Gogol MTB Czerwonak DNF
d a n e w y j a z d u
33.00 km
33.00 km teren
01:18 h
Pr.śr.:25.38 km/h
Pr.max:44.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:350 m
Kalorie: 1331 kcal
Rower:Bestia
Ech, wkurw taki, że pisać za dużo się nie chce.
Dojazd na miejsce tym razem rowerem, w sumie 17 km. Niby spokojnie, ale w okolicach Annowa troszkę się pogubiłem i trzeba było depnąć ponieważ z domu ruszałem o 10:05.
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miał tak długą rozgrzewkę.
Start z 1 sektora i od razu ogień taki, że płuca bolą:) Parę osób mnie wyprzedza (m.in. mocni goście z Strefy Sportu, którzy startowali z dwójki), ale ogólnie nie jest źle - trzymam się koła Andrew Sypy, czy raczej grupki, która się wokół niego uformowała. Jest Mafia, gość z Pniew, którego kojarzę z Michałków z zeszłego roku, Robert Dulęba..
Tuż po starcie, jest moc! © Josip
Co rusz ktoś puszcza koło i muszę sam gonić, ale - o dziwo - udaje się. Wreszcie samotnie dochodzę grupkę, w której jadą m.in. Jan Zozuliński, Piotr Zellner i na czele nie kto inny jak nasz team leader, czyli Krzychu.
I właśnie w momencie gdy zamierzałem się przebić do przodu pociągu, żeby się Krzychowi pochwalić, że w nim jestem:) gotów do pomocy jak, nie przymierzając Kwiato dla Froome’a, he he, nagle zobaczyłem, że lewa korba trzyma się tylko mojego buta, ja pie!@#$%, f@#k, idź pan w ch#$!!
I po wyścigu, dziękujemy bardzo
Parę dni temu, w górach, łańcuch mi się tak zakleszczył między mufą, a korbą, że musiałem odkręcić tę drugą, żeby go wyjąć. Widać nie dość mocno skręciłem z powrotem, albo korbę, albo tę nakładkę do kasowania luzów, bo nie miałem właściwego klucza i zastosowałem domowy substytut.
Generalnie załamka, nie wiem co robić, do startu z powrotem jakieś 11 km, przecież nie będę szedł 2 godziny. Mijają mnie wszyscy z mega. Ci pod koniec sami pytają czy mi czegoś nie trzeba. Wreszcie jeden gość ma imbusa (dziękuję!), więc biorę się do roboty. Nadjeżdża sam Gogol na Miotle i mi pomaga (szacunek). Wygląda na to, że udało się naprawić. Akurat minęło nas mini pro, czyli za jakieś 2 minuty będzie tu czub mini M2. No to zabieram się z nimi, przynajmniej sobie trening zrobię. Okazuje się, że chłopaki nie dość, że nie dają zmiany, to jeszcze paru odpadło, jak zapodałem tempo. Szok! No to może sobie nawet całe mega pojadę, ostatni raczej nie będę:) Nic z tego, chwilę później łańcuch sam z siebie spada na młynek i nie chce wejść z powrotem na blat. Aha, to przez brak klucza do nakrętki kontrującej.
Dobra, pomłynkuję sobie na przełożeniu 24x11, to świetny trening kadencji. No więc jadę, jak na złość akurat jest z górki, ale już na płaskim przeganiam. A na podjeździe na Dziewiczą, to już w ogóle jak na autostradzie - lewy pas i nie wyłączam migacza. Fajnie, ale na zjeździe korba znów luźno lata. Kolejny dłuższy pit stop, bo ring z łożyskami nie chce dobrze wejść w mufę, dobrze, że mam akurat dużo drewnianych palików pod ręką (zrywkę robili) i udaje się wbić gada tam, gdzie jego miejsce.
Mijają wieki zanim znów wsiadam na rower, teraz na podjazdach to już jest slalom między pchaczami. Na zjazdach, tzn na killerze zresztą też. Na końcu rynny stoi i kibicuje Greg Hoffi z rodziną, też miał defekt, chyba łańcuch zerwał 100 m. po starcie. Za Dziewiczą się wypłaszcza, a ja znów na blat nie mogę wrzucić, czyli wracamy do treningu kadencji. Na 8 km 4-ta pauza. Tym razem wywalam jedną podkładkę od strony korby, może na dłużej starczy. Jest jakby lepiej, blat wchodzi.
Na Killerze © Josip
W międzyczasie mija mnie (tzn. formalnie dubluje) pierwszych 3 z mega, potem jeszcze 1, a gdy ruszam akurat nadjeżdża Bartek Kołodziejczyk. Trochę jest zaskoczony, ale go uspokajam, że ja po defekcie jestem. Noga u mnie w sumie całkiem świeża, więc postanawiam chłopakowi pomóc i daję mocną zmianę niemal do samej mety. Myślę, że mu to pomogło trochę bo akurat końcówka była miejscami odsłonięta i pod wiatr.
Na mecie puszczam Bartka przodem a sam kulturalnie zjeżdżam z trasy obok maty i idę do stolika sędziowskiego zgłosić DNF.
A teraz wnioski i przemyślenia z opisanych wyżej przygód:
- Nighy nie grzebać przy rowerze przed startem! Jak już absolutnie trzeba, to sprawdź wszystko co najmniej 3 razy.
- 17 kilometrów rozgrzewki to wcale nie jest za dużo. Wręcz przeciwnie, przynajmniej jestem od samego startu na wysokich obrotach i mi najfajniejsze pociągi nie odjadą. A jest to bardzo ważne gdyż..
- Różnice w prędkości na płaskim są bardzo niewielkie i jestem w stanie bez problemu utrzymać tempo zawodników, którzy normalnie wkładają mi na mecie co najmniej 5 minut.
- Trzeba jak najwięcej trenować wysoką kadencję. A na wyścigu po prostu wrzucić na blat i ją utrzymać, ha ha
- Można by spróbować raz kiedyś w końcu tego mini. Wygląda na to, że pudło w kategorii jest jak najbardziej w zasięgu (tylko nic nie mó
- wcie mocarzom z mojego teamu - niech mi nie psują zabawy i niech robią punkty do drużynówki, he he)
Kategoria 20-50, Maraton, MTB
komentarze
A relacja jak z placu walki mechanika rowerowego niewyposażonego w odpowiednie narzędzia :)