Bikecrossmaraton Binduga
d a n e w y j a z d u
56.60 km
56.60 km teren
02:21 h
Pr.śr.:24.09 km/h
Pr.max:43.30 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Wyścigowy debiut 29era przypadł na wyjątkowo upalny dzień. Mimo 30 stopni i żaru lejącego się z nieba frekwencja była wyjątkowo wysoka, na samym mega wystartowało około 160 osób, w tym dużo wycinaków z czołówki. Z teamu zjawili się m.in. Krzychu, Jacek, Marcin z Asią i Zbyszek. Natomiast zaskoczeniem była nieobecność Marka i Mariusza.
Start z końcówki pierwszego sektora, gdzie ustawiłem się razem z Jackiem. Na tzw. rundzie honorowej za policją oczywiście nerwówka, tym bardziej, że jest sporo piachu. Po zjeździe policji w lewo rura ogień i ruszam za czołową grupą. Od razu czuć olbrzymią przewagę jaką daje duże koło na jeździe po polnej drodze z dziurami - mogę ciąć środkiem 37-38 kmh, piach czy kamienie, niczym się nie martwiąc.
Po niespełna 4 kilometrach przejeżdżamy przez miasteczko, gdzie moi najlepsi kibice - Ola i Oskar, zagrzewają mnie do boju. Na technicznym odcinku wzdłuż Wart jest cały czas dość tłoczno, trzeba uważać bo czasem ktoś wyglebi a raz czy drugi ja sam tylko jakimś cudem unikam poślizgu w koleinie. Doganiam zawodników, którzy ostatnio byli na ogół za mną, m/in. Janusza Przybysza i Staszka Walkowiak. Cieszy nie tyle sam fakt, że ich dochodzę ale to, że robię to bez szarpania, jadąc w siodle. Co więcej, nie utrzymują mojego tempa:) Gdzieś tak w połowie 1 pętli formuje się mała grupka, w której jadę z Arkiem Susiem i 2 kolarzami, których nie kojarzę.
Pod koniec pętli, na krótko przed przejazdem przez Trojankę dochodzimy kolejną grupką, w której jedzie Jan Zozuliński. No to już wiem, że jest nieźle, tylko żeby tego nie sp!@$#dolić:). Niestety na odcinku pustynnym cała ta grupa się rwie i na drugą pętlę wjeżdżam tylko z Arkiem i jednym gościem, który wcześniej z formował mini pociąg.
Arek jedzie na fullu i doskonale radzi sobie na bandach ale nie ucieka mi za daleko i na podjeździe znów się z nim zrównuję. Odcinek w miarę płaskich leśnych duktów z piaszczystymi fragmentami (ale sucho jest w lasach!) jedziemy ładniej współpracując. Widać, że 3 wagonik z naszego pociągu już nie ma węgla na bycie lokomotywą. Ja z kolei czuję, że trochę powera jeszcze zostało - spłaca się regularne pociąganie z bidonu i suplementacja z wyprzedzeniem, czy branie żeli przed ewentualnym kryzysem a nie po:).
Przeprawa przez Trojankę © Ewa Piastanowicz
Ponowny przejazd przez rzeczkę i drugie podejście do mega kuwety. Pomny doświadczeń z pierwszej pętli, nie próbuję nawet jechać tylko zsiadam i biegnę pchając rower. Tymczasem Arek wjeżdża na ścieżkę pod las i zachęca mnie do tego samego. Ja jednak mam wątpliwości bo jednak strzałki inaczej prowadzą. No i trzeba było posłuchać kolegi z Bydgoszczy. Okazuje się, że na mecie (oddalonej o jakieś 500 metrów stamtąd) zjawił się minutę przede mną! A mnie jeszcze czekał przegrany finisz z dwoma zawodnikami - jeden ze Strefy Sportu, drugi z Baltic Home. A wszystko przez to bieganie w mokrych butach po piachu właśnie, bo nie mogłem wpiąć lewej stopy w bloki, 2 razy mi się ześlizgnęła z pedała i nici z walki na kresce. Niby głupota ale cała ta dość pechowa końcówka jakoś strasznie mnie wkurzyła i na metę wjechałem rzucając qrwami, trochę głupio:( No bo w sumie czy to aż taka różnica czy jestem 28 czy 32, albo 8 czy 11 M3? Grunt, że rower się sprawdził i potwierdził moje przypuszczenia, że teraz czasy będą lepsze. Objechałem mastersów, którzy ostatnio niemal zawsze sprawiali mi regularne lanie (w tym Kolarz z Czaplinka, he he), a z teamu zameldowałem się jako 2gi, ze stosunkowo niewielką (około 5 min) stratą do lidera (oczywiście Krzychu). Tylko strach pomyśleć co będzie jak się Krzychu przesiądzie na duże koło:)
Wyniki:
Czas: 2:21:32
Open: 32/146 (168 wystartowało)
M3: 11/60 (70 wystartowało)
Podsumowując - zadowolony jestem!:)
Kategoria 50-100, Maraton, MTB