Gogol MTB Mosina
d a n e w y j a z d u
64.20 km
62.00 km teren
02:31 h
Pr.śr.:25.51 km/h
Pr.max:50.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:527 m
Kalorie: 2423 kcal
Rower:Bestia
No tośmy się potaplali w błotku:)
Już krótki dojazd singlem przy gliniankach z parkingu do biura zawodów uzmysłowił mi, że będzie ciężko - mokro, grząsko, błotniście, ślisko i niebezpiecznie. I tak też było.
Start z 1 sektora wywalczonego na Messengerze:) Obok mnie Krzychu i elita wielkopolskiego MTB. Początek to oczywiście nerwówka na asfaltowym zjeździe Spacerową, niektórzy tną po krzakach, debile.. W końcu jesteśmy na dole, nawrotka, start ostry i dzida Pożegowską w górę. Takie sztywne podjazdy to coś dla mnie, na górze melduję się około 20 miejsca open, niewiele za czołówką.
Niestety zaraz koniec podjazdu:) © Josip
Niestety, podjazdy nie trwają wiecznie:), a ja na zjazdach, szczególnie brukowo-piaszczysto-błotnych po prostu tracę. Po chwili przegania mnie Dawid i krzyczy ‘Lecimy Wojtas!”. No to lecę:)! Środkiem przez kałuże, bo ominąć i tak się nie da. Dobrze, że nie poleciałem mordą w błoto, a wiele nie brakowało.
Singiel wzdłuż Greiserówki to rura ogień w moim wykonaniu, mijam 2 kolarzy i na dole dochodzę grupkę z Dawidem i Ryśkiem Żurowskim. I tak sobie lecimy przez WPN w pociągu na oko 10-12 osobowym, W okolicach Szreniawy widzę w nim jeszcze Jacka, ale dalej, nad Jarosławieckim już go z nami nie ma. Rozpoznaję natomiast kolejne twarze - Piotr Zellner, Roman Kołodziejczyk, Mafia… same asy:) W tym towarzystwie raczej plączę się gdzieś z tyłu, jako jeden z ostatnich wagonów. Poza tym, gdy są kałuże i błoto, nie lubię jechać bieżnik w bieżnik, chociażby dlatego, że wtedy cały czas syf leci spod kół na okulary. Czasem muszę przez to podgonić, ale - o dziwo - udaje się. W końcu atakuję na podjeździe Pierścieniem, plan jest taki, żeby coś zyskać na podjeździe i na górze zjeść spokojnie żela, bo czuję, że inaczej przyjdzie kryzys. No i tak nie do końca mi się to udaje. Przed Janosikiem jestem 3 z grupki, ale tam próbuję wjechać, niepotrzebnie, zrzucam na młynek, łańcuch zaciąga i o mało nie zrywam. Muszę wbiec, a na górze jeszcze się chwilę z tym mocować.
Dawidzie, zaraz złapię cię!:) © Josip
W efekcie, przy przejeździe przez miasteczko, jestem już znowu pod koniec pociągu, który się przy okazji trochę porozrywał. Dawida mam cały czas w zasięgu wzroku. Wydaje mi się, że na sekcji kałuż nie tracę, więc gdy podłoże robi się ciut łatwiejsze - sięgam wreszcie po żel. Trochę mi uciekają, ale mam nadzieję, że na podjeździe do SPAlarni znów ich dojdę. Taa, czyją matką jest nadzieja? Na początku owego podjazdu jest bardzo grząsko, zrzucam na młynek i łańcuch znów zaciąga. Tym razem tak, że aż się zakleszczył między ramą a prowadnicą przerzutki. Chwilę się z tym babrzę, potem muszę butować.
I w ten oto sposób zostaję sam, a przede mną niemal cała druga runda. No nic, trzeba cisnąć. Na razie nikogo za sobą nie widzę, jestem jednak pewien, że prędzej czy później mnie dojdą. I tak sobie kręcę - leśniczówka, Szreniawa, pola, bagna przy Jarosławieckim, kurwidołki koło dyrekcji Parku, tarka, Trzebaw…, a za mną ciągle nikogo. Czyżbym był ostatni?:)
Docieram do Pierścienia i dostrzegam przed sobą 2 z mega. Są ujechani, jeden chwyta koło, ale na pierwszym lepszym podjeździe dorzucam do pieca i puszcza. Do mety 5 km, chyba się uda i jednak nikt mnie nie dojdzie. Na Janosiku tym razem pustka, kibiców gdzieś wymiotło. Skrzynecką wjeżdżam twardo, na blacie, mimo zapieku w udach, ale boję się znowu na młynek wrzucać. W końcu jestem na górze, Studnia Napoleona, jeszcze parę depnięć i wjeżdżam na metą, gdzie czeka już na mnie stęskniona żona:). Jest też Dawid, który przyjechał 3 minuty przede mną, Przemo, który jechał dziś mini i oczywiście Krzychu, który tym razem przegrał pudło o sekundę z byłym kolarzem zawodowym. Dochodzę do siebie, a po kolejnych 5 minutach na Polanie zjawia się również Jacek. Nie ma co, mamy ekipę w tym roku!
Okazuje się, że jestem 33 open i 11 w M3. Nieźle ale na sektor 1 jednak za mało. No i niedosyt mam, że przez błędy taktyczno-techniczne nie utrzymałem się grupce Dawida na 2 pętlę, bo wiem, że zgubić bym się nie dał:)
Czas: 2:30:45
Open: 33/110
M3: 11/45
Strata do zwycięzcy open (M. Górniak) - 16:46
Strata do zwycięzcy M3 (B. Surowiec) - 13:39
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
komentarze
Ps. I na takie kłopoty:1x11, mówię to jako największy wróg zaciąganego łańcucha :)
Ps.2. Patrz a dla goggla tak nikt nie jeździł