KE MTB Wolsztyn GIGA
d a n e w y j a z d u
75.20 km
74.00 km teren
03:23 h
Pr.śr.:22.23 km/h
Pr.max:48.60 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:862 m
Kalorie: 2780 kcal
Rower:Bestia
No, to nadszedł czas na finałowe zawody cyklu Kaczmarek Electric.
Nasz team stawił się w komplecie, do tego aż 5 z nas startowało z I sektora, wszyscy oprócz Krzycha (spieszył się na pogrom Legii, he he) deklarowali jazdę giga. Ustawiliśmy się pod koniec stawki obok chłopaków z Cellfasta i Staszka Walkowiaka i bez większego stresu tym razem oczekiwaliśmy na start.
Początek jest dosyć wąski, a w dodatku po chwili dojeżdżamy do korka przed kładką, Adrian rzuca hasło, że to elita wprowadza i stąd zator:) Jaja, nie wyścig.
Krótko po starcie. Widać, że jesteśmy w ogonie 1 sektora i widać, że amor jeszcze jest ok © Josip
Mi jedzie się wyjątkowo dobrze, szczególnie na podjazdach. Dawid, z kolei, to co straci, gdy jest pod górkę, odrabia na zjazdach. I tak przesuwamy się w górę stawki, aż do uformowania się całkiem mocnego pociągu, w którym ciśniemy do końca pierwszej rundy.
Trasa jest bardzo ciekawa - pełna singli, ścianek, przeskoków przez zwalone drzewa, przejazdów przez wiszące mostki, sztywnych podjazdów i zjazdów między pieńkami. Te odcinki rodem z XC czy przełajów, przeplatane są nie za długimi przelotami po szerszych szutrach i drogach, tak w sam raz, żeby łyknąć z bidonu, czy wziąć żela.
Na szlaku, to chyba końcówka 1 pętli © Josip
Pod koniec pętli dopada mnie taki jakby mini kryzys. Grupka mi trochę odjeżdża, ale na szczęście daję radę ją dojść na piaszczystych pagórach, gdzie doganiamy dziewczyny z elity i dublujemy mini. Dzielę się swoimi wątpliwościami z Dawidem, ale on twardo obstaje przy giga. No przecież nie zostawię kolegi samego:), skręcam na jedyny słuszny dystans, eh ta ambicja, he he.
Dosyć szybko udaje mi się odzyskać wigor, mam wrażenie, że z kolei teraz to Dawid ma kryzys. Niewiele przed nami widzę Artura Zarańskiego i Tomasza Tęgiego z 64-sto, postanawiam dociągnąć do nich, bo obaj są z M3. Nic z tego.. na podjazdach się zbliżamy, ale potem znowu odchodzą. Amor dobija raz, drugi, na byle wgłębieniu czy korzeniu. Co jest? Brak ciśnienia, całkowicie miękki, dosłownie zapada się pode mną. Najgorzej jest na zjazdach. Raz, że pozycję na rowerze mam bardziej pochyloną, a dwa, że w ogóle nie mam stabilności. Jadę jeszcze bardziej asekuracyjnie niż zwykle.
Na mniej więcej 65-tym kilometrze, na płaskim fragmencie dochodzą nas Kasia Hendrzyk i Jerzy Każmierczak. Następnie jest sekcja stromych podjazdów w piachu i tam znowu im odjeżdżam. Zostają całkiem daleko z tyłu, a mnie udaje się jeszcze przegonić Piotra Przybyła. Niestety, gdy tylko zrobiło się płasko, znów jedziemy wszyscy razem. Nię mogę nawet stanąć na pedały bo amortyzator dosłownie chowa się wtedy cały w goleni.
Poza tym, mam już naprawdę dość, jadę na oparach. Jakimś cudem nie zaliczam gleby na błotnym singlu.
Ostatnie kilometry to robię już chyba tylko siłą woli. Piotr i Kasia odjeżdżają nieznacznie do przodu, a ja o mało nie zaliczam dzwona po zahaczeniu ręką o drzewo. “Spokojnie, gwarantuję, że nie będę Ciebie wyprzedzał”:) deklaruje Jerzy Kaźmierczak i słowa na kresce dotrzymuje, he he. Dawid zresztą też zachowuje się elegancko i nie atakuje:). Zatem, chociaż raz, na zakończenie sezonu i to na oczach moich ukochanych kibiców, zostaję team leaderem, Hell yeah!
Z...any jak koń po westernie na mecie. Zobaczcie co się dzieje z amorem! © Josip
A skoro o teamie mowa, to Unit Martombike wskakuje na 9-te miejsce w generalce i już ostrzy sobie zęby na następny sezon!
Twarzowcy roku:) Jeszcze będzie o nich głośno, he he © Josip
Czas: 3:23:28
Open: 40/67 (+2 DNF)
M3: 11/18
Strata do zwycięzcy open (G. Grabarek): 37:07
Strata do zwycięzcy M3 (M. Dziub): 19:11
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
komentarze
Jaka szkoda że ja zabłądziłem, gdyby nie to to mielibyśmy piękny wjazd na metę w trójkę :)
A to gruppen zdjęcie - daję 11/10 :)