Teamowy rekonesans Bindugi
d a n e w y j a z d u
75.40 km
60.00 km teren
03:12 h
Pr.śr.:23.56 km/h
Pr.max:55.30 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bestia
Na rzucone przeze mnie hasło odpowiedziało aż 3 wytrawnych kolarzy górskich z Wlkp:) = Jacek, Marek i Mariusz.
Zbiórka w samo południe przy czołgach na Cycie i stamtąd ruszamy Nadwarciańskim na północ. Duże koło samo jedzie, więc tempo niemal od początku jest żwawe ale przecież nie jest tak, jak piszą koledzy, że ja je jakoś specjalnie podkręcam:).
I tak w nieco ponad godzinkę dojeżdżamy do Bindugi, gdzie strzelamy sobie pamiątkową fotę w miejscu gdzie za tydzień ulokowane będą start i meta zawodów.
Copyright: jpbike
Od tego miejsca trasa to dla mnie zupełna nowość i muszę przyznać, że kopara mi opada. Szlak jest rewelacyjny - dość trudny technicznie ale wyprofilowane przez quady zakręty pozwalają na szybką jazdę. Ciasne zakręty, garby, ścianki, przejazdy przez rzeczki, strumyki i głębokie jary. Po prostu czad! Zabawa jest taka, że przegapiamy drogę, którą prowadzić będzie maraton i wyjeżdżamy dopiero w Łukowie, czyli niemal pod Obornikami! Tam mały popas pod sklepem, radlerek i pogaduchy z miejscowymi.
W drogę powrotną ruszamy dość szybkim szlakiem przez Staczanowo i Mściszewo (po drodze próba sklejenia do 2 skuterków, nieudana mimo wyciągnięcia 45 km/h na płaskim) do Promnic i dalej Nadwarciańskim do Radojewa. Nóżka wciąż kręci, więc ni z tego nie z owego wychodzi mi konkretna tempówka na singlach ale Jacek cały czas trzyma koło, i nawet fotkę jeszcze mi zdołał zrobić:)
Od podjazdu w Radojewie niestety zaczyna padać, zatem odpuszczamy już rundkę na Morasku:) i tylko zahaczamy tam o jeden zjazd z rynnami.
To był naprawdę udany wypad w doborowym towarzystwie. Oby więcej takich!
Good bikes!
Kategoria 50-100, MTB