Gogol MTB Wyrzysk
d a n e w y j a z d u
52.20 km
48.00 km teren
02:25 h
Pr.śr.:21.60 km/h
Pr.max:47.50 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1169 m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
To chyba mój ulubiony maraton w Wielkopolsce!
Genialny widokowo, niemal górski w profilu (1100 m w pionie na niespełna 52 km w poziomie), a do tego stosunkowo łatwy technicznie.
Tym razem na miejsce dojechałem z Dawidem, podróż minęła nam nie wiem kiedy. Zaparkowaliśmy na rynku pod kościołem, gdzie akurat odbywała się msza. Ksiądz prawił, że najważniejsza w żywocie ludzkim jest nadzieja. Hmm… mądrość ludowa ma zgoła odmienne zdanie na ten temat:)
Pogaduchy z kumplami, rekonesans pierwszych kilometrów i wbijamy do drugiego sektora. Swoją drogą, trochę bezsens z tym regulaminem - na pierwszy sektor wystarczą 2 starty bez względu na miejsce, zwycięzca jednej edycji, który ominął by kolejną - startuje z drugiego.
Ruszamy! © Josip
Start tym razem bez nerwówki, tylko kurzawa się straszna podniosła jak lecieliśmy drogą pylistą, drogą polną. Po wjeździe na asfalt, okazuje się, że ktoś przed nami puścił koło i trzeba spawać, żeby dogonić czołową grupę. Piękna współpraca teamowa z Dawidem i Adrianem i po zmianach dajemy radę. Oprócz nas, koło utrzymała tylko… Marta Gogolewska. Brawo!
Wjeżdżamy w teren, zaczynają się podjazdy. Adrian nadaje naprawdę mocne tempo. Przechodzimy wiele osób, ale ledwo trzymam dystans. W pewnym momencie dochodzimy Jacka i formujemy 4-osobowy pociąg Unitów jeden za drugim. Jaka szkoda, że nikt tego nie uwiecznił!:)
Końcówka najdłuższego szutrowego zjazdu © Josip
Po zjeździe trochę nam się to rozciągnęło, Dawid przeskoczył do grupki z przodu, Jacek z Adrianem w środku, a ja w ostatniej grupce. Dochodzimy ich na asfalcie. Po chwili skręt w prawo i początek najdłuższego podjazdu. Staję na pedały i atakuję. Zero reakcji peletonu:) Jak się okazało Jackowi akurat wtedy zaczęły się problemy z poluzowaną korbą i dlatego nie mógł skontrować.
No trudno, gonię sam. Przed szczytem dochodzę Tomka Wachowiaka, a potem ładnie współpracując dojeżdżamy do Grześka Hoffiego i Łukasza Włodarczaka z Fogta. Nas z kolei dochodzi bardzo mocno cisnący Andrzej Ruminkiewicz.
W takim składzie przejeżdżamy cały fantastyczny odcinek łącznika i początek drugiej pętli. Na ostatniej hopce przed długim zjazdem Hoffi i Andrzej podkręcają tempo i gubimy pozostałą dwójkę. Niestety ja też nieznacznie zostaję z tyłu na szutrze, bo boję się dobicia dętki na ukośnych przepustach. Dwaj z przodu doganiają jeszcze 2 i na asfalcie formują pociąg. Nie mam szans ich dojść i tak oto zostaję sam.
Widzę, że nie są daleko, na dłuższych prostych mogę dostrzec koszulkę kogoś z Jakś Budu (to pewnie Piotr Przybył) przed sobą, ale nie mogę go dojść. Napieram więc samotnie, wyprzedzając miniowców i, o dziwo, Huberta Spławskiego z Agrochestu.
Tabliczka ‘5 km’ do mety mnie zaskakuje, myślałem, że to dalej, no trudno:) Mocy jeszcze całkiem sporo, a do tego jest z wiatrem, więc przez pola cisnę prawie 40 km/h. Niestety, trochę zabrakło kilometrów, żeby odrobić straty. Na metę wjeżdżam 6 sekund za Piotrem Przybyłem i niespełna 1,5 minuty za Dawidem.
Tradycyjna rybka, ale moc na ostatnich kilometrach jest:) © Josip
Okazuje się, że Krzychu znowu dowalił ostro do pieca i przyjechał 5 open oraz 3 w kategorii! My z Dawidem, odpowiednio 5 i 7 w M3. Jacek, mimo problemów techniczncyh (korba trzymała się tylko na 1 śrubie!) zajął świetne 34 miejsce open, Adrian, chyba troszkę przeszarżował na początku, ale i tak przyjechał niewiele za nami.
Z kolei Przemek na mini solidnie przećwiczył sobie wyprzedzanie, po starcie z tylnych sektorów:)
W efekcie - drużynowo zajmujemy 2 miejsce i wskakujemy na pudło w generalce! Słabo?:)
Czas: 2:24:55
Open: 21/138 (6 DNF)
M3: 7/44 (1 DNF)
Strata do zwycięzcy Open (H. Semczuk): 16:21
Strata do zwycięzcy M3 (K. Orlik): 10:54
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB