Bikecrossmaraton Mosina 2015
d a n e w y j a z d u
55.40 km
53.00 km teren
01:55 h
Pr.śr.:28.90 km/h
Pr.max:44.70 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:330 m
Kalorie: 2182 kcal
Rower:Bestia
Czas: 1:55:21
Open: 30/154
M3: 6/61
Strata do zwycięzcy open (P. Górniak): 6:27
Strata do zwycięzcy M3 (R. Szturo): 4:16
Ale szybki maraton! Gdyby nie runda honorowa za samochodem, podejrzewam, że średnia wyszłaby powyżej 30 km/h i to pomimo wbiegania 2 razy na ściankę, czyli tzw. Janosika oraz w sumie blisko 350 m. przewyższenia. Może nie jest to imponująca wartość, ale mimo wszystko znacznie więcej niż np. w takim Łopuchowie.
Ogień był od samego startu ostrego czyli podjazdu ul. Pożegowską na Osowę Górę, który miał na celu rozciągnięcie stawki. Udało mi się tam przebić gdzieś ze środka stawki do całkiem mocnego pociągu prowadzonego przez Marka Witkiewicza.
Niestety za dużo było na tym maratonie płaskich, autostradowych odcinków przez las i w połowie pętli grupka składająca się początkowo z 5 osób urosła do blisko 40! Było w niej mnóstwo znajomych, tak z teamu (JPBike, Młodzik), jak i z konkurencji (Arek Suś, Janusz Przybysz, Mateusz Hermatowski, Piotr Walczak, Jan Dymecki i wielu innych).
Rozerwało się to wszystko dopiero na Janosiku i podjeździe ul. Skrzynecką, zaatakowałem i zostawiłem większość rywali z tyłu, dodatkowo doszła nas wtedy czołówka, która wcześniej pogubiła trasę. Niezły chaos się tam swoją drogą zrobił - widzę, że na półmetku byłem 20-ty ze stratą nieco ponad minuty do 2-ego, którym był... Krzychu Miężał!:)
Na drugiej rundzie cały czas dobrze mi się kręciło, ponownie zaatakowałem na podjeździe za Spalarnią, Kasia Majewska poprawiła i... odjechaliśmy grupce! We dwoje doszliśmy kolejnych 2 zawodników ale pech chciał, że znowu zaczęła się przelotówka żółtym szlakiem. Na długiej prostej nie mieliśmy szans, tym bardziej, że za nami została jeszcze jedna grupa z czołówki, która dociągnęła do nas resztę.
Za Jarosławieckim popełniłem błąd jadąc za bardzo z tyłu peletonu. Wpierw, na tarce, koło puścił Młodzik. Dospawałem, ale z trudem, bo było pod wiatr. Chwilę później, już na Pierścieniu, Arek Suś trochę zaspał i z 1 grupki zrobiły się 2, a ja niestety w tej drugiej.
Cisnęliśmy potem jak szaleni po zmianach z gościem z BikeTopu ale dystans, jakieś 100 m., się nie zmniejszał.
Po przecięciu czerwonego szlaku nad Góreckie rozpocząłem kolejny atak i do samej mety już praktycznie nie usiadłem w siodełku:).
Udało się w efekcie odskoczyć od mojej grupki i przejść 3 przede mną, ale mojego głównego celu - czyli nie dać się objechać żadnej kobiecie:) - już nie zrealizowałem. Zabrakło 13 sekund.
W teamie byłem drugi. Do Krzycha straciłem 2:55, do pudła w kategorii 5 sekund mniej. Strata do zwycięzców rekordowo mała, ze względu również na to pogubienie się czołówki, Fajnie, będzie dużo punktów do generalki:)
Swoją drogą, szacunek dla nich - Paweł Górniak na pierwszym międzyczasie był 97, a i tak wygrał. Czyli to jednak nie jest tak, że pierwsi rzuszają, to i pierwsi są na mecie...
Początek ostatniego podjazdu ul.Skrzynecką - ten mały punkcik w tle to ja. Na mecie byłem przed nimi:) © Josip
Sięgam do głębokich rezerw, oczywiście moja ulubiona pozycja podjazdowa:) © Josip
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
komentarze