Kaczmarek Electric Nowa Sól
d a n e w y j a z d u
61.00 km
60.00 km teren
02:45 h
Pr.śr.:22.18 km/h
Pr.max:41.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lover
Zaczęło się z wysokiego C bo Kłosiu postanowił sprawdzić moje nerwy i władował się z podporządkowanej prosto w radiowóz:). Na moje "Stóóóój!!!" zatrzymał się nie więcej niż 10 cm przed prawymi drzwiami policyjnej Kii.
Oczywiście trochę nas to opóźniło bo oprócz standardowego w takich sytuacjach dmuchania w alkomat, gliniarze sprawdzili także numery seryjne naszych rowerów ("Uuu, Merida, dużo tego kradną..").
Po tym nieplanowanym postoju 20 m. od domu:) ruszyliśmy w końcu do Nowej Soli z 20 min. opóźnieniem. W efekcie nie bardzo już był czas na rozgrzewkę bo sektory zaczęły się wcześnie zapełniać a nie chcieliśmy się ustawić na końcu.
W sumie to nie wiem po co mi było to stanie w środku 1 sektora bo po starcie poszedł taki ogień, że się nie utrzymałem. Mam też blokadę psychiczną jeśli chodzi o jazdę w tłumie, tak że koło Mariusza trzymałem do pierwszego zakrętu, gdzie on wybrał lepszy tor jazdy i nagle był z 10 pozycji przede mną.
Potem też szło mi raczej średnio - dużo zakrętów w piachu i singli z nisko wiszącymi gałęziami, gdzie jadąc za niskimi zawodnikami parę razy dostałem centralnie w ryj:)
Generalnie, nie do końca leżą mi takie trasy. W pewnym momencie pomyślałem sobie, że Kaczmarek Electric to takie nie wiadomo do końca co - krótki, interwałowy maraton czy wydłużone XC? Miękkie podłoże, zakręty o 180 stopni, piaszczyste skarpy, które wymuszają częste schodzenie z roweru, podjazdów dużo ale krótkich, za krótkich. Zjazdy też nie jakieś wyjątkowe trudne ale niebezpieczne bo slalomem wśród pieńków, nie zawsze dobrze widocznych. Właśnie na takim zjeździe na drugiej pętli zahaczyłem bodaj pedałem o pieniek i wyleciałem z roweru jak z katapulty. Miałem co prawda więcej szczęścia niż Andrzej Kaiser, który złamał obojczyk ale i tak znowu stłukłem sobie boleśnie rękę. Musiałem też prostować kierownicę a później się okazało, że zgubiłem żel.
Co do samej jazdy w moim wykonaniu - po kiepskim początku, od mniej więcej 10-tego kilometra zacząłem stopniowo przesuwać się do przodu. Niestety łańcuch, który spadł mi z blatu na jakimś kurwidołku nie pozwolił mi dojść fajnej grup z m.in. Małgorzatą Zellner w składzie.
Potem na jedynym fragmencie szutrowym pocisnąłem mocno po zmianach z dwójką miniowców aż do toru saneczkowego i rozjazdu mega/mini. Początek drugiej rundy to samotne rzeźbienie przez kilka kilometrów, a do tego z naprzeciwka wyłaniali się jacyś zawodnicy, prawdopodobnie jechali mini i przeoczyli skręt, a teraz wracali pod prąd..
Dogoniłem ze 2 osoby a mnie z kolei doszedł mocny zawodnik na 29-erze i tasując się pojechaliśmy dalej tę przydługawą sekcję XC. Aż do mojego dzwona.
Na szuter wjechałem sam i wiedziałem, że jest kwestią czasu aż mnie jakaś grupka dopadnie. I tak też się stało, a właściwie nie grupka tylko Jan Dymecki, czyli kolarz z Czaplinka, który prześladuje mnie już od kilku maratonów:) No ale o dziwo miałem jeszcze całkiem sporo sił, na ostatnich kilometrach oderwałem się od mastersa, doszedłem grupkę z parą mieszaną młodzieży z Kargowa Team, i wreszcie prawie dogoniłem na finiszu zawodnika z Rybczyńskich.
W sumie z dyspozycji jako takiej jestem zadowolony ale technicznie i taktycznie zawaliłem ten maraton. Kłosiu wlał mi 8 minut a Waza przegrał tylko niecałe 3. Widzę, że na pierwszym międzyczasie miałem tylko 0,5 min. przewagi nad Marcinem a więc całe szczęście, że mnie Pan Dymecki zmotywował do ostrej jazdy w końcówce bo mogło być różnie:).
Open: 70
M3: 24
Czas: 2:45:24
Strata do zwycięzcy Open (Paweł Bober): 23 min. Strata byłaby większa ale przez upadek Kaisera cała elita przyjechała ledwo parę minut przede mną.
A było jechać do Koła. Frekwencja nie dopisała i po wynikach widzę, że była szansa nawet na top 10 open i kupę punktów do generalki, he he...
Good bikes!
Kategoria 50-100, Maraton, MTB
komentarze
Trzeba stawiać sobie ambitne cele, a nie jakieś tam ogóry, bo akurat słaba obsada ;). W Nowej Soli o mało nie wyprzedziłeś całej zawodowej śmietanki mtb :)
A ci goście z naprzeciwka jeszcze krzyczący "Uwaga" to mi odpowiednio podnosili ciśnienie... przynajmniej było z czego cisnąć
Wyniki i obstawa w Kole była taka że miałbym tam duże szanse na pudło... no chyba żebym się zgubił gdzieś w lesie :)
See you in Wolsztyn ;)