KE Rydzyna, MEGA
d a n e w y j a z d u
50.40 km
50.00 km teren
02:09 h
Pr.śr.:23.44 km/h
Pr.max:60.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:600 m
Kalorie: 2337 kcal
Rower:Bestia
Debiut w nowych barwach wypadł całkiem przyzwoicie, to dobry znak na rozpoczęty właśnie sezon:)
Na miejsce dojechałem w towarzystwie ojca, który jednak ani do startu ani do kibicowania jakoś szczególnie się nie garnął, a zamiast tego pojeździł sobie rowerem po okolicy wspominając dawne dzieje, he he.
Mimo braku startów w zeszłym sezonie, organizator przydzielił mi sektor 1, na podstawie udokumentowanych wyników z innych zawodów. Miałem wrażenie, że to trochę na wyrost, dlatego nie spieszyłem się jakoś zbytnio i w efekcie, razem z Dawidem, ustawiłem się pod koniec sektora.
I wystartowałem swój 8-my sezon! © Josip
Teraz, z perspektywy czasu, myślę, że to jednak mógł być błąd. Bo wystarczyło, że ktoś przede mną się zakopał w piachu krótko po starcie i już straciłem kontakt z głównym peletonem. Na szczęście, w podobnej sytuacji jak ja było też kilku mocnych zawodników z teamu Rybczyński i udało nam się uformować w miarę szybki pociąg. W ogóle początek i koniec trasy były bardzo szybkie - 13 km w każdą stronę po płaskich i szerokich duktach leśnych, które stanowiły dojazd do wzniesień w okolicy Osiecznej, czyli clue tego maratonu. Właściwa pętla (pokonywana raz na mega i dwukrotnie na giga) to 25 kilometrów korzenistych ścieżek, sztywnych podjazdów, zakrętów-agrafek, zjazdów z dropami lub bandami, morderczych interwałów, czyli po prostu XC w czystej postaci. Zresztą ta sekcja pokrywała się w niemal 100% z trasą maratonu w Jeziorkach z września zeszłego roku (przynajmniej wiedziałem gdzie trzeba uważać, żeby się nie sturlać se skarpy, he he).
Pomny porad teamowych kolegów z ostatniego wspólnego treningu, starałem się trzymać kadencję i jak najmniej jechać twardo, na stojąco. I co? To działa, panowie, to działa:) Poza tym, po skręceniu na pierwszym rozjeździe: <- ŁATWO | -> TRUDNO w lewo, poczułem się jak pussy i potem już zawsze waliłem wersją dla twardzieli:) No więc szło nie najgorzej, ale ciągle nie mogłem dojść Jacka. Co mi się udało mieć go na grubość bieżnika przed sobą, to zaczynał się techniczny zjazd i mi kompan z drużyny znów na kawałek odjeżdżał. Ostatecznie zdołałem go wyprzedzić i zostawić w tyle na jakieś 5-6 km. przed rozjazdem MEGA/GIGA, ale też Jacek musiał zachować siły na kolejną pętlę (szacun!).
Ja z kolei czułem, że noga podaje aż miło. Ostatnie 13 km do mety jechałem po zmianach z zawodnikiem teamu Volkswagen, pełen ogień! Prędkości w okolicach 32-35 kmh w terenie i >40km/h na płytach, doszliśmy i odstawiliśmy w ten sposób kilka mniejszych zaciągów. Jeszcze kilometr i złapałbym Dawida, którego ładna, Martombikowa koszulka majaczyła mi gdzieś z przodu na dłuższych prostych:)
W sumie jestem całkiem zadowolony, spodziewałem się, że na początku sezonu będzie gorzej, kilometrów wszak do tej pory niewiele nakulałem. A tu proszę, sektor wg moich obliczeń został zachowany. Widocznie Dawid ma rację z tą pamięcią mięśniową, czy jakoś tak:) No i sprawdza się to, żeby jeździć miękko. Jedynie jak zobaczyłem wynik Krzycha, to mi mina zrzedła, bo to już inna liga jest. Ale zaraz potem pomyślałem o punktach dla drużyny i znów dobry humor wrócił:).
A zatem, podsumowując:
Czas: 2:09:13
Open: 72/365
M3: 34/153
Strata do zwycięzcy (Marcin Wider) Open i M3 zarazem: 16:44 (ciekawe, że on sam z drugim na mecie wygrał ponad 4,5 minuty!)
Good bikes!
Kategoria MTB, Maraton, 50-100
komentarze
bo za każdym razem jak sobie przypomnę ile tam w dół można polecieć to aż się ciepło robi :)