Teamowy obajzd maratonu w Mosinie
d a n e w y j a z d u
78.00 km
65.00 km teren
03:11 h
Pr.śr.:24.50 km/h
Pr.max:42.50 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:303 m
Kalorie: 3254 kcal
Rower:Bestia
Ustawka z Jackiem na wiadukcie nad autostradą w Luboniu. Stamtąd Nadwarciańskim na miejsce zbiórki z resztą ekipy przy wieży na Osowej Górze. JP zapodał mocne tempo ale to był tylko przedsmak tego, co miało nas czekać później. Ja dałem zmianę tylko na pierwszych kilometrach i na podjeździe na Osową, gdzie troszkę się ścigaliśmy z jakimś szosowcem.
Na górze czekali już na nas Krzychu, Waza i Duda. Po krótkich pogaduchach i pamiątkowym zdjęciu, ruszyliśmy na tytułowy objazd. Od razu poszedł ogień i niczym na maratonie trzeba było dokręcać na zjeździe, żeby się utrzymać w grupce. Jacek najwyraźniej wziął sobie do serca mój niewinny wpis na FB o tempie wyścigowym:) Niestety, po kilku kilometrach złapało nas oberwanie chmury. Miałem nawet moment zwątpienia i chciałem już wracać, jako że byliśmy akurat na drodze do Wir. Ostatecznie dałem się jednak namówić na kontynuację i oczywiście nie żałuję. Zresztą, po chwili przestało padać, a za Greiserówką było już praktycznie sucho.
Jechaliśmy zatem dalej mocnym tempem, aż do ścianki na górce saneczkowej, którą udało mi się wjechać za drugą próbą i dalej do podjazdu ul. Skrzynecką. Po ściance nie miałem już pary na atak na KOMa i musiałem się zadowolić tylko zdobyciem premii górskiej:) Ale co się odwlecze..
Wróciliśmy zatem na Osową i stamtąd każdy udał się już w swoją stronę, z tym, że my z Jackiem pojechaliśmy razem tą samą drogą, którą przybyliśmy. Pech chciał, że drugi raz złapał nas deszcz i chyba po raz pierwszy jechałem po zwykle suchym jak pieprz i piaszczystym Nadwarciańskim w błocie, kałużach i grząskim runie.
Zmarzłem i przemokłem ale sił zostało sporo do samego końca, pomimo ciężkiego treningu. To cieszy. Ciekawe na ile to zasługa konkretnej porcji makaronu, jaką zjadłem na godzinę przed wyjściem? Sprawdzę za tydzień, he he.
Dzięki wszystkim za wspólną zabawę. Było jak zwykle świetnie, taki trening w grupie to jednak więcej daje niż samotne jeżdżenie. No i weselej jest!
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB