172 (ponad 40 osób nie ukończyło zawodów!)
M3: 27/67
Strata do zwycięzcy Open i M3 (Szczepan Paszek): 33:48
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB